cytaty z książki "Porządki miłości czyli być sobą i żyć swoim życiem"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Pokuta jest tandetą. Podobna jest do magicznego myślenia i działania, według których zbawienie innych pochodzi tylko z mojego nieszczęścia, moje cierpienie wystarcza, żeby uratować innych. Cierpienie i umieranie mają wystarczyć. Nie trzeba patrzeć na relacje między ludźmi. Nie trzeba widzieć drugiego człowieka. Nie trzeba czuć bólu z powodu jego nieszczęścia. Nie trzeba też robić niczego dla innych.
Działanie zostaje zastąpione przez cierpienie, życie przez umieranie, a wina przez pokutę. Samo cierpienie i umieranie bez działania i wysiłku mają wystarczyć. Tymczasem przez pokutę choroba, cierpienie i śmierć stają się jeszcze większe.
Wina osobista stanowi źródło siły, pod warunkiem, że się jej nie wypieram. Gdy przyjmę swoją winę, nie mam poczucia winy. Poczcie winy pojawia się wtedy, gdy się wypieram swojej winy i nie chcę się do niej przyznać. Kto bierze swoją winę, ma także siłę. Wina okazuje się siłą. Kto neguje swoją winę i unika jej skutków, ma poczucie winy i jest słaby. Przyjęcie winy daje człowiekowi siłę robienia dobrych rzeczy, siłę, której nie miał wcześniej.
Uczucie kompletności pojawia się wtedy, kiedy dam każdemu, kto należy do systemu, miejsce w moim sercu. To właściwy sens kompletności. Dopiero dzięki tej pełni jest się wolnym, żeby się rozwijać. Jeśli tylko brakuje kogoś, kto należy do systemu, czuję się niekompletny.
Przejęta wina zawsze osłabia. Kto za innych nosi krzyż, ten nie ma siły czynienia dobra. Lecz jeśli ktoś dźwiga swój własny krzyż i swoją winę, i swój los, to go wzmacnia. Dźwiga z podniesioną głową, ma siłę zrobienia z tego czegoś dobrego.
Pokuta zaspokaja naszą potrzebę wyrównania. Jeśli jednak wyrównania szukamy w chorobie, nieszczęśliwym wypadku lub śmierci, co tak naprawdę osiągamy? Zamiast jednego poszkodowanego lub zmarłego mamy dwóch. Gorzej nawet: dla ofiary nasza pokuta jest podwójną szkodą i podwójnym nieszczęściem, ponieważ jej nieszczęście podsyca nieszczęście innych, z jej szkody wyrasta dalsza szkoda, a jej śmierć przynosi śmierć innych.
Współczucie wymaga odwagi stawienia czoła całemu cierpieniu.
Przebaczenie jest arogancją. Przebaczenie nie przysługuje dziecku. Jeśli dziecko przebacza, jest tak, jak gdyby mogło też wziąć na siebie winę. Żaden człowiek nie może przebaczyć drugiemu. Wyjątek stanowi sytuacja, gdy obie strony są winne. Wtedy dzięki wzajemnemu przebaczeniu mogą sobie pozwolić na nowy początek. Dziecko musi powiedzieć: "To było straszne, tobie zostawiam skutki i mimo to zrobię z mojego życia coś dobrego".
Homoseksualistą zostaje się między innymi wtedy, gdy musi się reprezentować wykluczonych złych.
Kto ma chrześcijańską nadbudowę, ten rzeczywiście musi spłacać dług albo myśli, że musi. Najgorzej, gdy mi się wydaje, że to możliwe.
Zauważysz to natychmiast, gdy nadejdzie właściwy moment. Nawet jeśli zna się właściwą decyzję, siły do jej wykonania muszą się dopiero zebrać.
Nie wolno prosić o wybaczenie. Człowiek nie ma prawa wybaczać. Żaden człowiek nie ma prawa wybaczyć. Gdy ktoś prosi mnie o wybaczenie, wtedy przerzuca na mnie odpowiedzialność za swoją winę. Tak samo dzieje się wtedy, gdy ktoś się spowiada. Wtedy przerzuca na drugiego człowieka skutki swojego zachowania. Niektórzy spowiadają się psychoterapeucie. Gdy im na to pozwoli, bierze ich winy na siebie i wtedy musi je dźwigać. Może się przed tym ochronić, jeśli powie: "Nie chcę tego wiedzieć". Ten, kto przebacza, stoi zawsze wyżej. To uniemożliwia równorzędną relację. Jeśli powiesz: "Przykro mi", jesteś partnerem. Wtedy zachowujesz swoją godność i wtedy druga osoba może prędzej wyjść ci naprzeciw.
Identyfikacja sprawia, że człowiek żyje w obcym świecie i nic do niego nie trafia. Nie jest sobą, jest kimś innym.
Rola ofiary jest wyrafinowaną formą zemsty.
Kiedy ktoś przejmuje czyjąś winę i skutki tej winy, to go osłabia. Nie ma szans na zrobienie z tą winą czegoś dobrego. Przeciwnie, może spowodować coś złego. Osłabia też tę osobę, ponieważ zabiera jej siłę niezbędną do zrobienia z tą winą czegoś dobrego.
Dziecko musi powiedzieć: "Kochana mamo, jeśli ty tak wysoką cenę zapłaciłaś za moje życie, nie może ono pójść na marne; zrobię coś z niego na twoją pamiątkę i na twoją cześć".
I wtedy dziecko musi działać, zamiast cierpieć, musi czegoś dokonać, zamiast sprawiać zawód, musi żyć, zamiast umrzeć. Jest połączone z matką całkiem inaczej niż wtedy, gdy idzie za nią w chorobę i śmierć.
Ginąc symbiotycznie z matką dziecko jest z nią związane głucho i ślepo. Ale jeśli na pamiątkę matki i jej śmierci dokona czegoś życiodajnego, jeśli weźmie swoje życie i da coś z niego innym, wtedy będzie z nią połączone w odmienny sposób. Wtedy stanie kochające naprzeciw niej. Albowiem gdy bierze swoje życie i je wypełnia, ma matkę przed oczami i nosi ją w sercu. Od matki do dziecka płyną wówczas błogosławieństwo i siła, ponieważ dziecko z miłości do matki robi ze swojego życia coś pożytecznego.
To wyrównanie w dobrym. W przeciwieńsstwie do wyrównania przez pokutę, które - jak już mówiłem - jest tandetne i nie przynosi pojednania, jest drogocenne. Przynosi błogosławieństwo, sprawia, że matka może się pojednać ze swoim losem, a dziecko ze swoim. Albowiem to, co dobre, co dziecko czyni na pamiątkę swojej matki, dokonuje się przecież poprzez nią. Matka dzięki dziecku ma w tym udział, żyje i działa nadal.
Spełnienie miłości tworzy realną więź między mężczyzną i kobietą. Więź ta jest silniejsza niż więź między dzieckiem i rodzicami. To w ogóle najsilniejsza więź. Rozstanie z rodzicami nie przynosi tyle bólu i takiego poczucia winy, jak rozstanie z partnerem, z którym się było związanym. Widać w działaniu, że tak jest.
Niektórzy traktują więzi jak przynależność do stowarzyszenia śpiewaczego, do którego można dowolnie wstępować, i z którego można dowolnie występować. Ale tak się nie da. Kto wszedł, ten jest związany. Nie może wyjść bez bólu i nie może wyjść bez winy. Dotkliwość bólu i poczucie winy świadczą o tym, jak mocna była i nadal jest więź.
Wina osobista stanowi źródło siły, pod warunkiem, że się jej nie wypieram. Gdy przyjmuję swoją winę, nie mam poczucia winy. Poczucie winy pojawia się wtedy, gdy wypieram się swojej winy i nie chcę się do niej przyznać. Kto bierze swoją winę, ma także siłę. Wina okazuje się siłą. Kto neguje swoją winę i unika jej skutków, ma poczucie winy i jest słaby. Przyjęcie winy daje człowiekowi siłę robienia dobrych rzeczy, siłę, której nie miał wcześniej.