rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Kryminały nie mogą tak przynudzać.

Kryminały nie mogą tak przynudzać.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nierówne.

Nierówne.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Fascynujące studium ludzkiego umysłu. I nie tylko!

Fascynujące studium ludzkiego umysłu. I nie tylko!

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Tę książkę mogłabym z pełną świadomością nazwać moją Biblią.

Tę książkę mogłabym z pełną świadomością nazwać moją Biblią.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Plus za świetne nawiązanie do Lovecrafta!

Plus za świetne nawiązanie do Lovecrafta!

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bardzo dobra książka, choć smutna. I mocno utożsamiam się z bohaterką, sama nie wiem czy to dobrze...

Bardzo dobra książka, choć smutna. I mocno utożsamiam się z bohaterką, sama nie wiem czy to dobrze...

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Chwilę temu przewróciłam ostatnią kartkę powieści Jacka Dukaja pt. „Lód”. Już w trakcie lektury wiedziałam, że opiszę swoje odczucia jej towarzyszące, a teraz nareszcie mam przed sobą klawiaturę, nowy dokument w Wordzie i… Nie wiem, co napisać, bo w głowie kłębi mi się tysiąc myśli i opinii, do tego diametralnie różniących się między sobą.
„Lód” był moim pierwszym spotkaniem z twórczością Dukaja, o którym słyszałam już wcześniej, ale ciągle odkładałam poznanie go, jak się okazało – niesłusznie. Akcja dzieje się w Europie lat dwudziestych ubiegłego wieku, jednak historia z „Lodu” różni się od tej naszej. Pierwsza wojna światowa nigdy nie wybuchła, Rosją nadal włada wszechmogący Car. I to bynajmniej nie jedyna różnica… Książka przyciąga wzrok, jest ogromna. Dziesięć rozdziałów zajmuje aż 1050 stron! Jednak objętość nie powinna zniechęcić do przeczytania, ale o tym za chwilę. Z pewnością jednak rozmiary sprawiają, że nie jest to rozrywka na dwa – trzy wieczory, mnie trzymała przy sobie przez dwa tygodnie, wieczór w wieczór. Co w niej przyciąga?
Rozmach. Historia, którą oferuje czytelnikowi Dukaj, rozgrywa się na wielu płaszczyznach. Od brudnych, ciasnych oficyn w Warszawie, poprzez zbytki luksusowej Kolei Transsyberyjskiej, po bogate mieszkania arystokracji w Irkucku pod Lodem, rządzonym przez enigmatycznego Pobiedonoscewa. Wspomniałam wcześniej o różnicach między światem wykreowanym przez pisarza a realnym. Ta jest bardzo ważna – Lód nie jest znanym z rzeczywistości lodem, to siła, niezmierzona i nieobliczalna, bo przez nikogo do końca nie poznana. Im bliżej do Lodu, tym wszystko staje się bardziej proste, klarowne. Przestają istnieć półprawdy. Jest tylko prawda i fałsz, dobro i zło, biały i czarny, bez całej gamy odcieni szarości. Ogarnia on Europę. Wszystko zaczęło się w Rosji, ale lute są już w Warszawie i powoli, lecz nieubłaganie prą na zachód. Czym one są? To stworzenia (choć ta nazwa nie jest może zbyt fortunna, gdyż nie wiadomo nawet, czy lute żyją) nierozłącznie związane z Zimą, anioły Mrozu. Część ludzi widzi w nich utrudnienie, gdy pojawiają się w miastach, ale z ich obecności można też czerpać ogromne zyski – jest niezbędna do wytwarzania zimnaza, nowego metalu, niezwykle wytrzymałego i przez to bardzo cennego.
Zima nie tylko zamraża, dzieli też ludzi. Carowi nie podoba się taki stan rzeczy, chce pozbyć się wszechobecnego Lodu ze swego kraju, bowiem uniemożliwia jego normalne funkcjonowanie. Jest to jednak sprzeczne z interesami właścicieli ogromnych firm zajmujących się przemysłem zimnazowym. Jeśli nie będzie Lodu, nie będzie też lutych, a wtedy ich fabryki upadną. Właśnie pomiędzy te dwie strony konfliktu przypadek? los? rzuca Benedykta Gierosławskiego, Polaka, studenta, uzdolnionego matematyka ze skłonnościami do hazardu, a także, według niektórych, syna tajemniczego Ojca Mroza, jedynej istoty, która potrafi porozumieć się z lutymi…
Jakby tego było mało, do sprawy miesza się sekta marcynowców, naśladowców św. Marcyna, podzielona przez wewnętrzne konflikty, ale jednomyślna w uwielbieniu Lodu, a także cała plejada postaci znanych z „prawdziwej” historii. Tesla, Piłsudski, Rasputin, wszyscy znani-nieznani, ponieważ działający w rzeczywistości odmiennej od tej, którą można znaleźć w podręcznikach do historii, dlatego też ich losy toczą się zupełnie inaczej.
Gierosławski zostaje niemal przemocą wsadzony do jednego z wagonów Kolei Transsyberyjskiej z nakazem odnalezienia i porozmawiania z Ojcem. Sprawa z pozoru banalna, okazuje się jednak daleko bardziej skomplikowana, tym bardziej, że bohaterem targają sprzeczne emocje, stwierdza nawet, że nie istnieje. Wynika z tego bardzo specyficzna narracja, zastosowana w książce.
Ciężko opisać tu choćby najbardziej istotne wątki, bo Dukajowi zajęło to ponad 1000 stron, a ja mam do dyspozycji ledwo jedną. Nie zamierzam też streszczać fabuły, gdyż takie postępowanie jest niewybaczalne w przypadku recenzji, a poza tym obfituje ona w nagłe i niespodziewane zwroty akcji, które za każdym razem zaskakują czytelnika i pozostawiają go z mętlikiem w głowie.
Do tej pory wyrażałam się o powieści w superlatywach, teraz czas wymienić także wady. Książka jest dla mnie nieco zbyt długa, zbyt rozwlekła. Miała to być zaleta, ale mnie mimo wszystko znudziła w pewnych momentach, mam wrażenie, że dałoby się ją skrócić bez szkody dla treści. Język, którym została napisana, jest dość ciężki, stylizowany, pełen rusycyzmów. Lektura wymaga od czytelnika pełnego skupienia, nie da się tego dzieła czytać w autobusie albo ukradkiem na lekcji.
Jacek Dukaj otrzymał za napisanie „Lodu” prestiżową nagrodę im. Janusza A. Zajdla. A ja tę książkę zwyczajnie polecam. Warto po nią sięgnąć, wyruszyć w podróż po zamrożonej Rosji, przypatrywać się nowym odkryciom. Zamiast czytać masowo produkowany, fantastykopodobny chłam, poznać polskiego pisarza i jego dzieło, które trudno zakwalifikować do jednego, jasno określonego gatunku. Gwarantuję niezapomniane wrażenia i chwilę refleksji, pojawiającą się po ostatniej kropce.

Chwilę temu przewróciłam ostatnią kartkę powieści Jacka Dukaja pt. „Lód”. Już w trakcie lektury wiedziałam, że opiszę swoje odczucia jej towarzyszące, a teraz nareszcie mam przed sobą klawiaturę, nowy dokument w Wordzie i… Nie wiem, co napisać, bo w głowie kłębi mi się tysiąc myśli i opinii, do tego diametralnie różniących się między sobą.
„Lód” był moim pierwszym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Długo zwlekałam z dobrnięciem do końca sagi i chyba lepiej by było, gdybym tego nie zrobiła. Przekonałam się tylko, że Sapkowski ewidentnie nie ma talentu do zakończeń.

Długo zwlekałam z dobrnięciem do końca sagi i chyba lepiej by było, gdybym tego nie zrobiła. Przekonałam się tylko, że Sapkowski ewidentnie nie ma talentu do zakończeń.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Bolała mnie ta książka.

Bolała mnie ta książka.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Pewnie moja wysoka ocena tej książki wynika z faktu, że jestem fanką Paktofoniki i wzięłam pod uwagę nie tylko sposób jej napisania, ale także przedstawioną historię. Uważam, że jest to pozycja niemalże obowiązkowa dla fanów Magika, Fokusa i Raha, bo ukazuje ich losy - to, jak się poznali, jak pracowali nad płytą, jak się kłócili, ale robi to w taki sposób, że widzimy w nich po prostu ludzi, wraz ze słabościami i wadami. Śmierć Magika sprawiła, że wokół niego powstała legenda. Książka Macieja Pisuka pokazuje go jako zagubionego chłopaka, który nie mógł poradzić sobie z otaczającą go rzeczywistością. W ten sposób po trosze niszczy tę jego legendę, ale jednocześnie sprawia, że Mag jest bardziej ludzki, wzbudza większe współczucie.
Książkę mogę polecić jedynie fanom Pfk, bo inni z pewnością nie znajdą w niej nic interesującego, a dla fanów może być kopalnią ciekawych informacji o ulubionym zespole.
Aha, mnie forma scenariusza nie raziła, wręcz przeciwnie, czytało mi się ten tekst tym lepiej.

Pewnie moja wysoka ocena tej książki wynika z faktu, że jestem fanką Paktofoniki i wzięłam pod uwagę nie tylko sposób jej napisania, ale także przedstawioną historię. Uważam, że jest to pozycja niemalże obowiązkowa dla fanów Magika, Fokusa i Raha, bo ukazuje ich losy - to, jak się poznali, jak pracowali nad płytą, jak się kłócili, ale robi to w taki sposób, że widzimy w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Może ja do niej nie dorosłam, może jestem na nią zbyt głupia. W każdym razie - nie widzę w niej nic zachwycającego. Ot, infantylna opowiastka okraszona banalnymi morałami, które równie dobrze potrafiłby wysnuć sześciolatek. Dla mnie strata czasu, a spodziewałam się czegoś naprawdę dobrego po tylu pozytywnych opiniach. Nie trafia do mnie, rozczarowanie roku.

Może ja do niej nie dorosłam, może jestem na nią zbyt głupia. W każdym razie - nie widzę w niej nic zachwycającego. Ot, infantylna opowiastka okraszona banalnymi morałami, które równie dobrze potrafiłby wysnuć sześciolatek. Dla mnie strata czasu, a spodziewałam się czegoś naprawdę dobrego po tylu pozytywnych opiniach. Nie trafia do mnie, rozczarowanie roku.

Pokaż mimo to