-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant12
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant2
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński9
Biblioteczka
Jest coś, w książkach, że boję się czytać. Ktoś opisuje sen, ja mam dreszcze, bo śnił mi się podobny. Nocna mara, że nie mogę się obudzić. Że jest ciasno. Śni mi się, że tonę w wannie. Nie dlatego, że dużo wody. Dlatego, że ona się zwęża.
Są książki, że nie ma znaczenia, jak się to łączy. Ona, On, wyszli, upadli. Kolacje. Baju baj. Kiedy jednak, to pisanie drażni, przestaję się nabijać. Śmiać. Ja do Prousta podchodzę jak do wariata. Tak słyszałem. Ale kiedy on śni to co ja, są tylko dwa wyjścia. Albo nie jest szalony. Albo i ja jestem. Się dogadamy.
Spałem w swoim pokoju. Byłem mały. Słyszałem rodziców, Mamę. Myślałem bez umiaru. Myślałem, że tylko ja tak, durny, głupi. Okazuje się, że ten, tam, Proust także. Skąd wtedy mogłem wiedzieć? Czy się cieszyć? Czy nie spać?
Jest coś, w książkach, że boję się czytać. Ktoś opisuje sen, ja mam dreszcze, bo śnił mi się podobny. Nocna mara, że nie mogę się obudzić. Że jest ciasno. Śni mi się, że tonę w wannie. Nie dlatego, że dużo wody. Dlatego, że ona się zwęża.
Są książki, że nie ma znaczenia, jak się to łączy. Ona, On, wyszli, upadli. Kolacje. Baju baj. Kiedy jednak, to pisanie drażni, przestaję...
O Prouście piszę. Kasuję. Czytam czwarty, kasuję opinię o pierwszym. Po piątym wracam do drugiego. Zerkam, co pisałem po "Cieniu zakwitających". Kasuję tym bardziej.
Mogę górnolotnie: szukam straconego czasu. Mogę wprost: jestem mały, by ogarnąć pierwszy raz. "Zakwitające" są ważne. Początki wrzenia, ona i on. One i on. Kiedy jeszcze nie jest "to", a już jest "to". Nie pomyliłem się. Proust - wirtuoz. Każdy maestro nudzi potwornie nim dobędzie batuty. Jak znajdzie. Oj.
Spacer, widok jej policzka, zapach ogrodu, znów policzek, wiatr, suknia. To są banały. Gdybym o tym pisał, żenada. U nielicznych banał zmienia się w drganie powietrza. U Prousta drgają sceny. Reszta to cisza. Jakże ja czekam na te, które drgają. Jakże jestem wyrozumiały dla tych, które są ciszą. By tamte drgały.
O Prouście piszę. Kasuję. Czytam czwarty, kasuję opinię o pierwszym. Po piątym wracam do drugiego. Zerkam, co pisałem po "Cieniu zakwitających". Kasuję tym bardziej.
więcej Pokaż mimo toMogę górnolotnie: szukam straconego czasu. Mogę wprost: jestem mały, by ogarnąć pierwszy raz. "Zakwitające" są ważne. Początki wrzenia, ona i on. One i on. Kiedy jeszcze nie jest "to", a już jest "to". Nie...