cytaty z książki "Czarodzicielstwo"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
"– Chciałem powiedzieć (...) że na tym świecie jest chyba coś, dla czego warto żyć.
Śmierć zastanowił się przez chwilę.
KOTY, stwierdził w końcu. KOTY SĄ MIŁE.
Bagaż zacisnął wieko w wyrazie posępnej determinacji. Zwykle niewiele chciał od świata – jedynie całkowitego wymarcia wszelkich innych form życia.
Bagaż można opisać jako skrzyżowanie walizki z maniakalnym mordercą.
- Nie będę latał na żadnym dywanie! - syknął. - Mam lęk gruntu.
- Chciałeś powiedzieć: wysokości - poprawiła go Conena. -I nie bądź głuptasem.
- Wiem, co chciałem powiedzieć. To grunt zabija!
- A czym byliby ludzie bez miłości?
GINĄCYM GATUNKIEM, odparł Śmierć
W wannie historii prawdę trudniej jest utrzymać niż mydło, i o wiele trudniej znaleźć...
Talent określa co człowiek robi, nie określa, kim człowiek jest.(...) Kiedy wiesz, kim jesteś, możesz dokonać wszystkiego.
Gdyby porażka nie znała kary, sukces nie byłby nagrodą.
(Czterech Jeźdźców dyskowej Apokalipsy odkryło, że kiedy siedzieli w gospodzie ukradziono im konie.)
CIĘŻAR NIE MA TU NIC DO RZECZY. MÓJ WIERZCHOWIEC PRZENOSIŁ ARMIE. PRZENOSIŁ MIASTA. PRZENOSIŁ WSZYSTKIE ISTOTY, KIEDY PRZYSZŁA ICH GODZINA, oznajmił Śmierć. ALE WAS TRZECH NOSIŁ NIE BĘDZIE.
- Dlaczego nie?
TO KWESTIA SPOJRZENIA NA SPRAWĘ.
- No to nieźle będziemy wyglądać - mruknął z przekąsem Wojna. - Jeden jeździec Apokalipsy i Trzech Pieszych Apokalipsy.
Bagaż przyczaił się pod stołem i mag był mu za to wdzięczny. Zwykle w lokalach przynosił wstyd, gdyż przysuwał się do pijących i zmuszał ich, żeby karmili go chrupkami.
Uznał, ze jesli kilka piw
nie pozwoli mu zobaczyc sytuacji w innym swietle, to prawdopodobnie dokona
tego kilka nastepnych.
Dzieci to nasza nadzieja na przyszłość.
NIE MA NADZIEI NA PRZYSZŁOŚĆ, oświadczył Śmierć.
- Więc co nas tam czeka?
JA.
- Chciałem powiedzieć - wyjaśnił z goryczą Ipslore - że na tym świecie jest chyba coś, dla czego warto żyć. Śmierć zastanowił się przez chwilę.
- KOTY, stwierdził w końcu. KOTY SĄ MIŁE.
Jednak są ludzie, którzy nie wierzą, by dzieci były do końca ludźmi. Sądzą, że w stosunku do nich funkcjonowanie zwykłych dobrych manier ulega zawieszeniu.
Bagaż ochraniał swojego właściciela. Trudno byłoby opisać jego stosunek do reszty stworzenia, zacząć jednak można od określenia „piekielna złośliwość”, a potem posuwać się dalej.
- Czy ty w ogóle rozumiesz, co się do ciebie mówi?
W tym temacie Rincewind czuł się pewniej.
- Nie - odparł. - Nie zawsze. Nie ostatnio. Nieczęsto.
Jeśli chodzi o błyszczące obiekty, magowie charakteryzują się gustem i opanowaniem obłąkanej sroki.
Wcale się nie zgubił. Zawsze dobrze wiedział, gdzie się znajduje. Zawsze był tutaj.
Tyle, że wszystko inne chwilowo zmieniło miejsce.
- Rincewindzie, znam cię dopiero od godziny i jestem zdumiona, że przeżyłeś tak długo.
- Tak... Ale jednak przeżyłem, prawda? Mam do tego talent. Pytaj kogokolwiek. Jestem nałogowcem.
- Nałogowcem czego?
- Życia. Przyzwyczaiłem się bardzo wcześnie. A teraz nie chcę rezygnować, nie chcę, żeby ktoś mi je zabrał. To zwyczajnie nie wypada.
- Szybko! Musisz pójść ze mną [...] Grozi ci wielkie niebezpieczeństwo! - Dlaczego? - Bo cię zabiję, jeśli nie pójdziesz.
Nie miał nic, ale to już było coś, a teraz mu to odebrano.
Conena nie ruszyła się.
- Ojciec zawsze mi powtarza? - wyjaśniła - że bezcelowe jest podejmowanie bezpośredniego ataku na przeciwnika silnie uzbrojonego w efektywną broń miotającą.
Rincewind, który pamiętał styl wyrażania się Cohena, spojrzał na nią z niedowierzaniem.
- Tak dosłownie - dodała - to mówił, żeby nie kopać się po tyłkach z jeżozwierzem.
-Dzieci to nasza nadzieja na przyszłość.
NIE MA NADZIEI NA PRZYSZŁOŚĆ, oświadczył Śmierć.
-Więc co nas tam czeka?
JA.
-Ale poza tobą?
Śmierć spojrzał na niego ze zdziwieniem.
SŁUCHAM?
- Posiadam niezwykłą i nadzwyczajną moc - ostrzegł Rincewind.
Faktycznie, pomyślał. Całkowita niezdolność do opanowania jakiejkolwiek formy magii to rzecz u maga niezwyczajna.
-Żyjesz?[...]Bo jeśli nie, to wolałbym żebyś nie odpowiadał.
- Jeszcze jedno... - podjął Rincewind i puścił rękę chłopca. - A tak. Koniecznie musisz pamiętać, kim naprawdę jesteś. Nie warto polegać na innych ludziach ani przedmiotach, żeby pilnowali tego za ciebie. Zawsze coś pomylą.
(...)To dziwne, ale właściwie się nie złościł. Gniew to emocja, a do emocji potrzeba gruczołów. Z gruczołami Śmierć właściwie wcale nie miał do czynienia i naprawdę musiał się namęczyć, żeby się porządnie rozgniewać.
Był za to lekko zirytowany.
Z drugiej strony zawsze ciekawie było popatrzeć na ludzkie wysiłki. A to przynajmniej okazało się bardziej oryginalne niż typowa symboliczna gra w szachy, której Śmierć bardzo się obawiał, ponieważ w żaden sposób nie mógł zapamiętać, jak porusza się koń.
Nie istnieje metafora dla sposobu, w jaki Wielki A'Tuin, żółw świata, porusza się poprzez galaktyczną noc. Kiedy ktoś ma dziesięć tysięcy mil długości, skorupę poznaczoną kraterami meteorów i przyprószoną lodem komet, nie może być rozsądnie porównany do nikogo prócz siebie.
Bagaż był może magiczny. Może straszny. Ale w głębi tajemniczej duszy byt spokrewniony z każdym innym elementem bagażu w całym multiversum i lubił spędzać zimy hibernując na jakiejś szafie.
Werminia jest niewielkim, biało-czarnym krewniakiem leminga, żyjącym w zimnych regionach wokół Osi. Jej futro jest wysoko cenione, zwłaszcza przez samą werminię; samolubna bestia posunie się do wszystkiego, byle się z nim nie rozstawać.