rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Myślę, że gdyby nie dość długie rozdziały, oraz wlekąca się w nieskończoność część trzecia, moja ocena byłaby wyższa
Bo to solidna pozycja, dobra dla fanów uniwersum "Igrzysk Śmierci" oraz dla tych, którzy lubią odkrywać początki ich ulubionych powieści (osobiście zaliczam się do jednych i drugich)
No, ale niestety, więcej niż 5 nie mogę dać :/

Myślę, że gdyby nie dość długie rozdziały, oraz wlekąca się w nieskończoność część trzecia, moja ocena byłaby wyższa
Bo to solidna pozycja, dobra dla fanów uniwersum "Igrzysk Śmierci" oraz dla tych, którzy lubią odkrywać początki ich ulubionych powieści (osobiście zaliczam się do jednych i drugich)
No, ale niestety, więcej niż 5 nie mogę dać :/

Pokaż mimo to


Na półkach:

Ech, albo za bardzo lubię musical i miałam do tej książki zbyt wielkie oczekiwania, albo po prostu sposób napisania jej do mnie nie przemawia.
Wymęczyłam się z tą lekturą. Jeszcze sam początek przeszedł mi błyskawicznie, ale zdecydowana większość ciągnęła mi się w nieskończoność. Miałam wrażenie, że nigdy jej nie skończę.
A to niby taka krótka książka, i to z dużą czcionką... Cóż, o wiele szybciej skończyłam trylogię Wojny Makowej R. Kuang
Także, z bólem, bo, jak wspomniałam, kocham musical, ale więcej niż 4 (a i tak to nieco podciągnęłam) nie mogę dać :/

Ech, albo za bardzo lubię musical i miałam do tej książki zbyt wielkie oczekiwania, albo po prostu sposób napisania jej do mnie nie przemawia.
Wymęczyłam się z tą lekturą. Jeszcze sam początek przeszedł mi błyskawicznie, ale zdecydowana większość ciągnęła mi się w nieskończoność. Miałam wrażenie, że nigdy jej nie skończę.
A to niby taka krótka książka, i to z dużą...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Za punktem K. Rozmowy nie tylko o tym, co widać na skoczni Jakub Radomski, Natalia Żaczek
Ocena 7,6
Za punktem K. ... Jakub Radomski, Nat...

Na półkach:

Zaskakująco szybko przeczytałam tę pozycję - po pierwsze dlatego, że obecnie siedzę w zastoju czytelniczym, a po drugie, nie lubię czytać wywiadów.
"Za punktem K" kupiłam jednak z ciekawości oraz zainteresowania skokami. I był to strzał w dziesiątkę. Czasem żałowałam, że wywiady są na ok. 20 czy 30 stron - niby to nie mało, ale ja z chęcią przeczytałabym dłuższe.

Zaskakująco szybko przeczytałam tę pozycję - po pierwsze dlatego, że obecnie siedzę w zastoju czytelniczym, a po drugie, nie lubię czytać wywiadów.
"Za punktem K" kupiłam jednak z ciekawości oraz zainteresowania skokami. I był to strzał w dziesiątkę. Czasem żałowałam, że wywiady są na ok. 20 czy 30 stron - niby to nie mało, ale ja z chęcią przeczytałabym dłuższe.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Przede wszystkim, sięgając po tę książkę w 2022 roku trzeba pamiętać, że niektóre informacje zawarte w niej są nieaktualne.

Dobrze obrazuje życie w Chongjin za czasów Kim Jŏng Ila, w czasie Żmudnego Marszu – jak to się nazywa okres głodu z lat 90. – dzięki sześciorgu bohaterom, sprawnie wplatając w narracje informacje nt. systemu, polityki czy systemu kastowego. Im dalej w las, tym bardziej pokazuje ona złość Koreańczyków na Kima i system.

Przede wszystkim, sięgając po tę książkę w 2022 roku trzeba pamiętać, że niektóre informacje zawarte w niej są nieaktualne.

Dobrze obrazuje życie w Chongjin za czasów Kim Jŏng Ila, w czasie Żmudnego Marszu – jak to się nazywa okres głodu z lat 90. – dzięki sześciorgu bohaterom, sprawnie wplatając w narracje informacje nt. systemu, polityki czy systemu kastowego. Im dalej w...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Dziewczyna o siedmiu imionach David John, Hyeonseo Lee
Ocena 8,1
Dziewczyna o s... David John, Hyeonse...

Na półkach:

Przedziwne...

Interesuję się tematem Korei Północnej od kilku lat, jednak dopiero teraz było mi dane przeczytać "Dziewczynę o siedmiu imionach".
Może właśnie przez to zainteresowanie czytało mi się tę pozycję zaskakująco łatwo (mimo dość ciężkiej, przykrej tematyki), kartki wręcz się same przewracały, a ja nie mogłam spokojnie usnąć, nie wiedząc, co będzie dalej?

Najciekawsza według mnie była część druga książki. Pierwsza, opisująca życie w Korei Północnej dobrze obrazowała życie tam, ale ze względu na moją świadomość tematu, nie dowiedziałam się praktycznie niczego nowego. Część trzecia, w której to bohaterka skupiła się na wydostaniu i przetransportowaniu rodziny do Korei Południowej mnie nieco nudziła, ale może tylko dlatego, że już chciałam poznać perypetie krewnych Hyeonseo na południu. Nie dostajemy ich za dużo, szkoda, ale w pełni jest to dla mnie zrozumiałe.

Język świetny, a do tego Hyeonseo sprawnie wprowadza nas z północnokoreańskimi pojęciami. A nawet, jakbyśmy się pogubili, na końcu jest słowniczek.

Smuci mnie jednak fakt, że Hyeonseo już najprawdopodobniej nigdy nie zobaczy swoich krewnych, pozostałych na Północy. Tyczy się to też wszystkich uciekinierów. Z całego serca życzę Koreańczykom, by w końcu doszło do zjednoczenia kraju.

Przedziwne...

Interesuję się tematem Korei Północnej od kilku lat, jednak dopiero teraz było mi dane przeczytać "Dziewczynę o siedmiu imionach".
Może właśnie przez to zainteresowanie czytało mi się tę pozycję zaskakująco łatwo (mimo dość ciężkiej, przykrej tematyki), kartki wręcz się same przewracały, a ja nie mogłam spokojnie usnąć, nie wiedząc, co będzie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zawiodłam się tą pozycją

Nie przewracałam jej stron z zapartym tchem, nie oddziaływała na mnie jakoś szczególnie emocjonalnie. Na palcach jednej ręki (dosłownie!) mogę policzyć, ile momentów mną poruszyło, w pozytywnym bądź negatywnym sensie.

Nie uważam, by pisanie rozdziałów z perspektywy kilku bohaterów miało sens. Wątki poszczególnych postaci mnie nużyły, jak dla mnie historia mogłaby być spokojnie pisana jedynie z perspektywy Esty i to wyszłoby książce na dobre. Wyszłaby z tego krótsza i (w mojej opinii) ciekawsza książka. Swoją drogą z początku irytowały mnie strasznie krótkie rozdziały, niektóre po zaledwie 2-3 strony, ciągła zmiana bohatera i przeskakiwanie z miejsca na miejsce, a początkowo nawet skoki czasowe. Dopiero z czasem się do nich przyzwyczaiłam, ale te rozdziały pisane z POV Dolpha, Harte czy Jianyu były dla mnie totalnie niepotrzebne.

Nie załapałam też szczególną sympatią do większości bohaterów – nawet główna bohaterka Esta mnie często irytowała, ale koniec końców oceniam ją najlepiej. Reszta bohaterów była dla mnie totalnie obojętna, nie obchodził mnie ich los.

A subtelny wątek romantyczny rodzący się mięcy Darriganem a Estą to jest dla mnie nieporozumienie. Po prostu NIE. Mały spojler: ich relacja zaczyna się tym, że on ją znienacka, bez jej zgody pocałował. Ona go też ucałowała, ale głównie po to, by go ugryźć, a więc w tym momencie przyklaskuję Eście 👏👏👏 Dla mnie Harte to jest jeden wielki chodzący "red flag".
Dla mnie też książka była dość... Nierówna? Pierwszą połowę czytało mi się błyskawicznie, by druga ciągnęła mi się w nieskończoność. Nie lubię zostawiać niedokończonych książek, ale "Ostatni mag" to była droga przez mękę (przynajmniej od mniej więcej połowy drugiej części)

Jakieś plusy? Podróż w czasie. To autorce wyszło ŚWIETNIE, tak, wątek zdolności Esty mi przypadł do gustu. Może się cofnąć w przeszłość o sporą ilość lat, a także spowolnić czas dla siebie. I akcje, które się zadzieją w przeszłości, na które Esta wpłynie, mają woje odzwierciedlenie w przyszłości. I zmienia to także przeszłość. Logiczne, sensowne – czyli to, czego w wątku podróżowania w czasie wymagamy.

Szkoda, że ten wątek został zaprzepaszczony w nudnej, przydługiej opowieści :((

Nie sięgnę po kolejne tomy

Zawiodłam się tą pozycją

Nie przewracałam jej stron z zapartym tchem, nie oddziaływała na mnie jakoś szczególnie emocjonalnie. Na palcach jednej ręki (dosłownie!) mogę policzyć, ile momentów mną poruszyło, w pozytywnym bądź negatywnym sensie.

Nie uważam, by pisanie rozdziałów z perspektywy kilku bohaterów miało sens. Wątki poszczególnych postaci mnie nużyły, jak dla mnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W moim otoczeniu praktycznie wszyscy narzekali (bądź wciąż narzekają) na "Dziady". A bo nudne, a bo trudno się czyta, a bo komuś forma dramatu nie odpowiada... Naprawdę ze świecą mi szukać kogoś, kto by powiedział choć jedno dobre słowo i powiedział, że przeczytał to z przyjemnością, a "Dziady" nie były jedynie przykrym, szkolnym obowiązkiem.

Będąc całkiem szczerą, miałam tak samo. Zarówno w gimnazjum, gdy lekturą była II część, jak i w liceum, gdzie do przeczytania mieliśmy IV oraz III.

Dopiero później, gdy zrozumiałam sens dramatu i przeczytałam go ponownie - zatraciłam się. Najbardziej do gustu przypadła mi część III, co chyba w ogóle jest rzadkością.

Owszem, nadal mi się to trudno czytało. Dramaty to nie do końca mój gatunek. Fakt, czytam je szybciej od epiki, ale mniej rozumiem, dlatego dłużej mi zajmuje zrozumienie dzieł tego typu. Niemniej, gdy po ukończeniu liceum nie miałam nad sobą bata nauczyciela, czy stresu związanego, że muszę pamiętać każdą najmniejszą rzecz, przeczytałam "Dziady" powtórnie z przyjemnością. I zapewne to nie ostatni raz, gdy sięgam po dzieło Mickiewicza.

W moim otoczeniu praktycznie wszyscy narzekali (bądź wciąż narzekają) na "Dziady". A bo nudne, a bo trudno się czyta, a bo komuś forma dramatu nie odpowiada... Naprawdę ze świecą mi szukać kogoś, kto by powiedział choć jedno dobre słowo i powiedział, że przeczytał to z przyjemnością, a "Dziady" nie były jedynie przykrym, szkolnym obowiązkiem.

Będąc całkiem szczerą, miałam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zdecydowanie nie dla każdego. Tak w skrócie można by określić "Piekarnię Czarodzieja"

Gdy po raz pierwszy zobaczyłam książkę w Empiku, przyciągnęła mnie swoją przepiękną okładką, tytułem oraz intrygującym opisem. Dodatkowo koreańska autorka, a tematyka Korei mnie interesuje od lat. Z początku myślałam, że to będzie dość luźna powieść, idealna na odstresowanie się, czy też zapomnienie o problemach dniach codziennego. Można by też pomyśleć, że książka się sprawdzi także dla dzieci (albo, konkretniej, że właśnie dla nich jest adresowana ta książka).

Oj, jak ja się myliłam!

Czytało się to dość szybko, dzięki lekkiemu piórowi autorki, ale także ciężko, ze względu na poruszane w książce tematy. I właśnie przez tematykę, w tym główny wątek, dlaczego bohater musiał uciec z domu, sprawiają, że książka nie jest dla każdego, a tym bardziej dla młodszych czytelników. Z tego względu też nie mogę z czystym sumieniem polecić jej każdemu, w szczególności osobom co wrażliwszym na makabryczne tematy.

Zdecydowanie nie dla każdego. Tak w skrócie można by określić "Piekarnię Czarodzieja"

Gdy po raz pierwszy zobaczyłam książkę w Empiku, przyciągnęła mnie swoją przepiękną okładką, tytułem oraz intrygującym opisem. Dodatkowo koreańska autorka, a tematyka Korei mnie interesuje od lat. Z początku myślałam, że to będzie dość luźna powieść, idealna na odstresowanie się, czy też...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lekka, szybko się czyta. Jednak odradzałabym komuś, kto siedzi w temacie Korei Północnej od jakiegoś czasu – ten dziennik się nadaje dla nowicjusza w temacie tego kraju, pozna kraj z perspektywy tego, co widzi turysta.

Lekka, szybko się czyta. Jednak odradzałabym komuś, kto siedzi w temacie Korei Północnej od jakiegoś czasu – ten dziennik się nadaje dla nowicjusza w temacie tego kraju, pozna kraj z perspektywy tego, co widzi turysta.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Mówi się, że seria Baśniobór skierowana jest do młodszych odbiorców.
Faktycznie, pożyczyłam ją od kolegi będąc w trzeciej klasie szkoły podstawowej i już wtedy ją polubiłam
Ale po latach, czytając ją już jako pełnoletnia osoba, pokochałam ją na nowo! A uważam, że to sztuka napisać książkę dla dzieci, która też przypadnie do gustu starszym czytelnikom
Z całego serca polecam!

Mówi się, że seria Baśniobór skierowana jest do młodszych odbiorców.
Faktycznie, pożyczyłam ją od kolegi będąc w trzeciej klasie szkoły podstawowej i już wtedy ją polubiłam
Ale po latach, czytając ją już jako pełnoletnia osoba, pokochałam ją na nowo! A uważam, że to sztuka napisać książkę dla dzieci, która też przypadnie do gustu starszym czytelnikom
Z całego serca polecam!

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jedna z najlepszych lektur szkolnych, jakie czytałam. Nie przepadam za literaturą o IIWŚ, jednak ta jest wyjątkiem. Tylu rzeczy mogłam się dowiedzieć, których na historii jeszcze nie miałam. To też jest pierwsza książka, przy której się poryczałam...

Jedna z najlepszych lektur szkolnych, jakie czytałam. Nie przepadam za literaturą o IIWŚ, jednak ta jest wyjątkiem. Tylu rzeczy mogłam się dowiedzieć, których na historii jeszcze nie miałam. To też jest pierwsza książka, przy której się poryczałam...

Pokaż mimo to