-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik242
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński41
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Cytaty z tagiem "komedia kryminalna" [17]
[ + Dodaj cytat]Pamiętaj, że u nas nie spada liczba zabójstw, tylko sposoby likwidacji zwłok są coraz doskonalsze. To jest ostatnie ostrzeżenie, nie będzie następnego, a ty znajdziesz się na liście osób zaginionych”.
Długi czas spędzony w poczekalni wykończył by każdego, ale nie mnie. Ja byłam zmęczona od momentu kiedy się budziłam, do momentu, kiedy zasypiałam.
Swoją drogą to musi być straszne mieć przy sobie kogoś, kto jest
ideałem – stwierdziła Dzidka. – Nie wiem, czy wytrzymałabym coś takiego.
Przecież przy kimś takim wiecznie musisz udawać lepszą, niż jesteś.
Chyba będę musiała iść do audiologa – powiedziała smętnie,
poprawiając się w fotelu obok Dzidki. – Piszczy mi w mózgu. Znaczy się
w uszach. To się chyba nazywa tinnitus. Moja ciotka zachorowała na to po
koncercie Cugowskiego. Żeby się pozbyć tego draństwa, musiała spać przy
radiu nastawionym na trzaski. To się z kolei nazywa biały szum i jakoś tam
pomaga. Po miesiącu jej przeszło, ale mówi, że nadal, gdy tylko gdzieś
zapowiadają Budkę Suflera, od razu wydaje jej się, że automatycznie
głuchnie.
Grunt, że Krzysiek nie próbował podsycać we mnie złudnych nadziei, jakoby dochodzeniówka nie miała powodów, by w nadchodzących dniach zechcieć zaangażować się w bliższą ze mną znajomość.
Z powodu bijącej w nozdrza stęchlizny odruchowo odcięłam dopływ powietrza do nosa i ruszyłam schodami w górę obskurnej klatki schodowej.
- Nic dziwnego, że morderca poczuł się zagrożony. Siedział spokojnie tyle lat, a tu nagle ktoś wyskakuje, że wie... Też bym się wkurzyła.
- I zabiła... - dodała grobowym głosem Zośka.
Puścił na chwilę moje ręce i wtedy to się stało. Ja tego nie chciałam. To nie była moja wina. Moja ręka sama sięgnęła do kieszeni spódnicy, gdzie schowałam to ładne i drogie pióro ukradzione adwokatowi w biurze notariusza. Ależ głupi był ten Mała Stopa, że mnie nie przeszukał! Co on sobie myślał? Że starsza osoba nie potrafi ukryć w kieszeni sukienki śmiercionośnego pióra? Powinien się tego domyślić. Bałwan jeden.
Odwrócił się w stronę drzwi. Gdy niczego się nie spodziewał, ruszyłam w jego stronę, powtarzając w myślach: to zły człowiek, morderca, to on zabił faceta bez nogi! Wyciągnęłam pióro, wzięłam potężny zamach i wycelowałam w szyję. Weszłoby aż po pozłacaną końcówkę, ale wtedy dopadły mnie wątpliwości typowe dla prawego człowieka zmuszonego do zabicia: czy nie szkoda takiego pięknego pióra? Jeżeli wbije się głęboko, może być już nie do odzyskania. Skrupuły okazały się dla mnie zgubne.
Osobiście żywiłam głębokie przywiązanie do swojego auta, choć trudno było ukryć, że był niego stary rzęch. Ktokolwiek połasił się na moją toyotę, musiał być kompletnym amatorem. Wyglądało na to, że złodzieje dopiero w środku zorientowali się, z czym mają do czynienia. Dlatego ostatecznie się wycofali.
W nocy długo nie mogłam zasnąć. Powinnam była leżeć w chłodnej pościeli, skąpana we wdzierającym się przez okno blasku księżyca i, z głową pełną romantycznych marzeń, wodzić spojrzeniem po konturze malowidła wiszącego na ścianie tuż obok. Zamiast tego przyklejałam się do prześcieradła z powodu ogarniającej poddasze duchoty, która i tak była niczym wobec palącej świadomości: obraz zniknął!