Najnowsze artykuły
-
ArtykułyNatasza Socha: Żeby rodzina mogła się rozwijać, potrzebuje czarnej owcyAnna Sierant1
-
ArtykułyZnamy nominowanych do Nagrody Literackiej „Gdynia” 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyMój stosik wstydu – które książki czekają na przeczytanie przez was najdłużej?Anna Sierant22
-
ArtykułyPaulo Coelho: literacka alchemiaSonia Miniewicz3
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Biblioteczka
Filtry
Książki w biblioteczce
[1]
Generuj link
Zmień widok
Sortuj:
Wybrane półki [1]:
Przeczytał:
2018-09
2018-09
Cykl:
Bernard Gross (tom 1)
Średnia ocen:
7,3 / 10
4240 ocen
Ocenił na:
8 / 10
Na półkach:
Zobacz opinię (4 plusy)
Czytelnicy: 7088
Opinie: 694
Zobacz opinię (4 plusy)
„Czasami wcale nie to, co mamy, czyni nas szczęśliwymi, ale to, czego nam brakuje.”.
„Skaza” (wydawnictwo Czwarta Strona) to czwarta powieść Roberta Małeckiego, dotąd znanego czytelnikom jako autora trylogii o toruńskim dziennikarzu Marku Benerze („Najgorsze dopiero nadejdzie”, „Porzuć swój strach”, „Koszmary zasną ostatnie”).
Chełmża. Ferie zimowe Anno Domini 2018 w pełni. Spokojnym dotąd miasteczkiem wstrząsa podwójna tragedia. Oto na zamarzniętym jeziorze, w opuszczonej łódce, zostają znalezione zwłoki „nietypowego” bezdomnego. Wkrótce okazuje się, że pod dziesięciocentymetrowym lodem znajduje się jeszcze jeden trup, ucznia miejscowego gimnazjum. Początkowo śmierć piętnastolatka i bezdomnego zostają zakwalifikowane jako nieszczęśliwe wypadki nie mające ze sobą związku. Bezdomny zamarzł, a pod chłopcem załamał się lód i utonął. Jednak z czasem, dzięki wnikliwemu śledztwu prowadzonemu przez komisarza policji, Bernarda Grossa, okazuje się, że obie śmierci mają wspólny mianownik i nie są dziełem przypadku.
Akcja powieści rozgrywa się w dwóch czasach, które dzieli dekada. Powieściowe wczoraj to lato 2008 roku (historia zaginięcia małżeństwa właścicieli hurtowni budowlanej). Akcja właściwa to przełom lutego i marca oraz połowa lipca 2018 roku (znalezienie zwłok na jeziorze i późniejsze dochodzenie). Przeskoki czasowe są wyraźnie zaznaczone, by czytelnik nie pogubił się w treści i dokładnie wiedział, czyje losy poznaje. To bardzo ciekawy zabieg, ale niejednokrotnie miałam ochotę pójść na łatwiznę i historię z 2008 r. przeczytać jednym tchem, ale ostrzegam: nie róbcie tego, bo stracicie przyjemność z samodzielnie prowadzonego śledztwa! Dwa główne watki powieści łączą się ze sobą w najmniej spodziewanych momentach, a wydarzenia z przeszłości budują przyszłość.
Na miejsce opisywanych wydarzeń tym razem autor wybrał Chełmżę – to tu mieszka i pracuje główny bohater. Momentami autor przenosi akcję do Torunia, do ośrodka Fundacji Światło, gdzie pacjenci w śpiączce poddawani są rehabilitacji.
Od momentu, w którym Grossem zaczyna targać przeczucie, że trupy z jeziora coś łączy, fabuła niespiesznie rozwija się w kierunku odnalezienia wyjścia z labiryntu, który misternie zbudował Małecki. Bo trzeba przyznać, że zawiłości fabularne, niespodziewane zwroty akcji, mylenie tropów, rzucanie podejrzeń na kolejnych bohaterów kart powieści wychodzi autorowi po mistrzowsku. Już, już czytelnik myśli, że znalazł sprawcę zbrodni, po czym okazuje się, że to ślepy zaułek, że znowu musi zwinąć kłębek i poprosić Ariadnę o pomoc. Ale wszystko po to, by na koniec poczuć satysfakcję i zaskoczenie. Bo jak wiadomo każda zbrodnia ma autora i to tylko kwestia czasu (i wytrwałości policjanta), kiedy przestępca wpadnie w uścisk wymiaru sprawiedliwości. Streszczanie fabuły byłoby grzechem, dlatego pozostaje Wam wierzyć, że to naprawdę dobry kawał historii, która wciąga i zmusza do samodzielnych poszukiwań.
Historia, nawet najbardziej wciągająca, nie obroniłaby się bez dobrze odmalowanych postaci. W „Skazie” Małecki postarał się o stworzenie bohaterów z krwi i kości, którzy stają się czytelnikowi bliscy poprzez swoje wady, słabości i tytułowe skazy. Autor nienachlanie sygnalizuje, że każdy nosi w sobie uszczerbek, mikro ubytek, który czyni go słabym lub słabszym, który zaburza prawidłowe funkcjonowanie, zarówno w życiu codziennym, jak i w sferze duchowej. Powtarza też odwieczną prawdę, że w każdym człowieku czai się zło. Tylko nie zawsze pod tą samą postacią.
Główny bohater, Bernard Gross, od dziesięciu lat żyje samotnie w małym mieszkanku, wieczory umilając sobie gorącą herbatą i sklejaniem modeli. To introwertyk o dobrym sercu. Nie bluzga, nie pije, nie jest agresywny. Ale ma nosa, dlatego znany jest w okolicy jako ten, który zawsze rozwiązuje zagadki. Z dwudziestojednoletnim synem kontaktuje się okazjonalnie. Raz na tydzień spotyka się z żoną, którą niegdyś bardzo kochał, ale wydarzyła się tragedia i obecnie relacje małżonków są jednostronne. Bernard nie próbuje ułożyć sobie życia na nowo, choć ma okazję (bibliotekarka Malwina), ponieważ męczą go demony przeszłości. To bohater z trudem dzielący się swoimi emocjami i uczuciami, przez co traci kontakt z jedynym synem. To typ zwykłego, szarego człowieka, który kiedyś miał wszystko, ale zdarzenie sprzed dekady odebrało mu szczęście, zmieniając dotychczasowe życie w posępną egzystencję.
Grossowi towarzyszy dwójka podwładnych: starszy aspirant Monika Skalska, zwana Skałką (Poznał ją po czapce bejsbolówce i szybkim, męskim chodzie, który wprawiał w ruch jej czarną kitę. Przywitali się. Gross czuł bijące od niej napięcie. Agresywnie żuła gumę. Po chwili z jej ust wydostał się niewielki balon. Schowała go w ustach i ponownie zaczęła intensywnie poruszać żuchwą.) oraz aspirant Grzegorz Otremba (Otremba miał w sobie to coś, co pociągało ją w mężczyznach. Wysoki blondyn z mocno zarysowaną szczęką i muskularnymi ramionami, płaskim wyćwiczonym brzuchem i wyrzeźbionymi udami. Sprężyste ciało pozbawione grama tłuszczu. Po stronie minusów Otremby zapisała jedynie trzy słowa: żona i dwie córki.). Losy dwójki bohaterów nieustannie się ze sobą splatają, a finał ich znajomości kończy się nieoczekiwanie i gwałtownie. W przypadku Skałki i Otremby Małecki znowu pokazuje, że każdy z nas jest tylko człowiekiem, ze słabostkami i uczuciami, których rozum nie jest w stanie ulokować we właściwym miejscu, a miłość to pojęcie abstrakcyjne.
Poza trójką wymienionych wyżej policjantów w „Skazie” spotykamy szereg innych, znaczących postaci. I tu także autor zadbał o rysy indywidualizmu. Na uwagę zasługują min. Janek Tarasewicz i staruszka - ciotka Elżbiety Jaworskiej. Obie nakreślone są realistyczną kreską i, podobnie jak pozostali bohaterowie Małeckiego, potwierdzają tezę autora, że Czasami wcale nie to, co mamy, czyni nas szczęśliwymi, ale to, czego nam brakuje. Bo w istocie wszystkim znaczącym postaciom z książki czegoś brakuje. A jak to w życiu i w literaturze bywa, chodzi albo o miłość, albo o pieniądze. Albo o jedno i drugie.
Nieodłącznym elementem książek Małeckiego jest nawiązanie do aktualnych wydarzeń społecznych. W „Skazie” ważne miejsce poświęcił działalności toruńskiej Fundacji Światło, która pomogła ponad pięćdziesięciu osobom wybudzić się ze śpiączki. Odniósł się także do skatowania psa Fijo, które faktycznie miało miejsce w Chełmży w lutym 2018 r., wprowadzając do powieści wątek planowanego linczu na człowieku, który pastwił się nad zwierzęciem. Jednak elementem chyba najbardziej zaskakującym jest motyw samobójstwa jednego z policjantów, który nie poradził sobie z narastającą depresją. Wszystko to sprawia, że powieść czyta się niemal jak prasowe doniesienie o złu (oraz trochę o dobru – Fundacja Światło), które zalewa nawet najmniejsze miasteczka i wsie.
„Skaza” to powieść kryminalna z elementami powieści obyczajowo-społecznej. Ale nie spodziewajcie się tu dynamicznych pościgów czy krwawych scen zbrodni. Ani nawet krwistych wyzwisk czy obijania mordy. Tym razem autor postawił na niespieszną akcję bez podbijania napięcia chwytami znanymi z filmów akcji. Tu nikt nie pokazuje cycków, żeby zwrócić na siebie uwagę. Nie ma takiej potrzeby, bo fabuła broni się sama. Jest przemyślana z dbałością o najmniejszy nawet detal tak, by wszystko chodziło jak w szwajcarskim zegarku. To gratka dla miłośników kryminalnych zagadek, którzy lubią szukać i domniemywać, a przyjemność znajdują w wyważonej i wciągającej lekturze. To także historia kompletna – zaczyna się i kończy między fantastyczną okładką autorstwa Poli i Daniela Rusiłowiczów.
Końcowe sceny powieści dowodzą, że to nie koniec przygód Bernarda Grossa – już wkrótce wytęży swój policyjny węch, by rozwikłać kolejną mroczną sprawę.
Ale to jutro. Dzisiaj należy zapamiętać jedno: „Skaza” zasysa do ostatniej strony! A ostatnie zdanie powieści tylko podkręca wcześniejsze wrażenia.
„Czasami wcale nie to, co mamy, czyni nas szczęśliwymi, ale to, czego nam brakuje.”.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to„Skaza” (wydawnictwo Czwarta Strona) to czwarta powieść Roberta Małeckiego, dotąd znanego czytelnikom jako autora trylogii o toruńskim dziennikarzu Marku Benerze („Najgorsze dopiero nadejdzie”, „Porzuć swój strach”, „Koszmary zasną ostatnie”).
Chełmża. Ferie zimowe Anno Domini 2018 w...