cytaty z książek autora "James Kirkwood, Jr."
Zabawne, jak potrafimy ukryć w pamięci kształty i uczucia związane z ważnymi w naszym życiu chwilami. Dobre chwile pozostają żywe w naszej pamięci wystarczy je wywołać, a wyskakują, jakby tylko na to czekały. Ale pamięć zastawia na nas pułapkę - złe chwile odżywają w niej bez wywoływania.
Jestem chyba - jakby się powiedziało - monogamistą w przyjaźni.
Podobało nam się w niej to, że choć kiedyś szalała za swoim mężem, o czym wszyscy wiedzieli, często śpiewała sentymentalną piosenkę miłosną pod tytułem "Ten, który odszedł" z wielkim uczuciem, a skończywszy dramatycznie opadała na fortepian. Zostawała tak przez ułamek sekundy, potem podnosiła głowę i mówiła ze śmiechem - Ten sku***syn.
Mam obsesję na punkcie bliskiego przyjaciela, z którym naprawdę mógłbym się porozumieć. Kiedy wszystko gra, zawieram łatwo przyjaźń, a jednak nigdy nie chciałem i nie miałem wielu przyjaciół. Nigdy nie należałem do żadnej paczki lub bandy. Wystarczy mi jeden dobry i bliski przyjaciel. Jestem chyba, jakby się powiedziało, monogamistą w przyjaźni.
Owijał prawdę w bawełnę i zawiązywał na kokardę.
Kiedy się rodzimy, czyli kiedy Wielki Kawalarz w Niebie każe nam wybyć na zachwycający pobyt na ziemi, daje każdemu małą kasetkę z farbami, w której znajduje się kilka pędzli i śliczne kwadraciki czerwonej, niebieskiej i żółtej akwareli - kolory zasadnicze. Oczekuje po nas,że przejdziemy przez życie malując śliczne obrazki (to znaczy, ucząc się, pracując, kochając,zawierając związki małżeńskie płodząc dzieci i wychowując je i tak dalej). Lecz kiedy się otwiera kasetkę, okazuje się przeważnie, że nie zawiera wszystkich reklamowanych przedmiotów. Brak jakiegoś pędzla lub jakiś pędzel jest sękaty i nierówny, lub też pewne farby powysychały i pokruszyły się, może nawet bark paru zasadniczych kolorów. Niektóre kasety są tak uszkodzone, że nie można nawet wieka podnieść. Mimo tego od kołyski do grobu cały świat na nas napiera, wymyśla nam i mlaska językiem, jeśli nie malujemy ślicznych obrazków ku zadowoleniu ogółu.
Spojrzałem na pana Hoyta. Nie drgnął nawet, nie robił wrażenia, że kiedykolwiek się poruszy. Jordan wzruszył ramionami, zanim zrozumiałem, co robi, odrzucił koce na bok i rzekł:
— Nie ma problemu... śpimy tylko... nic się nie dzieje.
Owionął mnie chłód, spojrzałem w dół i spostrzegłem, że jestem podniecony i że to widać pod piżamą, która miała tylko jeden guzik w kroku, inne poszły w praniu. (...) Jordan też to zauważył, podciągnąłem w górę koce, co jeszcze pogorszyło sprawę.
Spojrzałem na pana Hoyta, żeby sprawdzić, czy i on to widział. Jordan powiedział jakby chichocząc: — Ups!