cytaty z książki "Coś świętego"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Przywykłam do tego, że jestem niewidzialna. Dlatego denerwuję się, gdy ktoś mnie dostrzega.
Chathamowie byli czymś tak niezwykłym, jak widok karuzeli pośród gęstego lasu. Nie miałam pojęcia o ich istnieniu i natknęłam się na nich czystym przypadkiem. Teraz jednak, gdy już ich znałam, nie potrafiłam o tym zapomnieć i powrócić do życia, jakie prowadziłam wcześniej. Sama świadomość, że gdzieś są, wszystko zmieniła. Najbardziej zaś mnie samą.
Na medaliku widniał profil mężczyzny z wzniesionymi do góry oczyma.
- Kto to jest? - spytałam.
- Nie mam pojęcia. Znalazłem ten medalik w słoiku, w którym mama trzyma ich wiele. Początkowo szukałem takiego jak mój, a potem choćby takiego, o którym bym coś wiedział. W końcu jednak, patrząc na podobiznę jakiegoś świętego, uznałem, że nie muszę znać jego tajemnicy. Że nic o nim nie wiedząc, nie ograniczę go do jednej, konkretnej sprawy, lecz pozostawię otwartym na wiele. Tak by mógł stać się wszystkim, czego zapragniesz.
Obróciłam medalik w ręce. Był mocno wytarty zarówno z przodu, jak i z tyłu, gdzie dostrzegłam kilka nieczytelnych słów.
Mój uniwersalny święty..
Tak właśnie działa przypadkowy kontakt, zderzenie rzeczy niczym niepowiązanych. Jakby los klepał nas po ramieniu, domagając się uwagi.
Z reguły okazujemy słabość wobec tych, którzy potrafią nas wesprzeć.
Niezależnie od tego, na co patrzymy, nigdy nie będziemy widzieć tego samego.
Nie dziwiło mnie wcale, że całe ludzkie życie można łatwo sprowadzić do jednego słowa. I to nie przez nas wybranego.
I choć tak było zawsze, teraz poczułam, że ogarnia mnie gniew, nieoczekiwany i dotąd mi obcy. Coś się zmieniło. Przedtem byłam "czymś innym", a teraz "wszystkim innym". Zawsze jednak "innym", a nie - jak Peyton - jedynym. Nauczyłam się z tym żyć. Ale w końcu poznałam ludzi, którzy patrzyli na mnie inaczej. Teraz, gdy stałam się dla kogoś prawdziwa i pierwsza, już nie chciałam dłużej być niewidzialna.
Stojąc w obliczu tego, co najtrudniejsze, pragniemy zawrócić, ukryć się w naszym niewidzialnym miejscu. Ale to niemożliwe. I dlatego tak ważne jest nie tylko, by ktoś nas widział, ale również i to, byśmy byli potrzebni.
Przyszłość to jedyne, czego nie można zniszczyć, bo jeszcze nie istnieje. W jednej chwili idziemy samotnie przez ciemny las, a w drugiej wszystko się zmienia. Pojawia się przed nami, jakby za sprawą magii, coś cudownego i nieoczekiwanego - coś, czego nigdy byśmy nie spotkali, gdybyśmy nie szli dalej. Na przykład nowy przyjaciel, niespodziewanie tak bliski, jakby był znany od lat, lub widok, którego nigdy się nie zapomina. Może nawet jakaś karuzela.
Przywykłam do tego, że jestem niewidzialna. Rzadko zdarzało się, by ktokolwiek mnie zauważył, a już na pewno nikt nigdy nie przyglądał mi się uważniej. Nie miałam czaru i urody mojego brata, elegancji i wdzięku matki ani inteligencji i energii moich przyjaciół. Ale w tym rzecz. Myślisz, że pragniesz, by cię zauważono? Do czasu, gdy tak się stanie.
Szczęśliwe, normalne życie toczyło się szczęśliwie i normalnie w świecie, który nie był normalny ani szczęśliwy. Jeśli sobie to uświadomisz i doświadczysz czegoś, co jasno to potwierdzi, nigdy już nie zdołasz o tym zapomnieć. Tak jak nie zapomina się twarzy. Albo imienia. I bez względu na to, kiedy cię to spotka, gdy raz pojmiesz tę prawdę, nigdy już cię ona nie opuści.
Wszyscy pragniemy, by ktoś nas strzegł, jeśli nawet nie zawsze wiemy przed czym.
Czym innym bowiem jest pozwolić myślom błądzić w ciemnych rejonach własnej świadomości, a czym innym ukazać je w świetle, nadać im realną postać.
Okazało się bowiem, że strata może być czymś dobrym. Ja natomiast miałam inne doświadczenia - brak, nieobecność oznaczały dla mnie cierpienie.
Chciałabym choć raz wiedzieć, co czuje ktoś, kto wówczas, gdy wszystko się rozpada, widzi szansę naprawy, a nie ostateczną klęskę.
Rozpiął łańcuszek, a ja obróciłam się i uniosłam włosy do góry. Gdy założył mi go na szyję i zapiął, medalik opadł na moje serce. Tam, gdzie być powinien, bo tam był również Mac. Od tej pory miał mi codziennie przypominać, że choć tak wiele czasu spędzałam sama, wcale tak nie było. Już nie.
To zabawne, jak toczy się ten świat - pomyślałam. - Odmawia ci tego, czego najbardziej pragniesz, i oto nagle, zupełnie nieoczekiwanie oferuje coś w zamian.
W każdej chwili istnieje nieskończenie wiele szans, by drogi się przecięły, a ludzie zderzyli ze sobą, zjednoczyli lub dokonali wielu innych rzeczy, które mogą się mieścić pośrodku. Zadziwiające, że w ogóle potrafimy żyć, wiedząc, co może się wydarzyć za sprawą zwykłego przypadku.
Zaczynałam rozumieć, że nikt nie jest samym złem. I że nawet najgorsza istota jest lub była kiedyś dla kogoś ważna.
Nie można się przecież spodziewać idealnego szczęścia. W rzeczywistości szczęściarzem jest ten, kto zdoła się choć zbliżyć do tego stanu.
- Myślę - zastanawiałam się na głos - że najlepszy jest złoty środek. Kiedy cię dostrzegają, ale nie stanowisz centrum uwagi.
Trwało to zaledwie chwilę, ale wszystko w niej było tak cudownie normalne, że gdybym tylko mogła, schowałabym ją do kieszeni. Po prostu ja, rodzice i pizza w powszedni wieczór - ot, typowa rodzina. Przynajmniej przez kilka minut.
Nazajutrz w szkole nastąpił pierwszy dzień, w którym wszystko było już inne, choć wiedzieliśmy o tym tylko my dwoje. Znów stałam się dziewczyną, która ukrywa tajemnicę. Ale tym razem była to dobra tajemnica.
Natomiast Mac - jak powiedziała kiedyś Layla - był zawsze gdzieś w pobliżu. Uznawał moją prywatność, gotów jednak pojawić się obok, gdy tylko tego chciałam. To było idealne podejście, jak miałam się przekonać. Jakby był moim prywatnym świętym - tym, na którego czekałam.
Zawsze kiedy myślałam, że już bardziej nie mogę go lubić, okazywało się, że to jednak możliwe.