nazwabezkontekstu

Profil użytkownika: nazwabezkontekstu

Nie podano miasta Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 1 rok temu
106
Przeczytanych
książek
170
Książek
w biblioteczce
6
Opinii
38
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Kobieta
Dodane| Nie dodano
Ta użytkowniczka nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Mortka miał dobry pomysł. Niezbyt oryginalny, nieszczególnie ambitny, ale przyjemny w odbiorze i stosunkowo angażujący. Gdybym miała przedstawić fabułę w punktach, doszłabym do wniosku, że to naprawdę nie była zła książka. Problem w tym, że dobry zamysł przysłoniło kiepskie wykonanie. Już na wstępie doświadczamy języka, który jest zupełnie nieadekwatny dla kogoś, kto ma swój debiut już dawno za sobą. Przedziwna składnia chwilami znacząco odbierała przyjemność czytania. Być może jest wynikiem nieudolnej próby archaizacji, o której autor przypominał sobie raz na jakiś czas, a może to kwestia sporego niedopatrzenia. Jakkolwiek by tego nie tłumaczyć, styl pisania oceniam negatywnie. Problem dotyczy również dialogów. Każda z postaci wypowiadała się dokładnie w ten sam sposób, przez co sporo traciły. Rozwiewając ewentualne wątpliwości, nie przeszkadzały mi wulgaryzmy, ale pisząc powieści, w których stykają się ze sobą różne warstwy społeczne, warto wziąć pod uwagę, że szlachcic nie będzie wypowiadał się w ten sam sposób, co mieszczanin, a chłop posłuży się innym doborem słownictwa niż uczony. Pozostając przy kwestii bohaterów, nie można nie zauważyć pewnych niedociągnięć. Oczywiście, postacie są, na swój sposób, różnorodne, niemniej jednak wydają się być płaskie, jakby ich charakter ograniczał się do dwóch, może trzech cech. Obwiniałabym o to narrację pierwszoosobową. Nie uważam, żeby specjalnie dobrze się sprawdzała, gdy autor decyduje się wykreować sporo postaci, które mają mieć stosunkowo równorzędne znaczenie. Ale może to wyłącznie moje osobiste uprzedzenie. Mówiąc o niedociągnięciach, nie można również nie zwrócić uwagi na to, jak biednie został wykreowany świat. Z jednej strony, nie spodziewam się, żeby Mortka celował w epicką fantastykę, do której można tworzyć rozbudowane mapy. Z drugiej natomiast, nawet uproszczenie tego gatunku wymaga trochę szerszego przybliżenia czytelnikowi chociaż małego obszaru, po którym poruszają się bohaterowie. Zwłaszcza, gdy zostają oni wplątani w intrygi polityczne. Ciężko mi się za to odnieść do kwestii humoru, jakim miała odznaczać się ta książka. Może tylko mnie nie bawi problem z wypróżnianiem, przedyskutowany do znudzenia? A jednak, nie potrafię być w pełni negatywnie nastawiona. Mimo że "Nie ma tego Złego" mnie nie porwało i nie zdawało się prezentować sobą niczego, miało swoje lepsze fragmenty. Przy niektórych nawet dało się uśmiechnąć. Co więcej, naprawdę aspirowało do niewymagającej przygodówki, na której szybciej upłynie czas. I chyba właśnie to zawyża moją ocenę. Sam zamysł i miłość do klasycznej fantastyki, o której raz na jakiś czas sobie przypominam.

Mortka miał dobry pomysł. Niezbyt oryginalny, nieszczególnie ambitny, ale przyjemny w odbiorze i stosunkowo angażujący. Gdybym miała przedstawić fabułę w punktach, doszłabym do wniosku, że to naprawdę nie była zła książka. Problem w tym, że dobry zamysł przysłoniło kiepskie wykonanie. Już na wstępie doświadczamy języka, który jest zupełnie nieadekwatny dla kogoś, kto ma...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie ma potrzeby przybliżać fabuły książki, każdy już mniej więcej wie, na czym się ona skupia. Ja pragnę podkreślić jedno- "Vengeful" to absolutne mistrzostwo swojego gatunku. W serii o złoczyńcach zakochałam się już od pierwszych stron "Vicious", a drugi tom zdecydowanie trzyma poziom. Zapytacie, czym zasłużył sobie na aż tak wysoką ocenę? Rozważmy to w punktach.
1. Bohaterowie
Element, który jest dla mnie niezwykle istotny. Cenię sobie dobrze skonstruowanych bohaterów, którzy mają rozbudowaną przeszłość, ale jednocześnie nie przesadzoną w żadnym kierunku. A trzeba przyznać, że wcale nie tak łatwo to osiągnąć, gdy tworzy się bohaterów z definicji złych. Każda z postaci jest konsekwentna, oryginalna i dobrze umotywowana. Z tego co ciekawsze, nie do końca musimy się zgadzać z tym, co kieruje naszymi bohaterami. Schwab nie próbuje na siłę zaskarbić im sympatii czytelnika, dodając do ich życiorysu drastyczną przeszłość z serii "Jest zły, ale przecież był taki biedny, więc można mu wszystko wybaczać".
Oprócz tych postaci, z którymi zapoznała nas poprzednia część, pojawiają się nowe, w żaden sposób nie odstające od chociażby Victora czy Elia. Intrygują, budzą kontrowersje. Tutaj znajdzie się coś dla tych, którzy martwili się, że zabraknie dobrze zbudowanych postaci kobiecych. Schwab bawi się nie tylko ich charakterami, ale i umiejętnościami, które z każdym rozdziałem zaskakują coraz bardziej.
2. Fabuła
Wciągnęła mnie już od samego początku. Wszystkie wątki, z pozoru nie mające ze sobą nic wspólnego, ostatecznie zgrabnie łączą się w sensowną całość. Historię poznajemy z kilku perspektyw. O ile w poprzedniej części narracja skupiała się głównie na Victorze, tak tutaj zostało to rozdzielone po równo. Akcja jest angażująca i niejednokrotnie zaskakująca. Autorka stawia przed czytelnikiem na tyle dużo tajemnic do powolnego rozwiązania, że ja, jako osoba skrajnie niecierpliwa, musiałam się mocno powstrzymywać, by nie zacząć czytać od końca.
3. Rozmieszczenie czasu akcji
Już w "Vicious" wyjątkowo spodobało mi się niechronologiczne rozłożenie rozdziałów. Jest to jednak zrobione w na tyle logiczny sposób, że nowo poznane wątki uzupełniają się, a nie przeszkadzają sobie nawzajem i nie wprowadzają czytelnika w zmieszanie. Dodatkowo wszystko jest swego rodzaju odliczaniem do momentu kulminacyjnego. Rzadko spotykany zabieg, przy czym szalenie interesujący.
4. Styl
Widać znaczącą różnicę pomiędzy obydwoma tomami. Poprzedni w żadnym wypadku nie był zły, ale nie przeszkadza to temu w byciu jeszcze lepszym. Sceny są opisane w taki sposób, że w głowie czytelnika od razu maluje się klarowny obraz konkretnych wydarzeń. Dialogi pozostają naturalne, nie za proste, nie przedramatyzowane. Po prostu takie, jakie dałoby się usłyszeć podczas spaceru po parku.
5. Zakończenie
Schwab jest mistrzynią zakończeń. Zrobiła dokładnie to samo, co w poprzedniej części. Zamknęła wiele wątków, pozostawiła intrygujący rozdział kończący, stworzony do snucia domysłów. I w zasadzie mogłaby go tak pozostawić. Nie zapomniała też jednak o otwartych drzwiach, bo tę fabułę da się poprowadzić dalej. Nie ukrywam, mam szczerą nadzieję, że do tego dojdzie.
Podsumowując, jeśli polubiliście "Vicious", kontynuacja w żadnym stopniu was nie zawiedzie. Wręcz przeciwnie, dopełnia wątki, które w poprzedniej części mogły wydawać się lekko zepchnięte na drugi bok, zapomniane. Książka dla fanów wartkiej akcji i wątpliwych moralnie bohaterów.

Nie ma potrzeby przybliżać fabuły książki, każdy już mniej więcej wie, na czym się ona skupia. Ja pragnę podkreślić jedno- "Vengeful" to absolutne mistrzostwo swojego gatunku. W serii o złoczyńcach zakochałam się już od pierwszych stron "Vicious", a drugi tom zdecydowanie trzyma poziom. Zapytacie, czym zasłużył sobie na aż tak wysoką ocenę? Rozważmy to w punktach.
1....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta seria jest dla mnie ogromną zagadką, bo do teraz nie wiem, dlaczego nie porzuciłam jej po pierwszym tomie. Oceniłam go na 4 gwiazdki, chociaż i tak ciężko mi stwierdzić, czy aby na pewno zasłużone. Bohaterowie byli niesamowicie schematyczni, nieciekawi, a ich działania były chwilami pozbawione jakiejkolwiek logiki. Dodatkowo autor nachalnie starał się wmówić czytelnikowi, że są przestępcami. I szczerze na to liczyłam. Okazało się jednak, że zostajemy wrzuceni w polityczną rozgrywkę, kiedy to dwóch
złodziei ratuje królestwo, a Sullivan tak dla zasady co jakiś czas wspominał, że robią to tylko dla pieniędzy. Do tego sposób narracji był dla mnie niemożliwie męczący, a wątek chwilami nudny. W kolejnych tomach ulegało to stopniowej poprawie. Nie zmienia to jednak faktu, że autor kocha przerywać
ciekawe rozdziały, które kończą się jakimś emocjonującym momentem, takimi, które nie wnoszą kompletnie nic do fabuły. Po prostu omiatałam je od niechcenia wzrokiem. Warto też podkreślić, że książka opiera się na
intrygach dworskich, licznych tajemnicach. Problem polega na tym, że podczas całej serii pod koniec wyszły tylko dwa wątki, których nie domyśliłam się wcześniej, z czego tylko jeden z nich miał znaczenie. Dla przykładu, w połowie czwartego tomu dowiadujemy się, jak skończy się piąty. Może i było to celowe, ale ze sposobu narracji wywnioskowałam, być może błędnie, że powinnam czuć się zaskoczona. Jeszcze wątek spadkobiercy, który jest tak istotny dla całej fabuły. Można bez problemu dojść do tego, jak będzie wyglądał. Nawet nie ze względu na nasuwane nam przez autora podpowiedzi, a przez ogromną schematyczność. I, szczerze powiedziawszy, przez ten cały czas miałam nadzieję, że jednak zostanie to poprowadzone inaczej. Niestety, zawiodłam się. Ale to już jedynie kwestia gustu. Ostatecznie jednak scena, w której wszystko wyszło na jaw, nie została rozegrana tak źle jak się spodziewałam. I tutaj pojawia się zaleta tych książek. Gdzieś tak od trzeciego, może czwartego tomu Sullivan radzi sobie coraz lepiej ze scenami, które mają budzić w czytelniku jakieś emocje. Wspominałam już o przewidywalności zakończenia piątego tomu. A mimo wszystko urzekło mnie całkowicie. Ostatnia scena, rozgrywająca się na moście, miała dla mnie coś niesamowicie wymownego i ładnego w całej swojej prostocie. Podoba mi się też rozwój bohaterów. A może to rozwój samego autora, który to z każdą częścią coraz lepiej radzi sobie z prowadzeniem swojej opowieści? Jakkolwiek by nie było, mnie to przekonuje. Z każdym tomem działania postaci są coraz bardziej konsekwentne, co czyni je wiarygodnymi. Dowiadujemy się też o przeszłości naszych głównych bohaterów, która też mi się podoba. Ogólnie, chociaż po pierwszym tomie bym się tego nie spodziewała, bohaterowie byli w stanie nadrobić braki w fabule i stać się atutem książki. Nawet nie przeszkadzało mi ukazanie tak częstego motywu duetu nie zawsze szczególnie inteligentnego człowieka, stworzonego do używania broni, jednak posiadającego wielkie serce i przebiegłego złodzieja, który ze względu na swoją przeszłość stał się okropnym bucem. Wydaję mi się jednak, że to co mówię o tych książkach kłóci się z wysoką opinią, jaką wystawiłam. Co prawda te 6 gwiazdek tyczy się tylko ostatniego tomu, ale z każdym jednym moja ocena rosła. Chwyciłam za te książki, spodziewając się przepełnionych zaskakującymi zwrotami akcji powieści łotrzykowskich. Zamiast tego dostałam nieskomplikowane przygodówki w klimacie klasycznej tolkienowskiej fantastyki z masą banalnych rozwiązań i schematów. I tutaj pojawia się pytania, czy to naprawdę aż tak źle? Rzecz w tym, że nie. Książki zostały stworzone, aby dostarczać czystej rozrywki, niewymagającej zbytniego myślenia. I swoje zadanie spełniły znakomicie. Nie licząc pierwszego tomu i może w pewnym stopniu drugiego, czytało się je naprawdę dobrze. Najlepiej świadczy o tym fakt, że całą serię pochłonęłam w niecały tydzień. Polecam tym, którym czasem brakuje prostej literatury, na której mają się po prostu dobrze bawić.

Ta seria jest dla mnie ogromną zagadką, bo do teraz nie wiem, dlaczego nie porzuciłam jej po pierwszym tomie. Oceniłam go na 4 gwiazdki, chociaż i tak ciężko mi stwierdzić, czy aby na pewno zasłużone. Bohaterowie byli niesamowicie schematyczni, nieciekawi, a ich działania były chwilami pozbawione jakiejkolwiek logiki. Dodatkowo autor nachalnie starał się wmówić...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika nazwabezkontekstu

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
106
książek
Średnio w roku
przeczytane
12
książek
Opinie były
pomocne
38
razy
W sumie
wystawione
106
ocen ze średnią 7,1

Spędzone
na czytaniu
802
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
16
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]

Znajomi [ 1 ]