cytaty z książek autora "Krzysztof Środa"
To pokrzepiające - dowiadywać się, że pewne sprawy, gdy się nad nimi dobrze zastanowić, w kazdym czasie i w każdym miejscu na Ziemi wyglądają tak samo.
- To Rosjanie strącili wam ten samolot - mówi.
- Który? - pytam, bo rozmawialiśmy właściwie o czymś innym.
- Ten z waszym prezydentem.
Śmieję się. A potem długo przekonuję go, że to nieprawda. Bez skutku. W końcu zadaję rozstrzygające moim zdaniem pytanie:
- Asłam, a na chuj oni mieliby to robić?
On jednak nie ma żadnego kłopotu z odpowiedzią.
- Żebyście wiedzieli, że mogą - mówi bez chwili wahania.
I wtedy ja tracę pewność siebie. To przecież on oglądał świat od tej drugiej, na szczęście wciąż nieznanej mi strony. (s.28).
Nie wiem, jak to jest, kiedy tego słowa używają Rosjanie. Pewnie w wielu przypadkach podobnie. Ale kiedy po rosyjsku mówią Czeczeni, starik z pewnością nie jest zwykłym starcem ani tym bardziej staruszkiem. Oni wciąż wierzą, że starość nie jest żałosnym schyłkiem ani niczym w tym rodzaju, więc w słowie tym jest szacunek i domniemanie mądrości. (s.15).
(...) To my śpimy. I faktycznie zdarza się, że zostajemy wyrwani ze snu przez rodzące się z ciemności strachy. Być może sa to jedyne chwile, kiedy mamy szansę zrozumieć, jak to jest być rybą - chowającą się za ogryzkiem gałęzi. Bo wtedy nie jest wazne, czy ma się ręce, nogi, skrętną szyję i zamykające się oczy. Ważne jest tylko to, by nie zostać pożartym przez bestię. Taką bądź inną.
Ich trudna do wytłumaczenia różnorodność prowokuje do uznania ich za litery alfabetu, w którym ktoś próbuje nam przekazać jakieś przesłanie. A ponieważ alfabet ten liczy dużo więcej niż 36 liter, z góry wiadomo, że nie uda nam się go odczytać.
Ma jakieś dwadzieścia pięć lat i piękną twarz - na tyle, na ile to możliwe, gdy nie jest się ładnym. Ale w jego wieku to jak najbardziej możliwe. (…)
Kiedy ma się, jak ja, pięćdziesiąt lat lub więcej, o człowieku tak młodym właściwie nie mówi się "mężczyzna". Mówi się raczej "chłopak" [s.25].
Robert mieszka na wsi w starej drewnianej chacie, w której, ratując się przed samotnością, hoduje pajęczyny, by móc obserwować życie ich mieszkańców [s.42].
Twój dom pod lasem może i jest dobry. Ale nie na długo. Z polowania nie wyżyjesz. I kiedyś będziesz musiał wyjść do ludzi. A ludzie w czasie wojny się zmieniają. Widziałem to. Przestają być ludźmi [s.63].
Sam jednak widziałem - tak się tylko mówi, bo przecież nie widziałem na własne oczy, tylko w telewizji - tego nieodgadnionego rosyjskiego prezydenta, jak opowiadał elicie tamtejszych dziennikarzy rzeczy dużo bardziej niedorzeczne niż wszystkie kaukaskie przepowiednie razem wzięte. A oni, jak pilni uczniowie, wpisywali jego słowa do cienkich laptopów, które trzymali na kolanach [s.40].
Wolałbym pisać inną książkę. Zupełnie inną. Może nawet dla dzieci. No nie, nie aż tak. Ale dla chłopców owszem. Takich, co mają już dziesięć lat, ale nie mają jeszcze czternastu. To najlepszy wiek - zaraz potem zaczynają się te historie z kobietami i wszystko, co się z tym wiąże.
A dopóki się nie zaczną, jest fajnie [s.5].
Byliśmy kiedyś w mieście. Ludzie uciekli. Więc wszystkie psy i koty przychodziły do nas. I wiesz, kiedy miały spaść bomby, psy znikały godzinę wcześniej. Ale koty znikały już poprzedniego dnia [s.15].
I wreszcie jego poczucie humoru, czasem złośliwe i ironiczne, ale nigdy szydercze, zawsze inteligentne, a niekiedy, takie odnoszę wrażenie, pomieszane z rozpaczą - i przed nią ratujące (o J.Potockim) [s.66].
Ludzie w czasie wojny się zmieniają. Widziałem to. Przestają być ludźmi.
A ty Krzysztof, co zrobisz, jak tu wjadą Rosjanie? Będziesz walczył?.
Ota Pavel miał dar. Potrafił ułożyć opowieść o rzeczach złych i smutnych w taki sposób, że spod nich, z jakiejś głębokiej, niewidocznej gołym okiem warstwy przedostaje się, jak przez matową szybę, ciepłe, uspokajające światło.
(...) (Pavel) zaczął spisywać wspomnienia, które w tym ciemnym czasie wyświetlał sobie w głowie, żeby się nie zabić. Tak powstała "Śmierć pięknych saren" - książka o rybach ratujących życie.