cytaty z książki "Heretycy"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Istnieje jednak praktyka nieskończenie bardziej absurdalna i nieskuteczna niż palenie człowieka za poglądy. Polega ona na głoszeniu, że poglądy są w ogóle nieważne; a rozpleniła się bujnie w dwudziestym wieku, w tym schyłkowym i dekadenckim okresie Rewolucji Francuskiej.
Kiedy socjologowie twierdzą, że każdy powinien dostosować się do nowoczesnych trendów, zapominają, że nowoczesne trendy tworzone są w najlepszym razie przez ludzi, którzy nie mają ochoty dostosowywać się do czegokolwiek - a w najgorszym razie - właśnie przez miliony zastraszonych stworzeń, usilnie dostosowujących się do trendu, którego nie ma. I tak też w coraz większym stopniu wygląda obecna sytuacja. Każdy wypowiada się z respektem o opinii publicznej, mając na myśli opinię publiczną minus jego własną opinię. Każdy wycofuje się z własnego zdania pod mylnym wrażeniem, że inny człowiek wnosi do ogólnej puli takie zdanie, jakie podobno mają wszyscy. Każdy ulega rezygnując z własnych pomysłów w imię atmosfery społecznej, która przecież sama w sobie jest formą uległości. Zaś nad całym tym bezdusznym ujednoliceniem rozpościera się nowa, męcząca i trywialna prasa, niezdolna do inwencji, niezdolna do śmiałości, zdolna jedynie do służalstwa, tym bardziej godnego pogardy, że nie jest to nawet służalstwo wobec silnych. Cóż, taki właśnie kres czeka wszystkich, którzy zaczynają do marzeń o potędze i podbojach. Główna cecha "nowego dziennikarstwa" polega na tym, że to po prostu złe dziennikarstwo. To najbardziej niedbała, bezbarwna i wyprana z indywidualności działalność jaką prowadzi się w naszych czasach.
Przypuśćmy, że na ulicy dochodzi do zbiegowiska z powodu,
dajmy na to, latarni, która wiele wpływowych osób najchętniej by przewróciło. Ktoś pyta o zdanie mnicha w szarym habicie, symbolizującego średniowieczny sposób myślenia. Mnich zaczyna wykład w suchym stylu scholastycznym: „Rozważmy wpierw, bracia, wartość światła. Jeśli światło jako takie jest dobre...". W tym momencie mnich dostaje po głowie, i chyba nas to nie dziwi. Tłum ludzi otacza latarnię, przewraca ją w ciągu dziesięciu minut i przez pewien czas wszyscy gratulują sobie wzajem tego wyczynu, tak praktycznego i całkiem nie średniowiecznego.
Po czym zaczynają się kłopoty. Niektórzy zniszczyli latarnię, bo była gazowa, oni zaś chcieli elektrycznej; inni zniszczyli latarnię, bo potrzebny im był kawałek żelaza; jeszcze inni, bo pragnęli ciemności, w której najlepiej kwitnie zło. Byli tacy, co uważali, że latarnia jest za kiepska, i tacy, co uważali, że jest aż za dobra; parę osób zamierzało zniszczyć coś, co należy do gminy, a parę innych chciało zwyczajnie zniszczyć cokolwiek. Skończyło się to wojną w głębokim mroku, i nikt nie był do końca pewien, komu zadaje cios. Powoli i stopniowo znaleźli się tacy, którzy doszli do wniosku, że mnich jednak miał rację - że wszystko zależy od naszej filozofii Światła. Tyle że mogliśmy dyskutować o niej w blasku latarni; teraz musimy dyskutować
w ciemnościach.
Człowiek nowoczesny oznajmia: „Odrzućmy wszystkie te arbitralne normy i pełną piersią korzystajmy z wolności". Przetłumaczone na język logiki, oznacza to: „Nie rozstrzygajmy, co jest dobre, lecz uznajmy za dobre, że o tym nie rozstrzygamy". Człowiek nowoczesny mówi: „Te wasze moralne formułki są funta kłaków warte; ja tam wolę iść z postępem". Co oznacza, logicznie biorąc „Nie rozstrzygajmy, co jest dobre, rozstrzygajmy, czy mamy tego coraz więcej". Człowiek nowoczesny peroruje: „Cała nadzieja, kolego, leży nie w religii ani w moralności, lecz w edukacji". Co oznacza: „Nie umiemy rozstrzygnąć, co jest dobre, ale dajmy to naszym dzieciom".
Nie ma sensu złorzeczyć przeciw cynikom i materialistom. Tacy nie istnieją. Każdy jest idealistą; tyle że niestety często posiada niewłaściwy ideał. Każdy jest sentymentalny; problem w tym, że nieraz żywi niewłaściwe sentymenty.
Dawne restrykcje oznaczały, że tylko ortodoksom wolno było rozmawiać o kwestiach teologicznych. Współczesna swoboda oznacza, że nikomu nie wolno o nich dyskutować.
Wciąż jednak istnieją ludzie - i ja się do nich zaliczam - którzy twierdzą, że najpraktyczniejsze i najważniejsze, co
trzeba wiedzieć o drugim człowieku, to jego wizja wszechświata. Jesteśmy zdania, że kiedy gospodyni przyjmuje lokatora na stancję, powinna wziąć pod uwagę nie tylko jego dochody, lecz przede wszystkim jego życiową filozofię. Uważamy, że generał, który zamierza rozgromić wroga, powinien znać nie tylko jego liczebność, lecz przede wszystkim jego światopogląd. Sporne jest nie to, czy świat materialny zmienia się za sprawą naszych idei, lecz czy na dłuższą metę zmienia się za sprawą czegokolwiek innego.
Toteż - jak świadczy przykład wielu dzisiejszych inteligentów - ten, kto czyta dobrą literaturę, uczy się tylko cenić dobrą literaturę; nic więcej. Z kiepskiej literatury mógłby się nauczyć, jak władać imperiami i spoglądać na mapę ludzkości.
Rewolucja Francuska wywodzi się z ideałów chrześcijaństwa. Gazety wywodzą się z ideałów chrześcijaństwa. Ruch anarchistyczny wywodzi się z ideałów chrześcijaństwa. Nauka wywodzi się z ideałów chrześcijaństwa. Same nawet ataki na chrześcijaństwo wywodzą się z ideałów chrześcijaństwa. Jedno jedyne, co z wszelką pewnością i ścisłością wywodzi się dziś z pogaństwa - to właśnie chrześcijaństwo.
Zając i żółw mogą się różnić w kategorii szybkości, ale są podobne w kategorii ruchu. Najszybszy nawet zając nie może być szybszy niż trójkąt równoramienny lub idea błękitu. Skoro zając porusza się szybciej, wynika z tego, że żółw się porusza.
Stara i mądra bajka o Jasiu, który zabił olbrzyma, to po prostu metafora ludzkich dziejów; gdybyśmy ją dobrze zrozumieli, nie potrzebowalibyśmy Biblii ani historii. Ale zwłaszcza we współczesnym świecie mało kto ją rozumie. Świat współczesny, tak jak pan Wells, stoi po stronie olbrzymów; to najbezpieczniejsze miejsce, i dlatego najnędzniejsze i najbardziej prozaiczne. Świat współczesny wielbi swoich małych Cezarków i dużo mówi o tym, że trzeba być silnym i odważnym, nie pojmując, że tkwi w tym niezmienny paradoks. Silni nie mogą być odważni. Tylko słabi mogą być odważni; i tylko odważnym, można zaufać, że okażą się silni w potrzebie, w czasach, gdy wszystko się chwieje. Olbrzym może wyłącznie w jeden sposób przygotować się do starcia z jakimś nieuniknionym Jasiem: mianowicie, stale walcząc z olbrzymami dziesięć razy większymi od siebie; czyli przestając być olbrzymem i zmieniając się w Jasia. [...] Być w najsłabszym obozie, to być w najtwardszej szkole.
Podziwiamy bowiem z jakiejś przyczyny, ale kochamy bez powodu.
Im bardziej coś jest martwe, suche i nieważkie, tym więcej podróżuje; to zwyczajny los kurzu, ostu i brytyjskich komisarzy w Afryce Południowej. Rzeczy płodne są cięższe i mniej ruchliwe; niczym uginające się od owoców drzewa wyrosłe na żyznym błocie Nilu.
Więcej naturalności i prostoty jest w człowieku, który je kawior pod wpływem impulsu niż w człowieku, który jada grejpfruty dla zasady.
Nie istnieje nic takiego, jak nieciekawy temat. Jedyne, co może istnieć, to niezaciekawiony słuchacz.
Każda dobra sprawa zasługuje, by za nią walczyć. Można zapobiec walkom tylko w jeden sposób – celowo zapobiegając istnieniu dobrych spraw. Nie da się jednak zapobiec konfliktom cywilizacji, bo nie sposób zapobiec konfliktom idei. Różnica polega raptem na tym, że jeśli zanikną dzisiejsze walki między narodami, rozpoczną się walki między utopiami.
Wybredność to najbardziej wybaczalna z ludzkich wad, lecz najmniej wybaczalna z cnót.
Bigoterię można w przybliżeniu zdefiniować jako gniew ludzi, którzy nie mają poglądów. Bigoteria to forma biernego oporu, jaki ludzie myślący w sposób skrajnie mętny stawiają wobec idei jasnych i wyrazistych. To przerażająca żarliwość bezideowych.
A skoro istota ludzka jaką znamy nie jest zdolna myśleć w sposób postępowy, pan Shaw domaga się nie nowego sposobu myślenia, lecz nowej istoty ludzkiej. To zupełnie jakby niańka, która przez długi czas wmuszała w dziecko gorzką papkę, odkryła wreszcie, że dziecko wciąż nie chce tego polubić, i zamiast wyrzucić papkę, wyrzuciła dziecko za okno, po czym zażyczyła sobie nowego.
Wielki marsz umysłowej destrukcji pójdzie dalej. Wszystko zostanie zanegowane. [...] Zapłoną stosy, by można było dać świadectwo, że dwa razy dwa to cztery. Rozbłysną miecze, by dowieść, że latem liście są zielone.
Postęp, otrąbiony wszem i wobec w naszych czasach, jest po
prostu stopniem wyższym pewnego przymiotnika, dla którego
nie ustaliliśmy jeszcze stopnia najwyższego. Odpieramy tym słowem zakusy religii, patriotyzmu, piękna czy choćby stagnacyjnej zwierzęcej przyjemności — inaczej mówiąc, na
każdą propozycję, by dać nam coś, co już znamy, reagujemy
alternatywną propozycją, by zdobyć więcej nie wiadomo czego.
Słowo „postęp", właściwie pojęte, ma swoje własne zacne znaczenie, kiedy jednak używa się go jako przeciwwagi dla konkretnych ideałów moralnych, brzmi kompletnie niedorzecznie. Postęp nie tylko nie jest pojęciem przeciwstawnym do fundamentalnych pojęć religii i etyki, lecz na odwrót, nikt nie powinien używać tego słowa, jeśli nie posiada dogmatycznej wiary i nieugiętego kodeksu moralnego. Nie można być postępowym nie będąc doktrynalnym; o mały włos, a powiedziałbym, że nie można być postępowym nie będąc nieomylnym, a w każdym razie nie wierząc w jakąś nieomylność. Bowiem postęp, jak sama nazwa wskazuje, oznacza kierunek; a w chwili, gdy ogarnia nas najmniejsza bodaj wątpliwość co do kierunku, ogarnia nas dokładnie taka sama wątpliwość co do postępu.
Starczy porządnie rozwścieczyć czytelników, a napiszą połowę gazety zupełnie za darmo.
Honor to luksus dla arystokratów, ale konieczność dla portierów.
Póki sprawy idą ku lepszemu, nadzieja to zwykły banał; dopiero gdy wszystko się wali, nadzieja zaczyna dawać autentyczną siłę.
Chrześcijańscy dogmatycy próbowali zaprowadzić na ziemi rządy świętości, toteż zaczęli od zdefiniowania, czym jest świętość. Tymczasem nowocześni reformatorzy edukacji chcą zaprowadzić wolność religijną, lecz nie próbują sprecyzować,
czym jest religia ani czym jest wolność. Jeśli dawni księża
narzucali ludzkości jakąś tezę, przynajmniej zadawali sobie trud, by sformułować ją jak najdokładniej. Współczesne tłumy anglikanów i nonkonformistów organizują prześladowania za odstępstwo od doktryn, które nigdy nawet nie zostały ujęte w słowa.
Najdziwniejszą oznaką potężnego zła, utajonego w nowoczesnym
społeczeństwie, jest osobliwe znaczenie, nadawane dziś pojęciu „ortodoksji". W dawnych czasach heretyk szczycił się, że nie jest heretykiem. To królestwa tego świata były heretyckie, ze swymi policjantami i sędziami; ale nie on.
On był ortodoksyjny. Nie uważał się wcale za buntownika przeciw autorytetom. To autorytety zbuntowały się przeciw niemu. Armie ze swoją okrutną niezawodnością, królowie o zimnych obliczach, majestat państwa, racjonalne prawa — wszystko to były owce, które zbłądziły. On zaś czerpał dumę ze swej ortodoksji, ze słuszności swych poglądów. Jeśli pozostał sam wśród ryku bestii, był więcej niż człowiekiem; był kościołem. Stanowił centralny punkt wszechświata; to wokół niego wirowały gwiazdy. Żadne tortury, żadne męczarnie najstarszych, zapomnianych piekieł, nie mogły z niego wydusić przyznania, że jego wiara to herezja wobec wiary prawdziwej.
Dziś, z uśmieszkiem ni to zarozumialstwa, ni to zakłopotania, mówi: „Myślę, że mam bardzo heretyckie poglądy" - i toczy wzrokiem dokoła, czekając na oklaski. Słowo „herezja" nie oznacza już błędu. Gorzej - w potocznym rozumieniu oznacza odwagę i jasność myśli. Słowo „ortodoksja" nie oznacza już racji. Gorzej - w potocznym rozumieniu oznacza błąd.
Tylko bogowie nigdy się nie nużą bezustannym powtarzaniem tego samego. Dla nich każdy zmierzch jest nowy, a ostatnia róża równie pąsowa jak pierwsza.
Kiedy naprawdę ujrzymy człowieka takim, jakim jest, nie krytykujemy go, lecz wielbimy, i bardzo słusznie. Bowiem to monstrum o zagadkowych oczach i wspaniałych ruchomych kciukach, z dziwnymi marzeniami pod czaszką, z niepojętą czułością dla tego czy innego kraju albo niemowlaka – to jest właśnie stworzenie cudowne i niesamowite.
[...] pamiętam, że pan Foote z bezmierną pogardą potraktował
wszelkie próby walki z pijaństwem oparte na argumentach
i metodach religijnych, twierdząc, że rysunek przedstawiający wątrobę pijaka jest znacznie skuteczniejszy niż jakakolwiek modlitwa. Ta obrazowa wypowiedź świetnie ilustruje nieuleczalne zwyrodnienie współczesnej etyki. Oto świątynia, gdzie światła są przyćmione, gdzie klękają narody, intonując chóralne hymny, lecz na ołtarzu, przed którym wszyscy gną kolana, nie ma już doskonałego ciała, nie ma istoty doskonałego Człowieka, Jest tam wciąż jakieś ciało, owszem, lecz zniekształcone chorobą.To wątroba pijaka - skażona świętość naszych czasów, dana nam na jego pamiątkę.
Jeśli jednak naprawdę wskrzesimy i wprowadzimy w życie pogański ideał prostego, racjonalnego samospełnienia, skończy się to tak samo, jak skończyło się w czasach pogańskich. Nie mówię, że skończy się katastrofą. Mówię, że skończy się chrześcijaństwem.