cytaty z książek autora "Marlen Haushofer"
Zbyt często i zbyt długo czekałam już w moim życiu na ludzi lub zdarzenia, które się potem nigdy nie realizowały, albo realizowały się tak późno, że nie miało to już dla mnie żadnego znaczenia.
Zawsze lubiłam zwierzęta w lekki, powierzchowny sposób, co jest typowe dla ludzi z miasta. Kiedy nagle zostałam skazana tylko na nie, wszystko się zmieniło. Podobno więźniowie oswajali niekiedy szczury, pająki i muchy i zaczynali je kochać. Sądzę, że zachowywali się odpowiednio do sytuacji życiowej. Bariery między zwierzęciem i człowiekiem łatwo upadają. Tworzymy jedną wielką rodzinę, a kiedy jesteśmy samotni i nieszczęśliwi, przyjmujemy z chęcią także przyjaźń naszych odległych kuzynów. One cierpią tak jak ja, jeśli zada im się ból, i jak ja potrzebują jedzenia, ciepła i odrobiny czułości.
Zasypiam przeważnie leżąc na brzuchu, co podobno jest oznaką niedobrego, egocentrycznego charakteru.
Może jestem taka naprawdę, ale to wielkie szczęście, móc leżeć na brzuchu i choć na kilka godzin odwrócić się plecami do całego świata.
Równie niebezpieczny jest zwyczaj udawania. Kiedy człowiek zbyt długo hamuje wszystkie swoje impulsy, może się zdarzyć, że stanie się niezdolny do odczuwania czegoś więcej, niż zwykł ujawniać.
Ponieważ nie istniał już żaden człowiek, który by mógł kochać tę twarz, wydawała mi się całkiem zbyteczna. Była naga i mizerna, wstydziłam się jej i nie chciałam mieć z nią nic do czynienia. Moje zwierzęta lubiły mój zapach, mój głos i moje pewne ruchy. Mogłam spokojnie zapomnieć o twarzy, nie była już potrzebna.
Czekam codziennie na białą wronę i wabię ją, a ona patrzy na mnie uważnie czerwonymi oczami. Mogę zrobić dla niej bardzo niewiele. Moje odpadki przedłużają może życie, którego nie powinno się przedłużać. Ale ja chcę, żeby biała wrona żyła, i marzę czasem, że w lesie istnieje druga taka i że obydwie się odnajdą. Nie wierzę w to, tylko bardzo sobie tego życzę.
Są takie chwile, kiedy cieszę się, że nadejdzie czas, gdy nie będzie już niczego, do czego mogłabym się przywiązać.
W moim życiu napotykałam całe mnóstwo podobnych rzeczy. Ściana zmusiła mnie do rozpoczęcia zupełnie nowego życia, lecz to, co naprawdę mnie dotyka, ani trochę się nie zmieniło: narodziny, śmierć, pory roku, wzrost i rozpad.
Może życie wydaje mu się nie do zniesienia bez wytworzonej przez siebie uprzejmości. Swój dzień powszedni smaruje z lekka oliwą, aby jego zgrzyty i chropowatości go nie raniły.
[...]
Jak to może być, gdy nie jest się na świecie?
Meta zamyka oczy, wciąga wszystko, co da się wciągnąć, oczy, słuch i węch, i nieruchomieje. Ale wciąż jeszcze jest.
[..]
"Meta ćwiczy "niebycie-na-świecie".
Moje myśli są jak chmara ptaków, które się rozpraszają we wszystkich kierunkach. Czasem muśnie mnie któreś skrzydło i wypłoszy ze mnie obraz, dotąd głęboko uśpione.
[...]
-Wiesz-mówi po chwili- na wojnę zwykły człowiek nic nie może poradzić.-A po sekundzie wahania: Ja zawsze strzelałem w powietrze, nie do Rosjan. Ale niech to zostanie między nami. To nasza tajemnica. Meta uspokaja się. Nigdy nie zdradzi tej cudownej tajemnicy. Wszystko jest dobrze. Przynajmniej ci Rosjanie jeszcze chodzą po świecie, których ojciec nie zastrzelił.
[...]
Coś ją bardzo boli, tak boli, że prawie nie może oddychać. To coś boli całkiem w środku, podobnie jak brzuch, ale o wiele gorzej.
Ból siedział w niej, wydobywał się wszystkimi porami i zalewał świat. To było wszystko, co jej pozostało, i tej resztki nie wolno jej było stracić ".
Kobiety, mimo iż bywają nieprzyjemne, są bardziej oryginalne i mniej próżne, poza tym nie powodują (z małymi wyjątkami) przykrych sytuacji, kiedy nagle, w środku rozmowy, zaczynają ci rozpinać bluzkę. Tę ostatnią cechę cenię u kobiet szczególnie".
Są pewne reguły, którymi należy się kierować, i to sprawia, że życie staje się bezbarwne i smętne.
Wciąż żywię nadzieję, że jakiś człowiek przeczyta moją relację.(…) Prędzej jednak myszy zjedzą ten raport. Pewnie zapisane kartki smakują im tak samo, jak niezapisane. Może ołówek wywoła u nich mdłości, nie wiem czy jest trujący, czy nie. Dziwne to uczucie – pisać dla myszy.
Smutna sprawa z tą naszą wolnością. Prawdopodobnie zawsze istniała tylko na papierze. O wolności zewnętrznej chyba w ogóle nie mogło być mowy, lecz nie znałam również nikogo, kto cieszyłby się wolnością wewnętrzną.
Choremu nie można było pomóc, jeśli jego choroba była jego właściwym życiem. Ona w każdym razie chciała przezwyciężyć wstrząs poznania i żyć dalej ze swoją chorobą. Nie chciała być wyleczona i stać się obcą osobą, która nie miałaby z nią nic wspólnego ".
W ogóle nie wolno było mi liczyć na to, że kiedykolwiek zostanę odnaleziona.
Mogę sobie pozwolić na napisanie prawdy, wszyscy, dla których dobra kłamałam przez całe życie, odeszli.
Jedynym wrogiem, jakiego poznałam w dotychczasowym życiu był człowiek.
[...]
Jakże fałszywy i zwodniczy jest świat! Najpierw wabi kolorami błyszczy pięknem, a potem mama otwiera usta i wszystko zamienia się w bakterie i żelatynę.
Nigdy nie ukończę mojej relacji, jeśli ulegnę pokusie przelewania na papier każdej myśli, która przychodzi mi do głowy.
[...]
Mama nie wie, że w drodze do szkoły Meta kradnie czereśnie oraz rzepę i że prześlizguje się przez poręcz i wspina po skałach.
Ta myśl rozgrzewa ją w przyjemny sposób. Tu panuje wielka wolność, o której dorośli nie mają pojęcia.
Chciałabym wiedzieć, gdzie podział się dokładny czas, teraz, gdy już nie ma ludzi.
A w ogóle byłoby chyba dobrze raz też nie musieć myśleć, i być tylko ciałem w przestrzeni, które lekko i pewnie się porusza.
Wiedzieć, że czas jest urojeniem i że nic nie nagli do pośpiechu.
Chciałabym, żeby choć raz było mi wolno naprawdę popatrzeć i widzieć rzeczy takimi, jakie nam się nigdy nie ukazują.
[...]
I znowu wydaje się Mecie, że zaraz pęknie ze złości i dlatego ciska mamie w twarz ostatni atut:-Gdy dorosnę-krzyczy-zostanę heterą i wyjdę za mąż za starego lowelasa!-Hetera pochodzi z klasyków, stary lowelas z własnych ust mamy. W każdym razie nic gorszego nie mogła powiedzieć.