rozwiń zwiń
Fka

Profil użytkownika: Fka

Pabianice Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 10 lata temu
198
Przeczytanych
książek
198
Książek
w biblioteczce
10
Opinii
30
Polubień
opinii
Pabianice Kobieta
Dodane| Nie dodano
Ta użytkowniczka nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach: ,

Będąc w liceum zaczytywałam się w powieściach Stephena Kinga. Chociaż „zaczytywałam” to może określenie nieco przesadzone, gdyż udało mi się poznać jedynie dwadzieścia trzy książki tego bardzo płodnego autora. Nie mogę stwierdzić, że jestem jego fanką – większość przeczytanych pozycji oceniłam jako średnie lub „tylko” dobre. Do tych bardziej wyróżniających się w tłumie zaliczam „Zieloną milę”, „Lśnienie” oraz właśnie cykl „Mroczna Wieża”, który sam autor uważa za swoje opus magnum, a który mam wrażenie nie jest zbyt popularny. Wiele książek Kinga doczekało się ekranizacji, skąd może wynikać większa ich rozpoznawalność, „Mroczna Wieża” jednak ma jakiegoś pecha w tym zakresie – plany przeniesienia cyklu na srebrny ekran do tej pory się nie powiodły. Początki tej siedmiotomowej sagi sięgają 1970 roku, a całość była pisana na przestrzeni ponad 30 lat (nie licząc „Wiatru przez dziurkę od klucza” wydanego w 2012 r.).

Zaczynając przygodę z „Mroczną Wieżą” warto zapoznać się z zamieszczonymi na początku pierwszego tomu wstępem i przedmową, w których autor m.in. ujawnia skąd czerpał inspirację planując swoje dzieło, a także wyjaśnia dlaczego w 2003 roku postanowił poprawić i ujednolicić pierwotny tekst „Rolanda” (bowiem książka obecnie dostępna na rynku jest wersją poprawioną). Mimo tej korekty, w trakcie lektury da się odczuć, że powieść tworzona była przez początkującego pisarza. „Roland” stanowi jedynie wprowadzenie do świata, w którym tytułowy ostatni rewolwerowiec z uporem i determinacją podąża w kierunku swojego przeznaczenia. Ścigając przez pustynię zagadkowego człowieka w czerni, ponoć znającego tajemnicę Mrocznej Wieży, Roland dokona niejednego poświęcenia aby uzyskać swoje odpowiedzi. Motyw wędrówki, podążanie ku celowi jakim jest Mroczna Wieża oraz poczucie misji obecne są w każdej części cyklu.

Wkraczając do świata Rolanda w pierwszym momencie możemy poczuć się jak w scenerii starego westernu. Pustynia, senne, umieszczone na pustkowiu miasteczko, saloon – to niektóre elementy powodujące takie skojarzenia. Jednak im dalej w las, tym więcej drzew, a my zaczynamy zauważać postapokaliptyczny klimat, pozostałości po dawnej cywilizacji, dziwne stworzenia, które w nim egzystują i zastanawiamy się co to właściwie jest za świat. Tym bardziej, że jest on w pewien sposób powiązany ze światem znanym nam dzisiaj.

Akcja pierwszej części cyklu opiera się głównie na wspomnianym pościgu, jednakże bieżące wydarzenia często przeplatane są retrospekcjami z dalekiej przeszłości głównego bohatera. Wspomnienia te ubarwiają fabułę, lecz na razie nie otrzymujemy pełnego obrazu historii życia rewolwerowca. Sam Roland w tym tomie jawi się raczej jako „zimny drań”, choć zapewniam, że nie jest pozbawiony pozytywnych uczuć. Mimo wszystko wybory, których dokonuje, trochę usprawiedliwiają takie określenie.

Sagę o Mrocznej Wieży mogłabym określić jednym słowem – specyficzna, chociaż ciężko mi będzie tutaj wyjaśnić na czym ta specyficzność polega. Przede wszystkim nie da się jej przypisać jednemu gatunkowi literatury. W całym cyklu przeplatają się ze sobą elementy fantasy, science fiction, czy też powieści grozy dając istotnie niesamowity efekt. Ponadto występują w nim stworzenia, zdarzenia, sytuacje i inne czynniki krótko mówiąc dziwne, będące tworami naprawdę wybujałej wyobraźni autora (kto czytał Kinga, wie na co go stać). Już w pierwszym tomie możemy ich „zasmakować” i jestem przekonana, że nie każdemu przypadną one do gustu. Zdarzyło się na przestrzeni tych 7 tomów, że byłam czymś lekko zniesmaczona. Niemniej cała „Mroczna Wieża” to historia nieprzeciętna, a jej zakończenie, gdy czytałam je kilka lat temu, naprawdę zrobiło na mnie wrażenie. Sam „Roland” przy pierwszym zetknięciu może wydawać się miejscami niezrozumiały i nieco męczący. Dopiero znając kolejne tomy i finał tej opowieści, wszystko nabiera głębszego sensu. Warto jednak dać szansę „Rolandowi”, albowiem książka jest krótka, a gdy się przez nią przebrnie, dalej można się już tylko czerpać przyjemność z lektury ciekawej powieści. Tak przynajmniej było w moim przypadku.

Tekst ukazał się również na moim blogu: http://theforevermoment.blogspot.com/

Będąc w liceum zaczytywałam się w powieściach Stephena Kinga. Chociaż „zaczytywałam” to może określenie nieco przesadzone, gdyż udało mi się poznać jedynie dwadzieścia trzy książki tego bardzo płodnego autora. Nie mogę stwierdzić, że jestem jego fanką – większość przeczytanych pozycji oceniłam jako średnie lub „tylko” dobre. Do tych bardziej wyróżniających się w tłumie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Szerń – tajemnicza siła sprawcza – ukształtowała świat Szereru i obdarzyła rozumem trzy żyjące na nim gatunki stworzeń: ludzi, koty i sępy. Na północnym niebie tej krainy Pasma Szerni sąsiadują ze Złotymi i Srebrnymi Wstęgami Aleru, a północne rubieże kontynentu zasiedlone są przez Srebrne i Złote Plemiona. Jakkolwiek Srebrni wojownicy dosiadający swych wehfetów (taki rodzaj wierzchowca) posiadają pewną inteligencję, tak Złote Plemiona stanowią zgraje dzikich potworów. Zarówno jedni, jak i drudzy Alerowie ośmielają się napadać na przygraniczne wioski Wiecznego Cesarstwa siejąc strach i zniszczenie. Zadaniem ich powstrzymania obarczeni są żołnierze legii armektańskiej stacjonujący w poszczególnych stanicach rozmieszczonych przy Północnej Granicy. Co się jednak stanie, gdy na terytorium Cesarstwa wkroczy liczna i potężna armia Alerów, której rzeczywiste zamiary są skomplikowane?

„Północna granica” jest pierwszą częścią cyklu „Księga Całości” i stanowi swoiste wprowadzenie do świata Szereru. Książka rozpoczyna się listem, w którym zostają pokrótce przedstawione najważniejsze zagadnienia dotyczące funkcjonowania owego świata, dzięki czemu przechodząc do właściwej lektury znamy już chociażby podłoże konfliktu na północy. Autor prezentuje nam prostą w gruncie rzeczy historię o wojnie, z której jednak wyziera niezwykły realizm. Wojna u Kresa to przysłowiowy pot, krew i czasem łzy. Nie ma tu opisanych z wielkim rozmachem magicznych pojedynków, liczy się taktyka, liczebność i umiejętności żołnierzy. Jak przystało na powieść militarną, znajdziemy w niej dokładnie przedstawione wielkie bitwy, mniejsze potyczki, ruchy oddziałów, a także życie w koszarach, które do łatwych nie należy. Całą tę wojenną zawieruchę obserwujemy naprzemiennie oczami żołnierzy – Rawata i Terezy, oraz ich dowódcy – Ambegena. Mają różne pochodzenie, różne charaktery i motywacje, jednak łączy ich jedno – są legionistami, w moim przekonaniu stworzonymi po to, by ukazać wojnę i żołnierskie realia z perspektywy każdego z nich. A realia te są prawdziwe aż do bólu i przeważnie ponure. Głód, chłód i wyczerpanie nie są tym żołnierzom obce. W wojsku swoje miejsce znalazły również kobiety, najczęściej wyśmienite łuczniczki, lecz ich rola nie ogranicza się jedynie do strzelania z łuku - często oczekuje się od nich zaspokajania męskich potrzeb w czasie pobytu w stanicy. Co dziwne, na przykładzie Terezy można wywnioskować, że kobiety przyzwalają na taką sytuację byleby wyrwać się z rodzinnej wioski i zostać „kimś”. W szeregach armii spotkamy również koty, które z miejsca zdobyły moją sympatię. Koty najczęściej pełnią rolę znakomitych zwiadowców, a choć potrafią mówić, różnią się od ludzi sposobem myślenia. O trzeciej grupie rozumnych istot Szereru – sępach – w tej części cyklu nic niestety nie powiedziano.

Powieść Kresa można zaliczyć do fantasy raczej realistycznej. Jak już wspominałam, nie uświadczymy tu wiele magii, a ta, która jest, przejawia się w bliżej nieokreślonej mocy sprawczej (Pasma Szerni i Wstęgi Aleru). Z pierwszej części cyklu czytelnik wiele się na jej temat nie dowie, a wątek zagadkowego boga Alerów również nie znajdzie zadowalającego wyjaśnienia, nad czym trochę ubolewam, gdyż dodawał on smaczku tej całej wojennej historii. Wśród wielu osób, które czytały już cały cykl, przeważa opinia, że „Północna Granica” jest najsłabszą częścią serii. Dlatego jeśli ktoś zaczął od niniejszej książki i nie jest zadowolony, niech się jeszcze nie zniechęca, być może kolejne tomy okażą się rzeczywiście porywającą lekturą, na co po cichutku liczę.

Tekst ukazał się również na moim blogu: http://theforevermoment.blogspot.com/

Szerń – tajemnicza siła sprawcza – ukształtowała świat Szereru i obdarzyła rozumem trzy żyjące na nim gatunki stworzeń: ludzi, koty i sępy. Na północnym niebie tej krainy Pasma Szerni sąsiadują ze Złotymi i Srebrnymi Wstęgami Aleru, a północne rubieże kontynentu zasiedlone są przez Srebrne i Złote Plemiona. Jakkolwiek Srebrni wojownicy dosiadający swych wehfetów (taki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jakiś czas temu, zachęcona przychylnymi recenzjami oraz wysokimi ocenami na portalach literackich, nabyłam pierwsze 3 książki z cyklu Kroniki Królobójcy Patricka Rothfussa. Dokładniej są to pierwsze dwie części z zapowiadanej trylogii, lecz polskie wydawnictwo rozbiło drugi tom na połowy. „Imię wiatru”, debiut tego autora szybko stało się bestsellerem i zdobyło kilka nagród. Wiadomo - jeśli coś jest bestsellerem to znaczy, że się dobrze sprzedaje, niekoniecznie że jest dobre. Tym razem jednak się nie zawiodłam.

Kvothe’a, czyli głównego bohatera powieści poznajemy, gdy pod zmienionym imieniem (Kote) prowadzi gospodę w niewielkiej wiosce. Pod maską zwykłego karczmarza ukrywa swoją prawdziwą tożsamość przed sąsiadami i resztą świata. Jak się okazuje, ma ku temu powody. Wokół jego postaci narosło wiele legend, ludzie opowiadają o nim przerysowane historie i nikt w rzeczywistości nie zna całej prawdy. Do czasu, aż pewien skryba - Kronikarz rozpoznaje w naszym oberżyście tego sławnego Kvothe’a Królobójcę, przez jednych uważanego za bohatera, przez innych za złoczyńcę, i przekonuje go do opowiedzenia swojej prawdziwej historii.

Chcąc zainteresować czytelnika dziejami głównego bohatera, autor wykorzystał w powieści ciekawy zabieg retrospekcji. Przenosimy się zatem w świat wspomnień Kvothe’a: począwszy od czasów jego dzieciństwa spędzonego w wędrownej trupie Edema Ruh a zakończonego tak tragicznie, poprzez życie sieroty na ulicach miasta Tarbean, aby ostatecznie trafić na Uniwersytet, gdzie przyjdzie nam gościć przez większą część opowieści. Działania młodego chłopaka napędzane są chęcią zrozumienia dlaczego zginęli jego rodzice i kim są ci, którzy pozbawili ich życia. Albowiem Chandrianie to już nie tylko mit, nie tylko postacie z rymowanki dla dzieci, ale prawdziwe zagrożenie dla tych, którzy ośmielili się dociekać prawdy o ich istnieniu. W trakcie opowieści kilka razy powracamy jednak do czasu teraźniejszego, do karczmy Ostaniec aby uczestniczyć w bieżących wydarzeniach.

Kreując swego protagonistę, Rothfuss zastosował mocno eksploatowany w literaturze motyw „od zera do bohatera”. Dlatego też, mimo, iż fantasy czytam od niedawna i nie jestem w tej dziedzinie znawcą, historia Kvothe’a wydała mi się dziwnie znajoma. Przede wszystkim skojarzyła mi się z Trylogią Czarnego Maga Trudi Canavan, którą czytałam kilka miesięcy temu. Sierota, bez grosza przy duszy ale o ponadprzeciętnej mocy/zdolnościach dostaje się na słynny uniwersytet gdzie zdobywa uznanie jednych, lecz także zyskuje wrogów. Aczkolwiek to lektura „Imienia wiatru” dostarczyła mi więcej przyjemności. Ponadto w powieści można również zauważyć nawiązanie do twórczości Ursuli Le Guin. Mianowicie znajomość prawdziwego imienia rzeczy (np. wiatru) pozwala nad nią całkowicie zapanować.

Jeśli ktoś szuka skomplikowanej, nowatorskiej fabuły czy niespodziewanych zwrotów akcji, tu tego nie znajdzie. Fabuła toczy się raczej powoli, jednak występują tu zarówno dobre, dopracowane opisy jak i ciekawe dialogi. Gładki styl, którym posługuje się autor pozwala z łatwością przebrnąć przez niektóre nudniejsze fragmenty.
Jeśli chodzi o wykreowane postacie, „Imię wiatru” to właściwie teatr jednego aktora. Historia opowiadana z perspektywy głównego bohatera skupia się przede wszystkim na nim, na jego perypetiach, motywach i odczuciach. Kvothe jest postacią interesującą, chociaż powiedziałabym, że aż za bardzo genialną i utalentowaną. Na szczęście autor nie próbował stworzyć bohatera bez wad. Chłopak bywa momentami naiwny czy zarozumiały, czasami jego zachowanie jest irytujące, lecz ostatecznie zdobył moją sympatię. Pozostałe postacie pełnią rolę drugoplanową i niestety są słabo przedstawione. Najchętniej pominęłabym milczeniem ukochaną głównego bohatera, ale powinnam o niej wspomnieć ponieważ pojawia się na kartach powieści dość często i czuję, że w przyszłości dowiemy się więcej na jej temat. Wydaje mi się, że Rothfuss chciał tutaj stworzyć kobietę enigmatyczną i intrygującą, a jednocześnie potrafiącą radzić sobie w życiu, lecz ja odebrałam zupełnie inne wrażenie. Fragmenty, w których występuje Denna są dla mnie męczące. Sposób postępowania jaki reprezentuje ta bohaterka, będąca stale na utrzymaniu innych mężczyzn, wydaje mi się po prostu niewłaściwy. Niestety to właśnie w takiej dziewczynie Kvothe ulokował swoje uczucia i ciekawi mnie jak ostatecznie na tym wyjdzie. O wiele większą sympatię budzą natomiast najbliżsi przyjaciele głównego bohatera oraz jego uczeń „w teraźniejszości” – Bast.

Pierwszy tom jest zaledwie wstępem do całej historii, opisem dzieciństwa i lat młodzieńczych. Nie dostajemy w nim jeszcze wielu istotnych informacji o głównym bohaterze, np. dlaczego zdobył przydomek „Królobójca” lub gdzie poznał swojego niezwykłego ucznia. Można mieć nadzieję, że w kolejnej części – „Strachu mędrca” wyjaśni się więcej wątków.
Myślę, że „Imię wiatru” mogłabym polecić zarówno osobom, którym klasyczna fantasy jeszcze się nie znudziła, jak i tym, którzy dopiero zaczynają przygodę z gatunkiem. Mimo, że powieść nie jest zaskakująca, to jednak stanowi dobrą, wciągającą książkę rozrywkową, którą przeczytałam szybko i z przyjemnością.

Tekst ukazał się również na blogu: http://theforevermoment.blogspot.com/

Jakiś czas temu, zachęcona przychylnymi recenzjami oraz wysokimi ocenami na portalach literackich, nabyłam pierwsze 3 książki z cyklu Kroniki Królobójcy Patricka Rothfussa. Dokładniej są to pierwsze dwie części z zapowiadanej trylogii, lecz polskie wydawnictwo rozbiło drugi tom na połowy. „Imię wiatru”, debiut tego autora szybko stało się bestsellerem i zdobyło kilka...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Fka

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
198
książek
Średnio w roku
przeczytane
8
książek
Opinie były
pomocne
30
razy
W sumie
wystawione
197
ocen ze średnią 6,2

Spędzone
na czytaniu
1 245
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
8
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]