cytaty z książki "Narrenturm"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
A ja myślę, że całe zło tego świata bierze się z myślenia. Zwłaszcza w wykonaniu ludzi całkiem ku temu nie mających predyspozycji.
opatrz jeno – rzekł Szarlej, zatrzymując się. – Kościół, karczma, bordel, a w środku między nimi kupa gówna. Oto parabola ludzkiego żywota.
Gdy się ucieka, ucieka się jak wilk. Nigdy po ścieżkach, którymi się kiedyś chodziło.
- Jak się czujesz?
- Świetnie. Pewnie blask słoneczny bije mi z dupy. Zajrzyj i sprawdź. Bo mnie trudno.
Wiesz co Reynevan? (...) Graj ty w szachy. Tam będziesz miał wszystko podle gustu. Tu czarne, tam białe, a pola wszystkie kwadratowe.
Gdzie ogiery kastrują tam nie zaszkodzi uważać i na własne jajca.
Wczoraj wieczór myślałem o ratowaniu świata - powiedział bardzo miękko i ciepło. - Dziś rano o ratowaniu ludzkości. Ale cóż, trzeba mierzyć siły na zamiary. I ratować to, co można...
Oczy Szarleja, zielone jak szkło butelki, były bardzo dziwne. Gdy się w nie spojrzało, dłoń
machinalnie sprawdzała, czy sakiewka jest na miejscu, a pierścień na palcu. Myśl z niepokojem
biegła ku pozostawionym w domu żonie i córkach, a wiara w cnotę niewieścią obnażała całą
swą naiwność. Nagle traciło się wszelkie nadzieje na zwrot pożyczonych pieniędzy, pięć asów
w talii do pikiety przestawało dziwić, autentyczna pieczęć pod dokumentem zaczynała
wyglądać cholernie nieautentycznie, a drogo kupionemu koniowi zaczynało dziwnie rzęzić w
płucach. To właśnie się czuło, gdy patrzyło się w butelkowo zielone oczy Szarleja. Na jego
oblicze, w którym zdecydowanie więcej było z Hermesa niźli z Apollina.
(...) - Zaiste - przemówił po chwili Samson Miodek, swym łagodnym i spokojnym głosem. - Widzę to oczyma duszy mojej. Masowa produkcja papieru, gęsto pokrytego literami. Każdy papier w setkach, a kiedyś, jakby śmiesznie to nie zabrzmiało, może i w tysiącach egzemplarzy. Wszystko po wielokroć powielone i szeroko dostępne. Łgarstwa, brednie, oszczerstwa, paszkwile, donosy, czarna propaganda i schlebiająca motłochowi demagogia. Każda podłość nobilitowana, każda nikczemność oficjalna, każde kłamstwo prawdą. Każde świństwo cnotą, każda zapluta ekstrema postępową rewolucją, każde tanie hasełko mądrością, każda tandeta wartością. Każde głupstwo uznane, każda głupota ukoronowana. Bo wszystko to wydrukowane. Stoi na papierze, więc ma moc, więc obowiązuje. Zacząć to będzie łatwo, panie Gutenberg. I rozruszać. A zatrzymać? (...)
Świat nie zginął i nie spłonął. Przynajmniej nie cały. Ale i tak było wesoło.
Nie suknia czyni człowieka - rzekł, przeciągając się z lubością - lecz ludzka godność. Ale tylko człowiek dobrze ubrany czuje się prawdziwie godny.
Liczę się ja, moje dobro i moja przyjemność, resztę zaś, o ile dobru mojemu i interesowi niczego nie przysparza moze zaś spokojnie trafić szlag, albowiem cóż ta reszta może mnie obchodzić, w niczym mi nie służąc.
Proszę wybaczyć... To nie jest żadna polityczna demonstracja. To jest zwyczajny rzyg.
Na ten widok zdenerwował się staruszek przeor. Poczerwieniał jak wiśnia, zaryczał jak lew i rzucił się w bitewną gęstwę, rażąc na prawo i lewo srogimi ciosami palisandrowego krucyfiksu
- Pax - wrzeszczał, bijąc - Pax! Vabiscum! Miłuj bliźniego! Swego! Proximum tuum. Sicut te impsum. Skurwysyny!
A ja myślę, że całe zło tego świata bierze się z myślenia. Zwłaszcza w wykonaniu ludzi całkiem ku temu nie mających predyspozycji.
Jutro będzie inne niż Dziś. Tak dalece, że ludzie przestaną wierzyć we Wczoraj.
Nigdy nie należy odwracać się do człowieka ubogiego plecami. Głównie dlatego, że człowiek ubogi może wtedy znienacka walnąć kosturem w tył głowy.
Ty krokodylu stary! - ryszał Szarlej, czerwieniejąc. - Bazyliszku zdychający, koczkodanie obsrany! Ty nadęta ropucho, ty kulawy ośle ze zbitym zadem (...). Ty capie ze spuchniętymi jajcami! (...) Wynijdź z tego ciała! - zaryczał Szarlej. - Ty w rzyć jebany katamito!
Choćby nie wiem ile czasu upłynęło, nic bzdury w prawdę nie obróci.
A bo to też i czasy takie[...], tylko wziąć, spisać jakieś tezy i przybić je, kurważ jego mać, na drzwiach jakiegoś kościoła. Psik, Luter, psik ze stołu, bezczelny kocie.
Na samym końcu pochodu wyszedł z gorejącego miasta Samson Miodek. Był czarny od sadzy, tu i ówdzie nadpalony, nie miał też brwi ani rzęs. Niósł na rękach młodego kotka, zjeżone czarno-białe stworzonko o wielkich, dzikich i przerażonych oczach. Kotek kurczowo czepiał się pazurkami rękawa Samsona i co jakiś czas bezgłośnie otwierał pyszczek.
Twarz Ambroża była jak z kamienia. Reynevan i Szarlej milczeli. Samson zbliżył się i zatrzymał.
- Wczoraj wieczór myślałem o ratowaniu świata - powiedział bardzo miękko i ciepło. - Dziś rano o ratowaniu ludzkości. Ale cóż, trzeba mierzyć siły na zamiary. I ratować to, co można.
- Lubicie, oj, lubicie wy to, wielebni - rzekł wreszcie. - Uwielbiacie rządzić, wtrącać się do polityki, wścibiać wszędy nosy i wtykać paluchy. Zaprawdę, będzie dla was straszliwym ciosem, gdy ktoś was wreszcie władzy pozbawi, odbierze wam ją, wydrze z zachłannych łap. Jak wy to przeżyjecie? Co? Wyobrażacie to sobie? Żadnej polityki! Dzionek cały, od jutrzni do komplety nic, tylko modlitwa, pokuta, nauczanie, miłosierna dobroczynność. Jak wam to pachnie? Księże biskupie?"
(s. 380)
Pięknie — mruknął Szarlej. — Kurwa, pięknie. Jedyna nasza nadzieja w tym, że do stodoły nie zajrzą.
— Niestety — powtórzył Samson Miodek. — Nadzieja to płonna, bo właśnie tu idą. Zakopmy się w siano. A gdyby nas znaleźli, udawajmy idiotów.
— Tobie łatwo mówić.
Jeszcze go nie naumiało życie, że jak każą boty oddać, to trza oddać. Bo boso da się chodzić, a na połamanych kulasach nie.
A ja myślę, że całe zło tego świata bierze się z myślenia. Zwłaszcza w wykonaniu ludzi całkiem ku temu nie mających predyspozycji.
-Weź, synu, weź - przerwał z protekcjonalnym uśmiechem kanonik. - Mówiłem ci już przy innych okazjach, że informator musi brać zapłatę. Gardzi się przede wszystkim tymi, którzy donoszą za darmo. Dla idei. Ze strachu. Ze złości i zawiści. Mówiłem ci już: więcej niźli zdradą Judasz zasłużył na wzgardę tym, że zdradził tanio.
- Byłbyż to - zaryzykował Reynevan - koniec rycerstwa? I rycerskości? Piechota, solidarna i zwarta, ramię przy ramieniu, nie dość, że dostoi konnym pancernym, to nawet zdoła ich pokonać? [...] Może to koniec... epoki? Może kończy się czas rycerstwa?
- Wojna bez rycerstwa i rycerskości - odrzekł po chwili Zawisza Czarny - musi wreszcie przerodzić się w zwykły mord. A w konsekwencji ludobójstwo.
Indywidualność i własne zdanie są i owszem, cenne, znacznie niekiedy bardziej warte uznania i pochwały niźli tępe i baranie posłuszeństwo. Aliści są takie sprawy, w których zwierzchność ma rację absolutną i jest nieomylna". (s. 119)
Sumienie jest jednak jak ciało: da się hartować. A każdy kij ma dwa końce."
(s. 416)