-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik235
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Cytaty z tagiem "lęki miłosne" [2]
[ + Dodaj cytat]Mój lęk, jak się zachować, jest błahy, coraz bardziej, nieskończenie błahy. Jeśli inny daje mi, przypadkiem czy od niechcenia numer telefonu, pod którym w tych godzinach mogę go zastać, natychmiast wpadam w szaleństwo: mam do niego zadzwonić, czy nie? (Na nic by się zdało powiedzieć sobie, że mogę zadzwonić – taki jest przecież obiektywny, racjonalny sens jego przesłania – bo nie wiem, co począć z tym właśnie przyzwoleniem). Coś, co pozornie nie wywołuje, nie wywoła konsekwencji, jest daremne. Ale ja, podmiot zakochany, dostrzegam wszystko, co nowe, wszystko, co przeszkadza, nie pod postacią faktu, lecz znaku, który należy odczytać. Z miłosnego punktu widzenia fakt jest brzemienny w skutki, dlatego że natychmiast przekształca się w znak: to znak, a nie fakt, wywołuje konsekwencje (swoim oddźwiękiem). Jeśli ten inny dał mi swój numer telefonu, czego było to znakiem? Czy była to zachęta, by skorzystać z niego natychmiast i sprawić mu przyjemność, czy tylko jakby co, w razie konieczności? Moja odpowiedź również będzie znakiem, który ten inny niechybnie zinterpretuje, rozpętując między nim a mną burzliwy przepływ obrazów. Wszystko znaczy: na skutek tej propozycji wpadam w rachunki, związuje sobie ręce obliczaniem, nie pozwalam sobie na uniesienie. Niekiedy, od usilnego rozważania „niczego” (bo tak nazwałby to świat), wyczerpuję się: wówczas staram się jakimś zrywem, niczym tonący, który odbija się stopą od morskiego dna, powrócić do decyzji spontanicznej (spontaniczność: wielkie marzenie: raj, moc, rozkosz): no dobrze, zatelefonuj sobie do niego, skoro masz taką chęć! Ale próżny to trud: czas miłosny nie pozwala zrównać impulsu i czynu, zebrać ich razem: nie jestem człowiekiem małych „acting-out”; moje szaleństwo jest uładzone, nie daje nic po sobie poznać; ja od razu boję się konsekwencji: to mój strach – moje rozważanie – jest „spontaniczne”.
Aby dać delikatnie do zrozumienia, że cierpię, aby skrywać, nie kłamiąc, posłużę się podstępnym przemilczeniem: zaoszczędzę na niektórych znakach. Znaki słowne będą miały za zadanie przemilczać, maskować, wprowadzać w błąd: nigdy nie przedstawię słowami wybuchów swego uczucia. Nie powiedziawszy nic o spustoszeniach dokonanych przez lęk, będę mógł zawsze, kiedy tylko lęk minie, pocieszać się, że nikt o niczym się nie dowiedział. Siła języka: ze swoim językiem mogę robić wszystko: nawet, a zwłaszcza, nic nie powiedzieć. Mogę wszystko zrobić z językiem, lecz nie ze swoim ciałem. O tym, co skrywam w języku, mówi moje ciało. Mogę dowolnie kształtować swoje przesłanie, ale nie głos. Po moim głosie, cokolwiek on wypowie, inny pozna, że „coś mi jest”. Jestem kłamcą (przemilczając), nie aktorem. Moje ciało jest upartym dzieckiem, mój język jest bardzo okrzesanym dorosłym ...