cytaty z książki "Wredny szef"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Muszę uciec jak najdalej od ludzi, którzy źle wpływają na moją już i tak zszarganą psychikę.
Muszę żyć, nawet jeżeli oznacza to naukę codzienności od nowa oraz walkę z własnym samopoczuciem.
Stałaś tam taka samotna, poważna i anielska tak bardzo, że musiałem podejść i po prostu zobaczyć cię z bliska. Byłaś jak tęcza na niebie. Zjawiskowa. Nieuchwytna. Zbyt piękna, byś była prawdziwa. Oślepiałaś mnie swoim blaskiem, chociaż zdawałaś się samotna. Z delikatną cerą jak porcelana, z jasnymi błękitnymi oczami, z włosami jakby słońce miało w nich dom i tymi ustami, które są tak bardzo kuszące...
Byłem zły na siebie, że pozwoliłem sobie na tę słabość, bo mnie rozproszyłaś, a miałaś być tylko chwilą. Chwilą odpuszczenia i zapomnienia. Zakazanym owocem tej jednej nocy. Nie zaś fantazją podczas samotnych wieczorów...
Podziwiam go naprawdę szczerze. Nie wiem, czy potrafiłabym stanąć na wysokości zadania, gdybym była w jego sytuacji.
Nie powoliłby się uwieść, ponieważ nie da się uwieść faceta, który kocha swoją kobietę.
Ale ludzie są różni. Każdy z nas ma swoją właśną historię, która determinuje, jacy aktualnie jesteśmy.
Tak właśnie działa pożądanie - przez nie zapominasz o istotnych rzeczach, skupiasz się tylko na tym, jak bardzo pragniesz tej osoby, a reszta rozmywa się jakby w tle. Wiesz, że tam są tajemnice, ale już nie tak istotne. Najważniejsze, że chcesz pocałować drugą osobę i poczuć jej dłonie na sobie. Wiesz, że będziesz później żałować, ale nie dbasz o to.
Czasem jednak mam wrażenie, że faceci wymyślili pocałunki po to, byśmy my, kobiety, nie pytały o zbyt wiele rzeczy.
Wszystkie nasze czyny mają swoje konsekwencje, powinnam już do tego przywyknąć.
Taki przystojny, spokojny i taki bardzo mój. Wygląda w końcu na zadowolonego z życia i często uśmiecha się nawet sam do siebie. Tak strasznie go kocham, że nie wyobrażam sobie kolejnego dnia bez niego. Jest dla mnie niczym powietrze.
Pozwalam sobie na to, by na chwilę oderwać się od rzeczywistości. By się zapomnieć. Pozwalam sobie, by każda komórka mojego ciała zawrzała, a potem zamieniła się w płynną lawę. Paruję i rozpuszczam się jednocześnie, czując na sobie jego usta i dłonie. Tak rozpalone i łakome. Takie zachłanne.
Nigdy tak bardzo nie płakałam. Nigdy tyle łez nie sączyło się z moich oczu. To nie tylko szloch serca, ale i mojej duszy.
Cokolwiek bym nie robiła, gdziekolwiek bym nie uciekła i o czym tylko bym nie śniła, wszędzie jest on.
Jest w mojej podświadomości.
Jest w moim sercu.
Jest w moich myślach.
Jest wszędzie.
Z każdym dniem tęsknię coraz bardziej. Każdej nocy zasypiam ze łzami na policzkach. Tak jakby ciemność nocy gasiła światło dnia, a z nim zbierała resztki mojej siły.
Każdego dnia czuję się coraz gorzej. Chudnę nieco bardziej i smutnieję. Nie słyszę nawet bicia mojego serca w tym szumie tęsknoty, jakby - puste - zapomniało pompować krew. Po prostu ją przelewa. Jest takie jak ja - próbuje przetrwać. Wegetujemy.
Tyle dni minęło. Tyle wspomnień się zatarło. Inne z kolei są wciąż tak żywe, że aż palą. Staram się nie oglądać jego zdjęć. Nie wspominać. Jednak nie potrafię.
Wspaniale jest czuć jej drobne ciało przy moim i jednocześnie mieć świadomość, że to nie są wykradzione chwile. Nie chcę, by kiedykolwiek jeszcze czuła się zagrożona. Pragnę, by była pewna, że jest najważniejszą kobietą w moim życiu.
Gdy się całujemy, rodzą się pomiędzy nami obietnice. Obiecujemy sobie miłość i wierność, wsparcie i śmiech w szary dzień. Obiecujemy sobie codzienność.
Chociaż staram się o nim nie myśleć i wiem, że nie powinnam fantazjować, po prostu nie potrafię. Już nie udaję sama przed sobą, że go nie pragnę, że nie tęsknię za jego uśmiechem, że nie marzę o tym, by coś między nami wyszło.
Wiem, że się w nim zadurzyłam jak małolata, chociaż to raczej bezsensowne, bo on jest tak pełen oporów i swoich postanowień i nie mam na co liczyć. Po prostu nie miałam na to wpływu.
Broniłam się, starałam nie myśleć.
Jakby mi przeniknął pod skórę.
...sycę wzrok jego silną sylwetką, piękną twarzą pogrążoną w rozmowie, wsłuchuję się w głos. Niski i taki zmysłowy, że pieści moje uszy. A gdy przenosi na mnie swoje krystaliczne spojrzenie, odrywając je od laptopa, oczy nabierają blasku. Jakby zobaczył coś, co mu się bardzo podoba. Łapię ten wzrok, gdy idę w jego kierunku, a energia między nami jest naładowana niewypowiedzianymi pragnieniami. Jakby jego łaknące mnie spojrzenie krzyczało, że jest zadowolone z tego, co widzi. Jakby chciało powiedzieć, że potrzebuje więcej.
....na jego wargach wciąż błąka się delikatny uśmiech, który pojawił się, gdy mnie ujrzał. Jakbym ucieszyła jego oczy.
Wzdycham w milczeniu i sama wciąż się troszkę uśmiecham. Jak nastolatka, która właśnie spotkała pięknego chłopaka. Jak zadurzona szczeniara. Jak kobieta, która pomimo braku nadziei wciąż, jednak odrobinę wierzy w szczęśliwe zakończenia.
Wiśnie. Ich kwiaty symbolizują ulotną naturę życia. Kiedy z kwiatów rozwija się owoc i później dojrzewa, mówi się, że to symbol mądrości i dojrzałości. A samo drzewko jest nazywane drzewkiem kochanków.
Mnie jednak wcale nie przywodzi na myśl miłości. Za to pokazuje, jak szybko mija czas. Jak ulotne są chwile. Jak szczęście jest, a potem go nie ma. Taka jest kolej rzeczy i trzeba się z tym pogodzić.
Wyczuwa, że nie ma mnie obok, bo przewraca się na łóżku, a nakrycie zsuwa się z jej piersi.
Stoję jak zaczarowany i napawam się tym widokiem. Moją kobietą. Moją miłością. Zachwycam się idealnymi rysami jej ciała, krągłościami jej piersi, różowymi sutkami i opuchniętymi od moich pocałunków wargami, a także każdym jasnym piegiem, który zdobi jej ciało niczym gwiazdy na niebie. Wyglądają jakby tworzyły mapę. Mapę do mojego domu.
....kiedy zdarza mi się zostać na noc w swoim mieszkaniu, niewyobrażalnie za nim tęsnię. Nie potrafię spokojnie zasnąć. Uwielbiam, gdy mnie przytula przez sen. Nic nie jest w stanie tego zastąpić.
Tak strasznie za tobą tęsknię. Nie zniosę tego dłużej. Jesteś moim promykiem słońca. Moją nadzieją. Moją przyszłością. Jesteś miłością mojego życia.
....składam na jego wargach całusa.
Pocałunek ten wypełniam wszystkim tym, czego nie mogę powiedzieć na głos.
Wkładam w niego swoją miłość I troskę.
A także wlewam całą moją tęsknotę.
Wypełniam wszystkim tym, co chciałabym mu dać - sobą.
Widzę, jak na jej pięknej twarzy malują się zaskoczenie i ulga. Przygląda mi się z nadzieją i oczekiwaniem. Błękitne oczy błyszczą niczym najdroższe klejnoty.
Całuje mnie tak, że podwijam palce u stóp, a moja kobiecość zaciska się i puchnie. Sprawia, że zaczynam płonąć.
Pocałunek jest wypełniony wszystkimi naszymi niewypowiedzianymi uczuciami. Tęsknotą za sobą. Żalem nad szansą, która nawet nie ma prawa zaistnieć. Pożądaniem, które jest tak ogniste, że aż parzy. I czymś jeszcze.... Czymś, co nie powinno się między nami urodzić. Czymś, do czego oboje boimy się przed sobą przyznać. Jest wypełniony naszymi sercami pełnymi miłości.
Moim ciałem targa szloch. Zamykam usta dłonią i przełykam łzy.
Zamykam oczy, czując jak moje serce napełnia się jeszcze większym uczuciem.
Ależ ja go kocham.
Przyznał się do głębi własnych uczuć. Powinnam mu odpowiedzieć tym samym. Z całego serca chciałabym wyznać, co czuję, ale mogę w tym momencie go tylko jeszcze bardziej skrzywdzić. Muszę zachować to w sobie, dopóki nie poznamy prawdy.
Z uwagą i skupieniem wpatruje się w moje usta, jakby były jedynym, na co chce teraz patrzeć.
Jakby były jedynym, czego chce spróbować.