-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
-
ArtykułyMoa Herngren, „Rozwód”: „Czy ten, który odchodzi i jest niewierny, zawsze jest tym złym?”BarbaraDorosz1
-
Artykuły„Dobry kryminał musi koncentrować się albo na przestępstwie, albo na ludziach”: mówi Anna SokalskaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyDzień Dziecka już wkrótce – podaruj małemu czytelnikowi książkę! Przegląd promocjiLubimyCzytać2
Biblioteczka
2018-05-18
2016-05-26
2014-12-27
O święty Barnabo! <Moja wewnętrzna bogini> właśnie strzela mi z liścia za to, że mimo tak długiego czasu omijania tego ''dzieła'' z daleka jednak zdecydowałam się po nie sięgnąć. Pomyślałam, że trochę głupio wydawać negatywne opinie o czymś czego nawet nie miało się w rękach, więc jakoś się przemogłam i zabrałam się za czytanie. Znałam oczywiście tematykę i wiedziałam jakie kontrowersje ta pozycja wywołuje. Wiedziałam a mimo to...
Chyba jestem masochistką, dotrwałam prawie do 300 strony tego szmelcu. Nie wiem jakim cudem autorce udało się napisać trzy niemal 700-stronicowe tomy, to przekracza moje możliwości pojmowania. Ile razy można pisać to samo, co gorsza ujmując to w te same słowa... Mój mózg idąc w ślady Any za każdym razem <rozpadał się na milion kawałków>. Autorka chyba ma swoich czytelników za skończonych kretynów, przeciętny człowiek ma na tyle wysoki stopień inteligencji, że naprawdę nie trzeba mu na każdej stronie powtarzać tego że Szanowny Pan Grey jest przystojny. Zresztą bycie przystojnym i pociągającym to pojęcie względne - nie sądzę że każda kobieta ma ochotę być traktowana jak własność choćby najbardziej czarującego faceta. Żaden dialog głównych bohaterów nie mógł obyć się bez tego niezwykle irytującego ,,panno Steel'', panie Grey''. Ana ze swoją wiecznie przygryzioną wargą doprowadzała mnie do szewskiej pasji. Generalnie dawno nie spotkałam się z takim kompletnym brakiem umiejętności wykreowania postaci. Sytuacje (głównie intymne) tak przerysowane że mogą tylko budzić politowanie. Nie wiem jak przedstawia się właściwa relacja Pan-Uległa, wysiadłam przy warunkach ich umowy, ale pierwszy raz to jakaś farsa i przy okazji niezła tragikomedia. Współczuję panom, których wybranki zaczytują się w tego typu książkach, wymagając później podobnych cudów na kiju w realnym życiu.
Nie wiem kiedy pozbędę się traumy i jakoś ułaskawię moje cierpiące szare komórki. Mam nauczkę, żeby nigdy pod żadnym pozorem nie zbliżać się do literatury ewidentnie nie znajdującej się w kręgu moich zainteresowań czytelniczych.
O święty Barnabo! <Moja wewnętrzna bogini> właśnie strzela mi z liścia za to, że mimo tak długiego czasu omijania tego ''dzieła'' z daleka jednak zdecydowałam się po nie sięgnąć. Pomyślałam, że trochę głupio wydawać negatywne opinie o czymś czego nawet nie miało się w rękach, więc jakoś się przemogłam i zabrałam się za czytanie. Znałam oczywiście tematykę i wiedziałam jakie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Potwierdza się moje przekonanie, że im bardziej okrzyknięta książka, tym dalej powinnam od niej uciekać.
Tu absolutnie wszystko jest złe: bohaterowie (w zasadzie jest ich aż dwóch, bo reszta stanowi nic nieznaczące tło), smęcenie Elio, fabuła (czy tam w ogóle była fabuła?), częste powtórzenia. Płaski opis relacji, beznadziejnie opisane sceny, czasami aż musiałam rozchodzić zażenowanie. Sceny łóżkowe chyba miały powodować subtelny dreszczyk emocji, u mnie była to w najlepszym wypadku obojętność, a niezwykle romantyczna i wysublimowana akcja z brzoskwinią to już szczyt szczytów. Książka jest na przemian albo mdła i nijaka, albo brudna.
Do tego ta pretensjonalność, silenie się autora na intelektualne przemyślenia i złote myśli budzące jedynie uśmiech politowania.
Dawno nie czytałam tak złej książki, choć nie powiem, na początku szczerze się śmiałam ze skopanych opisów i tekstów nie dowierzając, że można spłodzić coś takiego, ale dość szybko zamiast śmiechu zaczęły one budzić znudzenie i zażenowanie.
Potwierdza się moje przekonanie, że im bardziej okrzyknięta książka, tym dalej powinnam od niej uciekać.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTu absolutnie wszystko jest złe: bohaterowie (w zasadzie jest ich aż dwóch, bo reszta stanowi nic nieznaczące tło), smęcenie Elio, fabuła (czy tam w ogóle była fabuła?), częste powtórzenia. Płaski opis relacji, beznadziejnie opisane sceny, czasami aż musiałam rozchodzić...