cytaty z książek autora "Oliver Burkeman"
Wszyscy znajdujemy się w sytuacji średniowiecznych murarzy. Dokładamy po kilka nowych kamieni do katedry, której ukończenia z pewnością nie doczekamy. Mimo wszystko, warto ją zbudować.
Absolutnie nic nie jest w stanie sprostać standardom twojej wyobraźni. Możesz więc po prostu wziąć się do roboty.
Osoba prokrastynująca w dobry sposób godzi się w faktem, że nie na wszystko starczy jej czasu, więc mądrze decyduje, na których zadaniach skoncentruje wysiłek, a które zaniedba. Z kolei ten, kto prokrastynuje szkodliwie, ulega paraliżowi. Nie może znieść myśli o stawieniu czoła swoim ograniczeniom. Prokrastynacja staje się dla niego strategią unikania cierpienia emocjonalnego - sposobem, by nie odczuwać psychologicznego bólu towarzyszącego przyznaniu przed sobą, że jest skończoną istotą ludzką.
Obsesja na punkcie wydobywania maksymalnej przyszłej wartości z naszego czasu nie pozwala nam dostrzec, że moment prawdy jest zawsze teraz - że życie jest wyłącznie sekwencją chwil bieżących, której kulminacją jest śmierć, i że prawdopodobnie nigdy nie osiągniemy poczucia, że wszystko odbywa się tak, jak sobie zaplanowaliśmy.
Starania, które podejmujemy w celu zwiększenia produktywności, mają to do siebie, że spychają rzeczy naprawdę ważne jeszcze dalej za horyzont i pogłębiają wrażenie, że coś jest nie w porządku. Spędzamy dni "przekopując się" przez zadania, żeby "mieć je z głowy". Psychicznie mieszkamy więc w przyszłości, czekając na chwilę, w której nareszcie zajmiemy się tym, co ma dla nas autentycznie znaczenie. W międzyczasie zaś niepokoimy się, że jesteśmy nie dość dobrzy, że prawdopodobnie brakuje nam motywacji i wytrwałości potrzebnej, by utrzymać tempo narzucane obecnie przez życie.
Bycie żywym jest dziełem przypadku i równie dobrze mogę nie doczekać jutra".
[...] możliwość przeżycia wszystkiego prawdopodobnie nie byłaby niczym dobrym. Gdybyśmy nie musieli świadomie z czegoś rezygnować, nasze wybory nie miałyby prawdziwego znaczenia.
(...) Polega on (stan) na dostrzeżeniu, że wyrzeczenie się alternatyw jest najważniejszym powodem, dla którego ich wybór zyskuje znaczenie. Dlatego również tak niespodziewany spokój towarzyszy często podjęciu decyzji, której się baliśmy albo którą odwlekaliśmy - o wręczeniu wreszcie wypowiedzenia w pracy (...) . Wraz z możliwością ucieczki ulatniają się nerwy. Jedyny kierunek podróży, który nam pozostaje, to: ku konsekwencjom naszego wyboru.
Czy można przeżyć coś czego się nie przeżywa? Najwykwintniejszy posiłek w restauracji nagrodzonej gwiazdką Michelina niczym nie różni się od zupki z proszku, jeśli twój umysł jest gdzieś indziej, a przyjaźń, o której nigdy nie myślisz, jest przyjaźnią tylko z nazwy.
Tym, co sprawia, że jesteśmy nieszczęśliwi, nie jest prawda, ale nasze wysiłki, by od niej uciec.
W samej rzeczy zupełnie nic, co znajduje się poza twoim własnym umysłem, nie może być uczciwie nazwane negatywnym bądź pozytywnym.
Przyczyną cierpienia są tak naprawdę przekonania, jakie mamy na temat doświadczeń.
To mój osąd na temat wkurzającego kolegi z pracy, strasznego korka czy przypalonego jedzenia jest powodem mojego zdenerwowania, a nie sytuacja sama w sobie.
To właśnie usilnie staranie się, by czuć się szczęśliwym, wpędza nas w rozpacz.
Obierałem czerwone jabłko z ogrodu, kiedy nagle zrozumiałem, że jedyne, co dostanę od życia, to szereg cudownie nierozwiązywalnych problemów. Z chwilą, w której pojawiła się u mnie ta myśl, w moje serce wlał się ocean spokoju".
Wszelki niepokój jest jedynie skutkiem wewnętrznego sądu.
Rzecz w tym, że jak podkreśla pisarka Elizabeth Gilbert, odruchowo zakładamy, jakoby chodziło o znajdowanie w sobie odwagi, by odmówić robienia różnych żmudnych rzeczy, na które w ogóle nie mielibyśmy ochoty. W rzeczywistości jednak "chodzi o coś znacznie trudniejszego. Musisz się nauczyć mówić
Jeśli będziesz kierował się nadzieją, że znajdziesz czas na zajęcia, które cenisz najbardziej, kiedy skończysz zajmować się wszystkimi innymi ważnymi czynnościami, spotka cię zawód.
A kiedy przestaniesz inwestować emocjonalnie w przekonanie, że pewnego dnia twoje wysiłki zostaną nagrodzone spokojem ducha, osiągniesz go tu i teraz, mimo natłoku zobowiązań, ponieważ przestaniesz uzależniać spokój ducha od zrobienia wszystkiego, czego się od ciebie żąda.
W powszechnej opinii wyrażanej przez tysiące artykułów w czasopismach i inspirujące memy na Instagramie poprzestawanie na tym, co się ma jest przestępstwem. Powszechna opinia jest jednak błędna. Zdecydowanie powinniśmy cieszyć się tym, co mamy.
Jedynie bardzo cienka linia dzieli "szalonych" ludzi od reszty z nas.
Przez większość czasu główną różnicą jest to, że niewariaci dają radę prowadzić swoją ciągłą wewnętrzną paplaninę w sposób niesłyszalny dla innych.
Nadzieja ma być "naszym światełkiem w ciemności" - zauważa. W praktyce jednaką jest przekleństwem. Nadzieja na pewien rezultat oznacza zaufanie, że jakaś siła, która nie jest częścią nas ani bieżącej chwili - na przykład rząd albo Bóg, albo kolejne pokolenie aktywistów, albo po prostu przyszłość - ostatecznie wyprowadzi sprawy na prostą.
Warto postąpić zgodnie z alternatywną radą Shinzena Younga i przykładać jak największą wagę do każdej, nawet najbardziej zwyczajnej chwili: szukać nowych przeżyć nie poprzez robienie rzeczy diametralnie odmiennych niż dotychczas, lecz poprzez nurkowanie głębiej w życie, które już mamy.
Produktywność to pułapka. Jedyne, czym owocuje większa wydajność, to większy pośpiech, a im bardziej staramy się oczyścić przedpole, tym więcej mamy pracy.
Jennifer Matthews: "Z życia niczego się nie wyciągnie. Nie istnieje żadne na zewnątrz, gdzie moglibyśmy zabrać wybraną rzecz. Nie ma kieszonki usytuowanej poza życiem (do której moglibyśmy) wykraść z niego środki i zachować na później. Życia tej chwili nic nie otacza".
Marzenie, że pewnego dnia znajdziemy się po zwycięskiej stronie relacji z czasem, jest najłatwiejszym do wybaczenia spośród ludzkich urojeń.
Innymi słowy, właśnie to, że mógłbym wybrać inną i potencjalnie równie wartościową formę spędzenia tego popołudnia, nadaje wartość wyborowi, którego dokonałem.
W moim przypadku nieznane miało postać zaangażowania się w długoterminowy związek, a następnie podjęcia wspólnie z żoną decyzji o założeniu rodziny. Były to dwa zadania, których wcześniej nie odhaczyłem mimo stosowania niezliczonych systemów. Poczucie komfortu płynące z wyobrażania sobie, że kiedyś "się zoptymalizuję" w stopniu umożliwiającym podejmowanie takich decyzji bez strachu, z poczuciem pełnej kontroli nad sytuacją, nie pozwalało mi pogodzić się z faktem, że to się nigdy nie zdarzy - że strach jest częścią życia i nic wielkiego mi się nie stanie, jeśli go doświadczę.
Dlatego właśnie zamiast stanąć twarzą w twarz z rzeczywistością, wolimy się łudzić, stosując strategie unikania. Zmuszamy się do większego wysiłku i gonimy za fantazjami o idealnie zbilansowanym życiu albo wdrażamy systemy zarządzania czasem obiecujące, że starczy nam go na wszystko i zniknie konieczność podejmowania trudnych decyzji. albo prokrastynujemy, co jest kolejnym sposobem na podtrzymanie złudzenia całkowitej kontroli nad życiem. Wszak nie trzeba się obawiać, że onieśmielający projekt zakończy się porażką, która odbierze nam spokój ducha, kiedy się go w ogóle nie zacznie. Wypełniamy umysły niepotrzebnymi i rozpraszającymi zajęciami, żeby znieczulić się na emocje.
Rybak wyznaje, że pracuje tylko kilka godzin dziennie, a większość czasu spędza, pijąc wino na słońcu i muzykując z przyjaciółmi. Biznesmen, zażenowany nastawieniem Meksykanina do zarządzania czasem, daje mu nieproszoną radę: gdyby pracował ciężej, wyjaśnia, mógłby zainwestować dochody w kilka łodzi, płacić innym za łowienie ryb, zarobić miliony i odejść na wcześniejszą emeryturę. "I co bym potem robił?" - pyta rybak. "No cóż, wtedy odpowiada biznesmen - mógłby pan spędzać czas, pijąc wino na słońcu i muzykując z przyjaciółmi".