Charlotte

Profil użytkownika: Charlotte

Nie podano miasta Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 2 tygodnie temu
9
Przeczytanych
książek
344
Książek
w biblioteczce
9
Opinii
26
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Kobieta
Dodane| Nie dodano
Ta użytkowniczka nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Nigdy nie lubiłam polskich autorów, a każda polska literatura piękna, po którą sięgnęłam, okazywała się dnem, a jednak 'Święto Ognia' Jakuba Małeckiego okazało się pierwszą w moim życiu książką z oceną 10/10. Małecki ma niesamowity warsztat pisarski - zachwycił mnie jego styl pisania, jego język i sposób, w jaki podszedł do swojej pracy. Bowiem jest w niej coś szczególnego, na co jeszcze w książce nie trafiłam - narracja prowadzona jest pierwszoosobowo w czasie teraźniejszym, a główna bohaterka to dwudziestolatka z porażeniem mózgowym, przez nią samą nazywanym ‘porożem’. W związku z tym język używany w jej rozdziałach jest dość specyficzny i wręcz jestem pewna, że wielu osobom może nie przypaść to do gustu. Używa ona języka mówionego oraz infantylnego słownictwa. Pojawiają się błędy składniowe, językowe, dosłownie jakbyście czytali czyjeś myśli - często nieskładne czy pomieszane. Niekiedy ma się wrażenie, że to opowieść dziecka, zdania bywają długie, ze sporą ilością przecinków. Trafiają się również takie sformułowania jak ‘pan Spodszóstki’, ‘Prosteplecy!’, ‘Nieterazkrólewno’, ‘Szkodagadać’, ‘Zapłacękartą’, ‘Bardzoproszęsmacznego’, ‘Bożenakońcuświata’ czy ‘Ojprzestańtobemowo’.

Dialogów jest niewiele, zdecydowanie przeważają opisy oraz przemyślenia bohaterów, co jest kwestią subiektywną, ale według mnie jest to coś wspaniałego, na co ciężko ostatnimi czasy wpaść. Główna bohaterka, Anastazja, porusza się na wózku, jej ciało jest bezwładne, musi być przenoszona z wózka na łóżko, trzeba pomagać jej zmieniać pozycję, jej kończyny są niesprawne, więc musimy być też np. karmiona. Dodatkowo nie mówi, co najwyżej ślini się podczas śmiania, prycha lub wydaje z siebie niezrozumiałe dźwięki, a więc ciekawym zabiegiem jest wprowadzenie dialogów z nią. Jej myśli zapisywane są jakby w rzeczywistości były wypowiadanymi słowami i normalnie jest prowadzony dialog, np. pomiędzy nią a jej ojcem, gdy ona ‘mówi coś’, a on jej odpowiada na słowa, które wydaje mu się, że powiedziała, choć praktycznie nigdy nie jest w stanie zgadnąć.

Rozdziały z perspektywy Anastazji przepełnione są szczegółami i detalami, które mogłyby zachwycać jedynie dziecko. Siedzi ona przy oknie i obserwuje otoczenie - wie o której godzinie powinien przechodzić przez podwórze Mateusz, w którym dokładnie miejscu codziennie staje pewna pani oraz od razu zauważa, że pan Spodszóstki kupił sobie lub nowe buty.

Ciekawym zabiegiem jest również fakt, że Anastazja potrafi ‘przenosić się’ w niektóre miejsca. Siedząc przy oknie, wyobraża sobie o opowiada jak właśnie w tej chwili skacze po kałużach, jak uśmiecha się do pani, która po prostu idzie chodnikiem, że jedzie autobusem. Sprawa nabiera większego rozmachu, gdy przenosi się ona także do ciała swojej siostry, która trenuje po drugiej stronie miasta. Opisuje jej otoczenie, położenie poszczególnych przedmiotów i co się dokładnie dzieje, choć nigdy nie miała możliwości tego zobaczyć, nigdy tam nie była, a jednak jest w stanie powiedzieć gdzie stoi doniczka z kaktusem.

Niektóre rozdziały są również prowadzone z perspektywy Łucji (starszej siostry Anastazji) oraz ich ojca. Łucja od lat zaangażowana jest w balet, jej historia pokazuje jak wielu wyrzeczeń i poświęceń wymaga od niej pasja. Ukazuje jej zrujnowaną psychikę, ukrywane kontuzje, ból, czas, który w całości poświęcany jest tańcu oraz relacje, których absolutnie nie ma gdzie wcisnąć w swój grafik. Łucja trenuje z samego rana, rozciąga się kilka godzin na sali, potem ma zajęcia grupowe, ćwiczy w domu, śpi i znów trenuje z samego rana.

Kolejną niezwykle istotną postacią jest Poldek - ojciec dziewczyn. Jego historia jest niezwykle poruszająca, przez ból straty, który towarzyszy mu każdego dnia. Stracił żonę, więc samodzielnie opiekuje się córkami, o które się troszczy, wspiera je oraz martwi - w przypadku Anastazji o jej zdrowie, a w przypadku Łucji o jej stan psychiczny. Trudy, z którymi się zmaga, zdają się narastać z każdym kolejnym rozdziałem, a on z rozpaczą i bezradnością radzi sobie w jeden banalny sposób - tańcem.

Podsumowując, pozycja ta jest wyjątkowo głęboka, ale i specyficzna. Nie każdy ją polubi, nie każdy będzie wyłapywał pomiędzy wierszami znaczący przekaz, przemyślenia, rozważania nad wieloma aspektami życia. To historia wielopoziomowej miłości, mnóstwa wyrzeczeń. Wykorzystuje perspektywę, by pokazywać i wyjaśniać problemy oraz jak postrzegają je inni. Uczy rozumieć ból i empatię, uczy zrozumienia, a także pozwala poczuć bezsilność, która towarzyszy chorobie - są to słowa, których nie można wypowiedzieć i ruchy, których nie można wykonać. Ta książka jest piękna i godna polecenia.

Nawiązując jeszcze to tytułu ‘Święto Ognia’ to nazwa przedstawienia, w którym Łucja starała się o rolę solistki. Uwielbiam takie nawiązania, ładnie zapunktowane.

Poniżej znajdują się szersze opisy postaci, które zdradzają znaczną część fabuły. Jeśli więc chcecie uniknąć spojlerów, nie czytajcie po prostu dalej.

Anastazja
Anastazja, mimo choroby, która często wywołuje w niej ogromną wściekłość, przez fakt, że nie jest w stanie z nikim normalnie porozmawiać ani wykonywać gestów, jakich potrzebuje (‘Chcesz chwycić łyżkę, a zrzucasz talerz ze stołu’), wielokrotnie pokazuje, że jest świadoma swojej wartości. Mówi, że jest piękna, że może się podobać, że współczuje niektórym, że muszą mieć takie nudne życie w normalnym świecie.

Wymaga ona stałej rehabilitacji, którą zajmuje się jej ojciec ze względu na wydatki. Tata Anastazji nie potrafi odczytywać jej słów, ciężko im się porozumieć, jednak uwielbiają wspólne aktywności - oglądanie meczy, wyjścia na występy Łucji czy spacery, które są niezwykłym wydarzeniem. Ma ona swój kocyk, którego nazywa Stefan, a wolnym czasie lubi przeglądać specyficzne strony internetowe, np. ze zdjęciami kałuż.

Anastazja często odwiedzana jest prze dziadków, którzy od jej urodzenia pomagają w opiece nad nią. Szczególnym uczuciem darzy ona dziadka, z którym może np. jeść lody z kabanosami lub rzucać czymś w babcię. Dostrzega, że dziadek tylko dla niej taki jest, a przy innych ludziach zachowuje się inaczej, sugerując, że mogą go przez to nie lubić.

Anastazja ma swoje marzenia, które dla niej byłyby całym światem, dla nas zaś mogą wydawać się banalne. Marzy ona by samodzielnie pójść do sklepu, pojechać w góry i by Mateusz spojrzał na nią w oknie i się do niej uśmiechnął. Mówiąc o tym, Anastazja usprawiedliwia się, że ma szalony charakter i nie zamierza hamować się w swoich marzeniach, bo jak marzyć to na całego, co w szczególności może dać przeciętnemu czytelnikowi wiele do rozumienia. Innym jej marzeniem było podejście do matury, lubiła się uczyć, jednak przekonywano ją, że to średnio możliwe w jej stanie. Przy wielu trudach technicznych udało się zorganizować Anastazji możliwość napisania matury, a ona ją zdała. Przez lata wyjmowała ten dokument z szuflady i po prostu cieszyła się jego widokiem.

Łucja
Łucja w swojej karierze baletnicy miała wiele emocjonalnych upadków. Długi czas nie mogła dostać jakiejkolwiek znaczącej roli, była tylko jedną z wielu, którzy tworzyli tło. Wielokrotnie się załamywała, miała dość, ciągle myślała o słowach o zamkniętych biodrach, które usłyszała jako dziesięciolatka jeszcze przed przyjęciem do szkoły baletowej. Pewnego razu, podczas kryzysu, objadała się i płakała jednocześnie, przytyła, a później odpychała od siebie ojca, który usiłował ją pocieszyć.

Anastazja z tatą chodzili na każde przedstawienie, w którym grała Łucja, jednak nigdy nie byli w stanie jej dostrzec na scenie, bo dziewczęta tworzące tło wyglądały identycznie, zwłaszcza, gdy Łucja grała jednego z trzydziestu łabądków. Po jakimś czasie udało jej się dostać awans i zdarzały jej się role, np. jednego z pięciu kwiatków. Później było już poszukiwanie solistki do Święta Ognia, a to rozpoczęło wszystkie problemy. Łucja uparcie ćwiczyła, by dostać rolę, gdy szło dobrze, nabawiła się kontuzji pleców, którą postanowiła ukrywać, by nie stracić szansy.

Kontuzji nabawiła się podczas podnoszenia Anastazji, gdy ta się nagle zerwała i chciała popatrzeć na Mateusza. Łucja chciała zadzwonić do niej i wygarnąć jej, że to jej wina, że to przez nią ledwie się rusza, była zła za jej wieczny optymizm, za postrzeganie świata jako tak wspaniałego. Ale potem zrozumiała, że to musi być piękne, że chciałaby się zamienić z nią miejscami i móc tak jak ona zachwycać się błahostkami.

Lekarze zabronili Łucji brać udziału w przedstawieniu, jednak ona ćwiczyła jeszcze więcej, by zagłuszyć ból. Brała coraz więcej leków przeciwbólowych, jednak po czasie i one przestały pomagać. Gdy przełożeni odkryli jej kontuzję, zabronili jej brać udziału. Łucję ogarnęła desperacja. Czekała na dyrektora na lotnisku i po prostu tańczyła, każdy ruch, każdą figurę. Znów się załamała, płakała i przeglądała internet całymi dniami, aż się okazało, że dostała rolę solistki. Udawała, kłamała i brała więcej leków, niekiedy mdlała z bólu, jednak nie rezygnowała. Gdy nastał czas premiery, ciało Łucji odmówiło posłuszeństwa, upadła kilkukrotnie.

Łucja jako dziecko, patrząc na płaczącą, chorą Anastazję, pytała czy to ona zrobiła coś nie tak, czy to jej wina, że Anastazja tak cierpi.

Tata
Poldek określa się, że kiedyś opisywało go wiele słów, ale wówczas może być jedynie bardziej lub mniej zmęczony. Wraz ze swoją żoną, Leną, poznali się na imprezie sylwestrowej, wypili kawę na stacji, a tydzień później mieszkali już razem. Była ładna, nieprzewidywalna, żywiła się głównie słodyczami i dymem papierosowym. Wierzyła w horoskopy, wpadała na zwariowane pomysły, nagle w środku nocy wychodziła na spacer, postanawiała nauczyć się włoskiego i tego samego dnia kupowała rozmówki, w jednej chwili postanawiała, że chce ogolić głowę, dzwoniła do teścia i przez bite 2 godziny rozmawiała z nim o jakiejś roślinie. Znajomi powtarzali, że Lena jest za dobra, że go zostawi, jednak dość szybko się zaręczyli, wzięli ślub, a Lena zaszła w ciążę. Była wyjątkowa, znała nazwiska jego ulubionych piłkarzy, pamiętała wszystkie jego historie. Byli niesamowitym małżeństwem, wszystko chcieli robić wspólnie, uśmiechali się do siebie, śpiewali, tańczyli. Nie widzieli świata poza sobą, a Łucja odnosiła wrażenie, że tylko im przeszkadza. Odnosiła wrażenie, że rodzice jej koleżanek nie zachowują się w ten sposób. Znajomi mówili im, że kochają się jakoś za bardzo, nastoletnio, że to nie jest normalne.

Ciężka historia wiąże się również z jego rodzicami. Jego mama zmarła, a ojciec spędził całe życie na rodzinnej ziemi. Był tak uparty, że nawet podczas powodzi nie zdecydował się na opuszczenie domu. Gdy woda sięgnęła dachów domów, Poldek wraz z bratem Pawłem, łódką ruszyli do domu ojca. Otaczała ich bezkresna woda pośrodku której płonął ich rodzinny dom. Ich ojciec zabił drzwi i okna deskami, ubrał się w swój jedyny garnitur i podpalił dom. Zginął w środku. Poldek zaniedbywał relacje z ojcem, spóźniał się z życzeniami, pytaniami o zdrowie, odwoływał spotkania. Żałował, a dodatkowo dobił go fakt, że tak mało go znał. Przewidywał, że na pogrzebie nikt się nie zjawi, ale jego ojciec miał mnóstwo znajomych. Dowiedział się również, że Paweł przez ostatnie 3 lata dzwonił do swojego ojca i typował zwycięzców w każdym odcinku Tańca z Gwiazdami. Poldek jednocześnie płakał i przeklinał ojca za jego egoizm. Tamtego dnia dowiedział się także, że Lena jest w drugiej ciąży.

Gdy okazało się, że Anastazja jest chora, Lena szukała lekarzy, sprawdzała wszystkie możliwości, jednak, gdy nic nie dawało efektów, Lena popadła w depresję. Jedynie leżała i na nic nie reagowała, Poldek został sam, ale było go za mało, by zapełnić lukę po matce. Jej rodzice zawsze ich wspierali, zwłaszcza wtedy. Choć życie zaczęło wracać do normy, Lena poczuła się lepiej, Anastazja wymagała coraz więcej uwagi, a Łucja czuła się zaniedbywana.

Gdy Łucja jako dziecko, pewnej nocy wróciła wcześniej od koleżanki, zapukała do sypialni rodziców. Otworzył jej ojciec, na łóżku leżała jej martwa matka. Wszystkim mówiono, że Lena zmarła we śnie, Łucja jednak sądziła, że jej rodzice postanowili popełnić wspólne samobójstwo, uważała, że to byłoby w ich stylu. Jednak udało się tylko jej mamie, a tata obudził się, gdy ta zapukała. Całe życie stała za nią ta informacja, że gdyby wtedy zgodnie z planem wróciła do domu rano, nie miałaby już rodziców, że zostałaby sama z Anastazją. Od tamtej pory poświęcała się, starała, nigdy nie odmawiała, gdy tata prosił ją o pomoc, nie okazywała lenistwa, uciszała Anastazję, gdy płakała i mówiła, że muszą być grzeczne, a wszystko po to, by ojciec był z niej dumny, by mu odciążyć. Martwiła się, że będzie chciał popełnić samobójstwo i ich zostawić. ‘Nie miałam właściwie czasu wolnego, ale mówiłam sobie, że to żadna cena za tatę’. Prawda była jednak taka, że Lena miała nowotwór. Nie chciała jednak ludzkiej łaski, nie chciała być zapamiętana jako wychudzona i łysa. Nikt nie wiedział prócz jej męża. Sama wpadła na pomysł, by umrzeć jeszcze wtedy, gdy jest ładna, gdy nie widać po niej choroby. Chciała wziąć leki i zasnąć w ulubionej sukience, w łóżku, trzymając za rękę swojego partnera.

Poldek już od dziecka zafascynowany był tańcem. Jego rodzice chodzili na kurs tańca, potem podziwiał ojca i chciał być taki jak on. Potem sam nauczył się tańczyć, często tańczył z Leną. Ale nie było dla niego istotne z kim tańczył, gdzie, w jakich okolicznościach, przyjemność sprawiał mu sam ruch. By radzić sobie z przeszłością i problemami samotnego ojca, nocami jeździł do pustego mieszkania swojego znajomego, by tam tańczyć, to przynosiło mu ukojenie.

Nigdy nie lubiłam polskich autorów, a każda polska literatura piękna, po którą sięgnęłam, okazywała się dnem, a jednak 'Święto Ognia' Jakuba Małeckiego okazało się pierwszą w moim życiu książką z oceną 10/10. Małecki ma niesamowity warsztat pisarski - zachwycił mnie jego styl pisania, jego język i sposób, w jaki podszedł do swojej pracy. Bowiem jest w niej coś szczególnego,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

'The Love Hypothesis' autorstwa Ali Hazelwood wpadła mi w ręce przypadkiem, bo odwiedziłam dom rodzinny bez żadnej lektury w torbie. Z polecenia mojej siostry sięgnęłam po klasykę książek z gatunku YA, która w moim ogólnym zestawieniu uzyskałaby ocenę 4/10. Jednak biorąc pod uwagę tylko książki YA, sądzę, że zasłużyłaby na dobre 7/10.

Historia opowiada o lekko roztrzepanej doktorantce na Wydziale Biologii Uniwersytetu Stanforda, gdzie królują biali heteronormatywni mężczyźni. Olive cały swój czas wolny poświęca badaniom nad rakiem trzustki, choć w jej życiu jest też miejsce dla dwójki przyjaciół, dla których jest w stanie robić właściwie wszystko. Dla swojej ukochanej przyjaciółki jest też w stanie udawać związek, by ta mogła odnaleźć szczęście w byłym chłopaku Olive. Aspektem, który minimalnie komplikuje sytuację jest fakt, że Olive pod wpływem stresu podejmuje niezwykle idiotyczne decyzje. W celu ratowania się przed wyjawieniem kłamstwa, całuje pierwszego napotkanego mężczyznę, którego spotkała w nocy na uniwersytecie. Dopiero po fakcie okazuje się, że jest to Adam, czyli doktor i wykładowca, którego zna cały uniwersytet Stanforda. Rozpoznawalny nie tylko z faktu na swoje niezwykłe doświadczenie naukowe, ale też przez bycie największym koszmarem studentów, którzy wielokrotnie tracili przez niego wiele miesięcy na poprawianie prac doktorskich. Skrótem - nienawidzili go. Pojawia się wątek udawanego związku, który obojgu ma przynieść korzyści - Olive przekona przyjaciółkę, że już nic nie czuje do byłego chłopaka, Adam zaś przekona dziekana by zwrócił mu pieniądze, które mu się należały. Ale czy tylko dlatego przez następne kilka tygodni Adam płacił w Starbucksie za przesłodzoną 'kawę' Olive?

Nie da się ukryć, że książka, jej zarys historii i wątki są żywcem wyciągnięte z Wattpada. Niegdyś był to fanfik z postaciami ze Star Warsów, do któryś w trakcie fabuły odnajdziemy kilka nawiązań. Książkę czytałam po raz pierwszy, jednak odniosłam wrażenie, że fabułę poznałam już 30 podobnych książek temu. Każda następna strona, każda sytuacja, wszystko było wyjątkowo przewidywalne, ale taki już urok aktualnej literatury młodzieżowej i YA. Oczywistym było do czego dąży cała ta historia, im więcej było zaprzeczania, tym mniej wiarygodne były przemyślenia bohaterki mówiące, że przecież oni tylko udają na potrzeby publiki. Czytając, tylko czekałam aż mniej więcej w 3/4 książki dosłownie wszystko szlag trafi, a potem i tak nastąpi przesłodzone, szczęśliwe zakończenie. To również nie byłoby żadnym zaskoczeniem dla osób czytających więcej pozycji w tym gatunku.

Od pierwszej do ostatniej strony czytelnikowi towarzyszy powtarzalność popularnych motywów i absolutna przewidywalność. Zaszczyci nas popularny fake-dating, relacje uczeń-nauczyciel, a nawet przyjaciel-gej. Obowiązkowym porównaniem będzie też zestawienie tej książki z typową komedią romantyczną, do której znajdziemy również wiele odniesień.

Przez niektóre sceny czy określeń niemal skręcało mnie z zażenowania. Jeżeli dziwne wyrażenia używane w dialogach nadają charakteru postaciom, używanie rzeczy w stylu 'prawie zesrała się ze strachu' czy 'pan całuśny' używane w normalnych opisach od narratora są według mnie upokarzające. Podobnie jak powtarzanie co drugie zdanie, że Adam jest taki straszny i zły, jaki z niego znienawidzony dupek, jak on na pewno nic nie czuje, że kocha inną kobietę. Wszystko to sprawia, że w czytelniku tylko narasta ciągła irytacja i pewność, że jest zupełnie odwrotnie.

Moje negatywne odczucia przyniosła też scena s*ksu. Plusem jest fakt, że pojawiła się dopiero w 3/4 książki, jednak trwała ona dobre 30 stron. Sceny erotyczne od zawsze odtrącają mnie od książek, bo przeważnie są one żenujące i po prostu obrzydliwe. Obecna w tej historii nie była jednak tak tragiczna, jak zwykle pojawiają się w podobnych historiach, choć naprawdę można było obejść się bez pytania 'czy mogę cię zer*nąć?'.

Postacie nie są wyjątkowo rozbudowane, jednak patrząc na nie pod pryzmatem YA, spotkałam o wiele bardziej płytkie i niedopracowane charaktery.

Fabuła to jedna wielka sieć kłamstw. Bowiem, gdy pojawiała się szansa na naprawienie poprzedniego, zamiast tego, pojawiało się kolejne. Zachowanie głównej bohaterki było co najmniej irytujące, choć niczego innego się nie spodziewałam. Od pierwszego kłamstwa wiedziałam, że trzeba czekać na punkt kulminacji.

Ogromnym plusem tej pozycji jest jednak narracja, która absolutnie jest moją ulubioną - trzecioosobowa, jednak ze szczególnym zwróceniem uwagi na przemyślenia bohaterów. Możliwe, że i całe szczęście, bo gdybym miała znosić Olive w narracji pierwszoosobowej, pewnie nie wytrzymałabym.

Nawet bez zapoznania się z przedstawieniem autorki, nie da się nie zauważyć, że ma ona wiele wspólnego z uczelnią wyższą i naukami ścisłymi. Profesorka neurobiologii w umiejętny sposób wprowadza czytelnika w klimat uniwersytetu oraz niejednokrotnie używa nawiązań chemiczno-biologiczno-laboratoryjnie-medycznych, których osoba z tymi tematami niezwiązana mogłaby zwyczajnie nie zrozumieć. Chociaż ja, jako studentka uczelni medycznej, korzystałam z tych kwestii w pełnej klasie. Muszę pochwalić też pomysł na stawianie hipotezy na początku każdego. rozdziału, która wprowadza czytelników w nadchodzące zdarzenia. Oprócz tego poruszony jest także temat mobbingu, wykorzystywania pozycji na uczelni, dyskryminacji kobiet i mniejszości, a także rywalizacji, zazdrości i m*lestowania.

'The Love Hypothesis' to, jak nawet oznaczenie na okładce podkreśla, fenomen TikToka. Coś, co pozornie ma być reklamą, mnie od książek odrzuca, ponieważ przeważnie fenomeny Tiktoka czy Wattpada, nie należą do górnolotnej literatury, a raczej tekstów napisanych słabym językiem, pełnej przekleństw, płytkich postaci i s*ksu. W normalnej sytuacji raczej bym po nią nie sięgnęła, choć obecnie nie żałuję.

Nie chcę powiedzieć, że książka była nudna i ciężko mi się ją czytało. Zgodzę się, że momentami była infantylna i banalna, ale akurat w tamtej sytuacji miałam ochotę na coś takiego dla rozluźnienia. W pełni rozumiem osoby, które są zachwycone 'The Love Hypothesis', ale też te, które uważają to za najgorszy chłam, jaki ostatnio czytali. Ja jestem gdzieś pomiędzy.

'The Love Hypothesis' autorstwa Ali Hazelwood wpadła mi w ręce przypadkiem, bo odwiedziłam dom rodzinny bez żadnej lektury w torbie. Z polecenia mojej siostry sięgnęłam po klasykę książek z gatunku YA, która w moim ogólnym zestawieniu uzyskałaby ocenę 4/10. Jednak biorąc pod uwagę tylko książki YA, sądzę, że zasłużyłaby na dobre 7/10.

Historia opowiada o lekko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka jest okej, ale nie ma w sobie nic wybitnego. Mogę powiedzieć, że to nawet lekkie rozczarowanie, bo każdy słyszał o geniuszu Sapkowskiego. Nie mówię, że jest to literatura zła, ale z jakiegoś powodu nie podpasował mi język, jakiego używa autor, przez co czytanie szło mi dość opornie.

Książka jest okej, ale nie ma w sobie nic wybitnego. Mogę powiedzieć, że to nawet lekkie rozczarowanie, bo każdy słyszał o geniuszu Sapkowskiego. Nie mówię, że jest to literatura zła, ale z jakiegoś powodu nie podpasował mi język, jakiego używa autor, przez co czytanie szło mi dość opornie.

Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Charlotte Smith

z ostatnich 3 m-cy
Charlotte Smith
2024-03-03 13:08:24
2024-03-03 13:08:24
Witajcie w księgarni Hyunam-Dong Hwang Bo-reum
Średnia ocena:
6.8 / 10
462 ocen

ulubieni autorzy [3]

B.A. Paris
Ocena książek:
6,8 / 10
8 książek
0 cykli
Pisze książki z:
1288 fanów
Graham Masterton
Ocena książek:
6,5 / 10
156 książek
9 cykli
2319 fanów
Guy N. Smith
Ocena książek:
5,0 / 10
51 książek
7 cykli
Pisze książki z:
94 fanów

statystyki

W sumie
przeczytano
9
książek
Średnio w roku
przeczytane
3
książki
Opinie były
pomocne
26
razy
W sumie
wystawione
9
ocen ze średnią 5,9

Spędzone
na czytaniu
42
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
3
minuty
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]