cytaty z książki "Ofiara"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Uznałem, że,nawet gdyby mnie to miało pogrążyć, dobrze mieć kogoś,dla kogo mozna poświęcić coś dla nas ważnego.W dzisiejszych egoistycznych czasach to wręcz luksus.
Dziewczyna z recepcji ma często swojej pracy powyżej uszu. Kiedy robi się trochę spokojniej, wychodzi na papierosa. To normalne, w szpitalach rak traktowany jest jak kumpel z pracy.
W Hafnerze nie ma nic z tego drapieżnika, którego opisuje jego przestępczy życiorys. To zresztą dość częste zjawisko- wyjąwszy tych kilka minut, kiedy dokonują swoich najbrutalniejszych czynów, kryminaliści, złodzieje i gangsterzy wyglądają na zupełnie zwyczajnych ludzi. Mordercy to ty i ja.
Niekiedy człowiekowi żal, że mossberg nie został uznany za instrument wyrównywania różnic społecznych.
Kiedy zaczniesz uważać moje niedoskonałości za wady, będzie to znaczyło że,pora się rozstać.
Jeśli ta szansa na strzał nie wypali, trzeba będzie przemyśleć sprawę (...). Numer z posłańcem z kwiaciarni. Albo z cukierni. Idzie się na górę, grzecznie puka do drzwi, wchodzi, wręcza słodycze i wychodzi. Tu konieczna jest wielka precyzja. Albo odwrotnie, hałaśliwa akcja. Dwie różne taktyki, z których każda ma swoje zalety. Pierwsza, strzał celowany, wymaga większych umiejętności i jest bardziej satysfakcjonująca, ale to metoda narcystyczna, myśli się wtedy bardziej o sobie niż o tamtym, brak w tym szerokiego gestu. Druga, głośna kanonada, jest bezsprzecznie bardziej hojna, bardziej wielkoduszna, to nieledwie filantropia.
Z napadem jest jak z jazdą na nartach, do wypadku dochodzi zwykle pod koniec dnia, ostatniej wysiłek pociąga najwięcej kontuzji.
...dla człowieka, który czuje, że usuwa się pod nim ziemia, bezczynność jest zabójcza.
Wie pan jak skończył Ravic?(...) nim wyzionął ducha, odcięto mu dziesięć palców, po kolei, jeden po drugim. Nożem myśliwskim.(...) Ravic był Serbem, ale w końcu Francja jest krajem azylu, czyż nie,? Sądzi pan, że takie siekanie cudzoziemców na kawałki sprzyja turystyce?
W dzisiejszych czasach z policjantami jest jak z politykami, im niższy wzrost, tym wyższe stanowisko.
Wyobraźmy sobie kogoś bliskiego, kogoś, kto liczy na naszą opiekę, wyobraźmy sobie, że ten ktoś cierpi, jest umierający, a obleją nas zimne poty. Ale rozszerzając perspektywę, wyobraźmy sobie, że ta osoba przyzywa nas na pomocy w chwili, gdy nie potrafi opanować strachu, a zapragniemy umrzeć.
Za przełomowe uważa się takie wydarzenie, które wywraca do góry nogami twoje życie. (...) Takie zdarzenie -decydujące, wstrząsające, nieoczekiwane, zdolne postawić w stan najwyższej gotowości twój system nerwowy, rozpoznajesz natychmiast pośród innych życiowych zdarzeń, ponieważ ma ono w sobie specyficzną dynamikę i intensywność; gdy do niego dochodzi, od razu wiesz, że będzie miało ono dla ciebie olbrzymie konsekwencje, że to co cię właśnie spotyka, jest nieodwracalne.
Z gniewem można sobie poradzić, w końcu człowiek się uspokaja, relatywizuje, ale miłość własna? To straszne, jak potrafi dopiec. Zwłaszcza komuś, kto nie ma już nic do stracenia, komuś, komu już nic nie zostało. Na przykład takiemu facetowi jak ja. Zraniona miłość własna sprawia, że jest zdolny do wszystkiego.
Na słowa będzie jeszcze czas, najpierw musiało się znaleźć miejsce na milczenie.
W ciągu tych czterech lat wszystko się zmieniło, wszystko odnowił, a zaarazem wszystko pozostało takie samo. On także "zrobił porządki". Na tyle, na ile się dało, bo tego nigdy nie zrobi się naprawdę dobrze, strzępy życia przetrwały tu i tam, kiedy się rozejrzy wokół, wszędzie je widzi.
Gdyby napisać biografię Camille'a, byłaby w dużej mierze historią jego milczenia.
Malevl i Louis urodzili się w jego zespole i trudno mu wyobrazić ich sobie poza jego ramami. Jak większość mężczyzn, którzy pozostaną bezdzietni, Camille jest specjalistą w wymyślaniu sobie potomstwa. (...) Tym sposobem wymyślił sobie dwóch synów, z jednej strony Luisa, syna idealnego, nienagannego, pojętego ucznia, będącego mu nagrodą za wszystko, z drugiej Malevala, syna gwałtownego, szczodrego, mrocznego, tego, który go zdradził, przez którego stracił żonę. W którym wszystko, łącznie z nazwiskiem, było złowieszcze.
Wcześniej czy później zapomina się, to nieuniknione. Ale zapomnienie nie oznacza uzdrowienia.
Wielką sztuką jest wyjść tak jak się weszło. Wyjść jest trudniej, wymaga to odporności, koncentracji, czujności, trzeźwego myślenia- dużo jak na jednego człowieka. Podobnie jest z napadem; pod koniec zawsze rośnie ryzyko spartaczenia roboty, człowiek zaczyna z pokojowymi zamiarami, potem napotka opór i jeśli straci głowę, kończy, strzelając do tłumu, zostawiając za sobą jatkę będącą zwyczajnie skutkiem braku zimnej krwi.
...poświęcenie to śmieszne słowo... Nie pasuje do dzisiejszych czasów, jest trochę staroświeckie.[...]
...dobrze mieć kogoś dla kogo można poświęcić coś dla nas ważnego. W dzisiejszych egoistycznych czasach to wręcz luksus.
...zdał się na opatrzność, ale z opatrznością jest jak z homeopatią, jeśli się w nią nie wierzy, skutek bywa katastrofalny...
...wystarczyło żeby Vincent Hafner, który przez połowę życia zajmował się sprzątaniem bliźnich, zakochał się, a od razu zmiękł jak plastelina.
Mnie tam to urządza, bo obecność kobiety jest zawsze cenną pomocą. Najskuteczniejszym patentem. Łamiesz jej obie ręce- oddają ci wszystkie oszczędności, wygłupiasz jej oko- masz oczy całej rodziny. Z kobietą jest trochę jak z dobrowolnym dawcą, każdy jej organ jest na wagę złota. Oczywiście nic nie może się równać z dzieckiem. Jeśli chce się cokolwiek uzyskać, dzieciak to broń absolutna.
Hafner nawet nie mrugnie. Nic nie sprowadzi go z raz obranej drogi. Człowiekowi, który dotarł aż tutaj, by mu zakłócić spokój, temu posłańcowi złej nowiny, temu zwiastunowi końca, nie ofiaruje jałmużny żadnego uśmiechu, żadnego zwierzenia, nie dopuści do żadnej komitywy.
Pośród sterty szkiców, w setkach bloków rysunkowych zgromadzonych w salonie znajdują się podobizny wszystkich ludzi, których aresztował, wszystkich zmarłych będących bohaterami jego śledztw, sędziów, z którymi pracował, kolegów, z którymi się widywał, ale ze szczególnym upodobaniem rysował przesłuchiwanych przez siebie świadków, te pojawiające się i odchodzące postaci osłupiałych, zaszokowanych przychodniów, wiedzących wszystko najlepiej gapiów, roztrzęsionych kobiet, rozemocjonowanych młodych dziewczyn, mężczyzny wciąż jeszcze wzburzonych otarciem się przed chwilą o śmierć- są tu prawie wszyscy, dwa może trzy tysiące rysunków, ogromna, niemająca sobie równej galeria portretów: codzienność policjanta z Wydziału Kryminalnego w interpretacji artysty.
Ich milczenie osiąga wreszcie stan harmonii. Anne usunęła. Camille'owi brak słów, lecz gdyby miał ołówek, kilkoma pociągnięciami odtworzyłby na papierze ich wspólną samotność.
... jest w niej coś ujmującego, to ten jej strach wyczuwalny po sposobie stawiania kroków, po kosym spojrzeniu spuszczonych c
oczu, wyrachowanym, niemającym nic z uległości, gdyż jest to strach waleczny, wyzywający, niemal agresywny, gotów przetrwać wszystko, strach robiący wrażenie. Typ kobiety, która bez cienia wahania wpakowałaby człowiekowi nóż w plecy.
Między dwoma mężczyznami o takim doświadczeniu jest wiele spraw, o których się nie mówi, o których mówienie byłoby niemal zniewagą.
Za każdym razem widząc Moulouda Faraouiego, Camille stwierdza, że ma on niewiele wspólnego z facetem, który nazywa się Mouloud Faraoui. Śladey marokańskich korzeni przetrwały w jego rodowym nazwisku, lecz fizycznie rozcieńczyły się w trzech pokoleniach nieoczekiwanych związków i przypadkowych zbliżeń, w chaotycznym tyglu ras.