-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać105
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński16
-
Artykuły„(Nie) mówmy o seksie” – Storytel i SEXEDPL w intymnych rozmowach bez tabuBarbaraDorosz2
-
ArtykułySztuczna inteligencja już opanowuje branżę księgarską. Najwięksi wydawcy świata korzystają z AIKonrad Wrzesiński10
Biblioteczka
W czytaniu książek najlepszy jest moment, kiedy znajdujesz tą jedyną, idealną, napisaną jakby dla Ciebie. U mnie ta chwila nastąpiła gdy znalazłam "Dom, w którym...".
Już sam pomysł przypadł mi do gustu - wielki, zaniedbany Dom i tak samo zaniedbani lokatorzy, mistyka i surrealizm zmieszana z brzydotą i naturalizmem. Ale jakkolwiek już przy naszym "pierwszym spotkaniu" książka przypadła mi do gustu to nie spodziewałam się, że aż tak na mnie zadziała.
Zarywałam noce nie mogąc się od niej oderwać. Niewątpliwie jest jedną z tych książek, która otwiera oczy na coś więcej niż codzienne, zwykłe problemy z którymi się zmagamy. To jest ten bodziec, który odpowiednio przyjęty jest w stanie otworzyć tak zwane "trzecie oko" i uczulić czytelnika na rzeczy niewyobrażalne. Będąc w Domu (bo, wierz mi, tam właśnie zabierze Cię ta książka) to co namacalne miesza się z urojeniami a wydarzenia opisane w książce połączone z przemyśleniami bohaterów karzą sobie zadać pytanie: czy aby wszystko omamy, zwidy i rojenia tak naprawdę różnią się od rzeczywistości? I czy nie liczy się to, że coś odczuwamy, nieważne czy ktoś kiedyś ustalił czy jest to realne czy nie?
Gdy czytałam "Dom...", strona za stroną, bohaterowie stawali się dla mnie przyjaciółmi. Im bliżej ich poznawałam, im bardziej rozumiałam, tym trudniej było mi się z nimi rozstać.
Ostrzegam Was, że książka pokaże Wam dokładnie ten sam świat, w którym wszyscy żyjemy z tym, że z kompletnie innej perspektywy. Na pewno nie jest to lekka czytanka do "machnięcia" w autobusie. Sądzę, że żeby ją choć trochę zrozumieć (jestem pewna że w całości się nie da) trzeba mieć otwarty umysł.
Skończyłam ją czytać zaledwie dwa dni temu. Przyznam się nie bez wstydu, że w noc, gdy przeczytałam ostatnią stronę zapłakałam jak dziecko. To najlepsza, ale i za razem najgorsza chwila - znaleźć książkę napisaną jakby dla Ciebie i ją skończyć wiedząc, że ten moment nigdy już nie wróci.
W czytaniu książek najlepszy jest moment, kiedy znajdujesz tą jedyną, idealną, napisaną jakby dla Ciebie. U mnie ta chwila nastąpiła gdy znalazłam "Dom, w którym...".
Już sam pomysł przypadł mi do gustu - wielki, zaniedbany Dom i tak samo zaniedbani lokatorzy, mistyka i surrealizm zmieszana z brzydotą i naturalizmem. Ale jakkolwiek już przy naszym "pierwszym spotkaniu"...
Zawsze byłam zdania, że książek Bukowskiego nie należy oceniać po jednym tytule; to jakby wydawać osąd na osobę po jednym dniu z nią spędzonym. Recenzując "Historie..." chce ocenić całego Bukowskiego. Nawet nie jako osobę czy artystę, ale jako zjawisko.
Charlesa, jak wielu twórców (tak wielu, że to określenie jest już dość banalne i wyświechtane) kocha się lub nienawidzi. I obie strony mają pewną słuszność w swoich uczuciach. Nie traćmy czasu na tłumaczenie jak wulgarna i bezkompromisowa jest ta książka; "każde dziecko wie, że..." Bukowski pisze bez litośnie i prosto z mostu. Fakt, to może odstraszać co wrażliwszych czytelników przez co nie dostrzegą oni zabiegu typowego dla Buka: pokazywanie, że brzydzimy się świata takiego, jakim on jest. A przecież my też używamy "tych ohydnych i obleśnych określeń, których pisarzowi nie wypada używać". Magia Bukowskiego polega właśnie na tym, że on pokazał, że wypada. Co więcej: w światowej literaturze brakowało właśnie jego. Kurw, dupczenia i szkockiej z wodą.
Pewnie, że mnie, jako młodą kobietę, miejscami przeraża tematyka opowiadać autora. Jestem jednak na tyle świadoma jego literatury, że wiem, iż zabieg przestraszenia czy obrzydzenia czytelnika jest celowy; Bukowski mówi nam poprzez swoje opowiadania: "to jest moje życie, daje je Wam takie, jakim jest; bez żadnych ulepszeń, dopowiedzien i filtrów. daję Wam prawdę", i to jest najważniejsze.
Zawsze byłam zdania, że książek Bukowskiego nie należy oceniać po jednym tytule; to jakby wydawać osąd na osobę po jednym dniu z nią spędzonym. Recenzując "Historie..." chce ocenić całego Bukowskiego. Nawet nie jako osobę czy artystę, ale jako zjawisko.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toCharlesa, jak wielu twórców (tak wielu, że to określenie jest już dość banalne i wyświechtane) kocha się lub nienawidzi. I...