rozwiń zwiń

Historia ma zaciekawić albo zdenerwować, ale nie pozostawić obojętnym. Rozmowa z Joanną Parasiewicz

Sonia  Miniewicz Sonia Miniewicz
05.04.2024

Joanna Parasiewicz dała się poznać jako autorka porywających powieści osadzonych w kontekście historycznym. Akcja jej najnowszej książki, „Przepowiem ci przyszłość”, toczy się w Paryżu, niedługo przed wybuchem pierwszej wojny światowej. W naszej rozmowie autorka zdradza, skąd wziął się pomysł na historię Marie, miejskiej praczki, która potrafi przepowiadać przyszłość. Opowiada nam również o swojej fascynacji belle époque i dzieli się kilkoma ciekawostkami, na które trafiła podczas zbierania informacji. Dowiemy się też, dlaczego jej bohaterowie mają zwykle pod górkę i czy Marie ma coś wspólnego z mitologiczną Meduzą.

 Historia ma zaciekawić albo zdenerwować, ale nie pozostawić obojętnym. Rozmowa z Joanną Parasiewicz Materiały wydawnictwa MANDO

[Opis: Wydawnictwo MANDO] Opowieść o pożądaniu, sławie i tragedii.

Najpierw czuję mrowienie w końcówkach palców. Takie delikatne i łatwo je przeoczyć, więc czasem bywa, że nie zauważam, gdy opuszki swędzą, nim nie dotknę tej osoby, jej dłoni albo rękawa i wtedy… wtedy to widzę.

Kiedy Marie zostaje potrącona przez rozpędzoną dorożkę, doznaje urazu głowy. Konsekwencją wypadku są nie tylko stłuczenia. Dziewczyna zaczyna widzieć przyszłość obcych jej ludzi. Sława wieszczki rozgrzewa znudzone przedłużającą się pierwszą wojną światową paryskie salony.

Marie staje się atrakcją popołudniowych herbatek i spotkań towarzyskich.

Zaczyna się nią interesować Fryderyk de Vallete – sparaliżowany i przykuty do wózka genialny wynalazca. Początkowa fascynacja szybko przeradza się u Fryderyka w targane skrajnymi emocjami uczucie.

Czy nadprzyrodzony dar okaże się przekleństwem? A może szansą na lepsze życie?

Wywiad z Joanną Parasiewicz, autorką książki „Przepowiem ci przyszłość”

Sonia Miniewicz: W poprzednim wywiadzie dla naszego portalu powiedziałaś, że nigdy nie planujesz kolejnej książki. „Wszystkie powstają niejako przypadkiem i są najczęściej efektem zachwytu nad historią, którą usłyszę albo którą ktoś mi powierzy, a ja wtedy staram się przekazać ją dalej”. Jaka historia posłużyła zatem za inspirację do „Przepowiem ci przyszłość”?

Joanna Parasiewicz: Historia Marie, miejskiej praczki, pojawiła się w mojej głowie, gdy oprowadzałam znajomych po Paryżu. Szliśmy wzdłuż Sekwany i podziwialiśmy olbrzymie zacumowane barki, gdzie na początku wieku funkcjonowały publiczne pralnie, a potem przekształcono je w tawerny i lokale mieszkalne. Notabene jedną z nich, w latach 60., zajmował wraz z rodziną William Wharton. Tam właśnie, nad brzegiem rzeki, „zobaczyłam” moją Marie i musiałam opowiedzieć jej historię.

Dałaś się poznać jako autorka powieści osadzonych w kontekście historycznym. Widać, że fascynuje cię przeszłość, lubisz pisać o czasach minionych. Jak wygląda twoje przygotowanie do pracy, zbieranie informacji? Teraźniejszość nie wydaje ci się tak interesująca z pisarskiego punktu widzenia?

Opowiadanie historii z czasów minionych jest moim patentem na podróże w czasie, co wydaje mi się o wiele bardziej fascynujące niż pisanie o tym, co tu i teraz.

I tak, najwięcej pracy zabiera zebranie wszystkiego, co niezbędne, abym w daną historię mogła sama uwierzyć. Czytam sporo, a nim osadzę akcję w danym miejscu, muszę je odwiedzić, bo potrzebuję poczuć jego klimat. Fabuła musi „siedzieć” w ówczesnych realiach, więc zagłębiam się w ówczesną prasę, korzystam z dobrodziejstw zagranicznych antykwariatów. To mrówcza praca, ale aby stworzyć wiarygodną scenę, muszę wiedzieć, jakimi ulicami będą chodzić bohaterowie, co zobaczą z okna i co zjedzą. Dopiero gdy mam niezbędne didaskalia, konieczne rekwizyty, mogę zacząć opowieść.

A skoro już mowa o szukaniu informacji – to jeden z twoich znaków rozpoznawczych, że robisz doskonały i szczegółowy research, by jak najlepiej oddać opisywaną rzeczywistość. Czy podczas zbierania materiałów do „Przepowiem ci przyszłość” natrafiłaś na jakąś informację, która cię zdziwiła lub zafascynowała?

Solidny research znakomicie ułatwia pracę, bo jest zajęciem żmudnym, ale inspirującym, poza tym rozszerza horyzonty. Zapewne nie przekopałabym się przez przedwojenne mapy Lwowa czy słownik tamtejszej gwary, gdybym nie pracowała nad „Mistyfikatorem”. Nie czytałabym też wygrzebanej spod ziemi broszury z XIX wieku o teatrach wędrownych, gdzie szczegółowo opisano tajniki scenicznych makijaży, a także sztukowanie nosów z gipsu. To odsłania zupełnie inny świat!

Można też trafić na perełki, jak choćby legenda, że w posągu króla Henryka IV, który zdobi najstarszy paryski most Pont Neuf (gdzie toczy się jeden z wątków powieści), ukryto skarb. W jednych źródłach czytałam dywagacje i domysły, cóż mógł ukrywać, a w kolejnych raporty po otwarciu rzeźby przez władze miasta w 2004 roku. Legenda okazała się prawdą, a z korpusu królewskiego wierzchowca wydobyto siedem pudeł zawierających dokumenty przeciwników władcy, schowane tam przez rzeźbiarza bonapartystę. Teraz czekam na kolejne doniesienia w tym wątku, bo niektórych materiałów niestety nie udało się rozszyfrować.

W twoich powieściach czytelników zachwyca też emocjonalna głębia, to, jak skupiasz się na charakterach postaci, ich uczuciach, budujesz relacje między nimi. Bacznie obserwujesz rzeczywistość? Piszesz o ludziach żyjących ponad sto lat przed nami – łatwo jest oddać ich uczucia, dążenia, marzenia?

Przyznam, że w tej materii jest łatwiej niż z researchem, ponieważ ludzkie namiętności, obawy i żądze, a także ambicje czy pragnienia są takie same i nie zmieniają się przez wieki, niezależnie od zdobyczy techniki, epoki i dekoracji.

Co takiego intrygującego jest w belle époque, że tak chętnie do niej wracasz w swoich powieściach?

Belle époque była czasem rozkwitu i postępu. Świat się zmieniał: do industrializujących się miast ściągały zastępy robotników, świat stawał się bliższy dzięki zdobyczom techniki (telefon, radio, automobile i aeroplany). A rozwój techniki i stopniowe regulowanie czasu pracy przyniosły czas wolny, wcześniej przywilej klas posiadających.

W sztuce królowały zachwycająca secesja i impresjonizm i warto wspomnieć, że dzieckiem belle époque jest kultura popularna (masowa), która stała się wówczas dostępna dla każdego. Był odbiorca, pojawiła się więc oferta rozrywki: liczne kabarety i rewie, miejskie ślizgawki i pikniki za miastem, a dzięki braciom Lumière dziesiąta muza, czyli film. I nagle ową złotą epokę, czas nobliwej i sytej starej Europy, wiekowych dynastii i potężnych mocarstw, bezpowrotnie zakończył światowy kataklizm, nad którego sensem do dziś zastanawiają się historycy. A wraz z końcem pierwszej wojny światowej nastał już całkiem inny świat.

Opisywany przez ciebie Paryż jest miastem pełnym sprzeczności i kontrastów. Mamy bogate salony i ubogie domy w ciemnych uliczkach. Paryżanie bawią się i śmieją, ale atmosfera nie jest wcale taka beztroska, coraz częściej pojawia się niepokój. Wszyscy wiedzą, że w powietrzu wisi coś niedobrego. Łatwo było ci się wczuć w ich sytuację, zrozumieć uczucia, które ich ogarniały?

Stosunkowo tak, ponieważ sporo czytałam opracowań i wspomnień z tamtego okresu. Materiałów jest dużo też dlatego, że w świadomości Francuzów wojna lat 1914–1918 stanowi jeden z głównych filarów narodowej tożsamości, co dobrze oddaje jej nazwa: „La Grande Guerre”, Wielka Wojna. Wysiłek mobilizacyjny Francji, która przez kilka lat brała na siebie główny ciężar walk z Niemcami, pozostał żywy w zbiorowej świadomości, bo cena zwycięstwa pod względem strat w ludziach, ale i kosztów społecznych, była zatrważająca. Do dziś w wielu francuskich domach przechowuje się pamiątki – relikwie po bliskich, którzy nie wrócili z okopów.

Po czterech latach zmagań Francja była totalnie wyczerpana i mimo upływu czasu pamięć o kataklizmie jest wciąż żywa, a wielu historyków, jak profesor Jean-Baptiste Duroselle, podkreśla, że pięćdziesiąt dwa miesiące lat 1914–1918 bardziej zmieniły Francję niż II wojna światowa.

Mała Marie chętnie bawi się z rówieśnikami, ale też, mimo bardzo młodego wieku, zajmuje się domem. A potem, z polecenia macochy, musi iść do pracy. „Jesteś wystarczająco duża, moja droga, abyś sama zarabiała na siebie”. Zdaje się, że bycie dzieckiem w ubogiej rodzinie w tamtych czasach było losem nie do pozazdroszczenia.

W tamtym czasie, w dzielnicach robotniczych, położonych w pobliżu fabryk czy hut, obok dorosłych w zakładach pracowały również dzieci. Nie zapewniano im, podobnie jak dorosłym, ani podstawowych środków higieny, ani bezpiecznych warunków pracy, co nierzadko kończyło się tragicznie. Postęp często miał twarz dziecka, ponieważ było ono najtańszą siłą roboczą, do tego szeroko dostępną, niewymagającą i łatwo wymienialną.

Ponurą ciekawostką jest fakt, że w brytyjskich fabrykach minimalny wiek pracowników, czyli dziewięć lat, ustanowiono dopiero w 1874 roku, a podniesiono do jedenastu dwie dekady później na mocy kolejnej Ustawy fabrycznej (Factories Act). Wcześniej bywało, że taśmę produkcyjną w hucie szkła, fabrykach włókienniczych czy w przemyśle tekstylnym obsługiwały przedszkolaki.

Marie wyjątkowo lubi patrzeć na portal kamienicy, który zdobi głowa kobiety z wężami zamiast włosów. Mitologiczna Meduza miała wielką moc, dlatego wzbudzała taki strach. Czy słusznie podczas lektury nasuwa się tu pewna analogia?

O, jaka niespodzianka! Nie spodziewałam się, że ten zabieg tak szybko zostanie rozszyfrowany! Bardzo się cieszę, że został dostrzeżony przez redakcję, ponieważ to właściwy trop.

W „Przepowiem ci przyszłość” poruszasz też temat zaufania i manipulacji, wykorzystywania innych do swoich własnych celów. Choć nie szczędzisz swoim bohaterom ciosów, to jednocześnie nie pozbawiasz ich też wiary w lepszą przyszłość. Nie powinno się zatem poddawać, nawet w obliczu prawdziwych tragedii? Trzeba walczyć do końca, bo zawsze gdzieś tam może pojawić się promyk nadziei? To twoje przesłanie dla czytelników?

Im bardziej wyraziste są postacie, tym jest ciekawiej, ponieważ to one, wchodząc ze sobą w interakcje, napędzają fabułę. Moi bohaterowie nie są jednobarwni ani wolni od słabości, mają swoje wady, ponieważ łatwiej jest nam się wtedy z nimi utożsamiać, kibicować im.

Niedawno uświadomiłam sobie, że każdy bohater mojej książki miał pod górkę. Malka z „Tancereczki”, utalentowana żydowska baletnica, tańczyła w prestiżowej berlińskiej szkole baletowej podczas gęstniejącego piekła nazizmu, Wiktor Fogel, geniusz charakteryzacji ze Lwowa i tytułowy „Mistyfikator”, był albinosem, sierotą i odmieńcem, a „Dziewczyna z sierocińca” była Niemką w polskim przytułku. Każde z nich musiało zawalczyć o siebie i swoje szczęście. Podążam bowiem za wskazówką Arystotelesa, że każda historia powinna nas uwieść, zaciekawić albo zdenerwować, ale nigdy pozostawić obojętnym.

Pracujesz obecnie nad kolejną powieścią? Jaka historia tym razem cię oczarowała? Możesz nam zdradzić, gdzie tym razem zabierzesz nas w czytelniczą podróż?

Mogę obiecać podróż w czasie, ale tym razem zostaniemy w Polsce.

O autorce

Joanna Parasiewicz to absolwentka Uniwersytetu Warszawskiego, specjalistka prawa międzynarodowego. Frankofilka, pasjonatka awiacji, wspinaczki i XIX-wiecznej literatury. Kolekcjonerka życiowych prawd, smaków kawy i niepowtarzalnych chwil z inspirującymi ludźmi. Zawodowo związana z branżą nowych technologii. Autorka powieści historycznej „Uskrzydleni” o pierwszych lotnikach oraz złotym czasie Belle Époque, a także książek ”Mistyfikator”, ”Tancereczka” i ”Dziewczyna z sierocińca".

Chcesz kupić tę książkę w cenie, którą sam/-a wybierzesz? Ustaw dla niej alert LC.

Książka jest już w sprzedaży online

Artykuł sponsorowany, który powstał przy współpracy z wydawnictwem


komentarze [4]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Panna_Wodna 12.04.2024 12:16
Czytelnik

Dwie rzeczy cenię w twórczości tej autorki: sposób, w jaki operuje słowem pisanym oraz konstrukty psychologiczne bohaterów. Warsztat Parasiewicz to dla mnie antidotum na bylejakość prozy, od której uginają się książkowe półki. To język przemyślany, celny choć niespieszny i wysmakowany, którymi odmalowywane są światy wewnętrze postaci. W tych historiach nie ma dróg na...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
 Przepowiem ci przyszłość
marplezet 05.04.2024 12:51
Czytelniczka

Czytałam "Tancereczkę" tej autorki - świetnie napisana powieść! Super, że autorka pisze kolejne powieści :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Krzysztof Gromadzki 05.04.2024 10:39
Czytelnik

Brzmi naprawdę bardzo ciekawie. Może trochę na wyrost, ale wyczuwam w tej książce jakieś tematyczne podobieństwo do powieści  E.E. autorstwa Olgi Tokarczuk. Wczoraj słuchałem sobie ścieżki dźwiękowej do filmu Woody'ego Allena "O północy w Paryżu", gdzie główny bohater, rozczarowany współczesnością, cudownym sposobem przenosi się do Paryża w...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
 E.E.
Sonia 05.04.2024 10:00
Redaktorka

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post