rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Otrzymałam tę książkę w prezencie. Pierwszą zachętą do pogrążenia się w lekturze była okładka - szczególnie ten tajemniczy, groźnie łypiący spode łba wilk z pyskiem zroszonym krwią. Mroźne, turkusowe tło i zastęp wojowników poniekąd zdradzały klimat, w jakim utrzymana została fabuła. Trochę fantastyki, nieco historii i spora dawka mitologii skandynawskiej - tak zapowiadała się interesująca powieść.
Niestety, "Synowie boga" nie spełnili moich oczekiwań. Język, miejscami toporny lub usilnie upiększany wymyślnymi i wciąż powtarzającymi się archaizmami, nie dawał powodów do zachwytu. Czy autor (albo tłumacz?) słyszał kiedykolwiek o zasadzie decorum? Książę, który właśnie ma poprowadzić swoich wojowników do zwycięstwa, nawet przerażony potęgą armii przeciwnika, z pewnością nie powiedziałby: "No to klops". Byłoby to do zrozumienia, gdyby całą powieść utrzymano w humorystycznym stylu, niestety - w tym przypadku tak nie jest. Fabuła niekiedy nudzi; mamy do czynienia z całkiem dobrym pomysłem, który można było wykorzystać zdecydowanie lepiej.
Nie żałuję czasu poświęconego tej książce, jednak była to tylko jednorazowa przygoda.

Otrzymałam tę książkę w prezencie. Pierwszą zachętą do pogrążenia się w lekturze była okładka - szczególnie ten tajemniczy, groźnie łypiący spode łba wilk z pyskiem zroszonym krwią. Mroźne, turkusowe tło i zastęp wojowników poniekąd zdradzały klimat, w jakim utrzymana została fabuła. Trochę fantastyki, nieco historii i spora dawka mitologii skandynawskiej - tak zapowiadała...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Fabuła typowego kryminału zazwyczaj opiera się na jednym z dwóch schematów - w jakimś budynku zamkniętych jest kilkoro obcych dla siebie ludzi, spośród których ktoś jest mordercą - lub - małe spokojne miasteczko, w którym nagle dochodzi do wstrząsającej i zarazem zagadkowej zbrodni. Podobnych powieści i opowiadań są już tuziny, dlatego trudno o naprawdę twórczy koncept, w ramach którego rozwiązywana będzie mroczna tajemnica. "I nie było już nikogo" jest jednym z tych dzieł, które zdecydowanie wyłamują się spośród wielu wyświechtanych pomysłów. Dziesięć zupełnie przypadkowych osób, zostaje zaproszonych - lub raczej zwabionych - na niewielką, prywatną wyspę. Na miejscu okazuje się, że pobyt w tym miejscu jest pułapką... Nie sposób zatrzymać bezlitosnej wyliczanki, w rytm której jedna po drugiej giną bezbronne ofiary...

Lektura, od której nie sposób się oderwać. Zaskakująca i świeża. Naprawdę warta polecenia.

Fabuła typowego kryminału zazwyczaj opiera się na jednym z dwóch schematów - w jakimś budynku zamkniętych jest kilkoro obcych dla siebie ludzi, spośród których ktoś jest mordercą - lub - małe spokojne miasteczko, w którym nagle dochodzi do wstrząsającej i zarazem zagadkowej zbrodni. Podobnych powieści i opowiadań są już tuziny, dlatego trudno o naprawdę twórczy koncept, w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"50 teorii filozofii, które powinieneś znać" to jedna z kilku książek cyklu wydanego przez PWN. Tytułem stara się zasugerować czytelnikowi, że zawartej w niej wiedzy nie wypada nie posiadać. Pozycja ta na pewno nie posłuży jako kopalnia wiedzy z dziedziny historii filozofii, jednak nie to jest jej celem. W krótki, przystępny i zwięzły sposób przedstawia najważniejsze teorie oraz znane nazwiska, jednocześnie zachęcając czytelnika, by po więcej informacji zasięgnął samodzielnie. Zaletą są odniesienia do współczesnej kultury i rzeczywistości, która przeciętnemu Kowalskiemu nie jest obca. To sprawia, że "50 teorii..." można polecić każdemu - zwłaszcza tym, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z filozofią.

"50 teorii filozofii, które powinieneś znać" to jedna z kilku książek cyklu wydanego przez PWN. Tytułem stara się zasugerować czytelnikowi, że zawartej w niej wiedzy nie wypada nie posiadać. Pozycja ta na pewno nie posłuży jako kopalnia wiedzy z dziedziny historii filozofii, jednak nie to jest jej celem. W krótki, przystępny i zwięzły sposób przedstawia najważniejsze teorie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeglądając komentarze mam wrażenie, że przeczytałam inną książkę.
Rozumiem, że ktoś może ją wprost uwielbiać. Z pewnością znajdą się osoby gustujące w podobnych powieściach: łatwych w odbiorze, ale niosących pewien przekaz, sentymentalnych, pisanych w oryginalny sposób. Gwoli ścisłości - popieram to, że Zusak znalazł swoich wielbicieli. Niemniej nie spodziewałabym się, że taka książka prawie w ogóle nie usłyszy słowa krytyki. Wystarczy przewertować kilka stron opinii, żeby ujrzeć same czerwone gwiazdki i raptem kilka szarych. Skąd powszechna opinia, że "Złodziejka książek" wzrusza, zachwyca, zmienia poglądy, nic po jej lekturze nie jest już takie samo?
Moim zdaniem tej książce zabrakło wszystkiego. Gdyby nie kilka wzmianek o Hitlerze i spadających bombach to chyba nie zorientowałabym się, że akcja ma miejsce w czasie wojny. Absolutnie nie zgadzam się, że książka "przedstawia realia II wś", bo akurat tego bardzo brakowało w opisach. Postaci, zwłaszcza osób dorosłych, są zbyt infantylne. Styl irytuje. Czyta się szybko, łatwo, ale raczej nie przyjemnie.
Po tej lekturze skłaniam się do decyzji, by po tematykę wojny i holocaustu sięgać tylko w formie literatury faktu.

Przeglądając komentarze mam wrażenie, że przeczytałam inną książkę.
Rozumiem, że ktoś może ją wprost uwielbiać. Z pewnością znajdą się osoby gustujące w podobnych powieściach: łatwych w odbiorze, ale niosących pewien przekaz, sentymentalnych, pisanych w oryginalny sposób. Gwoli ścisłości - popieram to, że Zusak znalazł swoich wielbicieli. Niemniej nie spodziewałabym się, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niektórych nudzą i męczą długie monologi, które nie pozostawiają już miejsca na wartką akcję. Ja byłam oczarowana. Niczego nie słuchało mi się równie przyjemnie jak zwierzeń starszego mężczyzny podczas łuskania fasoli. Powieść napisana została wyjątkowym językiem. Szczególnie urzekały mnie pojedyncze zdania, które wydawały się bardzo proste, lecz potrafiły na chwilę oderwać wzrok od kartki i skłonić do refleksji. "W takim razie chodź, powiedziałem, spróbujemy żyć". Zatracając się w lekturze "Traktatu..." można poczuć się tak, jak podczas letniego wieczoru spędzonego na słuchaniu opowiadań ukochanego dziadka. Nieważne jak długo i o czym by opowiadał, za nic świecie nie chce się przestać go słuchać. Szkoda, że ta książka w ogóle ma koniec. Może trzeba czekać na następne wiadro nieobłuskanej fasoli?

Niektórych nudzą i męczą długie monologi, które nie pozostawiają już miejsca na wartką akcję. Ja byłam oczarowana. Niczego nie słuchało mi się równie przyjemnie jak zwierzeń starszego mężczyzny podczas łuskania fasoli. Powieść napisana została wyjątkowym językiem. Szczególnie urzekały mnie pojedyncze zdania, które wydawały się bardzo proste, lecz potrafiły na chwilę oderwać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

O istnieniu tej książki dowiedziałam się dawno temu. Przypomniałam sobie o niej przy okazji lektury "Świata Zofii", jednak nadal nie skłoniło mnie to do sięgnięcia po "Dziewczynę z Pomarańczami". Wobec tego jak trafiła w moje ręce? Tym razem to nie książka wpłynęła na to, co myślę, lecz to, co myślę, wskazało mi drogę do książki. Przy okazji spotkania w kawiarni spędzonego na poważnej dyskusji, zwierzyłam się przyjaciółkom z moich poglądów i kilku dręczących mnie refleksji. W odpowiedzi usłyszałam: "Zupełnie jakbyś cytowała "Dziewczynę z Pomarańczami". Słyszałaś o tej książce?" Wypożyczyłam ją już następnego dnia i przeczytałam jednym tchem.
Dawno żadna powieść nie podarowała mi tylu wzruszeń, radości, smutków i inspiracji do działania. Chyba żadna nie wskazała mi tylu szczegółów codzienności, które warto doceniać. Nie przesadzę mówiąc, że przeżyłam moje małe, osobiste katharsis. Gdybym miała użyć w recenzji tylko dwóch słów, powiedziałabym o niej - urocza i intymna.
Dodam tylko, że pomimo całkiem poważnych refleksji o życiu i miłości, książka ta nadaje się również dla młodszych czytelników, głównie dzięki temu, że ubrana jest w ciekawą fabułę. Które dziecko nie marzy o tak wspaniałej i tajemniczej przygodzie? Gdybym była o kilka lat młodsza, z pewnością zaraz po przeczytaniu "Dziewczyny..." od deski do deski, pobiegłabym na strych w poszukiwaniu pękatego zbioru listów. Poza tym książka napisana jest bardzo prostym językiem. Jak dla mnie - za prostym, wręcz infantylnym. Uważam to za jedyną jej ujmę. Poza tym mam do niej ogromny sentyment.

O istnieniu tej książki dowiedziałam się dawno temu. Przypomniałam sobie o niej przy okazji lektury "Świata Zofii", jednak nadal nie skłoniło mnie to do sięgnięcia po "Dziewczynę z Pomarańczami". Wobec tego jak trafiła w moje ręce? Tym razem to nie książka wpłynęła na to, co myślę, lecz to, co myślę, wskazało mi drogę do książki. Przy okazji spotkania w kawiarni spędzonego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Buszujący w zbożu. Młodzieniec, o którym trudno nie usłyszeć. Mimo tak tajemniczego i intrygującego przezwiska, chłopak chętnie daje się poznać podczas lektury powieści Salingera.
W Holdenie Caulfieldzie odzywa się właśnie młodzieńcza potrzeba buntu, która znajduje ujście w najbliższym otoczeniu - rodzinie, szkole i znajomych. Wystarczy tylko uważniej przypatrzeć się sytuacji chłopaka, aby uznać, że wielu jego rówieśników pragnęłoby zamienić się z nim miejscami. Holden ma kochających rodziców, którzy zrobiliby wszystko, by zadbać o przyszłość syna; rodzeństwo, z którym utrzymuje bardzo dobry kontakt oraz znajomych, wprawdzie nie idealnych, lecz z pewnością nie najgorszych. Ponadto uczęszcza do elitarnej, cieszącej się prestiżem szkoły, choć usilnie walczy z jej dobrym imieniem. Co zatem sprawia, że Holden jest tak uparty, arogancki i zadufany w sobie? Skąd u niego tyle niechęci i uprzedzeń? Dlaczego nieustannie stara się wyważyć otwarte drzwi?
Wystarczy przypomnieć sobie własną młodość, aby dostrzec, że bunt dojrzewającego nastolatka bywa ślepy i nieracjonalny. Kto nie ma za sobą ani jednej chwili, kiedy czuł, że wie wszystko najlepiej, że ludzie dokoła wydają się okropni i że czas najwyższy spakować torbę i uciec jak najdalej - niech pierwszy rzuci kamień.
Książka na pewno zyskuje po zwróceniu uwagi na czas, w którym została wydana. Dziś ta lektura nie wywołałaby tak wielkiego skandalu, jednak warto uświadomić sobie dlaczego spotkała się z oburzeniem wśród ówczesnych czytelników. Z pewnością był to bardzo odważny, przełomowy krok. Poza tym jednak styl pisania oraz fabuła pozostawiają wiele do życzenia. Brakuje mi zakończenia. Nie jest ono otwarte, tak, by można było samodzielnie dopowiedzieć sobie dalsze losy bohatera. Mamy za to raptem kilka zdań o tym, co działo się później, co sprawia wrażenie, jak gdyby autorowi nie chciało się już więcej pisać. A najbardziej szkoda mi tych kaczek... Wie ktoś w końcu co dzieje się z nimi, kiedy stawy zamarzają?

Buszujący w zbożu. Młodzieniec, o którym trudno nie usłyszeć. Mimo tak tajemniczego i intrygującego przezwiska, chłopak chętnie daje się poznać podczas lektury powieści Salingera.
W Holdenie Caulfieldzie odzywa się właśnie młodzieńcza potrzeba buntu, która znajduje ujście w najbliższym otoczeniu - rodzinie, szkole i znajomych. Wystarczy tylko uważniej przypatrzeć się...

więcej Pokaż mimo to