cytaty z książek autora "Adam Wajrak"
Zrobiło mi się strasznie głupio i smutno, że jestem przedstawicielem gatunku, którego inne istoty tak panicznie się boją.
Myślę, że mój mistrz Juliusz Rawicz miał rację, mówiąc, że każdy pies marzy o tym, aby być z jakimś człowiekiem, a wielu ludzi marzy o tym, by spotkać psa. Czasami wystarczy przypadek, żeby mogło się to zdarzyć, a czasami trzeba się trochę rozejrzeć.
Niestety, na razie żaden pies nie chciał nas odnaleźć. Jak to „odnaleźć”? – zapytacie. Czy psiaka nie można zwyczajnie kupić? Można, choć trochę to głupie, skoro jest na świecie tyle psiaków, które nie mają domu. Poza tym kto to widział, żeby kupować przyjaciela albo członka rodziny. Najlepiej, jak pies sam nas odnajdzie. To może być na przykład spotkanie w schronisku. Popatrzycie sobie w oczy i już jesteście odnalezieni, bo wy wiecie, że to jest wasz psiak, a on wie, że jesteście jego ludźmi.
Dom bez psa był jakiś taki pusty. A życie bez psa jest trochę jak szafa bez szuflady, niby wszystko w porządku, ale czegoś bardzo brakuje.
Każdy psiak, gdy już odnajduje swojego człowieka, dostaje imię. To znak ich więzi na zawsze. Symbol dozgonnej miłości i przyjaźni.
Czy nie po to przyprawiamy naszym wrogom propagandową gębę, żeby usprawiedliwić ich zwalczanie? Ten mechanizm działa zarówno w odniesieniu do ludzi, jak i do zwierząt. Dzik jest dziki - a nie odważny, lis jest chytry i przebiegły - a nie mądry, wilki zarzynają - a nie polują.
Zapytałem norweskiego ministra środowiska Erika Solheima, czy urządzanie odstrzału przy tak niewielkiej liczbie zwierząt nie jest wielkim błędem, a wręcz absurdem. Odpalił, że my w Europie Wschodniej nie mamy pojęcia, co to znaczy żyć wśród dzikich zwierząt. Na moment mnie zatkało, ale po chwili złośliwie poinformowałem ministra, że owszem, wiemy, bo w promieniu 20 kilometrów od mojego domu żyje tyle wilków co w całej Norwegii.
Znałem już trochę wilczy język, wiedziałem, że niewiele w nim odgłosów, a dużo mowy ciała. Podkulony ogon to uległość. Machanie końcem kity i położone uszy to zadowolenie.
Czasami tak bywa, że pies odnajduje jakiś przedmiot i już nie chce się z nim rozstać. Kiedyś miałem psa, który nie wyobrażał sobie życia bez kawałka szmatki. Miał ją stale przy sobie. Co w niej widział, nie wiem, ale myślę, że może te przedmioty mają dla psów moc magiczną. Po prostu pozwalają im pokonać strach. Ludzie też często potrzebują czegoś takiego.
Moment, w którym wilk trzyma w paszczy twoją dłoń, nie jest może najlepszą okazją na zachwyty, ale będąc tak blisko Kazana, nie mogłem nie zauważyć, że był piękny.
Nie wolno się bawić w Pana Boga z dzikimi zwierzętami.
Dzikie zwierze prawie zawsze zobaczy nas pierwsze. Jak nie zobaczy, to wyczuje. A jak nie wyczuje, to po prostu usłyszy, bo nie da się chodzić po lesie tak, żeby liść nie zaszeleścił albo nie trzasnęła pod butem gałązka.
Nie było w nich niczego zbędnego ani pokracznego, jak to czasem bywa w przypadku niektórych psów. Każdy detal wyglądu czy zachowania miał swój sens, każdy idealnie pasował do całości. Nawet szarobura sierść perfekcyjnie zlewała się z suchymi trawami na łąkach i szarymi pniami drzew w Puszczy.
[...] dzielenie życia z kimś, nawet jeżeli ten ktoś to "tylko" zwierzę, nie polega jedynie na śmiesznych i wesołych przygodach, ale też na smutnych momentach.
Poza tym ta polska ochrona wilka jest fenomenem i dzięki niej gatunek, który budzi takie emocje w innych krajach, u nas cieszy się wysoką akceptacją i podziwem. Nie traćmy tego tylko dlatego, że ktoś ma chorą ambicję zapolowania na drapieżnika i koniecznie chce mieć wilczą skórę nad kominkiem. Strzelanie do wilków nie rozwiąże problemów, a jedynie je stworzy. Ruszy piekielne koło polegające na tym, że skoro strzelamy do nich, to to strzelanie czymś trzeba będzie usprawiedliwić. I wtedy znów z nich zrobimy bestie. A im bardziej będą się nam wydawały potworne, tym bardziej będziemy chcieli do nich strzelać. Tak jest w innych krajach. Nie powielajmy tego błędu, skoro mamy własne, bardzo dobre polskie rozwiązanie.
Kazan i Wiki a to oddalały się od nas, a to podbiegały - po to tylko, żeby otrzeć się w biegu o nasze nogi. Takie otarcie, a nawet uderzenie to sygnał, że są obok i pilnują się nas. Nas, czyli swojej watahy. Trudno opisać, jak wspaniałe to przeżycie: idziesz, a przed tobą, a czasami obok ciebie gnają wilki. One są twoim stadem, a ty ich.
Nie wyobrażałem sobie, że mógłbym mieć psa, który nie przypominałby wilka. Każdy pies bez cech wilczych, takich jak przywiązanie do wolności, twardy charakter, a nawet sposób biegania, wydawał mi się marną podróbką, na którą nawet nie warto było zerkać.
Czy nie po to przyprawiamy naszym wrogom propagandową gębę, żeby usprawiedliwić ich zwalczanie? Ten mechanizm działa zarówno w odniesieniu do ludzi, jak i do zwierząt.
Ludziom na pierwszy rzut oka Puszcza wydaje się wielkim lasem pełnym starych drzew i powalonych pni. Ale są tu miejsca, gdzie martwych powalonych drzew jest więcej, i takie, gdzie jest ich mniej. Tak naprawdę naturalne lasy Puszczy to coś w rodzaju patchworku: układanka mikrolasów różniących się od siebie, i to bardzo.
Śnieg raz topniał, potem znowu spadał, więc jedyną pewną atrakcją były żaby zimujące w jeziorku. Tylko ile żab może zimować w jeziorku długim na pięć i szerokim na cztery metry? Sześćset żab brunatnych. Skąd wiemy, że aż tyle? Bo wszystkie wyłowił i pożarł nasz kochany Julek, a my wszystkie je policzyliśmy.
Jeżeli będziecie hodować jakiekolwiek zwierzę, zapewniam, poznacie je wśród tysięcy innych.
To nasze psiaki nauczyły nas, że tak naprawdę tylko takie zwierzaki jak one, które od tysięcy lat są z człowiekiem, są z nami, ludźmi, szczęśliwe. Dzikie zwierzęta nigdy takie nie będą. Je najfajniej obserwować na wolności, gdy są u siebie. Nawet jeśli miałoby to trwać kilka sekund, to jest to cudowna przygoda.
W końcu nadszedł moment, w którym trzeba się było zdecydować, czy zostaje u nas. Problem rozwiązał się sam.
– Wiesz, damy mu na imię Lolo, bo to bardzo andaluzyjskie i radosne słowo – stwierdziła pewnego dnia Nuria, która pochodzi z gorącej Andaluzji, gdzie rzeczywiście jest bardzo radośnie.
– Lolo, czyli zdrobniale Lolek – odpowiedziałem. I wszystko było jasne. Bo skoro znaleźliśmy imię dla Lolka, to znaczy, że się odnaleźliśmy i że zostaje z nami. Nadawać imię mogą tylko odnalezieni ludzie odnalezionym psom.
Ściągnęła kurczaka z wieszaka, na którym wisiał rząd podobnych do siebie niczym klony ptaków, i wrzuciła mi do wózka z zakupami. Co miałem robić? Wykłócać się z tą upartą małolatą? Kupiłem go. Dla świętego spokoju. A po chwili pomyślałem sobie, że dzieci i psy mogą mieć jakieś tajemnice, o których my, dorośli, nie mamy pojęcia.
Kto wie, może kiedyś w trakcie jakiejś wycieczki znajdziecie na polu niewinnie wyglądający sznurek od snopowiązałki. Schowajcie go do kieszeni – może w ten sposób uratujecie jakiegoś boćka...
(...) oswojone zwierzę, owszem, włóczy się po rzeczkach jak normalna wydra, ale gdy tylko zaczyna być głodne, szuka pomocy u ludzi. A z ludźmi, wiadomo - jeden nakarmi, a drugi zatłucze.
Wszystkie opowieści moich kolegów ornitologów o królewskim ptaku po prostu szlag trafił. Co tu dużo gadać, po paru minutach naszego pierwszego bliskiego spotkania straciłem respekt dla naszego godła, za to moje serce napełniły ciepło, błogość i rozrzewnienie. Poczułem do mojego pierwszego widzianego z bliska bielika to, co czuje dziecko do pierwszego pluszowego misia.
W końcu nadszedł ten moment, gdy Dino uciekł, a my powiedzieliśmy mu: - Już zostajesz na wolności. Wydrapałeś ją sobie i wygryzłeś.
Wiedzieliśmy, że może zginąć, że może się to stać za dzień, za dwa, za tydzień. Ale z drugiej strony Dino pokazał nam bardzo wyraźnie, że lepszy ten dzień czy tydzień, niż całe życie w zamknięciu. Postanowiliśmy to uszanować.