Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Lucy. Nadzieja Tanino Liberatore, Patrick Norbert
Ocena 7,2
Lucy. Nadzieja Tanino Liberatore, ...

Na półkach: ,

W całej tej opowieści o kształtowaniu się istoty ludzkiej brakowało mi najbardziej głosu Krystyny Czubówny w roli narratora. Obawiałem się rysunków, bo tego typu realizm wybitnie mi nie leży, ale tu o dziwo pasuje i ma uzasadnienie, sprzyjając wiarygodności. "Lucy" to ciekawa i poruszająca fabuła, która pokazuje, że w bardzo długim przedziale czasu, każdy z nas jest małym trybikiem tworzącym wielką historię i nigdy do końca nie mamy pewności, jak dużą odgrywamy w niej rolę. W tym przypadku autorzy chcieli uchwycić ten charakterystyczny moment budzenia się świadomości i mam wrażenie, że cel został osiągnięty.

W całej tej opowieści o kształtowaniu się istoty ludzkiej brakowało mi najbardziej głosu Krystyny Czubówny w roli narratora. Obawiałem się rysunków, bo tego typu realizm wybitnie mi nie leży, ale tu o dziwo pasuje i ma uzasadnienie, sprzyjając wiarygodności. "Lucy" to ciekawa i poruszająca fabuła, która pokazuje, że w bardzo długim przedziale czasu, każdy z nas jest małym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Wszyscy, którym ufam", podobnie jak "Kłamstwo i jak to robimy", jest przede wszystkim komiksem o relacjach. Trochę mi się te historie kojarzą z filmami Almodovara, ale Parrish nie poświęca tyle miejsca samej fabule; całość opiera raczej na bardzo naturalnych dialogach i tym, co dzieje się pomiędzy poszczególnymi postaciami. Graficznie jest wspaniale, ale gdyby było zupełnie inaczej, sens zawsze pozostałby ten sam, bo cała ta opowieść stoi właśnie na wzajemnych zależnościach bohaterów. Delektuję się przestrzenią, którą autor zostawia odbiorcy, co sprawia, że czytelnik wiele kwestii musi sam uzupełnić i dookreślić. To świetnie oddaje rzeczywistość powiązań, do opisania których język nie wystarcza. Pociąga mnie niejednoznaczność postaci, fakt, że ostatecznie nie wiesz, kto tak naprawdę jest pozytywnym, a kto negatywnym bohaterem. Cenię za odcienie szarości i to coś, co każe mi do tej lektury wracać

"Wszyscy, którym ufam", podobnie jak "Kłamstwo i jak to robimy", jest przede wszystkim komiksem o relacjach. Trochę mi się te historie kojarzą z filmami Almodovara, ale Parrish nie poświęca tyle miejsca samej fabule; całość opiera raczej na bardzo naturalnych dialogach i tym, co dzieje się pomiędzy poszczególnymi postaciami. Graficznie jest wspaniale, ale gdyby było...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Trochę się na tym przejechałem. W założeniu to był wymarzony dla mnie komiks. Gdy oglądałem przykładowe plansze, zachwycałem się grafikami, psychodelicznymi kolorami oraz mnogością stylów i pomysłów. To wszystko zostaje, Musturi faktycznie popisuje się tu wszechstronnością, odwołując się z jednej strony do amerykańskiego undergroundu z pod znaku Crumba czy Garego Pantera, a z drugiej do klasyków francuskiego komiksu jak Moebius czy Caza. Całość niemal narkotyczna, zachwycająca feerią barw i stylów.

Co z tego skoro czuję się przytłoczony treścią. „Future” oszałamia mnogością alternatywnych światów. Od utopii w stylu New Age, po katastroficzne futurystyczne wizje rodem z „Incala”. Autor serwuje całe ściany tekstu o specyfice przyszłych światów, w których człowiek jest nic nieznaczącym trybikiem, rządzi „Firma”, rzeczywistość kreuje sztuczna inteligencja, a największym zagrożeniem staje się artysta. Odwrót od natury na rzecz zgubnego kapitalizmu, materializmu, hedonizmu i innych izmów staje się przyczyną całkowitej dehumanizacji i ekologicznej katastrofy. W efekcie nasze wybory nie mają już żadnego sensu i znaczenia.

Niestety to, co być może nieźle działało w formie pojedynczych zinów, zebrane razem zmienia się w bardzo ciężkostrawną, przegadaną i nużącą całość. Naprawdę nie chcę pisać banałów o przyjemności płynącej tekstu, bo nie tego oczekuję od komiksu, ale „Future” mnie pokonało. Chciałem ciekawego czytelniczego wyzwania, dostałem nudne, ciągnące się w nieskończoność kosmiczne wodolejstwo, w którym zbytnie nagromadzenie wszystkiego, osłabia siłę przekazu

Trochę się na tym przejechałem. W założeniu to był wymarzony dla mnie komiks. Gdy oglądałem przykładowe plansze, zachwycałem się grafikami, psychodelicznymi kolorami oraz mnogością stylów i pomysłów. To wszystko zostaje, Musturi faktycznie popisuje się tu wszechstronnością, odwołując się z jednej strony do amerykańskiego undergroundu z pod znaku Crumba czy Garego Pantera, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nic mi to nie zrobiło. Niby jestem wyrozumiały dla idei całego tego ewolucyjno-rewolucyjnego chaosu i ciągu wypływających z siebie przypadkowych zdarzeń, ale ani nie poczułem się tym dotknięty, ani mnie to w żadnym momencie nie zadziwiło błyskotliwością, za to momentami drażniło nagromadzeniem nieczytelnych rozwiązań fabularnych. Lubię przybrudzone grafiki z tego zbioru, ale na tym się moja sympatia niestety kończy

Nic mi to nie zrobiło. Niby jestem wyrozumiały dla idei całego tego ewolucyjno-rewolucyjnego chaosu i ciągu wypływających z siebie przypadkowych zdarzeń, ale ani nie poczułem się tym dotknięty, ani mnie to w żadnym momencie nie zadziwiło błyskotliwością, za to momentami drażniło nagromadzeniem nieczytelnych rozwiązań fabularnych. Lubię przybrudzone grafiki z tego zbioru,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Alack Sinner tom 1: Wiek niewinności José Antonio Muñoz, Carlos Sampayo
Ocena 7,5
Alack Sinner t... José Antonio Muñoz,...

Na półkach: ,

Coś mnie przyciągało do "Alacka Sinnera". Być może dlatego, że Munoz wśród swoich mistrzów wymienia tak cenionych przeze mnie Hugo Pratta i Alberto Breccię, a może zadziałał marketing, status artystów, samego tytułu i jego znaczenie dla współczesnego komiksowego kryminału. Strona graficzna kusiła niejednoznacznością. Z jednej strony całość zachwyca grą czerni z bielą, której źródeł faktycznie warto szukać w twórczości autora „Corto Maltese”, z drugiej widać ciągoty w kierunku karykatury, które nadają całości nieco satyrycznego wydźwięku, często kolidującego z samopoczuciem bohatera i przygnębiającym kontekstem Nowego Jorku lat 70. Te niejednoznaczności stają się wyzwaniem, jakie w komiksie uwielbiam.

Co na mnie najbardziej działa w całym zbiorze? Możliwość obserwowania rozwoju bohatera, który z detektywa działającego w paradygmacie noir, przeobraża się w postać tragiczną, targaną wewnętrznymi rozterkami, niosącego za sobą ciężar własnej przeszłości i borykającego się z depresją. Śmiem twierdzić, że ostatnie historie z tej części cyklu to bardziej rzecz o upadku głównej postaci, niż stricte kryminalne opowieści. Towarzyszy temu odpowiednia forma. Z przyziemnych fabuł, przechodzimy w bardziej lakoniczne, poszatkowane i momentami oniryczne. Za tym podążają również przesunięcia akcentów w samej grafice.

Dodajcie do tego tło. Tak naprawdę historie z Sinnerem w roli głównej są pretekstem do pokazania barwnego, ale również pełnego niebezpieczeństw i grozy Nowego Jorku lat 70 i 80. Autorom udaje się znakomicie uchwycić poetykę tamtych dni i otoczenia, poruszając jednocześnie ważne kwestie społeczne związane z rasizmem, nierównościami społecznymi i asymilacją imigrantów na czele. Mafia, jazz, boks, hippisi, mniejszości seksualne i religijne, śmierdzące ulice i zdemoralizowani mieszkańcy...

Przy tym wszystkim autorzy świetnie pogrywają z czytelnikiem, gdy wprowadzają siebie, jako bohaterów jednego z opowiadań, gdzie odwiedzają Alacka w poszukiwaniu inspiracji dla swojej postaci. Ale te mrugnięcia okiem uwidaczniają się również w nawiązaniach do popkultury. Ja wyłapałem kadr z bohaterem „Taksówkarza”, gwiazdę rocka do złudzenia przypominającą Davida Bowiego z jego kreację Starmana, postać nawiązującą do Corto, czy saksofonistę Gato Barbieri. Wydaje się, że różnych odniesień jest znacznie więcej i wszystko zależy od kompetencji czytelnika.

W „Alacku Sinnerze” na równych prawach funkcjonuje naturalizm związany z trudną codziennością amerykańskiej metropolii, jak i jakaś forma szaleństwa, łącząca dzieło Argentyńczyków z twórczością ich mistrzów. Zdecydowanie jedno z najważniejszych wydawnictw w tym roku nad Wisłą

Coś mnie przyciągało do "Alacka Sinnera". Być może dlatego, że Munoz wśród swoich mistrzów wymienia tak cenionych przeze mnie Hugo Pratta i Alberto Breccię, a może zadziałał marketing, status artystów, samego tytułu i jego znaczenie dla współczesnego komiksowego kryminału. Strona graficzna kusiła niejednoznacznością. Z jednej strony całość zachwyca grą czerni z bielą,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Opasłe tomisko, które być może niewiele nowego wnosi, jako kolejne odczytanie dzieła Lovecrafta, ale prezentuje je w bardzo strawnej i dynamicznej formie. Dodatkowo rzecz ciekawa graficznie. Bez zobowiązań, w ramach popołudniowej rozrywki

Opasłe tomisko, które być może niewiele nowego wnosi, jako kolejne odczytanie dzieła Lovecrafta, ale prezentuje je w bardzo strawnej i dynamicznej formie. Dodatkowo rzecz ciekawa graficznie. Bez zobowiązań, w ramach popołudniowej rozrywki

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Cała ta seria jest trochę taka, jakby nas ktoś zaprosił do obrazu Chagalla, a w tej części widać to chyba najbardziej. Praktycznie brak tu fabuły, większość rozgrywa się w sferze rozterek duchowych. Miłość jako główny temat okraszony tak charakterystycznym dla serii nostalgiczno-marzycielskim tonem. Więcej tu całostronicowych malarskich kadrów i wrażenia zatrzymanego czasu. Oczko niżej niż poprzedniczki, ale lepiej patrzeć na cykl całościowo, a ten nadal prezentuje się znakomicie.

Cała ta seria jest trochę taka, jakby nas ktoś zaprosił do obrazu Chagalla, a w tej części widać to chyba najbardziej. Praktycznie brak tu fabuły, większość rozgrywa się w sferze rozterek duchowych. Miłość jako główny temat okraszony tak charakterystycznym dla serii nostalgiczno-marzycielskim tonem. Więcej tu całostronicowych malarskich kadrów i wrażenia zatrzymanego czasu....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki The Perineum Technique Jérôme Mulot, Florent Ruppert
Ocena 7,0
The Perineum T... Jérôme Mulot, Flore...

Na półkach: ,

Żałuję, że póki co nikt u nas nie pokusił się o wydanie komiksów Rupperta i Mulota. Wcześniej czytałem „Portrait of a Drunk” zobrazowany przez Oliviera Schrauwena i był znakomity. Coś co mogłoby pogodzić fanów historii marynistycznych i miłośników nieco bardziej niezależnych produkcji. Wierzę, że ten komiks przyjąłby się u nas bez problemu. Z „Perineum Technique” jest trochę inaczej. Czytam o nim bardzo różne opinie, ale zdecydowanie ustawiam się po stronie entuzjastów.

On jest uznanym artystą, ona nie chce ujawniać swej profesji. Łączą się zdalnie poprzez aplikację, by uprawiać wirtualny sex. Już w tym momencie jest ciekawie, bo autorzy mają dosyć oryginalną wizję, jak taka apka mogłaby wyglądać i umieszczają parę w dosyć nietypowych przestrzeniach. Siłą rzeczy musi się to skończyć w realu, ale i tu wydarzenia nie toczą się gładko, bo on nalega na spotkanie, a ona stawia mu dosyć nietypowy warunek związany z seksualnością

”The Perineum Technique” to trochę romans, a trochę jego zaprzeczenie. Mówi sporo o świecie, w którym do prawdziwego uczucia trzeba się przebić z poziomu nowych technologii, ale robi to w sposób zabawny i pomysłowy. Metafory związane z aktem seksualnym i wplątanie w całość awangardowej sztuki tworzonej przez bohatera przenoszą czytelnika na trochę wyższy poziom odbioru, ale w żadnym momencie nie miałem poczucia przekroczenia granicy smaku czy artystowskiej przesady. Mam za to wielką ochotę, by zostać przy bibliografii obu artystów trochę dłużej

Żałuję, że póki co nikt u nas nie pokusił się o wydanie komiksów Rupperta i Mulota. Wcześniej czytałem „Portrait of a Drunk” zobrazowany przez Oliviera Schrauwena i był znakomity. Coś co mogłoby pogodzić fanów historii marynistycznych i miłośników nieco bardziej niezależnych produkcji. Wierzę, że ten komiks przyjąłby się u nas bez problemu. Z „Perineum Technique” jest...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Ballada dla Sophie Juan Cavia, Filipe Melo
Ocena 8,2
Ballada dla So... Juan Cavia, Filipe ...

Na półkach: ,

Idealny komiks środka. Ze świetną szatą graficzną, oszczędnymi dialogami i sprawdzonym patentem na narracyjnym, w którym bohater u kresu życia opowiada swoją historię dziennikarzowi/synowi/wnukowi (niepotrzebne skreślić). Końcowy twist jest fajny, a całość, mimo delikatnej metaforyki (latające fortepiany, postać kozła, narkotyczne odloty), wydaje się świetnym materiałem na scenariusz filmowy

No i niestety jest to jednocześnie komiks całkowicie jednoznaczny i dookreślony, nie zostawiający czytelnikowi wiele przestrzeni do interpretacji czy wyjaśnienia. Przeczytasz, zachwycisz się, ale nie będziesz miał potrzeby, by do tego wracać

Idealny komiks środka. Ze świetną szatą graficzną, oszczędnymi dialogami i sprawdzonym patentem na narracyjnym, w którym bohater u kresu życia opowiada swoją historię dziennikarzowi/synowi/wnukowi (niepotrzebne skreślić). Końcowy twist jest fajny, a całość, mimo delikatnej metaforyki (latające fortepiany, postać kozła, narkotyczne odloty), wydaje się świetnym materiałem na...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Wzór na szczęście Nuno Duarte, Osvaldo Medina
Ocena 6,6
Wzór na szczęście Nuno Duarte, Osvald...

Na półkach: ,

Jeśli stawiasz sobie za cel opowiedzenie historii, zawierającej wielkie objawione prawdy o życiu, to masz spore szanse, że wyjdzie z tego taki napuszony i pretensjonalny komiks, który przez 3/4 lektury będzie sprawiał wrażenie patetycznego finału taniej filmowej produkcji z mądrościami cytowanymi przez głównego bohatera na tle obrazów slow motion. Cała ta wędrówka bohatera, od trudnego dzieciństwa, przez sukces i upadek, jest tak przewidywalna i oklepana, że nie pomoże jej nawet coś tak absurdalnego, jak matematyka w służbie szczęścia. Nie rozumiem tych artystycznych wyborów. Nie lubię i nie polecam

Jeśli stawiasz sobie za cel opowiedzenie historii, zawierającej wielkie objawione prawdy o życiu, to masz spore szanse, że wyjdzie z tego taki napuszony i pretensjonalny komiks, który przez 3/4 lektury będzie sprawiał wrażenie patetycznego finału taniej filmowej produkcji z mądrościami cytowanymi przez głównego bohatera na tle obrazów slow motion. Cała ta wędrówka bohatera,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Znam literacki pierwowzór, więc w temacie fabuły zaskoczenia nie było, za to Larcenet pięknie rozpracował „Drogę” w kwestii dialogów, które ograniczył do minimum, potęgując grozę i przerażającą ciszę bijącą z kadrów. Ciszę, która nie zwiastuje spokoju i symbiozy z otoczeniem, stanowi raczej główny element nerwowego oczekiwania na kolejną katastrofę. To znamienne, że „Droga”, która u nas wychodzi po mocno naładowanej tekstem „Terapii grupowej”, tak oszczędnie operuje słowem. W obu przypadkach wybór strategii opowiadania ma decydujące wpływ na odbiór.

Ten album uderza rysunkiem i na stronę wizualną kładzie największy nacisk. Manu balansuje między realizmem z wielością detali, a impresją genialnie oddającą grozę otoczenia, z jego mglistym, pełnym pyłu i brudu krajobrazem. Często są to zaledwie cienie sylwetek w deszczowej, śnieżnej czy smogowej aurze. Jako czytelnik lubujący się raczej w tym co karykaturalne, brzydkie i dziwne, muszę jednak przyznać, że w swojej kategorii twórca „Codziennej walki” jest arcymistrzem. W mojej wersji dodatkowe wrażenie robią kolory, bazujące na delikatnych odcieniach beżu i szarości, co w tym przypadku dało kapitalny efekt.

Nie chcę używać wielkich słów, ale ta adaptacja okazała się lepsza, niż oczekiwałem, mimo że możliwości Larceneta znam bardzo dobrze. Myślę, że bez zbędnej przesady można stwierdzić, że ten gość „znowu to zrobił”

Znam literacki pierwowzór, więc w temacie fabuły zaskoczenia nie było, za to Larcenet pięknie rozpracował „Drogę” w kwestii dialogów, które ograniczył do minimum, potęgując grozę i przerażającą ciszę bijącą z kadrów. Ciszę, która nie zwiastuje spokoju i symbiozy z otoczeniem, stanowi raczej główny element nerwowego oczekiwania na kolejną katastrofę. To znamienne, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo trudno ocenić ten komiks. Idea jest słuszna, fabuła konsultowana z fundacjami, zajmującymi się niepełnosprawnością, a język medium naprawdę sprawny. Ciężko ocenić bohaterów, ich postawy czy moralne rozterki, bo to za bardzo nie podlega ocenie. Całości dobrze służy nieco szkicowa kreska, ucieczka przed komentarzami narratora i zwięzłość. Jedyne, do czego mam zastrzeżenia to sama struktura. Gdy dochodzi do punktu kulminacyjnego, nagle wszystko przyspiesza i to w momencie, gdy najwięcej dzieje się w relacji między siostrami. Dramatyczne wydarzenia potraktowano w moim odczuciu zbyt skrótowo, jakby kończył się przyznany limit stron do zapełnienia, a wydaje się, że właśnie tu było najwięcej przestrzeni, by autorka w pełni zaprezentowała swój kunszt. W efekcie lekki niedosyt, choć całość z pewnością udana.

Bardzo trudno ocenić ten komiks. Idea jest słuszna, fabuła konsultowana z fundacjami, zajmującymi się niepełnosprawnością, a język medium naprawdę sprawny. Ciężko ocenić bohaterów, ich postawy czy moralne rozterki, bo to za bardzo nie podlega ocenie. Całości dobrze służy nieco szkicowa kreska, ucieczka przed komentarzami narratora i zwięzłość. Jedyne, do czego mam...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Tzée. Tragedia afrykańska Appollo, Brüno
Ocena 7,3
Tzée. Tragedia... Appollo, Brüno

Na półkach: ,

Pisałem ostatnio przy okazji "Cierpliwego psa", że w opowieściach o Afryce lubię kolory. Nawet gdy są to historie tragiczne, odpowiednie barwy od razu podkręcają wrażenia z lektury. Tak jest tym razem. Lourence Croix nie bawi się na tym polu w niuanse, a stawia raczej intensywność, co fantastycznie współgra z grubymi konturami postaci i krajobrazów tworzących kadry. W efekcie całość wygląda "soczyście".

"T'zee" jest uogólniającą fabułą, skupiającą w sobie elementy wielu dyktatur z historii "Czarnego Lądu". W czasie lektury myślałem o "Cesarzu" - Kapuścińskiego i nawet się ucieszyłem, że właśnie ten autor został wspomniany w krótkim posłowiu. Całość ma bardzo fajną dynamikę i jest po prostu dobrze napisaną historią.

Pisałem ostatnio przy okazji "Cierpliwego psa", że w opowieściach o Afryce lubię kolory. Nawet gdy są to historie tragiczne, odpowiednie barwy od razu podkręcają wrażenia z lektury. Tak jest tym razem. Lourence Croix nie bawi się na tym polu w niuanse, a stawia raczej intensywność, co fantastycznie współgra z grubymi konturami postaci i krajobrazów tworzących kadry. W...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Można opowiedzieć o depresji i walce o swoje życie w taki sposób, by czytelnik wszedł w rolę bohaterki, a także współodczuwał jej ból i zagubienie niemal dosłownie. Myślę, że Malle świetnie się to udało, czemu sprzyja prosty i niezwykle klarowny styl, w jakim narysowała i napisała "W ten sposób znikam". Dodam walor edukacyjny, który nie ma jednak nic z nachalności czy taniego dydaktyzmu. Przeczytałem za jednym posiedzeniem i jestem pełen uznania

Można opowiedzieć o depresji i walce o swoje życie w taki sposób, by czytelnik wszedł w rolę bohaterki, a także współodczuwał jej ból i zagubienie niemal dosłownie. Myślę, że Malle świetnie się to udało, czemu sprzyja prosty i niezwykle klarowny styl, w jakim narysowała i napisała "W ten sposób znikam". Dodam walor edukacyjny, który nie ma jednak nic z nachalności czy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Fajna, choć poskładana z ogranych na maksa motywów historia, rozgrywająca się w Nowym Jorku lat 30., 40. i zahaczająca o czas wojenny. Graficznie jest ładnie, ale też bez zaskoczeń czy innowacji. Wiem, że wielu doceni tu szczególnie kreskę, ale dla mnie to taka rzemieślnicza robota, która jest wprawdzie precyzyjna i efektowna, ale zarazem nudna i przewidywalna. Jeśli ktoś lubi bardzo tradycyjny sposób opowiadania historii to pewnie must have, jeśli oczekuje czegoś więcej, może odpuścić

Fajna, choć poskładana z ogranych na maksa motywów historia, rozgrywająca się w Nowym Jorku lat 30., 40. i zahaczająca o czas wojenny. Graficznie jest ładnie, ale też bez zaskoczeń czy innowacji. Wiem, że wielu doceni tu szczególnie kreskę, ale dla mnie to taka rzemieślnicza robota, która jest wprawdzie precyzyjna i efektowna, ale zarazem nudna i przewidywalna. Jeśli ktoś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta książka uświadamia, jak niewiele wiemy o naszych przodkach i jak szybko przyzwyczailiśmy się do obecnego standardu życia, mając przywileje, o jakich oni nawet nie śnili. Są tu momenty wstrząsające, wywołujące złość i zdumienie, a na końcu zostaje żal, że nie zadawało się własnej babce pytań, gdy była ku temu okazja. Nie przegapcie

Ta książka uświadamia, jak niewiele wiemy o naszych przodkach i jak szybko przyzwyczailiśmy się do obecnego standardu życia, mając przywileje, o jakich oni nawet nie śnili. Są tu momenty wstrząsające, wywołujące złość i zdumienie, a na końcu zostaje żal, że nie zadawało się własnej babce pytań, gdy była ku temu okazja. Nie przegapcie

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Satyra sci-fi, w której znajduję przede wszystkim aluzje do tego, gdzie jako ludzkość dotarliśmy. W trakcie lektury myślałem o opowiadaniach Lema, ale też o absurdach z komiksów Baranowskiego. Fajny pomysł, psychodeliczne kolory i ucieczka przed konwencjonalnym kadrowaniem. Lepiej wchodzi, gdy jest stopniowo dawkowane

Satyra sci-fi, w której znajduję przede wszystkim aluzje do tego, gdzie jako ludzkość dotarliśmy. W trakcie lektury myślałem o opowiadaniach Lema, ale też o absurdach z komiksów Baranowskiego. Fajny pomysł, psychodeliczne kolory i ucieczka przed konwencjonalnym kadrowaniem. Lepiej wchodzi, gdy jest stopniowo dawkowane

Pokaż mimo to

Okładka książki Smoczy Rycerz Emanuele Arioli, Emiliano Tanzillo
Ocena 5,3
Smoczy Rycerz Emanuele Arioli, Em...

Na półkach: ,

Sugerując się wydawnictwem, spodziewałem się raczej gry konwencją, zabawy z czytelnikiem i przełamywania schematów, a dostałem drugoligowe fantasy z oklepanymi rozwiązaniami, niepotrzebnym patosem, sztywnymi dialogami i kijami w dupach bohaterów. Szkoda życia.

Sugerując się wydawnictwem, spodziewałem się raczej gry konwencją, zabawy z czytelnikiem i przełamywania schematów, a dostałem drugoligowe fantasy z oklepanymi rozwiązaniami, niepotrzebnym patosem, sztywnymi dialogami i kijami w dupach bohaterów. Szkoda życia.

Pokaż mimo to

Okładka książki Kosmos Fabien Bedouel, Pat Perna
Ocena 6,6
Kosmos Fabien Bedouel, Pat...

Na półkach: ,

Co mi się podobało? Grafika! Ale pięknie wyglądają te białe kontury na tle głębokiej czerni kosmosu. Świetnie się patrzy na ten komiks, nawet jeśli tematyka nie do końca moja. Fabuła to trochę bajdurzenie na granicy teorii spiskowej. Niby taka konwencja, ale dla mnie to jest jednak zawsze pożywka dla tych, którzy łakną tanich sensacji. W gadkach o tym, że Rosjanie uprzedzili Amerykanów w podboju kosmosu, jest może ziarnko prawdy, ale skoro nie ma dowodów to zabawy w szukanie tropów wydają się pożywką dla wszystkich tych, którzy żyją z dezinformacji. Fejkowe i nieudokumentowane historie są zmorą naszych czasów, dlatego jestem uprzedzony.

Na początku nie do końca przekonywały mnie te partie komiksu, gdzie w kilku i kilkunastostronicowych sekwencjach obserwujemy odpalanie kolejnych mechanizmów, maszyn itd. Można było zminimalizować kadry, machnąć takie rzeczy na mniejszej przestrzeni i nie byłoby wrażenia sztucznego nabijania liczby stron. Jednak z czasem fabuła się zagęszcza, a pod koniec jest już naprawdę emocjonująco, więc rozegrano to sprytnie.

Co mi się podobało? Grafika! Ale pięknie wyglądają te białe kontury na tle głębokiej czerni kosmosu. Świetnie się patrzy na ten komiks, nawet jeśli tematyka nie do końca moja. Fabuła to trochę bajdurzenie na granicy teorii spiskowej. Niby taka konwencja, ale dla mnie to jest jednak zawsze pożywka dla tych, którzy łakną tanich sensacji. W gadkach o tym, że Rosjanie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mam wrażenie, że wszystkie te podróżnicze komiksy Delisle mówią o jednym miejscu. Za każdym razem autor ślizga się po powierzchni, a całość sprowadza się do niewypowiedzianego wprost stwierdzenia: "Patrzcie, jacy oni dziwni". Brakuje mi tu głębi, brakuje chęci zrozumienia, jest dosyć uproszczona i momentami zabawna relacja. Czyta się świetnie, ale to taka niezobowiązująca lektura, która w przypadku tej tematyki zbliża się do nietaktu.

Mam wrażenie, że wszystkie te podróżnicze komiksy Delisle mówią o jednym miejscu. Za każdym razem autor ślizga się po powierzchni, a całość sprowadza się do niewypowiedzianego wprost stwierdzenia: "Patrzcie, jacy oni dziwni". Brakuje mi tu głębi, brakuje chęci zrozumienia, jest dosyć uproszczona i momentami zabawna relacja. Czyta się świetnie, ale to taka niezobowiązująca...

więcej Pokaż mimo to