cytaty z książki "Pegaz. Początki Olimpu"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
-Wiedziałem, co Pelen do ciebie czuł. Od początku - wyznał.
-Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?
-Był moim najlepszym przyjacielem. Wiedział, co ja czuję do ciebie, więc nic nie mówił.
-Pelen wiedział?
-Chyba nawet lepiej ode mnie. Twierdził, że skoro pochodzimy z tego samego świata jesteśmy sobie przeznaczeni. I że zadowoli się twoją przyjaźnią.
-Pelenie - wyszeptała Emily łamiącym się głosem. - Czemu ja nic nie powiedziałam, co czuję.
-A co dokładnie rozumiesz przez "co czuję"? - spytał chłopak z napięciem.
-Nie byłam zakochana w Pelnie, jeśli o to pytasz. Kochałam go jak przyjaciela, ale nie byłam w nim zakochana. To ciebie...
-Tak?
[...]-Kocham cię, Joelu.
Z piersi Joela wyrwało się westchnienie ulgi. Przyciągnął ją do siebie.
-Ja też cię kocham - wyznał.
A potem ją pocałował. To był długi i czuły pocałunek, pełen nadziei i obietnic.
-Pelen prosił bym ci to przekazała... Prosił też, żebym ci powiedziała, że cię kochał. Od zawsze.
Emily przywarła do Joela, jakby był jej jedynym kołem ratunkowym w morzu szalejących żywiołów.
-Nie pozwól mi na to nigdy więcej - wyszeptała prosto w jego pierś. - Nie pozwól mi się zatracić.
-Nie pozwolę - obiecał i przycisnął ją do siebie jeszcze mocniej. - Zawsze będę przy tobie, Em. Nieważne, co się stanie.
-Czy nie możesz czegoś zrobić, żeby przestała? - spytał chłopak, gdy uczuciowa fioletowa bestia po raz kolejny przejechała po nim obydwoma językami.
-Obawiam się, że nie. Chyba się do ciebie hmm... przywiązała.
-Czy to nie urocze? Pelen ma własne zwierzątko.
Przywarli do siebie jak rozbitkowie. To nie tak miało być! Przecież stanowili drużynę. Jak muszkieterowie. Mieli zawsze trzymać się razem...
Jestem szczęśliwy i mogę być. Zmieniłem się w sposób, który wymyka się wszelkim wyobrażeniom. Podobnie jak ty. Jednak mimo tych wszystkich zmian w głębi naszego jestestwa jesteśmy tacy sami jak niegdyś. A może nawet lepsi?
-Ja wprawdzie nic z tego nie rozumiem,a le mogę przyrzec, że nie pozwolę, by cokolwiek ci się stało. Nieważne kim byłaś. Dla mnie zawsze pozostaniesz moją Emily.
-Zdaje się, że to zaczyna wchodzić ci w nawyk. Że też wszyscy muszą grzmocić o ziemię akurat tobą.
Emily czuła się pusta w środku. Więź łącząca ją z Pelenem była niezwykłą i bardzo silna. Nie zdawała sobie sprawy jak bardzo, dopóki go nie zabrakło. To bolało. I to bardzo. Tak bardzo, że ból niemal rozrywał ją na pół.
-Joelu nie podchodź. Ten potwór zaraz się przekona, co to znaczy wkurzyć nowojorczyka.
-Nie wiem kim jest twoja przyjaciółka, ale obawiam się, że zaraz umrze.
-Nie znasz mojej Em - powiedział z dumą, choć w jego spojrzeniu czaił się strach. - Dalej, dziecinko! - krzyknął. - Pokaż zbirowi, jak te sprawy załatwia się w naszych stronach.
-To miasto jest pełne szaleńców.Zawsze myślałem, że jeżdżenie po Nowym Jorku jest trudne, ale tutaj to jakiś absurd. To nie ulice tylko ścieżki rowerowe. Nikt normalny nie jest w stanie tędy przejechać.
-Tata jakoś nie ma z tym problemów.
-Z tego wniosek, że nie jest normalny.
-I zawsze tu będę, gdybyś mnie potrzebowała. - Liście wydały szum podobny do śmiechu. - W końcu nic nie wskazuje na to, żebym któregoś dnia miał się wybrać na spacer, prawda?
-Teraz możemy mieć tyle pianek, ile dusza zapragnie.
-I batoników czekoladowych.
-I chipsów.
-A ty, Asie, będziesz miał niekończący się zapas lodów czekoladowych.
-Nie zapomnijcie o warzywach. Póki mam tu coś jeszcze do powiedzenia będziecie się odżywiać jak należy.
Przywarli do siebie w ciemności niczym dwoje rozbitków rozpaczających po tych, których już utracili, i na myśl o nieuniknionej stracie tych, którzy byli im drożsi niż życie.