-
Artykuły„Dobry kryminał musi koncentrować się albo na przestępstwie, albo na ludziach”: mówi Anna SokalskaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyDzień Dziecka już wkrótce – podaruj małemu czytelnikowi książkę! Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
ArtykułyKulisy fuzji i strategii biznesowych wielkich wydawców z USAIza Sadowska5
-
ArtykułyTysiące audiobooków w jednym miejscu. Skorzystaj z oferty StorytelLubimyCzytać1
Biblioteczka
2024-01-29
2024-03-07
+16
Przed przystąpieniem do czytania zapoznaj się z ostrzeżeniem!
Tw: sekty, religie, przemoc, uzależnienia, samobójstwo, śmierć.
Nie potrafię wyrazić jak bardzo jestem pod wrażeniem kreatywności autorki, jej umiejętności żonglowania słowem i kreowania wciągającej, mrocznej, tajemniczej historii, która bawi się czytelnikiem na każdym kroku, na koniec stworzeni bohaterowie, których kochasz i nienawidzisz. (Dosłownie, nawet jeśli początkowo ktoś cię drażni, poznając ich, dłużej przebywając w ich towarzystwie tym większe zrozumienie dla ich działań i motywów wyłania się wśród kart).
Do Starego Brokatu pod koniec 1 tomu Radioaktywnego domu dla lalek powrócili David, Christian, Natalie oraz Eleanor z piątki wybranych tylko Jane zdecydowała się na ucieczkę? A może spotkanie z przyszłością i próbą pogodzenia się z nią? Nie ma to znaczenia, już nie. Podjęli grę i nie mogą się wycofać, uciec, zostaje jedynie przeć naprzód licząc, że pożyją jeszcze chwilę dłużej. Co jest znaczenie utrudnione, gdy władze zaczynają deptać im po piętach, wkońcu grupie jest dziewczyna z czerwonej listy, która kilka chwil temu miała wystąpienie w stolicy na oczach dziesiątek twarzy o nielegalnej religii. Tak, to zdecydowanie nie jest proste, wkońcu wypadku chodzą po ludziach ...
,,Zawsze działamy ludziom na duszę"
Oni nie są bogami. Nie są nieśmiertelni.
Drugi tom Radioaktywny domek bez wiary uświadamia szybko i boleśnie, dlaczego nie warto ufać, nie warto wierzyć, nie tutaj, nie w Nowym Kraju. Spotykamy się na pogrzebie, jechała za szybko, pod wpływem alkoholu, znaleziono zwęglony wrak, zginęła na miejscu. Te kilka słów odbijają się po głowie niczym piłeczki pingpongowe, jak mogło do tego dojść? Christian nie potrafił znałeść odpowiedzi, od początku wiedział, że źle się to skończy, ale przez chwilę być może też uwierzył w nieśmiertelność. Zły wybór jeśli chodzi o bezpieczeństwo, lecz moralnie stanął na wysokości zadania. Zyskał w oczach. Przez cały tom jego osobowość rozwija się, dojrzewa. David niezmiennie chodzi własnymi drogami, obserwuje, wypływa i raz na jakiś czas coś palnie. Jest sobą w całej swojej okazałości. (I o dziwo nie jest największym nierozszyfrowanym psychopatą, z żalem muszę stwierdzić, że jeden z nowych bohaterów odebrał mu tron i koronę pierwszeństwa). Jane wraca do miejsca, które wydawało się zamkniętym rozdziałem i może rzeczywiście tak było, spędzając czas na pracy, jedynie osiągnęła odcięcie się tymczasowe od problemów, jednak one o niej nie zapomniały i wreszcie mogą się dobrać do jej snów, a wraz z nimi pośrednicy i zatenświaty. Natalie odcina się od reszty grupy, ma dość kłamstw, niebezpieczeństw i narażania się. Delikatnie mówiąc mają spadać i nie wciągać jej głębiej w bagno (sama da sobie świetnie radę topiąc się w nim). Na koniec Eleanor staje się do zniesienia, jestem tak samo zdziwiona jak reszta, wręcz mi jej brakuje czasem, gdy zbyt długo nie pojawia się jej rozdział.
Kurczę w tym momencie nie wiem co dalej pisać jest tyle rzeczy do wspomnienia, opisania, które muszą wybrzmieć, ale nie chce nikomu psuć przyjemności z czytania, bo ona jest cały czas, uważam, że to niesamowite, że nie ma nudnych momentów, nie istotnych, wszystko jest powiązane, ważne, trzeba pilnować każdego słowa i myśli, a przy tym nic nie jest zapomniane. Przykładem może być coś z pozoru nieistotnego, jeden malutki fragment, kilka słów, wspomnienie o rodzicach bohaterów mną wstrząsnęło. Dlaczego? Bo autorka o nich pamiętała, pamięta że jej bohaterowie mają rodziny, nawet jeśli nie pojawia się w centrum akcji, oni są, zostaje wyjaśnione dlaczego pozwalają swoim dzieciom na wszystkie czynny. Taka mała rzecz, a cieszy, bo świat nie ogranicza się do tego pokolenia, poprzedniego i antagonistów, on żyje poza, dalej. Nawet jeśli dla niektórych w zawieszeniu, oczekiwaniu na coś, kogoś. Taka niewielka wzmianka, potrafi cieszyć, czasem bardziej niż największa akcja. Inna rzecz, drobnostka można by rzec: Normalność bohaterów. A może raczej realność, martwią się o to co zjedzą, gdzie będą spać, czym zapłacą, oraz że pieniądze z nieba nie spadną trzeba na nie zarobić. Przejmują się podstawowymi pragnieniami, co w kontraście z walką z religią, władzą, organizacjami jest tak do bólu prawdziwe, pozwala jeszcze bardziej wczuć się, docenić skupienie na detalach, które zacierają granicę między fikcją, a rzeczywistością. Czy czegoś więcej potrzeba? Cóż ... mogła bym wspomnieć o zakończeniu jeszcze, plot twiście, którego powiedzieć, że się nie spodziewałam to nic nie powiedzieć, bo autorka robi w konia zawodowo, nawet, gdy podaje odpowiedź na srebrnej tacy. Będąc szczera nie potrafię wyjaśnić tego co się wydarzyło w tym zapomnianym przez Boga miejscu, które tylko twór z zatenświatów z literką w nazwie może odczuwać satysfakcję, moje emocje są nadal zbyt duże, myśli zbyt otępiałe, a ciśnienie do tej pory skaczę na samo wspomnienie. Zostawmy to zatem, życzę ci drogi czytelniku, dobrej lektury (i odstawienia kawy podczas czytania, nie będzie potrzebna).
,,- David miał rację, mówiąc ci, że ta siła jest w każdym. Pod tym względem nie ma ludzi lepszych i gorszych. Są tylko ci, którzy wierzą i nie wierzą."
Na koniec jedyna rzecz, której chciała bym więcej w następnych tomach, to poznanie większej ilości informacji o zatenświatach, wydaje się tak ciekawym miejscem ...
+16
Przed przystąpieniem do czytania zapoznaj się z ostrzeżeniem!
Tw: sekty, religie, przemoc, uzależnienia, samobójstwo, śmierć.
Nie potrafię wyrazić jak bardzo jestem pod wrażeniem kreatywności autorki, jej umiejętności żonglowania słowem i kreowania wciągającej, mrocznej, tajemniczej historii, która bawi się czytelnikiem na każdym kroku, na koniec stworzeni...
Obóz kojarzy się z czymś miłym tak sądzę, choć sama nigdy nie byłam, wyobrażenie mam rodem z amerykańskich filmów 😅 obozowisko z domkami w lesie, zajęcia plastyczne, sporty plażowe, kajaki, pieczenie pianek i śpiewanie wieczorem przy ognisku, no niestety bohaterowie bnha nie trafią na wczasy tylko obóz treningowy, BARDZO OSTRY obóz treningowy wkońcu PLUS ULTRA, a początek rozpoczyna się szybciej niż kto kolwiek mógł przewidzieć, w pewien sposób zostali wyjebani z autobusu pośrodku niczego z zadaniem ,,traf do obozu i nie zgiń po drodze". Prosty, klarowny przekaz, zabawa na wiele godzin z całą rodziną! *Ofc nie zobaczymy tego, bo po co?* Grupa szczęśliwców, czyli obie klasy (tak, wraca również klasa b! Ale niestety dużo czasu antenowego mieć nie będą) poznają Wild, Wild Pussycats, profesjonalnych bohaterów o słodkim kocim stylu, specjalizują się w ratownictwie górskim, a ich dary są bardzo pomocne w treningu młodych herosów. W obowiązki klas oprócz morderczego trenginu dochodzi również przygotowywanie posiłków dla wszystkich, a dla kilku szczęśliwców dodatkowe zajęcia za ,,wybitne" wyniki na testach semestralnych. W tym wszystkim jest jeszcze Kota syn zmarłych bohaterów (istotne dla fabuły!), który trafia pod opiekę Pussycats (Shino, czyli jedna z członków jest jego ciocią), Deku z syndromem zbawcy narodów odrazu miesza się w problemy osobiste młodego i tragedia gotowa na miejscu. Zielonwłosy na przestrzeni 9 tomów udowdnił, że uwielbia się wtrącać mniej lub bardziej świadomie. Prawdziwy bohater (albo koszmar twojego życia). Obóz nie jest długi Aizawa złym człowiekiem nie jest, trening był dobry, dlatego wyraża zgodę na zabawę wieczorną w ostatnim dniu obozu przygotowaną przez Wild Pussycats test odwagi, zasady są proste uczniowie nawzajem się straszą chodząc, po ciemnym, strasznym lesie. Wszelkie dary dozwolone!
Koniec.
Sielankowej i słodkiej mangi o bohaterach, wygrywających z każdym, etc, etc. Od tego momentu z każdym tomem będziemy wchodzili w coraz mroczniejszą otchłań, coraz więcej bólu, cierpienia, a i śmierć zagości na stronach mangi Horikoshiego. Bractwo zła jednoczy siły, a ich pierwszą wspólną manifestacją po pojawieniu się wiadomości Steina jest atak na obóz. Tak właśnie teraz, gdy uczniowi są rozproszeni, nauczyciele i bohaterowie również, gdy są NAJSŁABSI. Nowi antagoniści, zaledwie wspomnieni wcześniej wkraczają na scenę z planem i morderczym zapałem. Walka przybiera coraz ostrzejszy obrót, uczniowie dostają zielone światło do użycia darów, co tylko udowadnia jak fatalna jest sytuacja. A będzie tylko gorzej. Dabi, Toga, Twice, Spinnera, Mr. Compressa i reszta eee ekscentryków nie wartych wspomnienia, których już nie ujrzymy (albo niezbyt szybko ujrzymy). Walki będą ciężkie, przeciwnicy bez litości, kości będą się łamać szybko i boleśnie (wszyscy wiemy, że o Deku chodzi, nie ma drugiego takiego ,,talentu" do samodestrukcji"). Klasa B ma okazję zdobyć prawdziwe doświadczenie, część z nich rozumie jak ważne jest poznanie niebezpieczeństwa oraz zmierzenie się z nim, czują, że to ich odróżnia od klasy A i hamuje ich rozwój. Wkońcu zawód bohatera zobowiązuje do podejmowania ryzyka, a my czytelnicy mamy okazję przyjrzeć się walce przynajmniej dwójki z nich! A to już coś.
Obóz kojarzy się z czymś miłym tak sądzę, choć sama nigdy nie byłam, wyobrażenie mam rodem z amerykańskich filmów 😅 obozowisko z domkami w lesie, zajęcia plastyczne, sporty plażowe, kajaki, pieczenie pianek i śpiewanie wieczorem przy ognisku, no niestety bohaterowie bnha nie trafią na wczasy tylko obóz treningowy, BARDZO OSTRY obóz treningowy wkońcu PLUS ULTRA, a początek...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-01-12
Mam wrażenie, że już dawno nie pokochałam tak mocno żadnej książki. Zanim wystygnie kawa początkowo wzięłam do ręki tylko dlatego, że już od jakiegoś czasu leżało na półce, a rok 2024 nosi dumne hasło: Czyszcze półki. Był to strzał w dziesiątkę, choć jeszcze tego nie wiedziałam, gdyż o ironio nie wciągnęłam się odrazu, jednak z każdą kolejną stroną, kolejną osobą przekraczającą próg kawiarni, było lepiej. Mimo, że bohaterowie na pierwszy rzut oka mówiąc wprost nie ujęli mnie wręcz co poniektórzy poirytowali, stopniowo zyskiwali sympatię. Ich działania czasem chwiejne i lekkomyślne, sprawiało że wydawali się tacy ... ludzcy, nie było idelani, mieli swoje problemy, żale, oraz smutki, a mimo to nie toneli w nich, lecz dizen za dniem stawiali im czoło. Bohaterka pierwszej opowieści Fumiko stanęła przed wyborem czy poznanie przyszłości zmieni przyszłość? Czy ma sensu wracać, skoro nie zmieni to wyjazdu ukochanej osoby? Druga nie tak różna historia, bo również dotycząca miłości pokazuje jak uczucia radzą sobie pod wpływem upływu czasu i choroby, jak wiele serce i jeszcze większą siłę trzeba mieć by móc pozostać obok ukochanej osoby ,,na dobre i na źle, w zdrowiu i chorobie" tak wygląda dobre małżeństwo. Trzecia historia każe szanować czas, bo każdy z nas ma go ograniczoną ilość. Choć mam tutaj rozstrój emocjonalny nie uważam by bohaterka robiła źle ruszając za swoimi marzeniami w świat, każdy ma prawo spełniać się jak chce, rodzice nie powinni wymagać by całe życie dziecko było im posłuszne, przytakiwało i ze spuszczoną pokornie głową dziękowało za układanie życia, co to, to nie! Jednak odcinanie w całości od rodziny, porzucanie wszystkiego i wszystkich również nie jest dobre. Odchodząc od jednego zła, nie należy odcinać się również od dobra. Młodsza siostra Kumi głównej postaci Hirai choć męcząca, nie chciała źle, chciała z powrotem móc przebywać ze swoją ukochaną siostrą, za ofertą pracy kryła się miłość i tęsknota, za tym co utracone, za przeszłością, zapewne trochę wyidealizowaną przez oczy dziecka, lecz nie mniej szczerą. Choć przyszłość się nie zmieni, może zmienić nas i wpłynąć na nasze życie, czy nadchodzące wybory. Psycholog, która prowadziła moje praktyki powtarzała uczniom: ,,Nie możesz zmienić tego co myślą inni, lecz możesz zmienić to jak na ciebie wpływają". Choć rodzice mieli żal do dziewczyny o to co się stało w przeszłości, o jej ucieczkę, a później stan Kumi, to Hirai musiała podjąć decyzję, czy przejmie się tym, czy wręcz przeciwnie. Ostatnia historia dotyczy prowadzących lokal sióstr Kei i Kazu, oraz męża Kei Nagare, w tym wypadku następuje odwrócenie ról, choć zazwyczaj osoby przybywające do kawiarni chcą cofnąć się w czasie, istnieje szansa, aby wykonać skok w przyszłość, lecz tylko jeden raz. Kei znajdując się w zagrożonej ciąży z powodu słabego zdrowia, decyduje się na desperacki krok musi zobaczyć swoje dziecko, choć raz w życiu. Miłość matki do dziecka i dziecka do matki jest ogromna. Choć wszystkie poprzednie historię były słodko-gorzkim obrazem różnych rodzajów miłości, tej pierwszej i delikatnej, tej którą przetrwała próbę czasu, miłości siostrzanej, teraz nastąpiła najtrudniejsza ponieważ z nią wiązały się poważne konsekwencje, które można jeszcze zmienić i chyba to jest najgorsze, pogodzenie z przeszłością chodź długie i bolesne, niesie ze sobą zamknięcie pewnego rozdziału, wiedzę, że nic już nie można tam zmienić, lecz co gdy chodzi o przyszłość? Gdy jedna decyzja wpływa na całe życie na jego początek lub koniec? Ciężko roztrząsać, jaką decyzja jest właściwa. Każdy ma niezbywalne prawo do innej. Czy któraś z nich jest bardziej egoistyczna, czy wręcz przeciwnie obie pokazują ogromną miłość do siebie lub drugiej istoty.
Książka pozostawia po sobie wiele refleksji do snucia przy parującym kubku kawy, wzbudza wiele uczuć i jeszcze więcej tworzy opinii, każda nie mniej wyjątkowa, bo inna, należąca do równie wyjątkowej osoby.
Mam wrażenie, że już dawno nie pokochałam tak mocno żadnej książki. Zanim wystygnie kawa początkowo wzięłam do ręki tylko dlatego, że już od jakiegoś czasu leżało na półce, a rok 2024 nosi dumne hasło: Czyszcze półki. Był to strzał w dziesiątkę, choć jeszcze tego nie wiedziałam, gdyż o ironio nie wciągnęłam się odrazu, jednak z każdą kolejną stroną, kolejną osobą...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-30
Motyw znany od początku pojawienia zombie w pop kulturze miał zapowiedź w 4 tomie mojej ulubionej serii 100 rzeczy do [...], w piątym tomie wybuch pełnął parą. Jaki motyw zapytasz? Pojawienie kilku melepet, które ledwo sobie radzą w normalnym życiu, a jak przychodzi apokalipsa to robią wszystko, aby wkurwić innych, doprowadzając do tragedii w spokojnych, radzących sobie jako tako miejscach. W tym przypadku gang farmazonów liczy 4 osoby, byłego kolegę ze studiów Akiry: Kantę, nieudacznika obwiniającego cały świat za swoje życie, Toko Kanbayashi była urzędniczka, Shigenobu Kurosugi, idiota bez jednej szarej komorki mózgowej, obwiniający swoją żonę o wszystko, Naoki Atenbo zboczeniec. Taka skonstruowane przez rządzenie losu grupka wyda wyrok na Bogu ducha winnych ludzi, przez skrzywioną psyche. Tak jak Akira stworzyli listę 100 rzeczy do zrobienia zanim zostaną zombie, lecz w przeciwieństwie do byłego wyzyskanego korpo-szczura, ich lista zakłada krzywdzenie innych i zadawanie cierpienia. Odblokowali tunel blokujący zombie dostęp do wioski oraz zniszczyli skrzynie z zasilaniem, tym sposobem ludzie nie mogą uciec żadną stroną. Pozostaje tylko walka, ale co mogą zrobić w większości starsi ludzie? Cóż Shizuka, Akira, Ken'Ichiro oraz Beatrix zamierzają ocalić, a reszcie nakopać do dupy tak, że aż rozum wróci na swoje miejsce. Czy sobie poradzą? Przeciwnicy są potężni, napędzają ich chore ambicje (z drugiej strony pierwszy raz w życiu jakie kolwiek mają), a przecież trzeba jeszcze ochronić ludzi! I walczyć z zarażonymi! No i czas ucieka ...
Uchhhh ile się dzieje w tym tomie!
Motyw znany od początku pojawienia zombie w pop kulturze miał zapowiedź w 4 tomie mojej ulubionej serii 100 rzeczy do [...], w piątym tomie wybuch pełnął parą. Jaki motyw zapytasz? Pojawienie kilku melepet, które ledwo sobie radzą w normalnym życiu, a jak przychodzi apokalipsa to robią wszystko, aby wkurwić innych, doprowadzając do tragedii w spokojnych, radzących sobie...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-07
2024-01-06
2024-01-22
2023-04-20
Kiedy myślisz, że Mash trafia wkońcu na godnego przeciwnika Cell War'a członka Innocent Zero (o których pół słówkami dowiedzieliśmy się w poprzednim tomie, że w ogóle istnieją), co nie poskłada się po trzech ciosach, faktycznie początkowo się opierał troszkę dłużej, ale jak na wysłannika podziemnej oragizancji słabo. Trzeba mu przyznać miał jednak asa w rękawie, przygotował się do walki z magiem, miał czarnozwrotne zwierciadło, nie przewidział tylko, że trafi na maga bez magi. Los bywa przewrotny i to nie tylko dla przeciwników. Przyjaciele Masha wkońcu ogarniają, że nie dzierży żadnej magi, a wszystko co robił to siła mięśni i trening od małego. Mash.exe nie działa, młody totalnie nie wie, jak wyjść z sytuacji, gdyż obiecał tatku, że nikomu nie powie. Konsekwencje tej walki, niczym w Hogwarcie będzie znać cała szkoła, wkońcu ścisłe tajne, że jeden dom bił się z drugim, co więcej jego prefekt poniósł druzgocącą klęskę, więc teraz są na przyjaznych stosunkach! Lekcja przyswojona trzeba obić sobie mordy, aby narodziła się przyjaźń, a później można iść na herbatkę. Tym optymistycznym akcentem 5 tom mógłby się zakończyć, ale pewna plotka nabiera coraz większego rozpędu, czego efektem będzie magiczny sąd. A jego wynik przesądzi wszystko. Czy młodemu nieczarodziejowi uda się przekonać wszystkich do swych racji? Czy znajdzie poparcie? Co się tam w ogóle odwaliło? I czemu jeden wygląda jak James Potter? Cóż powiedziałam u tak za dużo, dlatego zachęcam do samodzielnego zetknięcia, spokojnie skończy jak zawsze w najlepszy momencie, także 6 tom where are you?
Kiedy myślisz, że Mash trafia wkońcu na godnego przeciwnika Cell War'a członka Innocent Zero (o których pół słówkami dowiedzieliśmy się w poprzednim tomie, że w ogóle istnieją), co nie poskłada się po trzech ciosach, faktycznie początkowo się opierał troszkę dłużej, ale jak na wysłannika podziemnej oragizancji słabo. Trzeba mu przyznać miał jednak asa w rękawie, przygotował...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTak głupie, że aż dobre. Jesteś geniuszem, magia to dla ciebie życie, twoje ja, wiesz, że masz talent we krwii, a później przychodzi jakiś podgrzybek używający rzekomej magi ,,tricepsów" i gasi się jak niedopałek papierosa. Tym sposobem pan niebieskowłosy dostaje lekcje życia, nie wkurwaj miłośnika ptysiów! Czyli przechodząc na ludzki Mash uratował swoich przyjaciół i zyskał nowego, który nie potrafił wyjść z podziwu na zdolnościami młodego kolegi, ale nie daleko, że kozacko zdążył złapać butelkę lecąc w dół kanionu w ułamku sekundy i wrócić, pff takie coś może każdy głupi przecież, o nie! Jest pod wrażeniem, umiejętności w dziedzinie eliksirów! Ten zdumiewający młodzieniec, nawet robiąc krok po kroku z patrzeniem na ręce, potrafi zrobić doskonałe ... Ptysie. Nie wiadomo jak z bulgoczącego w garnku eliksiru z mandragory postały pikne złociste ptysie. Jak to nie jest magia, to ja nie wiem co. Oprócz tego, a jakże pojawia się nowa postać, która ubzdurała sobie, że będzie main characterem (wakat zajęty, prosimy o udanie się do wyjścia), efekt? Bardzo proszę, zaczyna się lekcja, wyjaśniamy zasady, pojawia się debil, ALE tym razem z drugiej klasy, który pretenduje do tyłu psychopaty serii (wakat również zajęty ), i wiele nie trzeba było, aby się spotkali i rozpoczęła się walka. Mash ostoja spokoju ma wszystko w rzyci, a pseudo main gra rolę worka do bicia. Przeżył 10 ciosów dla pewnej hieny (bo oczywiście musi chodzić o babę i obronę jej cnót niewieścich), a później położył uszy, kiedy pan grzybek wkroczył do akcji oczywiści z jedynego słusznego powodu, w trakcie walki ucierpiał ptyś, a jak wiadomo ta zniewaga krwii wymaga. Z delikatnością godną tsunami, wyjaśniono mu różnice sił i nawet ogromny skropion nie był wstanie odwrócić uwagi Masha. Zakończenie? Wbicie w glebę drugoklasisty, zdobycie kilku srebrnych odłamków i ukończenie pierwszej złotej monety. A także takie tam zwrócenie uwagi sekty z innego domu, nie ma czym się przejmować można się rozejść do domu.
Tak głupie, że aż dobre. Jesteś geniuszem, magia to dla ciebie życie, twoje ja, wiesz, że masz talent we krwii, a później przychodzi jakiś podgrzybek używający rzekomej magi ,,tricepsów" i gasi się jak niedopałek papierosa. Tym sposobem pan niebieskowłosy dostaje lekcje życia, nie wkurwaj miłośnika ptysiów! Czyli przechodząc na ludzki Mash uratował swoich przyjaciół i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
,,Ponad pół roku żyłam jak w amoku, nie rozstając się z telefonem tylko dlatego, że Romek w każdej chwili mógł się odezwać. Czekałam na to i nie chciałam, ażeby chociaż jedna krótka sekunda mi uciekła. Ale czy tak samo było u niego? Dzwonił, kiedy chciał, i odbierał, kiedy chciał. Co prawda zawsze poprawiał mnie, jeżeli w ten sposób mówiłam, że to nie tak, że nie kiedy chce, lecz kiedy może. Czy jednak zrobił cokolwiek, by to zmienić?"
,,Julka, zasługujesz na kryształ, a nie na obity stary garnek."
Jak opisać książkę prosto i na temat? Niezły początek, wciągający środek i ... Dobre zakończenie? Cóż zależy od człowieka i jego moralności, oraz przeżyć. Julia kobieta w jesieni życia jest czarująca bohaterką, pełną humoru, ale i rozterek życiowych. Jest spełniona, jako matka, jako osoba pracująca, jako przyjaciółka. Spełnia marzenia, brakuje jej tylko miłości, której szuka w ramionach Romka, lecz ten jest ożeniony, ma rodzinę, dzieci, pracę związaną z rodziną żony. Kolokwialnie mówiąc zdradza swoją żonę i zwodzi kochankę. Julia jest wporst uzależniona od kontaktów z Romkiem, wyczekuje każdego telefonu, sms czy spotkania. A on? Ciągle powtarza, że się rozwiedzie, że odejdzie od żony, że zamieszkają razem. Typowe głodne kawałki, w które Julia wierzy. Dlatego powiem wprost Roman nie zasługiwał na Julię! Nie stoi się w drzwiach, albo w jedną stronę robisz krok, albo w drugą. Na szczęście Julia ma przyjaciół nowych i starych, dzięki rozwijającej pracy, może poznawać kolejnych ludzi, oraz podróżować po kraju, a to dopiero początek zalet, gdy dostaje kontrakt na rok do Niemiec na szansę, uporządkować życie emocjonalne, gdy po raz kolejny Romek miesza w jej życiu. Choć rozstanie z krajem ma słodko gorzki smak, teraz albo nigdy!
Jestem pod ogromnym wrażeniem książki, zarówno warsztatu pisarskiego jak i słownictwa dopasowanego do wieku bohaterów, dodającym im autentyczności. Emocje wykreowane w bohaterach są żywe, realistyczne, tak jakby byli mogli istnieć tuż obok ciebie, co więcej pewnie nawet znasz kogoś kto mógł by odpowiadać postaciom przedstawionym w Odnowionej miłości (cóż sama mam na myśli z trzy osoby, które odpowiadają idealnie, któremuś z nich). Tło i akcja przedstawiona w książce jest dopasowana idealnie, nie pędzi, nie stoi w miejscu, mimo pojawiania się refleksji i ,,stania w miejscu" samej Juli, która stara się coś zrobić z relacją z Romkiem. Podsumowując cieszę się, że miałam okazję poznać nieco inna literaturą.
,,Ponad pół roku żyłam jak w amoku, nie rozstając się z telefonem tylko dlatego, że Romek w każdej chwili mógł się odezwać. Czekałam na to i nie chciałam, ażeby chociaż jedna krótka sekunda mi uciekła. Ale czy tak samo było u niego? Dzwonił, kiedy chciał, i odbierał, kiedy chciał. Co prawda zawsze poprawiał mnie, jeżeli w ten sposób mówiłam, że to nie tak, że nie kiedy...
więcej Pokaż mimo to