cytaty z książek autora "Maggie O'Farrell"
Niczego, co poznałam w życiu, nie kochałam tak bardzo jak jego. Skąd miałam wiedzieć, że on jest darem, którego nie będę mogła zatrzymać?
Co się robi z miłością do kogoś, kogo już nie ma? Co robić z taką zbyteczną miłością? Należy ją zwalczać? Ignorować? Oddać komuś innemu?
A jednocześnie chciałaby ten stan zamrozić: wie dostatecznie dużo o miłości, by zdawać sobie sprawę, że nie ma dymu bez ognia - że nie ma miłości bez bólu, że nie można kogoś kochać bez tej domieszki strachu przed tym, jak to się może skończyć.
Nie ogarniałam ich rozumowo – tych pięćdziesięciu lat z okładem wlokących się przede mną, lat, które będę musiała przeżyć bez ciebie. Czym miałabym je wypełnić? To mi się wydawało takie okrutne, że jestem taka zdrowa, taka żywa, taka najwyraźniej niezniszczalna, gdy tymczasem twoje życie zostało z taką łatwością przerwane, i to za sprawą ślepego trafu.
Zmieniają się nasze kształty, kupujemy płaskie buty, obcinamy długie włosy. Zaczynamy nosić w torebkach do połowy zjedzone sucharki, traktorek, kawałek ulubionej szmatki, plastikową lalkę. Wiotczeją nam mięśnie. Tracimy sens, rozum i dystans. Serca zaczynają nam bić poza ciałami. Oddychają, jedzą, raczkują i - spójrzcie! - chodzą i zaczynają do nas mówić. Uczymy się, że czasami trzeba iść bardzo wolno, przystawać i oglądać każdy patyczek, kamyczek, zdepniętą puszkę na drodze. Przyzwyczajamy się, że nie docieramy tam, dokąd się wybierałyśmy. Uczymy się cerować, może nawet gotować i łatać dziury na kolanach spodni ogrodniczek. Uczymy się żyć przesyconą miłością, która nas tłamsi, zaślepia i ogranicza. Żyjemy. Kontemplujemy nasze ciała, zwiotczałą skórę, srebrne niteczki na skroniach i stopy, które dziwnie się rozrosły. Uczymy się rzadziej patrzeć w lustro. Ubrania, które trzeba czyścić chemicznie, wkładamy głębiej do szafy. A potem je wyrzucamy. Pilnujemy się, żeby nie mówić "cholera" i "pierdolę", a zamiast tego używać słów "mój Boże" i "już nie mogę". Rzucamy palenie, farbujemy włosy i zaczynamy szukać na parkowych alejach, na basenach, w bibliotekach i kawiarniach innych przedstawicielek naszego gatunku. Rozpoznajemy się po spacerówkach, niewyspanych oczach i kubkach, które niesiemy w rękach. Uczymy się, jak się zbija gorączkę, łagodzi kaszel, rozpoznaje zapalenie opon mózgowych po czterech charakterystycznych objawach. Wiemy, że czasem trzeba przez dwie godziny bez przerwy popychać huśtawkę.
Jak mogła być taka słaba, żeby do tego dopuścić? Tak się uzależnić od drugiego człowieka? Przecież zawsze sobie przysięgała, że nigdy nie dopuści, by jej szczęście zależało od kogoś innego. Jak to się mogło stać?
Wszyscy wędrujemy po świecie w stanie nieświadomości, pożyczając nasz czas, chwytając dni, uciekając przed przeznaczeniem, wymykając się z pętli, nie mając pojęcia, kiedy spadnie topór.
Kupujemy foremki do ciasta, farby zmywalne, fartuchy i plastikowe miseczki. Teraz już nie jesteśmy w stanie tolerować faktu, że autobus się spóźnia, ani bójek na ulicy, zadymionych restauracji, seksu po północy, czyjegoś braku zaangażowania, lenistwa, a także tego, że marzniemy. Obserwujemy młodsze kobiety, które przechodzą obok na na ulicy z papierosami, makijażem, w obcisłych sukienkach, z małymi torebkami i puszystymi, świeżo umytymi włosami, odwracamy głowy i dalej pchamy wózek pod górkę.
Okrucieństwo i rozpacz czekają tuż za rogiem, w kufrach, za drzwiami; mogą zaatakować w dowolnym momencie, niczym złodziej albo bandyta. Szuka polega na tym, by być stale czujnym.
Chodzi mi to, że chyba nie masz pojęcia, jak to jest być mężem takiej osoby jak ty.(...) Kogoś, kto wie o tobie wszystko, jeszcze zanim zdołasz to pojąć. Kogoś, komu wystarczy na ciebie spojrzeć, tylko zerknąć, i już być w stanie poznać twoje najgłębiej skrywane sekrety. Kogoś, kto wie, co zamierzasz powiedzieć lub zmilczeć, zanim w ogóle otworzysz usta. To zarazem przywilej i przekleństwo.
Każde życie ma swoje jądro, sedno, epicentrum, z którego wszystko wypływa i do którego wszystko wraca.