-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik230
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant13
Cytaty z tagiem "przemysł odzieżowy" [7]
[ + Dodaj cytat]Naprawdę nie widzisz, że wiele ciuchów różnych marek, nawet z różnych półek cenowych, wygląda właściwie tak samo? Sweter, który w Nowym Jorku kosztuje sto czterdzieści dolarów, może wyglądać tak samo jak sweter z dyskontu za czternaście dolców? Identyczny krój, kolor, wykończenie, inne może będą najwyżej materiały, a i to nie zawsze. (...) W czasach, kiedy ubrania zamawiało się u krawców, klienci potrafili odróżnić kaszmir od zwykłej wełny. Dziś nie tylko nie potrafią, lecz nawet o to nie pytają. Ciuch jest wart tyle, ile metka, którą do niego doszyto.
(...) w promieniu kilku kilometrów od najbliższej fabryki oferującej, powiedzmy, cztery tysiące miejsc pracy, wegetuje kilkadziesiąt tysięcy głodnych, zdesperowanych ludzi. To się nazywa rynek pracodawcy! Nawet związki zawodowe w Bangladeszu wyczuły już, gdzie stoją konfitury, i pod sztandarem walki z kapitalizmem czy globalizacjącichaczem, za kilkadziesiąt tysięcy dolarów, oferują kapitalistom całkiem wolnorynkowe usługi blokowania zakładów konkurencji. Na wezwanie związkowych liderów, zwykle poparte solidną porcją darmowej strawy i kilkoma taka na głowę, przed fabrykę ściągają czasami setki demonstrantów, rzecz jasna, z adekwatną scenografią i rekwizytami. (...) Strajk trwa oczywiście tyle, ile chce zleceniodawca, chyba że z centralą związkową szybciej dogada się właściciel blokowanego zakładu i przebije ofertę konkurencji.
Zlecanie produkcji w kraju, gdzie minimalna pensja wystarczyłaby na jeden lunch tam, dokąd trafiają potem te produkty, to po prostu optymalizacja kosztów operacyjnych. Jakie to szczęście, że odpowiednio dobrane słowa potrafią wygładzić ostre kanty rzeczywistości. Szczęscie nie dla koncernów odzieżowych. Nie dla właścicieli fabryk. Nawet nie dla robotników w Bangladeszu. Jakie to szczęście dla nas. Największych ofiar przemysłu odzieżowego. Od dawna nie potrafimy szyć na maszynie. Wielu z nas nie ma w domu nawet igły i nitki. Ostatnich krawców właśnie wysyłamy na zasiłki dla bezrobotnych, a w trosce o tak zwany styl jesteśmy gotowi pochodzić w ubraniu najwyżej przez dwa sezony.
Dyktatorzy mody i producenci odzieży oczekują od nas wyłącznie ślepego posłuszeństwa. Mamy odebrać towar, który dla nas zamówili, i zapłacić możliwie jak najszybciej i jak najwięcej. W tym celu stworzyli nam nawet nowy kalendarz z dorocznym rytuałem wiosennych i jesienno-zimowych kolekcji.
Zelotów świata mody, którym świadomość w pełni kształtuje byt w postaci najnowszej torebki znanej marki, kasuje się w tak zwanej pierwszej sprzedaży z cenami sięgającymi nawet 1000-2000 procent kosztów produkcji. Dla najbardziej opornych są z kolei wyprzedaże, w rzeczywistości ostatnia faza misternie zaplanowanego cyklu sprzedażowego, który nie ma nic wspólnego z czyszczeniem magazynów, reklamowanym często na witrynach sklepów. Okazyjne ceny, na jakie natrafią w tym czasie klienci, wciąż z naddatkiem pokrywają nie tylko koszty produkcji, transportu, lecz nawet marketingu.
Klient, który kupowałby spodnie wtedy, gdy znosi już stare, byłby klientem okazjonalnym i nieprzewidywalnym. Niepożądanym. Producenci chcą tymczasem konsumentów, którzy na wieść o dostawie najnowszej kolekcji błyskawicznie zapomną o zawartości swoich szaf i z myśliwskim błyskiem w oku przybiegną do sklepu na kolejne zakupy.
(...) sand blasting, czyli piaskowanie dżinsów, które nadaje im tak lubiany przez klientów podniszczony wygląd. Drobny piasek pod dużym ciśnieniem skutecznie postarza również płuca ludzi wykonujących piaskowanie.