cytaty z książki "Ruchome obrazki"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Wiesz co jest największą tragedią tego świata? Ludzie, którzy nigdy nie odkryli, co naprawdę chcą robić i do czego mają zdolności. Synowie, którzy zostają kowalami, bo ich ojcowie byli kowalami. Ludzie, którzy mogliby fantastycznie grać na flecie, ale starzeją się i umierają, nie widząc żadnego instrumentu muzycznego, więc zostają oraczami. Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć.
Jeśli nienormalne trwa dostatecznie długo, staje się normalnym.
Wewnątrz każdego starego człowieka tkwi młody człowiek i dziwi się, co się stało.
Słowa ograniczają, czasami milczenie bywa wymowniejsze i zawiera w sobie więcej treści.
Wszechświat dopuszcza liczne sposoby straszliwego przebudzenia, na przykład ryk tłumu wyłamującego drzwi frontowe, wycie syren straży pożarnej czy nagła świadomość, że dziś jest właśnie poniedziałek, który jeszcze w piątek wieczorem wydawał się przyjemnie odległy.
Całe życie jest jak oglądanie migawki, pomyślał. Tylko zawsze wygląda to tak, jakby człowiek przyszedł o dziesięć minut spóźniony i nikt nie chce mu opowiedzieć o co chodzi, więc musi się sam wszystkiego domyślać.
Miesiąc minął szybko. Wolał nie zostawać na miejscu zbyt długo.
Całe życie jest jak oglądanie migawki, pomyślał. Tylko zawsze wygląda tak, jakby człowiek przyszedł o dziesięć minut spóźniony i nikt nie chce mu opowiedzieć o co chodzi, więc musi się sam wszystkiego domyślać. I nigdy, ale to nigdy nie zdarza się okazja, żeby zostać na drugi pokaz.
Słowa ograniczają, czasami milczenie bywa wymowniejsze i zawiera w sobie więcej treści.
Ruby westchnęła. To tyle, jeśli chodzi o ludzkie zaloty.
Chwyciła krzesło i z naukową precyzją walnęła go w głowę. Detrytus z rozanielonym uśmiechem runął na stolik.
Podniosła go bez trudu i przerzuciła sobie przez ramię. Jeśli już nauczyła się czegoś w Świętym Gaju, to że nie warto czekać, aż książę z trollowej bajki przyłoży jej cegłą. Należy samemu postarać się o cegły.
Nie o to chodzi, że rozmawiał z psem. Ludzie często rozmawiają z psami. Każdy może rozmawiać z kotem. A nawet z królikiem. Ale rozmowę z myszą i kaczorem należy uznać za nieco dziwną.
- Myślisz, że chcieliśmy mówić? — burknął królik. — Jeszcze niedawno byłem zwykłym królikiem, bardzo z tego zadowolonym, aż tu nagle… łubudu! — zaczynam myśleć. Uwierz mi, to poważna przeszkoda dla kogoś, kto szuka króliczego szczęścia. Jako królik masz ochotę na trawę i seks, a nie myśli typu Jaki w tym wszystkim jest sens, jeśli się dobrze zastanowić?”.
- Ale przynajmniej możesz jeść trawę — zauważył Gaspode. — Trawa nic nie mówi. Ostatnie, czego ci trzefa, kiedy jesteś głodny, to etyczne zamieszanie na talerzu.
Musi być dosyć światła, żeby przy nim widzieć ciemność.
- Paszteciki! Gorące kiełbaski! W bułce! Świeżutkie! Świnia jeszcze nie zauważyła, że zniknęły! -G.S.P Dibbler.
O magii krąży wiele fałszywych poglądów. Ludzie opowiadają o mistycznych harmoniach, kosmicznej równowadze i jednorożcach które jednak wobec prawdziwej magii są tym czym drewniane kukiełki wobec Royal Shakespeare Company. Prawdziwa magia to dłoń na pile elektrycznej, to iskra rzucona w baryłkę z prochem, tunel podprzestrzenny łączący z sercem gwiazdy, ognisty miecz który płonął cały włącznie z rękojeścią. Lepiej żonglować pochodniami w smolnym dole niż zadawać się z prawdziwą magią. Lepiej położyć się na drodze tysiąca słoni.
Przynajmniej tak twierdzą magowie i dlatego właśnie żądają tak druzgocąco wysokich opłat za zajmowanie się czymś podobnym.
Dibber miał już dwa gabinety. Jeden, w którym krzyczał na ludzi, i drugi, tuż obok, gdzie ludzie sami na siebie krzyczeli.
Nad Świętym Gajem świeciły gwiazdy. Były to ogromne kule wodoru, rozgrzane do milionów stopni, tak gorące, że nie mogły się nawet palić. Wiele z nich miało powiększyć się wielokrotnie przed śmiercią, a potem skurczyć do maleńkich, urażonych karłów, pamiętanych jedynie przez sentymentalnych astronomów. Tymczasem jednak błyszczały dzięki metamorfozom będącym poza zasięgiem alchemików i zmieniały zwykłe, nieciekawe pierwiastki w światło.
W pewnym sensie, niepojętym dla wykładowców i bardzo dla nich irytującym, Victor Tugelbend był także najbardziej leniwym człowiekiem w historii świata.
Nie zwyczajnie, normalnie leniwym. Zwyczajne lenistwo to po prostu niechęć do wysiłku. Victor minął ten etap już dawno, przemknął po pospolitym nieróbstwie i przeszedł na przeciwną stronę. Więcej kosztowało go unikanie wysiłku niż innych ludzi ciężka praca.
Oto kosmos. Nazywany czasem ostatnią granicą.
(Tyle że — naturalnie — nie może istnieć ostatnia granica, bo niby z czym miałaby graniczyć? Ale jak na granicę, ta jest należycie przedostatnia…).
Wysztarczy dać im przeciwsztawny kciuk, a już uważają się za czoś lepszego.
Dobrze, dobrze- burczał człowiek.- Tylko on atakuje moją sałatę.
[...}
Słuchaj no...- zaczął.
-Nie, już w porządku.- uspokoił się potencjalny klient.- Ślimaki sformowały pierścień obronny.
Kreślenie map nigdy nie było na Dysku sztuką precyzyjną. Ludzie zwykle zaczynali pełni dobrych intencji, a potem tak bardzo dawali się ponieść różnym wielorybom z fontannami, potworom, falom i innym kartograficznym ozdobnikom, że często zapominali o zaznaczaniu jakichś nieciekawych gór czy rzek.
Kwestor zawahał się. Z bibliotekarzem zawsze był ten sam kłopot. Wszyscy tak się do niego przyzwyczaili, że nie mogli już sobie przypomnieć, kiedy Biblioteką nie kierowała małpa o żółtych kłach, obdarzona siłą trzech mężczyzn. Jeśli nienormalne trwa dostatecznie długo, staje się normalnym. Tylko że kiedy trzeba było coś wyjaśnić osobom trzecim, brzmiało to dziwnie.
- (...) Ten człowiek był wariatem!
- Miał bardzo staranny umysł.
- Na jedno wychodzi.
- [...] Czym możesz być, kiedy byłeś sobą, tak wielkim, jak to tylko możliwe?
- Niczym- przyznał Victor.
- Nikt nie wie, jakie to uczucie.
- Oprócz nas.
Przysłowie mówi, że wszystkie drogi prowadzą do Ankh-Morpork, największego z miast Dysku.
W każdym razie przysłowie mówi, że istnieje takie przysłowie, które mówi, że wszystkie drogi prowadzą do Ankh – Morpork.
To nieprawda. Wszystkie drogi prowadzą z Ankh-Morpork, ale czasami ludzie podążają nimi w niewłaściwym kierunku.
Victor kopnął coś, co potoczyło się w mrok
– Co to było? Szepnął przerażony.
Gaspode zniknął w ciemności i wrócił po chwili.
– To tylko czaszka.
– Czyja?
– Nie powiedział.
Trolle znają 5400 słów określających kamienie i tylko jedno na roślinność. Oograah oznacza wszystko, od mchu po gigantyczne sekwoje. Z punktu widzenia trolli, jeśli nie można czegoś zjeść, nie warto tego nazywać.
Legenda miała sporo do powiedzenia na temat Necrotelicomniconu, ale nie wspominała nic o orangutanach, które potrafiłyby podrzeć książkę na małe kawałeczki i przeżuć ją, nie dbając o żadne legendy.
- Zjedz rodzynkę oblaną czekoladą – zaproponował.
- Wyglądają jak szczurze bobki – zauważył kierownik katedry. Dziekan przyjrzał się im w mroku.
- To wyjaśnia sprawę – stwierdził. – Przed chwilą torebka upadła mi na podłogę i już wtedy pomyślałem, że jakoś za dużo ich zebrałem z powrotem.
W Ankh nie da się łowić ryb; trzeba skakać po haczykach, żeby je zmusić do zanurzenia.