rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Książka bardzo wciąga. Jest trochę historii Wysp Owczych, ciekawostek, wszystko dopełnione ślicznym kolorowymi zdjęciami. Przyjemna lektura. To był miło spędzony czas.

Książka bardzo wciąga. Jest trochę historii Wysp Owczych, ciekawostek, wszystko dopełnione ślicznym kolorowymi zdjęciami. Przyjemna lektura. To był miło spędzony czas.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Popełniłam straszny błąd, idąc najpierw do kina, zanim przeczytałam książkę. Jednakże, gdyby nie film nie wiem, czy w ogóle usłyszałabym o „Grze Endera”, więc może w końcowym rozliczeniu nie był to aż tak straszny błąd.

Książka ma swoje plusy i minusy i zaraz postaram się wytłumaczyć moją aż tak wysoką ocenę, pomimo kilku niedociągnięciach.

Zacznę więc od plusów. Po pierwsze: Pan Card wykonał kawał dobrej roboty konstruując główną postać – Andrew Wiggina. Ender jest żywy, jest to bohater z krwi i kości z porządnym zapleczem psychologicznym. Z całej tej książki, właśnie sama postać Endera mnie strasznie zauroczyła, wydarzenia jakby były tłem. Po drugie: książka strasznie wciąga. Bardzo trudno się od niej oderwać. Nie wiem, czy to przez styl autora, czy wydarzenia opisywane, sprawiły, że połknęłam książkę za jednym razem. Po trzecie: pomysł i wykonanie. Pan Card miał fantastyczny pomysł, który mógł się przyjąć bądź nie. Jak dla mnie sama idea stworzenia wojny pomiędzy dwoma gatunkami w rodzaju gry (a pamiętajmy, że książka została wydana w 1977) była odważna i ciekawa. I po czwarte: zabieg, by każdy rozdział zaczynał się od rozmowy, strasznie mi się spodobał i pozwalał na pokazanie jak dorośli odbierali Endera. Bardzo lubię takie rzeczy, mam chyba do nich słabość. To pozwoliło jeszcze bardziej rozbudować zawiłą postać Trzeciego.

Książka również ma swoje minusy, które jednak nie zaważyły na jej odbiorze aż tak bardzo. Trochę nie kupuję wieku Endera. Jak na sześciolatka zachowywał się za bardzo poważnie, za bardzo dorośle. I nie wiem, ale dla mnie tłumaczenie, że on jest geniuszem jakoś nie trafia, ale to tylko takie moje subiektywne zdanie. Czytając i tak miałam w głowie aktora Asę Butterfielda, jako Endera, więc mogło mnie trochę gryźć te sześć lat. Jednak najmocniej co mnie gryzło i irytowało to sama postać Petera – geniusza sadysty, który jest doskonałym manipulantem. Ta postać wręcz krzyczała absurdalnością i to chyba zaważyło, że zabrakło tej jednej gwiazdki w mojej ocenie.

Mi książka bardzo się podobała, nie uważam, że to dzieło życia, które każdy powinien znać, ale ta powieść ma coś w sobie, że nie łatwo się od niej oderwać i zapomnieć. Już zaczęłam czytać kolejną część :)

Popełniłam straszny błąd, idąc najpierw do kina, zanim przeczytałam książkę. Jednakże, gdyby nie film nie wiem, czy w ogóle usłyszałabym o „Grze Endera”, więc może w końcowym rozliczeniu nie był to aż tak straszny błąd.

Książka ma swoje plusy i minusy i zaraz postaram się wytłumaczyć moją aż tak wysoką ocenę, pomimo kilku niedociągnięciach.

Zacznę więc od plusów. Po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Muszę przyznać, że na początku sceptycznie podchodziłam do tej książki. Okładka i opis z tyłu książki kojarzyło mi się z kolejnym Zmierzchem, ale czytając liczne pozytywne recenzje postanowiłam polecieć do biblioteki i wypożyczyć tę książkę i... nie żałuję. Lucian to niesamowita powieść o miłości, tajemniczej więzi łączącej dwoje ludzi i przyjaźni. Pióro Isabeli jest lekkie, czasami za bardzo szczegółowe ale potrafi wciągnąć i to bardzo. Podoba mi się to, że główna bohaterka jest taka ludzka, zwykła nastolatka, a nie piękność, która podoba się wszystkim w szkole. Ma normalne kontakty z rówieśnikami i z mamą. I aż sama zaczęłam się zastanawiać, czy mam takiego towarzysza, jak Lucian :)

Polecam! Warto czasami oderwać się od szarej rzeczywistości.

Muszę przyznać, że na początku sceptycznie podchodziłam do tej książki. Okładka i opis z tyłu książki kojarzyło mi się z kolejnym Zmierzchem, ale czytając liczne pozytywne recenzje postanowiłam polecieć do biblioteki i wypożyczyć tę książkę i... nie żałuję. Lucian to niesamowita powieść o miłości, tajemniczej więzi łączącej dwoje ludzi i przyjaźni. Pióro Isabeli jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Typowy angielski humor sytuacyjny. Losy Bertmana po raz kolejny bawią czytelników, a Jeeves okazuje się pomocny, jak nigdy.

Książka idealna na poprawę humoru. Czytając idzie się naprawdę bardzo dobrze bawić, a do tego lekkie pióro Wodehous'a sprawia, że książka jest godna polecenia :)

Typowy angielski humor sytuacyjny. Losy Bertmana po raz kolejny bawią czytelników, a Jeeves okazuje się pomocny, jak nigdy.

Książka idealna na poprawę humoru. Czytając idzie się naprawdę bardzo dobrze bawić, a do tego lekkie pióro Wodehous'a sprawia, że książka jest godna polecenia :)

Pokaż mimo to


Na półkach:

Najpierw byłam na filmie Tima Burtona o tym samym tytule, film mnie tak zauroczył, że postanowiłam przeczytać książkę. Początek nie zapowiadał się za ciekawie, muszę przyznać, że trochę mnie znudziło dzieciństwo Angelique, zwłaszcza, że autorka dużo opisywała, ale im dalej w las tym lepiej. Poznajemy Angelique dzieciństwo, matkę oraz to w jaki sposób zgłębiała się w tajniki magii (i tutaj trochę się zawiodłam, sądziłam, że będzie ciekawiej, trochę mroczno). Sama postać Angelique nie budzi moich zastrzeżeń, uważam natomiast, że Laura powinna bardziej zwrócić uwagę na postacie drugoplanowe, zwłaszcza Josette, bo postać ma potencjał, który autorka niestety trochę zmarnowała. Odniosłam wrażenie, że końcówka książki już jest taka wymuszona, zrobiło się jednocześnie i mroczno i strasznie spłycenie uczuć Barnabasa i Josette, nie wiem, takie przynajmniej odniosłam wrażenie. Książka jest pisana prostym językiem, czasami zdarzały się błędy, ale to już wina wydawcy.

Książka dobra na podróż czy na deszczowe dni :)

Najpierw byłam na filmie Tima Burtona o tym samym tytule, film mnie tak zauroczył, że postanowiłam przeczytać książkę. Początek nie zapowiadał się za ciekawie, muszę przyznać, że trochę mnie znudziło dzieciństwo Angelique, zwłaszcza, że autorka dużo opisywała, ale im dalej w las tym lepiej. Poznajemy Angelique dzieciństwo, matkę oraz to w jaki sposób zgłębiała się w tajniki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W porównaniu do dwóch poprzednich części, trzecia wypada dosyć blado. I nie chodzi mi o świat przedstawiony. Mam wielkie ale do psychologii postaci, która poszła sobie hen, zwłaszcza mam na myśli Lucyfera, który bardziej przypomina mi ciocię dobrą radę niż Władcę Piekieł. Rozczarowujący był również Bóg, którego Andersen przedstawił, jako złośliwego staruszka. Mi czytało się ciężko, styl taki bardziej toporniejszy, czasem zabrakło mi opisu. Brakowało mi tego klimatu, który tak mnie zauroczył w poprzednich częściach.

Na minus idzie również to, że polskie wydanie posiada kilka błędów, taka mała rzecz, a przyciąga wzrok.

W porównaniu do dwóch poprzednich części, trzecia wypada dosyć blado. I nie chodzi mi o świat przedstawiony. Mam wielkie ale do psychologii postaci, która poszła sobie hen, zwłaszcza mam na myśli Lucyfera, który bardziej przypomina mi ciocię dobrą radę niż Władcę Piekieł. Rozczarowujący był również Bóg, którego Andersen przedstawił, jako złośliwego staruszka. Mi czytało się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeczytałam tę książkę, jak jeszcze nie było na nią takiego szału. I pomimo beznadziejnej fabuły, prostego języka to mnie strasznie wciągnęła, tak, że nie zwróciłam uwagi na lekkie potknięcia. Czyta się ją szybko, to trzeba przyznać. Książka jest głównie skierowana do nastolatek marzących o wielkiej miłości i gdybym miała te dziesięć/dwanaście lat, to książka zapewne by mi się spodobała. Ale... nie mam tylu. Gdy po raz drugi sięgnęłam po nią, chciałam wyć z rozpaczy, bo a) nie czytało mi się tak szybko, jak za pierwszym razem, b) wszystkie niedociągnięcia fabularne zaczęły być widoczne i c) główna bohaterka zaczęła mnie strasznie irytować. Jedno wielkie morze patosu, wszyscy są wspaniali, dziewczyny piękne, a chłopcy przystojni. Główna bohaterka momentami zachowuje się, jakby nie miała mózgu.

Osobom dorosłym i oczytanym nie polecam, ale dziewczyną w przedziale wiekowym dziesięć/dwanaście lat, które wcześniej nie czytały poważniejszych lektur, jak najbardziej polecam.

Przeczytałam tę książkę, jak jeszcze nie było na nią takiego szału. I pomimo beznadziejnej fabuły, prostego języka to mnie strasznie wciągnęła, tak, że nie zwróciłam uwagi na lekkie potknięcia. Czyta się ją szybko, to trzeba przyznać. Książka jest głównie skierowana do nastolatek marzących o wielkiej miłości i gdybym miała te dziesięć/dwanaście lat, to książka zapewne by mi...

więcej Pokaż mimo to