rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

To zaskakujące, co może spotkać człowieka w jego własnej łazience!
Anna prowadzi stateczne życie – na pozór szczęśliwe. Żyje w mieszkaniu po ukochanych dziadkach, ma pracę, którą lubi i tak zwanego porządnego mężczyznę przy boku. Dni mijają niespiesznie, następny nie różni się od poprzedniego. Nie da się jednak nie zauważyć, że przepełnia ją tęsknota i pewnego rodzaju niespełnienie.
Bartkowi, którego Anna spotkała przy grobie swoich rodziców, co samo przez się jest znakiem losu i niebios, nie można nic zarzucić. Jednak ich miłość pozbawiona jest porywów serca i głębi, której zdaje się Annie brakować. Mieszkają osobno, spotykają się często, ale trudno powiedzieć, czy jest to uczucie na dobre i na złe.
Nie zmienia to jednak faktu, że Bartek jest jedyną bliską osobą, jaką Anna ma. Zarówno jej rodzice, jak i cała bliższa i dalsza rodzina nie żyją. Anna wraca wciąż myślami do czasów dzieciństwa, do rodzinnych spotkań i wspomina czas, kiedy była częścią większej całości.
Z pomocą 42 – letniej kobiecie przychodzi, no właśnie… Nie wiadomo, jakie siły biorą w tym udział, ale pewnego dnia w sposób zupełnie niezrozumiały Anna wprost ze swojej łazienki przenosi się ni mniej ni więcej tylko do dziupli modrzewia, który rośnie w ogrodzie jej babci w 1932 roku.
W ten oto sposób podróż w czasie i przestrzeni prowadzi Annę do domu babci, gdzie wraz z siostrami mieszka jej kilkuletnia wówczas mama. Tam Duszkowska odnajduje to, czego brak jej w 2011 roku – ciepło domowego ogniska, zainteresowanie, a nawet uczucia, których się nie spodziewa.
Przedwojenne życie, bez oczywistych dla nas dziś wygód, w skromnym pokoju wynajmowanym letnikom stawia przed nią wiele wyzwań. Chociażby tak przyziemnych jak ubiór. Wszak legginsy czy nawet współczesne mini nie były codziennym strojem kobiecym w latach trzydziestych dwudziestego wieku. Anna Duszkowska, nie należy jednak do tych, którzy łatwo się poddają. Podróżując (za pośrednictwem modrzewia i łazienki) między teraźniejszością i rokiem 1932 znajduje wiele zaskakujących rozwiązań. Wspiera babcię oraz jej córki w codziennym, niełatwym życiu, a co więcej nawiązuje znajomość, która pozwala jej myśleć, że być może w trzydziestym drugim jej życie byłoby lepsze i pełniejsze niż w 2011.
Powieść Wiesławy Bancarzewskiej na pewno urzeka. Chylę czoła, przed ilością zebranych przez autorkę informacji na temat epoki, których na próżno szukać w podręcznikach. Czyta się ta książkę z przyjemnością.
Przez długi czas kibicowałam Annie Duszkowskiej i z chęcią dowiadywałam się, co u niej słychać niezależnie od tego, w jakim miejscu i czasie aktualnie się znajdowała. Jednak z czasem zaczęła mnie ona nieco irytować, a wręcz byłam na nią zła. Pojawiło się pytanie, jak daleko możemy posunąć się spełniając nasze pragnienia, a kłamstwo o krótkich nogach deptało Annie po piętach.
Polecam, ze względu na prawdziwość stworzonych przez Autorkę postaci oraz przedwojenny klimat, natomiast ocenę moralną pozostawiam Wam.

To zaskakujące, co może spotkać człowieka w jego własnej łazience!
Anna prowadzi stateczne życie – na pozór szczęśliwe. Żyje w mieszkaniu po ukochanych dziadkach, ma pracę, którą lubi i tak zwanego porządnego mężczyznę przy boku. Dni mijają niespiesznie, następny nie różni się od poprzedniego. Nie da się jednak nie zauważyć, że przepełnia ją tęsknota i pewnego rodzaju...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Trudno Jeremiasza nie polubić. Bystry, dowcipny, bezpośredni. Ma ukształtowany kręgosłup moralny, ma swoje zdanie, ale nie jest natrętny, nikomu się nie narzuca, raczej układny, uprzejmy i miły. Przynajmniej z wierzchu. Bo o ile nie można Jeremiaszowi zarzucić braku kultury czy ogłady to w środku Jeremiasza toczy się nieustanna wojna – Jeremiasz przytakuje, nie kłóci się, nie spiera, ale dym mu z wnętrza idzie uszami. Szczególnie, jeśli wziąć pod uwagę jego relacje z kobietami. Relacje, które on sam uważa za niełatwe. Taki właśnie jest Jeremiasz, którego w powieści Houston mamy problem powołała do życia Katarzyna Grochola.
Trzydziestodwuletni operator filmowy, o niekwestionowanym talencie, który z racji trudnych wydarzeń z początku kariery zmuszony jest zarabiać na spłatę kredytu mieszkaniowego montując anteny, naprawiając telewizory, podłączając Internet czy rozplątując kable w mieszkaniach warszawiaków. Wraz z nim odwiedzamy mieszkańców Mokotowa i Woli poznając przy tym epizodycznie ich życie i codzienne trudności. Raz w tygodniu Jeremiasz odwiedza mamę, którą kocha, ale nie to uczucie jest głównym powodem wizyty. Jest nim – pralka. Jeremiaszowi pierze mama, a stąd już prosta droga do tego, że mama się Jeremiaszowi wtrąca w życie. Krytykuje, musztruje i zadaje pytania z cyklu martwię się o ciebie, czyli czy jadłeś, co jadłeś, gdzie byłeś i z kim i po co i dlaczego. I to Jeremiasza uwiera. Uwiera prawie tak samo jak miłość, jaką jego matka obdarza swojego małego szyneczka będącego psem rasy chiwawa o wdzięcznym imieniu Herakles.
Był taki okres w życiu Jeremiasza, kiedy nie musiał jeździć z praniem do mamy. To był okres, kiedy Jeremiasz był związany z Martą, która okazała się być złą kobietą, chociaż Jeremiasz wiązał z nią plany na dalszą przyszłość. Dziś Marty nie ma, ale to Jeremiaszowi nie przeszkadza, bo niby i dlaczego, przecież ona była zła i bardzo go zawiodła. Nie zmienia to faktu, że w zasadzie każdy szczegół swojego życia, każde wspomnienie, a nawet przedmioty codziennego użytku kojarzą się Jeremiaszowi z Martą, co przecież tylko potwierdza fakt, że jemu na niej już wcale nie zależy i w ogóle o niej nie myśli.
Stara się, zatem Jeremiasz swoje życie przepędzić w miarę spokojnie między kochającą mamą, niepotrzebną do niczego w życiu Martą, Heraklesem, małą Anią, Baśką, Aliną, Ingą, Grubym, Maurycym i innymi, ale jak to zwykle bywa spokoju zaznać nie może. A jak mu się życie zaczyna walić w dniu trzydziestych drugich urodzin to już całkiem na łeb na szyję.
Tak jak wspomniałam, trudno Jeremiasza nie lubić. Ja go polubiłam i to bardzo. Na każdym kroku potwierdza on zdanie przytoczone przez autorkę w podziękowaniach do powieści, że mężczyźni, w odróżnieniu od kobiet, myślą. Dzieje się tak tylko, dlatego, że kobiety w życiu nie myślą, a czują. I tu zdaje się być pogrzebany problem niezrozumienia między płcią piękną, a ta mniej. Pytanie tylko, czy mężczyźni w realnym życiu „czują” tyle ile czuje Jeremiasz. Czy udało się Pani Grocholi wejść na tyle w skórę faceta, czy wciąż jest to facet widziany oczami kobiety, czyli takim, jakim chciałybyśmy, żeby on był.
Zdecydowanie powieść nabiera tempa stanowczo za połową, a do tego czasu autorka wprowadza nas w świat swojego bohatera. Moim zdaniem to jest za długa droga i od początku Houston mamy problem nie porywa. Niemniej jednak jest to na pewno miła lektura, która pozwoli nie raz się uśmiechnąć, a nawet szczerze zaśmiać, a czasem uronić łzę wzruszenia.

Trudno Jeremiasza nie polubić. Bystry, dowcipny, bezpośredni. Ma ukształtowany kręgosłup moralny, ma swoje zdanie, ale nie jest natrętny, nikomu się nie narzuca, raczej układny, uprzejmy i miły. Przynajmniej z wierzchu. Bo o ile nie można Jeremiaszowi zarzucić braku kultury czy ogłady to w środku Jeremiasza toczy się nieustanna wojna – Jeremiasz przytakuje, nie kłóci się,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Natalii jest pięć, ale to wiedzą już Ci, którzy siostry Sucharskie poznali w pierwszej części książki o zaskakującym tytule Natalii 5.
Ci, którzy ich nie poznali, szybko muszą to przeoczenie naprawić, pod warunkiem, że zależy im na dobrej zabawie i wciągającej lekturze.
Natalie Sucharskie mieszkają pod Poznaniem w sporym domu odziedziczonym po tragicznie zmarłym ojcu. Dlaczego ojciec Natalii nie żyje (tu bardzo ważna jest końcówka wyrazu – nie tej Natalii, a tych Natalii) zdradzać nie będę, ale z pewnością mogę powiedzieć, że miał dużo szczęścia, że nie zginął z rąk swoich pięciu żon i/lub pięciu córek, którym dla ułatwienia sobie życia nadał to samo imię – Natalia. Nie byłoby to może, aż tak zaskakujące, gdyby nie fakt, że Pan Sucharski prowadził popiątne (??!! skoro można prowadzić podwójne) życie i był wielokrotnym bigamistą.
Natalia Anna, Natalia Magda, Natalia, Nata i Natka dowiedziały się o swoim istnieniu dwa lata temu i dopełniając testament ojca od tego momentu do dziś mieszkają pod wspólnym dachem. Po Ojcu odziedziczyły nie tylko majątek, ale także tupet i siłę charakteru. Krótko mówiąc z Siostrami Sucharskimi zadzierać nie można, a przynajmniej nie warto. Każdy, kto je bliżej poznał dobre o tym wie.
Natalie spotykamy w mało dla nich przyjemnych okolicznościach – w niewyjaśnionych okolicznościach ginie przyjaciel ich rodziny, dawny wspólnik ojca – Janusz Zawada.W mieszkaniu Pana Janusza policja znajduje trupa bez głowy o nie do końca ustalonej tożsamości.
Siostry Sucharskie nie byłyby sobą, gdyby pozostawiły sprawę swojemu biegowi, albo ewentualnie odpowiednim organom państwowym (z którymi z resztą niektóre z nich łączą bliższe stosunki:). Wkraczają na scenę i rozpoczynają śledztwo na własną rękę, pakując się dobrowolnie w kłopoty pomiędzy mafię(?), handlarzy kradzionych dzieł sztuki, poszukiwaczy diamentów i Bóg raczy wiedzieć, kogo jeszcze.
Stworzonych przez Autorkę postaci nie da się nie lubić – konkretne, zabawne, a przy tym realistyczne. Moimi faworytami jest dwójka dzieci mieszkająca w domu Pań Sucharskich, które zmysł rozwiązywania zagadek kryminalnych odziedziczyły po mamie Natalii.
Mam nadzieję, że na tym przygody sióstr się nie skończą i już za jakiś czas siostry Sucharskie powrócą. Dobra zabawa gwarantowana!

Natalii jest pięć, ale to wiedzą już Ci, którzy siostry Sucharskie poznali w pierwszej części książki o zaskakującym tytule Natalii 5.
Ci, którzy ich nie poznali, szybko muszą to przeoczenie naprawić, pod warunkiem, że zależy im na dobrej zabawie i wciągającej lekturze.
Natalie Sucharskie mieszkają pod Poznaniem w sporym domu odziedziczonym po tragicznie zmarłym ojcu....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Gorączka świątecznej.. nie, nie nocy. Gorączka świątecznych przygotowań, szał zakupów, gruntowne porządki, rodzinne powinności i godziny spędzone w kuchni. Przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia pochłaniają bez reszty niejedną Panią domu.
Codziennych obowiązków, nie tylko tych związanych ze świętami nie brakuje członkiniom Klubu Robótek Ręcznych z miasta o wdzięcznej nazwie Holly. Ale tym razem Święta w Holly będą wyglądały zupełnie inaczej. Klubowiczki, pod przewodnictwem Joy, a za nimi wiele Pań z całego miasta STOP i ogłaszają strajk.
Świąt nie będzie. Świąt nie będzie?! Będą – pod warunkiem, że przygotowaniami zajmą się ich mężowie. Okaże się to dla nich nie lada wyzwaniem.
Powieść wspaniale oddaje nastrój Świąt Bożego Narodzenia w wersji amerykańskiej, ale poruszany w niej problem na pewno ma zasięg ogólnoświatowy. To propozycja lekka i zabawna, ale skłania też do refleksji. Co jest ważne, a co ważniejsze w obchodzonych przez nas Święta i czy na pewno wszystkie punkty z listy zadań koniecznych do zrobienia przed świętami są niezbędne? Może świąteczny szał może być nieco mniej szalony…

Gorączka świątecznej.. nie, nie nocy. Gorączka świątecznych przygotowań, szał zakupów, gruntowne porządki, rodzinne powinności i godziny spędzone w kuchni. Przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia pochłaniają bez reszty niejedną Panią domu.
Codziennych obowiązków, nie tylko tych związanych ze świętami nie brakuje członkiniom Klubu Robótek Ręcznych z miasta o wdzięcznej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka ma piękną okładkę, kuszącą… Wielokrotnie mijałam ją w księgarni na półce, a ona kusiła. Trucicielka-Kusicielka. Może to ta okładka zbudowała we mnie takie oczekiwania, eh..

Ale, od początku. Eric Emanuel Schmitt zachwycił mnie dawno temu Oskarem i panią Różą. Później czytałam jeszcze kilka jego pozycji, ale bez wcześniejszego zachwytu.

Trucicielka to zbiór czterech opowiadań - Trucicielka, Powrót, Koncert Pamięci Anioła i Elizejska Miłość, w których jak obiecuje wydawca, autor ma „odsłaniać mechanizmy obsesji”.
Niestety, moim zdaniem Trucicielka nie odsłania nic, a z drugiej strony odsłania za wiele. Historie są czarno-białe, postacie sztywno kroczą wyznaczoną im ścieżką. Ktoś jest dobry, ktoś jest zły. Tyle. A później następuje cudowna przemiana. Zły idzie po rozum do głowy, dochodzi do momentu, w którym uświadamia sobie, że robił źle i podąża w przeciwną stronę, żeby od dziś, po kamienistej ścieżce, iść już tylko w kierunku dobra. Najwyraźniej widac to w Elizejskiej miłości i opowiadaniu Koncert Pamięci Anioła.

Najbardziej przypadła mi do gustu tytułowa Trucicielka. Tylko jej życiowa ścieżka jest kręta, a jej zachowanie podszyte prawdziwą obsesją.

Jak to bywa z kusicielkami. Kuszą, obiecują, ale realizacja obietnic to już zupełnie inna sprawa…

Książka ma piękną okładkę, kuszącą… Wielokrotnie mijałam ją w księgarni na półce, a ona kusiła. Trucicielka-Kusicielka. Może to ta okładka zbudowała we mnie takie oczekiwania, eh..

Ale, od początku. Eric Emanuel Schmitt zachwycił mnie dawno temu Oskarem i panią Różą. Później czytałam jeszcze kilka jego pozycji, ale bez wcześniejszego zachwytu.

Trucicielka to zbiór...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zapewne zamiłowanie do hazardu do niczego dobrego prowadzić nie może. Szczególnie nadmierne zamiłowanie. Główną bohaterkę poznajemy podczas gry w ruletkę w nielegalnym kasynie. Chwilę potem, w iście filmowej scenie, pewien dramatycznie żegnający się z życiem Pan charczącym głosem przekazuje jej informację swojego życia… wskazówkę gdzie odnaleźć ukryty, wielki skarb. Ale jak to zwykle z nieboszczykami bywa znadnie, choć całe, to niejasne. Na dodatek chętnych, którzy chcieliby całe, ostatnie zdanie nieboszczyka poznać nie brakuje. I tak nasza bohaterka zostaje porwana. Później następuje seria niesamowitych zdarzeń, spektakularnych poczynań i niemożliwych do zaistnienia sytuacji. Cóż z tego, że realność przygód porwanej trzeba oceniać z przymrużeniem oka, skoro dostarcza to niesamowitej dawki śmiechu.
Zdecydowanie nie polecam do czytania w środkach komunikacji miejskiej, gdzie niekontrolowane wybuchy śmiechu mogą być źle odebrane przez współpasażerów.

Zapewne zamiłowanie do hazardu do niczego dobrego prowadzić nie może. Szczególnie nadmierne zamiłowanie. Główną bohaterkę poznajemy podczas gry w ruletkę w nielegalnym kasynie. Chwilę potem, w iście filmowej scenie, pewien dramatycznie żegnający się z życiem Pan charczącym głosem przekazuje jej informację swojego życia… wskazówkę gdzie odnaleźć ukryty, wielki skarb. Ale jak...

więcej Pokaż mimo to