-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać69
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
-
ArtykułyCzy to może być zabawna historia?Dominika0
-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant4
Cytaty z tagiem "1945" [3]
[ + Dodaj cytat]
9 lutego 1945 roku, Generalfeldmarschall Ferdinand Schörner, dowódca Heeresgruppe "Mitte" (Grupa Armii "Środek"), złożył raport Oberkommando des Heeres o sytuacji w twierdzy. Przedstawił w nim swoją ocenę możliwości obronnych oraz podał szczegółowe dane dotyczące jej załogi. Według Schörnera, ogólna liczba uzbrojonych wynosiła 4562 osoby, w tym 2860 żołnierzy wojsk lądowych, 455 z jednostek Luftwaffe, 274 policjantów oraz 973 członków Volkssturmu. Broń, którą dysponowały siły niemieckie, to 291 karabinów maszynowych, 18 ciężkich dział, w większości zdobycznych, 6 ciężkich dział przeciwlotniczych, 30 lekkich działek przeciwlotniczych 3710 sztuk panzerfaustów. Zapasy żywności miały wystarczyć na 3 miesiące. Schörner ocenił szanse obrony twierdzy na bardzo niewielkie, głównie ze względu na nieukończenie na czas prac fortyfikacyjnych oraz niedostateczne przygotowanie w ludziach, sprzęcie i amunicji. Zwrócił również uwagę na konieczność obrony okolicznych wzgórz, gdyż zajęcie ich przez Rosjan, będzie miało fatalne skutki dla miasta. W końcowej części raportu stwierdził, że "Głogów i Wrocław wypełniły swoje zadania w obronie linii Odry i obecnie nie są w stanie dłużej się bronić ze względu na zbyt małe siły i niewielką ilość amunicji", sugerując, że dalszy opór jest bezcelowy...
Nie tylko Schörner dostrzegał bezsens planowanej obrony Głogowa. Przekonanie takie panowało także pośród dużej części znajdujących się w twierdzy żołnierzy i oficerów. Podobny pogląd mieli mieszkańcy, urzędnicy, duchowni, a nawet przedstawiciele aparatu partyjnego...
Jakże tragicznie przeżyliśmy uchwałę sejmu polskiego odstępującą ziemię wschodnie Rosji... Nie docenialiśmy wówczas, bo nie mogliśmy docenić problemu Ziem Odzyskanych. Powrót do Lwowa - na to, by go opuścić, i jechać w stanie całkowitego zubożenia w Polszu przepełniał kielich goryczy. Dla nas, którzy skazani zostaliśmy na szereg długich, katorżniczych miesięcy w zupełnej niewiedzy, asymilacja do nowego, wskoczenie w teraźniejszość, uzdrowienie się z urazów - wydawały się trudem ponad siły ludzkiego rozumu.
Temat polski z jakichś niezrozumiałych powodów wstrząsnął nim ze względu na wiarołomstwo, na bezczelną przemoc silniejszego nad słabszym, chociaż mogło się wydawać, że doświadczenie życiowe powinno go [tj. Nikitę Gradowa]było zabezpieczyć przed podobnym sentymentalizmem. Polska - to hańba Rosji, myślał. Szarpiemy ten kraj, poczynając od Suworowa, obrzydliwego starca, nawiasem mówiąc. Po prawdzie, kogo bardziej dręczymy, siebie czy ich? My, rosyjscy patrioci, nie zapoczątkowaliśmy jeszcze naszej szlachetnej historii! Zjawiła się teraz niewielka szansa, będziemy gówniarzami, jeżeli jej nie wykorzystamy.