-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński2
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać311
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
Cytaty z tagiem "kwiatek" [6]
[ + Dodaj cytat]Był to jedyny skarb jego na ziemi. Podlewał też roślinkę, pielęgnował i troszczył się, ażeby każdy promyk słońca, który przenikał do nędznej piwnicy, ogrzewał kwiatek swem ożywczem ciepłem.
Ale Margeritka nic mu nie odpowiedziała. Była obrażona, że ją nazwał „panią”, kiedy też należała do młodych panienek; przecież to powinien wiedzieć! Przy czym tylko starsze całuje się w płatki korony, na znak uszanowania, ale z panienkami tak postępować jest nieprzyzwoicie.
Niedaleko od gościńca, za zieloną łączką, stał drewniany dworek wiejski pośród dużego ogrodu, otoczonego zielonymi sztachetami. Dworek wyglądał bardzo ładnie wśród zieleni, na ogrodzonych grządkach kwitły najpiękniejsze kwiaty, a na łączce, nad rowem, między najbujniejszą, ciemnozieloną trawą zakwitł polny kwiatek — o złocistym środku i śnieżnobiałych płatkach gwiaździstej korony. Ciepłe, ożywcze słońce zlewało nań promienie równie szczodre, jak na kwiaty ogrodowe, więc skromna roślinka nie czuła się bynajmniej pokrzywdzona; nie myślała też o tym, że jej nikt nie widzi w trawie nad rowem, że jest nędznym kwiatkiem, pogardzonym od ludzi; nie — polny kwiatek był zadowolony ze swego losu, odwracał ku słońcu złocistą główkę, patrzał na nie z miłością, z wielką rozkoszą pił światło i ciepło i słuchał śpiewu skowronka wysoko unoszącego się pod obłokami.
Tak to deszczyk wszystko krzepi:
Kwiatek, drzewko rośnie lepiej (...).
- O czwartej nam się napój skończył. Zagrycha już wcześniej, pod koniec piliśmy pod sałatkę z chryzantem.
– Zwariowałeś? Z jakich chryzantem?
– A może to nie były chryzantemy. Jakiś taki postrzępiony kwiatek matka miała w doniczce, posiekaliśmy drobno, doprawiliśmy śmietaną i wtroiliśmy pod ostatnie pół litra.
– Podziękuj Bogu, że nie był trujący…
– Mnie trucizna nie szkodzi. Rąbnąłem sobie raz pięćdziesiąt gramów politury do mebli i też się nic nie stało.
– Po jakiego diabła piłeś politurę do mebli?!
– No przecież nie specjalnie! Kumpel się pomylił, miał w kredensie butelkę porterówki i butelkę tej politury i pomieszały mu się.
– Nie powąchałeś przedtem…?
– Katar miałem, co miałem wąchać. Trzy dni mi się odbijało pokostem.
Jestem, kurwa, BARDZO SPOKOJNA! Jak pierdolony
kwiatek na kurewsko
spokojnej tafli jebanego jeziora!