Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Cała recenzja znajduje się na http://posrodpolek.blogspot.com/2017/08/14-dominika-olbrych-biaa.html


Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, drogi czytelniku, jak to jest żyć czując ciągłą presję? Nieustanne uczucie, że ktoś na Ciebie liczy, że los ludzi leży w Twoich rękach... A jedynym sposobem by z tym żyć, jest dalsze trwanie w kłamstwie, które to wszystko wywołało... Jakbyś się poczuł? Co byś zrobił?
„Biała” autorstwa Dominiki Olbrych to powieść, która połyka czytelnika. Opowiada ona o dziewczynie, która zostaje wciągnięta w wir nieuchronnych zdarzeń, a jej jedyną nadzieją jest brnięcie coraz głębiej i stawienie czoła przeciwnościom. W świecie Heliasu raz na wiele tysięcy lat pojawia się Wybraniec, od którego zależy los całej krainy. Nękana przez Złych pod wodzą Rejgasa, czeka na wybawienie. Przez zbieg okoliczności jej los leży w rękach Simii, która również wyróżnia się pośród innych ludzi i tak jak Wybraniec jest wyjątkowa. Ich drogi przecinają się ze sobą w niespodziewany sposób. Dziewczyna zgadza się kłamać dla niego i tak zaczyna się cała opowieść. Czy tej dwójce uda się przeciwstawić siłom zła? Czy będą w stanie postawić dobro Haliasu wyżej niż dobro najbliższych? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w pierwszym tomie sagi autorstwa Dominiki Olbrych! „Biała” pióra Dominiki Olbrych to magiczna opowieść o odwadze, miłości i cenie jaką trzeba ponieść za wolność.Autorka prezentuje nam świat pełen magii. Mieszkańcy Heliasanu to ludzie obdarzeni mocą, każdy z nich ma wyjątkowy dar. Jednak nie Simia, piękna dziewczyna, która nie posiada ani krzty magii, co czyni ją jedyną w swoim rodzaju istotą zwaną Białą.

Cała recenzja znajduje się na http://posrodpolek.blogspot.com/2017/08/14-dominika-olbrych-biaa.html


Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, drogi czytelniku, jak to jest żyć czując ciągłą presję? Nieustanne uczucie, że ktoś na Ciebie liczy, że los ludzi leży w Twoich rękach... A jedynym sposobem by z tym żyć, jest dalsze trwanie w kłamstwie, które to wszystko wywołało......

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Świat, który podzielony jest murem na ziemię ludzi i Fae nie jest lekki dla śmiertelników, a Feyra przekonała się o tym na własnej skórze. Jest dziewiętnastoletnią dziewczyną, żyjącą w niewielkiej chatce wraz z dwoma siostrami i ojcem - kaleką. Na łożu śmierci obiecała matce opiekować się rodziną, co stało się jej celem, kiedy zbankrutowali i zostali zmuszeni do zmiany swojego życia. Z rezydencji przenieśli się do chaty, przez brak pieniędzy głodowali i żyli w nędzy... Feyra związana obietnicą zaczęła polować, aby utrzymać rodzinę przy życiu. Pewnego zimowego dnia, dziewczyna zapuszczając się niebezpiecznie daleko w las podczas poszukiwania zwierzyny, zauważa łanię. Zaraz później pojawia się wilk. Mając świadomość tego, że zwierze może okazać się Fae, dziewczyna zabija je jesionową strzałą - bez żalu, przepełniona nienawiścią. Nie mogła wiedzieć, że ta decyzja zmieni jej życie na zawsze, że przez to zostanie wplątana w intrygę. Wkrótce w drzwiach jej chaty staje złowroga bestia - pochodzący z wysokiego rodu Tamlin. Żąda zadośćuczynienia za zabicie jego przyjaciela. Feyra ma wybór - śmierć w nierównej walce lub udanie się z chłopakiem do Prythianu, krainy zamieszkałej przez Fae i zostanie tam do końca swoich dni.
Pozornie dzieli ich wszystko, lecz w praktyce okazuje się inaczej. Nienawiść - uczucie tak silne jest praktycznie niemożliwe do zwalczenia. Czy Feyra pogodzi się ze swoim losem? Czy będzie w stanie pokonać swój strach i niechęć?

Mamy tutaj do czynienia z połączeniem baśni pt. "Piękna i Bestia" oraz świata nieśmiertelnych i niebezpiecznych istot. Mimo że każdy zna utwór, na którym bazowano tę powieść, pomysł Sarah J. Mass zaskakuje. Wątki, które są delikatnie i umiejętnie przeplatane nie przytłaczają. Zaś bohaterowie! Każdy z nich intryguje nas swoją historią, którą poznajemy powoli na kartach książki. Jednak czuję pewien niedosyt. Feyra, mimo tego, że jest główną bohaterką, była dla mnie najmniej ciekawą postacią. Ogólnie wszyscy ludzie, występujący w tej historii zdają się zbyt prości w porównaniu do Fae, których dzieje są niesamowicie rozwinięte i tworzą doskonałe tło dla powieści. Sama główna bohaterka jest jedną z postaci, które mają niewykorzystany potencjał i choć pod koniec zdenerwowała mnie jej głupota (ta zagadka była TAK PROSTA!). Podoba mi się, że nie jest kolejną dziewczyną użalającą się przez całą książkę nad swoim losem, więc mam nadzieję, że w kolejnej części nie straci swojej hardości i humoru.
To jak Sarah. J. Mass napisała swoją powieść, było jak dla mnie dobrym wyborem. Widać w niej umiejętności autorki oraz to jak bardzo przyłożyła się do powieści. Tym razem nie zauważyłam niedociągnięć tak jak w Szklanym tronie, Wszystko łączyło się ze sobą w logiczną całość, grało ze sobą idealnie. Opisy, które zastosowała, nadały klimatu i sprawiły, że Prythian stał się w mojej głowie niemal rzeczywistym obrazem. Zostałam wessana w historię tak bardzo, że poczułam aż lekkiego kaca książkowego, gdy przeczytałam ostatnie słowa.
Podsumowując, Sarah J. Mass po raz kolejny stworzyła powieść, w której aż kipi od magii, tajemnicy, namiętności, baśniowości i strachu. Czytając, wchodzimy do świata pełnego mroku i tajemnic, do świata, z którego nie chcemy wyjść. Przeżywamy wszystko wraz z Feyrą. Książka jest pełna akcji, nie mam momentu, w którym nie dzieje się nic. Pędzimy, przerzucamy kolejne strony, aby z uśmiechem i w moim przypadku łzami w oczach przeczytać ostatnie zdanie. Nie spodziewamy się wydarzeń, które następują po sobie. Czasami jednak, gdy rozwiązanie zaświta nam w głowie, nie mamy czasu, aby się nad nim zastanowić, ponieważ autorka wrzuca nas w wir wydarzeń, przez które zapominamy o naszych podejrzeniach. Dwór cierni i róż hipnotyzuje, zatrzaskuje nas w swoich objęciach i nie pozwala uciec. Polecam tę książkę każdemu, kto chce oderwać się od rzeczywistości, każdemu, kto ma dość banalnych rozwiązań, każdemu, kto uwielbia zanurzyć się w fantastykę i stracić przez nią wiele godzin. Czeka Cię sprawdzian? Sesja? A może po prostu czekasz na kogoś? Jeśli tak, nie sięgaj po tę książkę, póki nie załatwisz tych wszystkich spraw, ponieważ Dwór cierni i róż porwie cię do Prythianu i nie wypuści, dopóki nie przeczytasz ostatniej kropki.

Całość można przeczytać na: https://posrodpolek.blogspot.com/

Świat, który podzielony jest murem na ziemię ludzi i Fae nie jest lekki dla śmiertelników, a Feyra przekonała się o tym na własnej skórze. Jest dziewiętnastoletnią dziewczyną, żyjącą w niewielkiej chatce wraz z dwoma siostrami i ojcem - kaleką. Na łożu śmierci obiecała matce opiekować się rodziną, co stało się jej celem, kiedy zbankrutowali i zostali zmuszeni do zmiany...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tajemnice, intrygujące każdego... Kłamstwa, nie obce człowiekowi... Żądza, która przemawia przez nas od zalania dziejów... Zdrada, mogąca dotknąć każdego...

Posępna litość to jedna z tych książek, które okazały się dla mnie wielkim zaskoczeniem. Jak nigdy zwlekałam z jej kupnem, aż nie trafiłam na promocję. Nie wiem, dlaczego tyle zwlekałam, Może to przez obawę przed nowym, nieznanym autorem? Jednak ciekawość jak zwykle zwyciężyła i w tym przypadku wyszło mi to na dobre.

Posępna litość to powieść, dzięki której po raz pierwszy zetknęłam się z połączeniem dwóch gatunków - fantasy i historii. Na jej kartach obok postaci fikcyjnych takich jak Ismae, Sybella , występują postacie historyczne - Anna, d'Albert czy Madame Dinan. Klimat średniowiecznej Bretanii autorka uzyskała dzięki specyficznemu językowi oraz barwnym opisom. Głównym atutem tej książki jest właśnie świat przedstawiony, który zaraz obok postaci decyduje o tym, że ten tytuł podbił moje serducho. Wątki, które LaFevers umiejętnie ze sobą splata, nie przytłaczają czytelnika, a tylko wzmagają jego ciekawość. Jak w każdej powieści młodzieżowej znajdujemy tutaj wątek miłosny, lecz zdecydowanie to nie on gra w Posępnej litości pierwsze skrzypce. Najważniejsza jest polityka, spory, zdrady i tajemnice związane z otoczką stworzoną przez autorkę. To książka, w której intryga goni intrygę. Na kartach tej historii przewijają się nie tylko specyficzne nazwy trucizn, lecz także nazwy broni, które umożliwiają nam jeszcze bardziej zagłębić się w powieść.
odsumowując, powieść Posępna litość pióra Robin LaFevers jest jedną z tych książek, które wsysają czytelnika. Kryje w sobie wiele tajemnic, zdrad... Jest mroczna, porywająca i bardzo wciągająca. Trzyma w napięciu do ostatniego rozdziału. Porywa i trzyma w niewoli. Żałuję, że tak późno ją zakupiłam. Postacie wydają się żywe, nie są wyidealizowane, więc każdy może się utożsamić z jedną z nich. Po ostatnich słowach pragniesz więcej Ismae, Gavriela, Mortaina, d'Alberta... Klimat pochłonie cię... Zostaniesz wplątany w tajemnicę i skomplikowaną politykę, wraz z bohaterami staniesz przed ważnymi wyborami, aby pod koniec zamknąć książkę i poczuć TO. Poczuć, że zostałeś naznaczony piętnem.

Całość można przeczytać na:https://posrodpolek.blogspot.com/

Tajemnice, intrygujące każdego... Kłamstwa, nie obce człowiekowi... Żądza, która przemawia przez nas od zalania dziejów... Zdrada, mogąca dotknąć każdego...

Posępna litość to jedna z tych książek, które okazały się dla mnie wielkim zaskoczeniem. Jak nigdy zwlekałam z jej kupnem, aż nie trafiłam na promocję. Nie wiem, dlaczego tyle zwlekałam, Może to przez obawę przed...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przyznam, że po lekturze "Posępnej litości" byłam bardzo ciekawa kontynuacji. Zastanawiało mnie to, jak dalej potoczą się losy Ismae i Gavriela. Jednak "Mroczny triumf" przytacza opowieść zupełnie innej osoby, którą mieliśmy okazję poznać wcześniej...

Sybella, która jest główną bohaterką tej powieści, to bezwzględna zabójczyni. Przeszłość, o której jak się okazuje, nie może zapomnieć, sprawiła, że dziewczyna nie zna litości. Szukając zemsty, znajduje coś o wiele cenniejszego.

Opis jest krótki - to fakt. Jednak nie potrafię opisać fabuły tej książki, nie zdradzając najważniejszych informacji, bo ten tytuł jest inny niż poprzednia część. Poznajemy w niej mroczniejszą część Bretanii, a także człowieka - w tym wypadku dziewczyny. Jak w "Posępnej litośc"i uważałam Sybellię za obłąkaną, tak po lekturze "Mrocznego triumfu" poznałam przyczynę jej zachowania,a przede wszystkim powagę jej misji. Autorka namieszała w życiu dziewczyny tak bardzo, aż zaczęłam się bać tego, że nie uda jej się wybrnąć z tych wszystkich dziwnych sytuacji. Jednak fabuła rozwija się szybko i wraz z nią wszystkie problemy rozwiązują się. W poprzedniej części najważniejszym wątkiem był polityczny spór, tutaj zaś jest to walka Sybelli ze samą sobą, z tym, co ją tworzy, czyli przeszłością. Problemy bohaterki czasem wręcz przytłaczają, jednak wszystko ratuje wątek miłosny, którego najmniej się spodziewałam. Robin LaFavers nie szczędzi nam opisów walk. Niemal słyszymy szczęk broni, czujemy zapach krwi... Wydanie jak zwykle zachwyca, za co możemy podziękować "Fabryce Słów"!
"Mroczny triumf" to powieść, która spokojnie nadaje się na bezsenne wieczory. Jest przyjemna, pozwala odpocząć i zanurzyć się w historii Sybelli. Fabuła jest wciągająca, a styl autorki ciekawy i dojrzały. Wiele zwrotów akcji sprawia, że książkę czyta się szybko, jednak tak jak już mówiłam - moje serce zostaje przy "Posępnej litości". Znajdziecie tu wiarę, oddanie, miłość, ale też okrucieństwo, walki i morze krwi. Robin LaFevers nie rozczarowuje, daje nam ponownie przeżyć przygody u boku cór Śmierci. "Mroczy triumf" to osobliwe podejście do najgorszych chwil w życiu człowieka, do momentów, kiedy ogarnia nas mrok i niepohamowanej potrzeby odgonienia go.


Całość można przeczytać na:https://posrodpolek.blogspot.com/

Przyznam, że po lekturze "Posępnej litości" byłam bardzo ciekawa kontynuacji. Zastanawiało mnie to, jak dalej potoczą się losy Ismae i Gavriela. Jednak "Mroczny triumf" przytacza opowieść zupełnie innej osoby, którą mieliśmy okazję poznać wcześniej...

Sybella, która jest główną bohaterką tej powieści, to bezwzględna zabójczyni. Przeszłość, o której jak się okazuje, nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Maybe Someday" to kolejna powieść, z którą zwlekałam. Bałam się, że to kolejny, typowy romans. Pierwszą książką Collen Hoover, którą przeczytałam było "Hopeless". Uznałam ją za lekką i bardzo wciągającą. Jednak nie zachwycałam się nią zbytnio, była po prostu dobra. Kupując "Maybe Someday" nie spodziewałam się takiej historii. Czytałam ją kilka ładnych miesięcy temu, a jednak nadal ją doskonale pamiętam. Wywarła na mnie niesamowite wrażenie, sprawiła, że zakochałam się w kolejnej książkowej postaci i otworzyła mi oczy na kolejny odcień miłości.
Powieść pisana jest z dwóch perspektyw: perspektywy Sydney i Ridge'a, czyli głównych bohaterów. On, gra na gitarze, ale jego utworom brakuje tekstów. Ona, ma poukładane, spokojne życie : studiuje, pracuje, jest w stabilnym związku. Jednak jak to w życiu bywa - wszystko rozpada się na kawałki w ciągu chwili. Bohaterowie poznają się dość nietypowo. Sydney codziennie słucha jak Ridge gra na gitarze, siedząc na balkonie naprzeciwko. Muzyka ujmuje dziewczynę, więc ta codziennie wychodzi na balkon, aby podsłuchać jak chłopak ćwiczy i pośpiewać do jego utworów. Gdy ten zauważa dziewczynę śpiewającą do jego muzyki, postanawia nawiązać z nią kontakt. Przed codziennym "występem" chłopak pisze na kartce swój numer, pokazuje go dziewczynie, lecz gdy ta nie rusza się z miejsca, dopisuje, że ma do niej pytanie. Po wielu prośbach dziewczyna zgadza się wysłać mu jeden z tekstów, które napisała słuchając tego jak gra. Jednak nagle w życiu dziewczyny zdarza się coś, przez co jest zmuszona wynająć mieszkanie u Ridge'a i tak zaczyna się ich historia.
"Maybe Someday" jest książką chwytającą za serce. Porusza, uczy, bawi. Ostatnie rozdziały czytałam ze łzami w oczach. Jej plusem jest zdecydowanie soundtrack oraz sama historia, którą ma do przekazania. Myślę, że idealnym podsumowaniem jest zdanie, które znajduje się z tyłu książki, a brzmi ono tak: " Maybe Someday to opowieść o ludziach rozdartych między 'może kiedyś', a 'właśnie teraz' , o emocjach ukrytych między słowami i o muzyce, którą czuje się całym ciałem. "


Całość można przeczytać na: https://posrodpolek.blogspot.com/

Maybe Someday" to kolejna powieść, z którą zwlekałam. Bałam się, że to kolejny, typowy romans. Pierwszą książką Collen Hoover, którą przeczytałam było "Hopeless". Uznałam ją za lekką i bardzo wciągającą. Jednak nie zachwycałam się nią zbytnio, była po prostu dobra. Kupując "Maybe Someday" nie spodziewałam się takiej historii. Czytałam ją kilka ładnych miesięcy temu, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Posłaniec Strachu" to książka autorstwa Michaela Granta, autora znanego przede wszystkim z serii GONE, której nie przeczytałam. Próbowałam to zrobić, jednak nie przebrnęłam dosłownie przez pierwszą stronę. Kupiłam ją nie patrząc na autora, sam tytuł i opis wywarł na mnie wrażenie. Pomyślałam: "może jednak warto zaryzykować?" I to ryzyko było wielkie, ponieważ zapłaciłam za tę książkę sporo, a patrząc z perspektywy GONE nie wróżyłam sobie powodzenia. Stwierdziłam, że najwyżej oddam ją do biblioteki, jednak po przeczytaniu z uśmiechem odłożyłam ją na półkę. Panie Grant, gratuluje wymyślenia czegoś innego i ciekawego!
siążka opowiada o dziewczynie, która budzi się pośród żółtej mgły i nie pamięta nic oprócz swojego imienia brzmiącego Mara. Spotyka ona tytułowego Posłańca Strachu, który pokazuje jej samobójstwo pewnej dziewczyny - Samanthy Early oraz inne mroczne sceny. Następnie przedstawia jej się i wyjaśnia przyczyny jej amnezji i obecnego położenia. Ponieważ Mara zrobiła coś złego musi ponieść karę, zostanie następczynią Posłańca Śmierci. Jej zadaniem jest przyglądanie się swojemu mentorowi podczas wykonywania pracy i nauczeniu się wszystkiego. Tak rozpoczyna się ta historia.

"Posłaniec Śmierci" urzekł mnie swoją tematyką. Jeszcze nigdy nie czytałam książki poruszającej w ten sposób motyw winy i kary. Posłaniec Strachu przychodzi do bohaterów, którzy zrobili coś złego. Przykładem kary jest wezwanie Mistrza Gry, który jest zdecydowanie jedną z najstraszniejszych postaci w tej powieści. Proponuje on grę, jeśli wygrasz - idziesz wolny, jeśli nie musisz zmierzyć się z tym czego obawiasz się najbardziej. Wydaje się to proste, prawda? Otóż wcale takie nie jest. Gra jest sama w sobie przerażająca i nawet jeśli się wygra - będzie nauczką do końca życia.
Styl autora jest zdecydowanie przyjemny, lecz muszę się do czegoś przyczepić. Zabrakło mi w tej książce opisów. Jestem osobą kochającą wyobrażać sobie wszystko to co czyta, wczuwam się w książkę i jej historię, jednak tutaj nie mogłam tego zrobić, bo jak niby mam wyobrazić sobie miejsce, gdzie przebywa Mara oraz Posłaniec skoro nie ma żadnego opisu? Dla mnie to miejsce było czarną, denerwującą dziurą. Przyznam się szczerze, przez to, że nie mogłam wyobrazić sobie scenerii często pomijałam kilka linijek przechodząc od razu do dialogów. Z drugiej strony mamy tutaj dużo opisu postaci co moim zdaniem jest dobrym zabiegiem, ponieważ bardziej poznajemy motywy ich działań, jednak momentami są one przydługie i po prostu męczą.
Podsumowując, "Posłaniec Strachu" jest książką dobrą i przyjemną do czytania. Historia w niej zawarta porusza w inny sposób motyw winy i kary, skłania nas do przemyśleń. Nieszablonowość powieści i postacie to jej największe atuty. Trzyma w napięciu, jednak momentami jest przewidywalna, a niektóre opisy zanudzają. Jednak mimo tych wad czyta się ją szybko i zdecydowanie czas spędzony z nią zapamiętuje się jako dobrze spędzone chwile. Jest to inteligenta, wciągająca i zaskakująca lektura idealna na jesienne czy zimowe wieczory.


Całość można przeczytać na: https://posrodpolek.blogspot.com/

"Posłaniec Strachu" to książka autorstwa Michaela Granta, autora znanego przede wszystkim z serii GONE, której nie przeczytałam. Próbowałam to zrobić, jednak nie przebrnęłam dosłownie przez pierwszą stronę. Kupiłam ją nie patrząc na autora, sam tytuł i opis wywarł na mnie wrażenie. Pomyślałam: "może jednak warto zaryzykować?" I to ryzyko było wielkie, ponieważ zapłaciłam za...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Przyjaźń potrafi być opowieścią mniej epicką od miłości" - takie słowa możemy przeczytać w podziękowaniach znajdujących się na końcu książki debiutującej Susan Dennard. Niezbyt często wspominam o tej części książki, w której autor dziękuje i wymienia nazwiska wielu ludzi, ponieważ rzadko je czytam. Dla "Prawdodziejki" musiałam zrobić wyjątek, ponieważ zauważyłam w niej nazwisko znanej autorki - litery głosiły, że Sarah J. Mass jest bardzo dobrą przyjaciółką pisarki. Wtedy recenzja autorki "Szklanego Tronu" czy "Dworu Cierni i Róż" okazała się uzasadniona, bowiem po przeczytaniu tej książki nie rozumiałam jej sensu. Wcale nie chcę powiedzieć, że "Prawdodziejka" to zła książka, ponieważ dobrze spędziłam czas czytając ów tytuł, jednak zachwyty zawarte w słowach Pani Mass, umieszczone na "skrzydełkach", moim zdaniem są mocno przesadzone.

"Prawdodziejka" opowiada o losach Safi i Iseult - młodych czarodziejek, które wpadły w tarapaty. Safiya jest jedyną w Czaroziemiach prawdodziejką, zdolną wykryć każde kłamstwo. Ukrywa ona swoją moc, by nie została wykorzystana. Iseult zaś jest więzodziejką, lecz jej moce są tajemnicą nawet dla niej. Obie są więziosiostrami - połączone przez los, nierozłączne tworzą doskonały duet. Jednak zbliżają się niespokojne czasy, a dziewczyny, które pragnął przede wszystkim wolności muszą uciekać i walczyć o przetrwanie w świecie, który nie jest już tak przyjazny jak kiedyś.

Jednym z plusów "Prawdodziejki" jest łatwy i przyjemny styl autorki. Książkę czytało mi się na prawdę szybko i przyjemnie. Świat, wymyślony przez Susan Dennard urzekł mnie i wessał. Mamy tutaj do czynienia z niewątpliwie wielką wyobraźnią pisarki, która prezentuje nam miejsce przemyślane i pełne magii, która zaczarowywuje. Barwne opisy zdecydowanie pobudziły moją wyobraźnię. Zwłaszcza opisy walk były bardzo dobrze napisane, prawie słyszałam brzdęk metali i oddechy walczących! Akcja jest szybka i wartka, nie sposób się nudzić - wyjątkiem jest koniec powieści, przez który brnęłam niczym przez smołę. Wtedy zaczyna robić się na prawdę nudno, a autorka wiedząc o tym chce wszystko naprawić nieudolnym zwrotem akcji, który nie wywarł na mnie ogromnego wrażenia.
"Prawdodziejka" pióra Susan Dennard jest dobrą i lekką lekturą na długie jesienno-zimowe wieczory, Klimat w niej panujący, urzeka i wywołuje uśmiech na twarzy. Styl autorki jest przyjemny, świat doskonale wykreowany. Minusem jest przewidywalność i zdecydowanie szablonowi bohaterowie, którzy czasami potrafią zdenerwować. Niedokończone wątki i romans uznam za neutralne punkty, które ani nie podwyższają, ani nie zaniżają oceny. Opisy przyrody i walk przenoszą czytelnika w zupełnie nowy świat pełen magii i walki o przetrwanie. Zdecydowanie jest to książka, którą warto przeczytać, chociażby dla wyrobienia sobie własnej opinii, zaznajomienia się z tym niezwykłym światem oraz spędzenia przyjemnych chwil z Safi, Iseult oraz Merikiem. Czekam na kontynuację, mając nadzieję, że debiut nauczył czegoś Susan Dennard, a jej dobra przyjaciółka Sarah J. Mass udzieliła jej pewnych wskazówek sprawiając, że kontynuacja powali mnie na kolana!



Całość można przeczytać na:https://posrodpolek.blogspot.com/

"Przyjaźń potrafi być opowieścią mniej epicką od miłości" - takie słowa możemy przeczytać w podziękowaniach znajdujących się na końcu książki debiutującej Susan Dennard. Niezbyt często wspominam o tej części książki, w której autor dziękuje i wymienia nazwiska wielu ludzi, ponieważ rzadko je czytam. Dla "Prawdodziejki" musiałam zrobić wyjątek, ponieważ zauważyłam w niej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Recenzja z mojego bloga: http://posrodpolek.blogspot.com/

Trzymając w ręce "Zmierzch" chęć ponownego wgłębienie się w ten świat, tym razem jako trochę starsza osoba, o innym poglądzie na pewne aspekty. Saga "Zmierzch" nieodparcie kojarzy mi się z moimi czytelniczymi początkami i bolą mnie wszechobecne hejty na tą historię, która co prawda nie jest doskonała, ale również nie taka tragiczna jak malują ją inni. Nie przeczytałam tej książki ponownie, ponieważ chciałam zachować sobie obraz tego, jak ją odbierałam dobre siedem lat temu, a byłam wtedy jeszcze dzieckiem. Dzisiejsza recenzja będzie trochę inna, ponieważ będzie ona opisem emocji dziewięciolatki jaką wtedy byłam oraz obecnym spojrzeniem na bohaterów i wydarzenia rozgrywające się w "Zmierzchu"

Pamiętam jak czytałam ją z zapartym tchem, jak fascynowała mnie więź pomiędzy bohaterami. Zakazana miłość, problemy, dorastanie, wampiry... Byłam zaczarowana. W tej historii nie dostrzegałam, żadnych wad, podkreślam ŻADNYCH. Zmusiłam nawet moją ciocię do przeczytania tej książki, ona także nie narzekała. Czterdziestoletnia kobieta czytała "Zmierzch" i uważała go za dobry, więc dlaczego obecnie słyszymy na tę książkę tyle negatywnych opinii? Myślę, że to ze względu na rozwój literatury. Obecnie mamy do wyboru od koloru historii o wampirach, zakazanej miłości i dojrzewaniu - wtedy ta książka była czymś innym, więc nikt nie mógł porównać jej do innego tytułu. Ona była i stała się światowym megabestsellerem to coś oznacza, prawda?

Bohaterowie, których obecnie uważam za typowych i bardzo przewidywalnych, wtedy zachwycali mnie swoją prawdziwością. Nie dostrzegałam wymuszonych reakcji Belli i jej denerwującego sposobu bycia. Edward był idealny, dzięki swojej tajemniczości. Żadna z postaci nie wydawała mi się wtedy płaska i jakby za bardzo zaplanowana. Wszystkie ich reakcje obecnie są dla mnie przewidywalne.

Co do samej historii i wątku miłosnego, tutaj muszę przyznać rację hejterom - przewidywalna, przesłodzona i czasami nudnawa. Nic więcej nie mogę o niej napisać, po prostu nie ma o czym i kropka.

"Zmierzch" pióra Stephenie Mayer stoi dumnie na jednej z moich półek i mimo upływu lat nadal wygląda dobrze. Kiedyś nie rozumiałam sensu okładki, lecz teraz jest to rzecz, która jest bardzo dobrym zwieńczeniem historii. Białe ręce symbolizujące wampira, a w nich czerwone jabłko - człowiek. Wszystko to na tle klasycznej czerni prezentuje się mrocznie i cieszy oko. Dodatkowo tekst napisany jest niemęczącą oka czcionką, a wydawnictwo zadbało o naturę i nie marnując kartek na oddzielanie rozdziałów czystą kartką lub zaczynania go na nowej stronie co jest moim zdaniem wielkim plusem.

Styl autorki, moim zdaniem, jest dobry i lekki. Spotkałam się z wieloma książkami, które napisane były beznadziejnie. Tutaj jakość przewyższa nad treścią. Czy to dobrze? Można by było o tym podyskutować..

Podsumowując, "Zmierzch" nie jest książką ani koszmarną ani wspaniałą. Jest czymś pomiędzy, czymś dobrym. Bohaterowie mogą denerwować, lecz historia, moim zdaniem, nie jest koszmarna, czasami wręcz ciekawa. Nie rozumiem ogromnej fali negatywnych opinii. To prawda,"Zmierzch" nie jest doskonałą książką, lecz moim zdaniem niektórzy zapominają w jakich czasach dla literatury młodzieżowej została ona napisana i, że owe czasy różnią się od tych obecnych, w których zakazana miłość to chleb powszedni.

"Śmierć jest łatwa, prosta, życie jest trudniejsze."



Moja ocena: 5/10

Recenzja z mojego bloga: http://posrodpolek.blogspot.com/

Trzymając w ręce "Zmierzch" chęć ponownego wgłębienie się w ten świat, tym razem jako trochę starsza osoba, o innym poglądzie na pewne aspekty. Saga "Zmierzch" nieodparcie kojarzy mi się z moimi czytelniczymi początkami i bolą mnie wszechobecne hejty na tą historię, która co prawda nie jest doskonała, ale również...

więcej Pokaż mimo to