rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Wymęczyła mnie ta powieść. W zasadzie przeczytałam ją do końca tylko dzięki wewnętrznemu uporowi, który kazał mi brnąć do kolejnych rozdziałów. Ostatecznie stwierdzam, że nie było warto się męczyć, bo zakończenie książki nie przyniosło mi ani satysfakcji, ani rozrywki.
Największą wadą „Złego” jest jego nierówność (niekonsekwencja?), która połączona z długością książki staje się naprawdę męcząca. Zdarzają się tutaj momenty dynamiczne i wciągające, w końcu jest to powieść sensacyjna, jednak Tyrmand dużo częściej postanawia wydłużyć akcję rozcieńczając ją nadmiarem opisów niejednokrotnie odbiegających od tematu. Szczególnie wyraźnie ta nierówność przejawia się w grupie antagonistów – raz są oni bezwzględnymi, pozbawionymi zahamowań gangsterami, a innym razem (bo tak akurat pasuje fabularnie) zamieniają się w komiczną podwórkową bandę na kształt gangu Olsena.
Do tego bohaterowie, nigdy nie nazwałabym ich „prawdziwymi”. Uderzała mnie właśnie ich komiksowość, przerysowanie. Domyślam się, że był to zabieg celowy, w ogóle mnie jednak nie przekonał.
Gdyby była krótsza, bez stu inwokacji do Warszawy, opisu kolejnej knajpy, kolejnej kamienicy i kolejnej ulicy, bez niektórych wątków niewnoszących absolutnie nic do fabuły (np. sprawa życia uczuciowego Kolanki), czy nawet niektórych postaci, to myślę, że wypadłaby lepiej.

Wymęczyła mnie ta powieść. W zasadzie przeczytałam ją do końca tylko dzięki wewnętrznemu uporowi, który kazał mi brnąć do kolejnych rozdziałów. Ostatecznie stwierdzam, że nie było warto się męczyć, bo zakończenie książki nie przyniosło mi ani satysfakcji, ani rozrywki.
Największą wadą „Złego” jest jego nierówność (niekonsekwencja?), która połączona z długością książki staje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dosyć szybko autor porzuca rozważania nad snem przechodząc do krytycznego omawiania (późnego) kapitalizmu i sposobów, w jakich ten system wpływa na funkcjonowanie człowieka. Crary zwraca uwagę, że kapitalizm, jako system oparty na ciągłym wzroście, współcześnie wymusza sztuczne napędzanie popytu. Pisze też o chorobliwej pogoni za optymalizacją czasu i maksymalizacją efektywności oraz zatracaniu się w mediach, które kreując koherentny obraz współczesnego człowieka, jednocześnie wyszydzają wszystkie postawy niewpisujące się w niego. Moim zdaniem jednak autor przesadnie demonizuje kapitalizm, czyniąc go tym samym winnym niemal dehumanizacji ludzkości – buduje taką narrację, w której ludzie są otumanionymi przez marketing, niezdolnymi do jakiejkolwiek refleksji zombie, dla których sensem egzystencji są zakupy. Crary bywa miejscami niesłychanie stronniczy, w zasadzie nie starając się znaleźć argumentów przeciwko swoim tezom, co sprawia, że do wielu z jego wniosków można mieć zastrzeżenia. Do tego dochodzi raczej toporny język i brak zwięzłej struktury – książka jest podzielona na rozdziały, które dla mnie nie miały logicznego wytłumaczenia, miałam odczucie losowości zastosowanego podziału. Moim zdaniem nie warto, szczególnie jeżeli kogoś najbardziej interesuje zawarty w tytule temat snu, bo stanowi on jedynie ułamek wywodu.

Dosyć szybko autor porzuca rozważania nad snem przechodząc do krytycznego omawiania (późnego) kapitalizmu i sposobów, w jakich ten system wpływa na funkcjonowanie człowieka. Crary zwraca uwagę, że kapitalizm, jako system oparty na ciągłym wzroście, współcześnie wymusza sztuczne napędzanie popytu. Pisze też o chorobliwej pogoni za optymalizacją czasu i maksymalizacją...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powieść w największej mierze skupiona na emocjach. Przede wszystkim negatywnych.

Główna bohaterka – Ida – skupia, niczym soczewka, garść problemów, przekonań, złudzeń i niepewności, z którymi część współczesnych 30-, 40- latków udaje się do gabinetu terapeutycznego.

Jest tutaj głęboko zakorzeniony brak pewności siebie rekompensowany umniejszaniem innym połączonym z perfekcjonizmem. Niezaspokojone pragnienie miłości i akceptacji. Strata stawiająca pod znakiem zapytania własne dokonania i sens obranej drogi życiowej.

Bohaterka cechuje się bezpośredniością, przynajmniej jako pierwszoosobowa narratorka nie upiększając żadnej ze swoich myśli. Ta otwartość względem czytelnika sprawia, że Idę łatwo traktować z góry krytykując jej obłudę, czy niejednokrotnie wręcz dziecinną postawę. Jest to aspekt, który niektórych może żenować czy nawet denerwować. Choć pewnie znajdą się i tacy, w których otworzy to znajomą furtkę i zachęci do zrewidowania własnych zachowań. Dla mnie Ida, jako bohaterka jest barwna i skomplikowana na tyle by móc w ciekawy sposób pociągnąć dalej fabułę powieści, jednak jako postać reprezentująca jakiś fragment rzeczywistości ma po prostu za dużo wad. Czytając miałam takie odczucie jakby autorka przejrzała notatki pochodzące z terapii kilku różnych osób i wszystkie co bardziej dramatyczne wątki zawarła w postaci Idy, czyniąc z niej soczewkę aż nadto skupiającą.

Całą, króciutką co prawda książkę, czytało mi się przyjemnie i uważam, że jest to lektura warta polecenia na jeden spokojny wieczór. Choć zahacza o tematy poważne to tak naprawdę nie stawia nawet pytań w tej materii, zatem nie przytłacza, nie zasmuca, pozostaje lekką.

Powieść w największej mierze skupiona na emocjach. Przede wszystkim negatywnych.

Główna bohaterka – Ida – skupia, niczym soczewka, garść problemów, przekonań, złudzeń i niepewności, z którymi część współczesnych 30-, 40- latków udaje się do gabinetu terapeutycznego.

Jest tutaj głęboko zakorzeniony brak pewności siebie rekompensowany umniejszaniem innym połączonym z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tak prosta jak piękna. Gdy wspominam tą lekturę muszę westchnąć

Tak prosta jak piękna. Gdy wspominam tą lekturę muszę westchnąć

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książkę wypożyczyłam, przyznaję, sugerując się rankingiem spod znaku "526 tysięcy najważniejszych książek wszechczasów". Tym bardziej czytając, starałam się dostrzec jakiś kosmiczny sens schowany za tymi słowami, kropkami i przecinkami. Po przeczytaniu, przerażona zajrzałam do internetu, a tu, opinie podzielone, ale, jak widzę, też nie wszyscy wiedzą, o co z tą książką tyle szumu.

Nie dogadałabym się z głównym bohaterem. Irytujący jest i męczący. W sumie jest to pewien rodzaj współprzeżywania, bo Holden też cały czas jest zmęczony i zirytowany. Gdzieś tak od połowy książki miałam nadzieję na zwrot akcji- teraz, nagle Holden umiera albo umiera jego siostra, albo traci pieniądze, gubi się, traci wiarę. Wszystko traci, jest zirytowany, umiera, koniec. Naprawdę szkoda, że Holden nie umarł.

A tak serio, to myślę, że to nie dla mnie książka. Nie podzielam ideałów bohatera. Zresztą, myślę, że problem z odbiorem "Buszującego.." u nas jest taki, że Holden jest bogatym amerykańskim dzieciakiem, którego jedynym zajęciem, prócz rozmyślania o ludzkości, jest (jako-taka) zabawa. I może, gdyby bohaterem był biedny syn rolnika z Teksasu, co to całe życie siedzi wśród kukurydzy, to odbiór książki byłby inny, a tak Holden to rozpuszczony nierób, któremu wszystko przeszkadza.
Każdy z nas był/jest czasem Holdenem Caulfieldem, ale głupio się przyznać, a jeszcze gorzej czytać o tym

Książkę wypożyczyłam, przyznaję, sugerując się rankingiem spod znaku "526 tysięcy najważniejszych książek wszechczasów". Tym bardziej czytając, starałam się dostrzec jakiś kosmiczny sens schowany za tymi słowami, kropkami i przecinkami. Po przeczytaniu, przerażona zajrzałam do internetu, a tu, opinie podzielone, ale, jak widzę, też nie wszyscy wiedzą, o co z tą książką tyle...

więcej Pokaż mimo to