Ludzie skrywają w sobie naprawdę popieprzone światy – Łukasz Orbitowski o „Świętym Wrocławiu“

LubimyCzytać LubimyCzytać
20.10.2020

Łukasz Orbitowski w rozmowie z Przemkiem Corso mówi o tym jak z perspektywy czasu czyta się „Święty Wrocław”, opowiada o swojej miłości do stolicy Dolnego Śląska oraz tłumaczy dlaczego w jego powieściach pojawia się motyw pielgrzymki. Opowiada również na pytanie o to, co go najbardziej fascynuje w ludziach.

Ludzie skrywają w sobie naprawdę popieprzone światy – Łukasz Orbitowski o „Świętym Wrocławiu“

Święty Wrocław Łukasz Orbitowski[OPIS WYDAWCY] To miasto nie jest tym, za co je uważasz. Mieszkańcy wrocławskiego osiedla Polanka odkrywają, że mury ich bloków zbudowane są z czarnej substancji. Pod tapetami czai się coś nienazwanego i przerażająco fascynującego.

Ludzie szybko zaczynają znikać bez wieści, miasto ogarnia histeria, a do Polanki okrzykniętej „Świętym Wrocławiem” ściągają pielgrzymi z całej Polski. Dla bezpieczeństwa osiedle zostaje otoczone kordonem policyjnym i objęte przymusową kwarantanną.

Miejski horror Łukasza Orbitowskiego to powieść o izolacji i gromadzeniu się. O strachu, głęboko zakorzenionych lękach i nowych początkach.

Przemek Corso: Tworzysz opowieści zakorzenione w prawdzie. Jakie są Twoje proporcje? Gdzie leży twoja granica umowności?

Łukasz Orbitowski: Zacytuję pewnego prowincjonalnego, rzymskiego polityka: a co to jest prawda? Bardzo często odbijam się od rzeczywistych wydarzeń. W „Kulcie” wyszedłem od objawień oławskich i pana Domańskiego. Dla odmiany „Święty Wrocław” jest inspirowany protestami pielęgniarek sprzed kilkunastu lat i tak zwanym „Białym miasteczkiem”. Chcę pisać ciekawe, spójne historie. To wszystko. Jeśli fakty, od których wychodzę to utrudniają – tym gorzej dla nich.

Dlaczego Wrocław?

Bo kocham to miasto i spędziłem tam kawał czasu. Właściwie trudno powiedzieć dlaczego. Różne rzeczy się poskładały. Przez lata miałem dziewczynę spod Wrocławia. Potem, przez prawie dekadę pod Wrocławiem mieszkał mój syn i serio zastanawiałem się, czym tam się nie przeprowadzić. Znów, jak spędziłem kawał czasu w Kopenhadze i latałem stamtąd właśnie z Wrocławia. Pamiętam niezliczone wieczory spędzone na piwie pod nasypem. I tak to szło. Te rzeczy wzajemnie się nakręcają. Zacząłem jeździć na Dolny Śląsk i pisać o miejscach tam. Teraz tam jeżdżę, bo o tych miejscach piszę. Dali mi nawet jakiś medal za to.

Nie wyobrażał sobie, co przyniesie przyszłość, chciał tylko, by Małgosia na niego czekała, skądkolwiek wróci - żeby jej dłonie ugasiły mu głowę, żeby mógł opowiedzieć, co śmiesznego go spotkało. Myślał też o miejscach, w których mieszkał, o długiej sali sypialnej w bidulu, o landszaftowym domku w Niemczech, pierwszym wynajętym pokoju, o mieszkaniu, które dostał, i nade wszystko rozumiał, że nigdy wcześniej nie był u siebie; dom to nie książki, nie ściany, nie płyty osiedla.

– „Święty Wrocław”, Łukasz Orbitowski

Co było punktem wyjścia do napisania Świętego Wrocławia?

Kompletny przypadek. Jest taka wspaniała dziewczyna, redaktorka, Małgosia Wróblewska. Pracowała swojego czasu w Wydawnictwie Dolnośląskim. Wymyślili sobie tam antologię opowiadań fantastycznych osadzonych w tym mieście. Dostałem ofertę, natychmiast się zgodziłem. Wymyśliłem sobie czarne, nawiedzone osiedle, zacząłem pisać i to, co miało być opowiadaniem, okazało się pierwszym rozdziałem powieści. Antologia upadła, w czym, jak sądzę, nie mam żadnego udziału, a ja wystartowałem z książką, której nie planowałem, a którą po prostu musiałem napisać.

Łukasz Orbitowski
Utarło się, że Święty Wrocław jest dzisiaj bardziej aktualny niż w dniu premiery? Dlaczego?

Bo ja wiem? Ta powieść opowiada o naszej, polskiej skłonności do gromadzenia się. Tak jak ci mówiłem, inspirowałem się pielęgniarkami koczującymi pod Sejmem, ale potem, już po premierze zdarzyła się tragedia Smoleńska, ruszyły słynne miesięcznice. Oglądałem je w telewizji i czułem się, jakbym obcował z luźną ekranizacją własnej książki. Co jeszcze? „Święty Wrocław” opowiada o izolacji. Przecież nie da się opuścić tego nawiedzonego osiedla. Nie wiadomo nawet, kim stali się ludzie którzy tam żyją. Ludzie teraz zamykają się w domach bądź są do tego zmuszani. Toną we własnych fabułach i smutkach. Stają się sobie odlegli. O tym właśnie próbowałem pisać, o paradoksie. Gromadzimy się i jednocześnie jesteśmy coraz dalej od siebie.

Co cię najbardziej fascynuje w ludziach?

Zajob, wiesz? Ludzie, zwykli, najzwyklejsi w świecie ludzie skrywają w sobie naprawdę popieprzone światy. W dobrym i złym sensie tego słowa. Pani na kasie, stróż, facet z banku – mają w sobie wiele zaskakujących tajemnic. Tropię je, wydobywam, chcę o nich pisać.

Zmywała gary, ścierała kurze, oglądała „Taniec z gwiazdami” i wykonywała jeszcze tysiąc tajemniczych czynności domowych, które kobiety robią, gdy facet nie patrzy.

– „Święty Wrocław”, Łukasz Orbitowski

Zgadzasz się z teorią, że twoje powieści to analiza ludzkich dusz?

Nie mi to oceniać. Próbuję pisać o człowieku najszczerzej jak tylko potrafię. To wszystko. Na pewno nie siadam z intencją zgłębiania prawdy o człowieku i jakichś głębokich analiz. Staram się, aby moje książki nie były głupie, po prostu.

Zarówno w twoim nagradzanym „Kulcie”, jak i „Świętym Wrocławiu” pojawia się motyw pielgrzymki. Sądzisz, że podświadomie ludzie szukają celu i sensu?

Nie tylko podświadomie. Doskonale ich rozumiem, albowiem jestem przekonany o tym, że życie nie ma żadnego, najmniejszego sensu. Rodzimy się i umieramy na próżno. Tylko weź żyj z czymś takim. Więc nie dziwię się, że ludzie wierzą w Boga i walą na pielgrzymki, bo perspektywa jaką niesie ze sobą nicość jest kur.. przerażająca. Nasza rozmowa tez jest po nic, wiesz o tym?

Czego boi się Łukasz Orbitowski?

Cierpienia bliskich. Niepełnosprawności. Tego, że ci których kocham, mogą umrzeć przede mną.

Powieść „Święty Wrocław” Łukasza Orbitowskiego jest już dostępna w sprzedaży.

Artykuł sponsorowany

Fot. otwierająca: Zuza Krajewska


komentarze [3]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Krzysiek Żuchowicz - awatar
Krzysiek Żuchowicz 06.11.2020 13:16
Autor

"Ludzie, zwykli, najzwyklejsi w świecie ludzie skrywają w sobie naprawdę popieprzone światy." Niezły tekst. . . I tak od innej strony o "Świętym. . .", zaskoczyło mnie, że to horror, okładka mi do takiego gatunku nie pasuje. . . Choć może to było zamierzone.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Krzysztof  - awatar
Krzysztof 21.10.2020 11:15
Czytelnik

Pan Orbitowski nie przebiera w słowach, a jego "Święty Wrocław"
zapowiada się ciekawie.Mam nadzieje (chyba,że się łudzę),że jego nowa książka,będzie równie dobra co podobna do :"Ślepnąc od świateł" Żulczyka.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
LubimyCzytać  - awatar
LubimyCzytać 20.10.2020 13:42
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post