cytaty z książki "Czerwony alert"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Wszystko to było komedią przywodzącą na myśl wioski potiomkinowskie.Taka jest współczesna Rosja.Ciasna sala rozpraw, skorumpowany sędzia, adwokaci ściągnięci do sądu tylko po to, by nadać tej farsie pozory autentycznego procesu, i bezmyślni strażnicy pilnujący klatki, w której nie ma oskarżonych.Miejsce, w którym niepodzielnie rządzą kłamstwa.Miejsce, gdzie dwa i dwa to wciąż pięć, czarne jest białe, a wszystko stoi na głowie.Miejsce, w którym wyroki są z góry ustalone, a wina nie podlega wątpliwości.Gdzie można skazać cudzoziemca in absentia za przestępstwo, którego nie popełnił.Miejsce, gdzie niewinny człowiek, który został zamordowany przez władzę, którego jedynym grzechem było to, że zbyt mocno kochał swój kraj, może być jeszcze sądzony po śmierci.Taka jest współczesna Rosja".
(...) kiedy w Rosji coś zaczyna się psuć, zazwyczaj psuje się już na dobre.
Słynne powiedzenie głosi, że im mniej ludzie wiedzą o tym, jak się robi kiełbasę i jak się ustanawia prawo, tym spokojniej śpią".
Uszedłem z życiem, nie dlatego, że ktoś żywił respekt wobec prawa, lecz dzięki paranoi.Rosja jest krajem opartym na teoriach konspiracyjnych.Ludzie tworzą mnóstwo różnych koncepcji, usiłując coś wytłumaczyć, ale żadna z nich nie jest prosta ani przejrzysta.Dla przeciętnego Rosjanina było niepojęte, że jakiś Amerykanin, który znał zaledwie kilka słów po rosyjsku, mógł w pojedynkę rzucić się na najbardziej wpływowych oligarchów w Rosji.Jedyne sensowne wyjaśnienie było takie, że muszę działać w imieniu kogoś potężniejszego.Ponieważ każda z moich potyczek prowadziła do interwencji rządu, większość ludzi przypuszczała,że stoi za mną sam prezydent.Było to jednak niedorzeczne.Nigdy w życiu nie spotkałem się z Putinem, ale ponieważ wszyscy podejrzewali, że jestem "jego człowiekiem",nikt nie ważył się mnie tknąć.
....Pewne wtedy było tylko to, że po skazaniu Chodorkowskiego interesy moje i Putina nie szły już w parze.Putin zamienił oligarchów w swoje "dziwki", umocnił swoją władzę i według wielu szacunków stał się najbogatszym człowiekiem świata.
O zachowaniach tego typu opowiada znana rosyjska baśń. Pewnego razu ubogi wieśniak natknął się na złotą rybkę, która mówiła ludzki głosem i obiecała spełnić jedno jego życzenie.Rozradowany wieśniak rozważał różne możliwości.Może zamek? Albo jeszcze lepiej, tysiąc sztabek złota? A gdyby tak statek, na którym można popłynąć, dookoła świata? Miał już podjąć decyzję, kiedy rybka przerwała mu, napomykając, że istnieje jeden warunek - wszystko, czym obdaruje wieśniaka, jego sąsiad dostanie w dwójnasób. Wówczas ten bez chwili zastanowienia powiedział:"W takim razie, proszę, wyłup mi oko".
Morał jest prosty - jeżeli chodzi o pieniądze, Rosjanie ochoczo, a wręcz radośnie, poświęcają własne korzyści, by pogrążyć swoich sąsiadów".
-"W Rosji tak jest zawsze - tłumaczyła jego słowa Elena. - Nie ma znaczenia, czy tamtego faceta w ogóle ktoś potrącił, czy nie.Kiedy zjawiają się gliny, muszą znaleźć winnego i nie ma dyskusji.Na szczęście Aleksiej jako były pułkownik drogówki potrafił się wybronić.Ale przeciętnego moskwianina taki akt miłosierdzia mógłby kosztować siedem lat więzienia.Tutaj każdy o tym wiedział".
Od lat moje podejście do inwestowania polegało w głównej mierze na aktywnym korzystaniu z praw przysługujących udziałowcom. W Rosji było to równoznaczne z prowokowaniem korupcji wśród oligarchów, grupy około dwudziestu ludzi, którzy po upadku komunizmu podobno zagrabili 39 procent majątku państwowego i niemal z dnia na dzień stali się miliarderami. To do nich należała większość spółek obracających udziałami na rosyjskim rynku giełdowym i często oligarchowie okradali je bez skrupułów.
Zdobycze masowej prywatyzacji miały zostać rozdzielone między 150 milionów obywateli, tymczasem 39 % rosyjskiej gospodarki znalazło się w rękach dwudziestu dwóch oligarchów, a cała reszta kraju żyła w biedzie. Aby powiązać koniec z końcem, profesorowie musieli zamienić się w taksówkarzy, pielęgniarki zaczęły parać się prostytucją, a muzea wyprzedawały bezcenne dzieła sztuki. Niemal wszyscy Rosjanie czuli się zastraszeni i upokorzeni, a winą za to obarczali Jelcyna.
Wtedy nie zdawałem sobie z tego sprawy, ale obserwując tę scenę, która rozegrała się w hotelu Sunstar, byłem naocznym świadkiem niesławnego "Paktu z diabłem", kiedy to oligarchowie postanowili zaangażować całe swoje zaplecze medialne i środki finansowe w walkę o reelekcję Jelcyna. W zamian mogli przejąć niemal za darmo wszystko, co zostało z niesprywatyzowanych rosyjskich spółek.
Największym problemem okazało się dla mnie jedzenie. Jedynym dostępnym mięsem była wieprzowina, którą spotykało się na każdym kroku. Parówki na śniadanie, kanapki z szynką na lunch, kotlety na obiad – i tak codziennie. Nie było owoców ani warzyw. Kurczak uchodził za wyjątkowy przysmak. A co najgorsze, każda potrawa pływała w tłuszczu, jak gdyby to była jakaś magiczna przy prawa, która wszystko czyni smaczniejszym, choć było wręcz odwrotnie.
W piąty dzień zacząłem przymierać głodem.
Wyobraź sobie, że zajmujesz 17 miejsce na liście najbogatszych oligarchów Rosji (...) Chwytasz pilota i na ekranie widzisz znajomą twarz - człowieka, który jest o wiele bogatszy, sprytniejszy i potężniejszy od ciebie, a teraz siedzi za kratami.
Jaka byłaby twoja naturalna reakcja? Co byś zrobił? Wszystko, by zyskać pewność, że nie trafisz do takiej samej klatki.
Gdybym prowadził swoją antykorupcyjną krucjatę jako obywatel rosyjski, z pewnością zostałbym aresztowany, pobity albo zamordowany.