cytaty z książki "Ostatni Kontynent"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Inteligencja jest jak nogi: masz za dużo, to się potkniesz.
Logika to wspaniała rzecz,ale nie zawsze przewyższa prawdziwe myślenie.
Najgorsze chwile w życiu to te, kiedy nic się nie dzieje, bo to oznacza, że zaraz trafi człowieka coś niedobrego.
Wszystkich naszych polityków wsadzamy do więzienia, jak tylko zostaną wybrani, żeby zaoszczędzić sobie czasu.
-Ja z pewnością spróbuję przestudiować tamtejsze prymitywne ludy w spódniczkach z trawy-dodał dziekan, a kosiarka do trawy wyzierała mu z oczu.
- Będzie dobrze. Nie ma zmartwienia.
To była zadziwiająca fraza. Praktycznie rzecz biorąc, magiczna sama w sobie. Po prostu... sprawiała, że wszystko stawało się lepsze. Rekin odgryzł ci nogę? Nie ma zmartwienia. Poparzyła cię meduza? Nie ma zmartwienia! Jesteś trupem? Będzie dobrze, nie ma zmartwienia. Co dziwne, to chyba działało.
Bezgraniczna cisza wygłosiła elokwentne podsumowanie poglądów wszechświata na czystą bieliznę.
Alchemicy twierdzą, że jest to klucz do nieśmiertelności, ale alchemicy mówią tak o soku pomarańczowym, chrupiącym chlebie i piciu własnego moczu. Alchemik urżnie sobie głowę, jeśli uzna, że dzięki temu pożyje dłużej.
Gdzie indziej ktoś mógłby powiedzieć „To tylko książki... Książki nie są groźne”. Ale nawet całkiem zwykłe książki bywają niebezpieczne, nie tylko te o tytułach „Jak przygotować gelinit w sposób profesjonalny”. Człowiek siedzi gdzieś w jakimś muzeum i pisze nieszkodliwą książkę o ekonomii politycznej, aż nagle giną tysiące ludzi, którzy nawet jej nie czytali, z powodu tych, którzy nie zrozumieli żartu. Wiedza jest niebezpieczna, dlatego właśnie rządy często zamykają ludzi potrafiących myśleć, myśli powyżej pewnego kalibru.
Ale ci dwaj mieli potężną budowę ludzi, którzy zajmują stanowiska, gdzie sprawdzanie kwalifikacji wymaga odpowiedzi na pytanie "Jak się nazywasz?", a oni przechodzą z dużym trudem za trzecim podejściem.
Słowo "przyjaciel" wyskoczyło na płaty czołowe mózgu Rincewinda. Istnieje wiele powodów, by się z kimś zaprzyjaźnić. Fakt, że ów ktoś trzyma wymierzoną w ciebie śmiercionośną broń, według Rincewinda zaliczał się do pierwszej czwórki.
Rincewind spojrzał w stronę owczych zagród. Wiedział oczywiście, co to są owce, i przy licznych okazjach miał z nimi bezpośredni kontakt, choć zwykle w towarzystwie rozmaitych jarzyn.
Myślak gorączkowo usiłował w mózgu nadrektora znaleźć szczelinę, w którą dałoby się wsunąć łom zrozumienia... I przez kilka sekund miał próżną nadzieję, że znalazł.
Gdzieś tam, w tej rozżarzonej do czerwoności dziczy, coś chciało, żeby Rincewind przeżył. To była niepokojąca myśl. Nikt jeszcze nigdy nie chciał zachować go przy życiu dla czegoś miłego.
Są takie chwile, kiedy nie opłaca się deklarować własnego zdrowia psychicznego, i Rincewind zrozumiał, że musiałby zwariować, by uczynić to teraz. Zresztą potrafił rozmawiać z kangurami i znajdować na pustyni bułeczki z kurczakiem w ostrym sosie. Czasami po prostu trzeba spojrzeć w twarz roztrzęsionym faktom.
A raz zdarzyło się, że uznał za całkiem niezły pomysł, by zjeść trochę drożdży i mąki, i popić to ciepłą wodą, bo akurat skończył mu się chleb, a w końcu tak właśnie widziałby to żołądek, prawda?
Żeby mieć to już za sobą, Rincewind obudził się z krzykiem.
Ludzie nie żyją na Dysku, tak samo jak nie żyją na kulach w innych, nie aż tak ręcznie modelowanych okolicach wszechświata. Owszem, planety są może tym miejscem, gdzie ich ciało wchłania herbatę, ale żyją całkiem gdzie indziej: we własnych światach, bardzo wygodnie orbitujących wokół środków ich głów.
Munstrum Ridcully zapalił fajkę i zarzucił wędkę; na końcu linki umocował tak przerażający zestaw spławików i ciężarków, że każda ryba, która nie złapała się na haczyk, mogła zostać skutecznie ogłuszona.
-Jesteśmy uniwersytetem, musimy mieć bibliotekę. Jakimi bylibyśmy ludźmi gdybyśmy do niej nie chodzili?
-...Studentami.
Celem była Teoria Wszystkiego, ale wystarczyłaby Teoria Czegoś. W końcu zaczyna się wątpić nawet w Teorię Czegokolwiek.
Przecież to nie jest tak, że sami umieli rzucić czas sprowadzania deszczu. Żeby taki czar zadziałał trzeba mieć trochę deszczu na początek. Właściwie roztropność nakazuje, by upewnić się wcześniej, że wiatr pędzi właśnie w odpowiednią stronę jakieś ciężkie i ciemne chmury.
Cóż, jadał już kiełbaski w bułce od Gardło Sobie Podrzynam Dibblera oraz antyczne jajka w dziwnych kolorach od Wnętrzności Sobie Wypruwam Honorowo Dibhali. I przeżył, choć było kilka takich minut, kiedy miał nadzieję, że jednak nie.
Wiele kultur znało legendy o nieśmiertelnym herosie, który pewnego dnia znowu powstanie. Może więc równowaga w naturze wymagała kogoś, kto tego nie zrobi.
Niezależnie od ostatecznej prawdziwości tej teorii, pozostawało faktem, że w tej chwili Śmierć nie miał najmniejszego pojęcia, kiedy Rincewind umrze. A to bardzo niepokojące dla kogoś, kto dumny jest ze swojej punktualności.
Człowiek siedzi gdzieś w jakimś muzeum i pisze nieszkodliwą książkę o ekonomii politycznej, aż nagle giną tysiące ludzi, którzy nawet jej nie czytali, z powodu tych, którzy nie zrozumieli żartu.
Zgodnie z odwieczną praktyką narracyjną strzała zrykoszetowała na czyimś hełmie i spory kawałek dalej trafiła niewinnego ptaka, którego jedyną rolą było wyzionięcie ducha z odpowiednio zabawnym piskiem.
Przejście blokował pas czarno-żółtej taśmy i tabliczka z napisem „Zagrożenie. Nie Wchodzić w Żadnych Okolicznościach”. Wisiała teraz z boku, a drzwi stały otworem. Nic dziwnego. Każdy prawdziwy mag, stający przed napisem „Nie otwieraj tych drzwi. Naprawdę. Poważnie. Nie żartujemy. Otwarcie tych drzwi oznacza koniec wszechświata”, natychmiast by je otworzył, żeby sprawdzić, o co tyle zamieszania. To sprawiało, że ostrzeżenia były właściwie stratą czasu, ale przynajmniej - gdy pogrążonym w żałobie krewnym oddawało się naczynie z tym, co z maga zostało - można było powiedzieć „Uprzedzaliśmy go, żeby tego nie robił”.
Mag, który potrafił wznieść skwierczącą od mocy różdżkę przeciwko straszliwym potworom z jakichś upiornych krain, był mimo to zdolny do złapania zmiotki do kurzu z niewłaściwego końca i wyrządzenia sobie nią poważnej krzywdy.
-To Twoja wina! Pojawiłeś się tutaj i nagle wszystko od zawsze jest nie tak.
-Proszę się nie ruszać! - szepnął Myślak. - Wiele gadów nie widzi niczego, co jest nieruchome.
-Zapewniam, że przy prędkości, jaką planuję, nic mnie nie zobaczy...