cytaty z książek autora "Nathan Hill"
Czasem tak bardzo przejmujemy się własnym życiem, że nie widzimy, iż jesteśmy drugoplanowymi postaciami w historii kogoś innego.
Nie ma czegoś takiego jak zapomnienie - powiedziała. - Nie w ścisłym znaczeniu tego słowa. Tak naprawdę nigdy nie zapominamy. Najwyżej gubimy drogę do wspomnień.
- Ludzie kochają cudowne dzieci - skomentowała mama, która też klaskała na stojąco. - Są usprawiedliwieniem naszej życiowej przeciętności. Tłumaczymy sobie, że nie jesteśmy w żaden sposób szczególni, bo tacy się urodziliśmy, co jest wspaniałą wymówką.
- Ona ćwiczyła non stop przez kilka miesięcy.
- Mój ojciec zawsze mi powtarzał, że nie ma we mnie nic szczególnego - powiedziała. - Chyba dowiodłam, że miał rację.
Taka jest cena nadziei, uzmysłowił sobie, to druzgocące poczucie zawodu.
Bo czyż jednym z powodów popychających nas ku wielkości nie jest także potrzeba triumfalnej odpowiedzi tym wszystkim, którzy zranili nas najgłębiej?
- Niksy nie ukazują się już pod postacią koni - tłumaczyła. (...) Kiedyś ukazywały się jako konie - powiedziała - ale to dawne dzieje.
- A teraz jak wyglądają?
- Każdy widzi je inaczej. Ale zwykle ukazują się pod ludzką postacią. Zwykle kogoś, kogo wydaje nam się, że kochamy.
Samuel wciąż nie rozumiał.
- Ludzie kochają się z różnych powodów, nie wszystkie są dobre - wyjaśniała. - Kochają się, bo tak jest łatwiej. Albo się przyzwyczaili. Albo porzucili nadzieję. Albo się boją. Mogą być niksami dla siebie nawzajem.
Bo jeśli widzi się w ludziach wrogów, przeszkody lub pułapki, prowadzi się z nimi i z samym sobą wieczną wojnę. Natomiast gdyby uznać, że widzi się w nich zagadki, i gdyby siebie postrzegać jako zagadkę, można liczyć na ciągłe przyjemne zaskoczenia, bo ostatecznie, jeśli sięgnie się wystarczająco głęboko, jeśli zajrzy się pod maskę czyjegokolwiek życia, zawsze znajdzie się coś znajomego.
To oczywiście wymaga większego wysiłku niż uznanie wszystkich za wrogów. Zrozumienie jest zawsze trudniejsze niż czysta nienawiść.
(..) jeżeli nowy początek jest prawdziwie nowy, będzie miał znamiona kryzysu. Każda prawdziwa zmiana powinna początkowo budzić strach.
Siedziała w taki sposób, że kawałek jej ramienia napierał na kawałek jego ramienia. I nagle poczuł, że w tych kilku centymetrach kwadratowych mieści się cały sens wszechświata.
(...) jeśli nowy początek jest prawdziwie nowy, będzie miał znamiona kryzysu. Każda prawdziwa zmiana powinna początkowo budzić strach. Jeśli się nie boisz, to znaczy, że nie jest to prawdziwa zmiana.
Bo jeśli zostało ci po czymś tylko wspomnienie, myślisz tylko o tym, jak to straciłeś.
Uznała, że skoro nie może tworzyć poezji, zajmie się drugą w kolejności najlepszą rzeczą. - Ci, którzy nie potrafią tworzyć - powiedziała - mogą rozpowszechniać.
Spadasz, lecisz w dół bez końca i nawet gdy już zamkniesz tę książkę, będziesz jeść kolację i położysz się wieczorem spać, a rano się obudzisz, wciąż będziesz spadać.
Przysięga sobie. Obiecuje. Jeden z tych dni, niedługo, będzie tym, który zmieni wszystko.
Cywilizacja ma ten niezamierzony skutek uboczny, którym właśnie jest melancholia.
I to prawda. Rzeczywiście. Był dobrym człowiekiem. Starał się być jak najlepszym ojcem. Po prostu Faye tego wcześniej nie dostrzegała. Czasem tak bardzo przejmujemy się własnym życiem, że nie widzimy, iż jesteśmy drugoplanowymi postaciami w historii kogoś innego.
Gdyby Samuel wiedział, że jego matka odchodzi, bardziej zwracałby na nią uwagę. Możliwe, że pilniej by słuchał, baczniej patrzył, zarejestrowałby kilka istotnych szczegółów. Może inaczej by się zachowywał, co innego by mówił, byłby kimś innym.
Może mógłby być dzieckiem, dla którego warto byłoby zostać.
Każda prawdziwa zmiana powinna początkowo budzić strach. Jeśli się nie bois, to znaczy, że nie jest to prawdziwa zmiana.
(...) rozmawiają o tym, że życie zawsze powinno być pełne takich właśnie prostych, a zarazem głębokich przyjemności (...), co prowadzi ich (...) do rozprawy na temat ulubionych rzeczy, wszystkich najlepszych i najprostszych życiowych przyjemności...
- Masaż pleców - rzuca Elizabeth bez najkrótszego choćby zastanowienia. - Długi, zmysłowy i całkowicie bezinteresowny masaż pleców.
- Gorący prysznic - mówi Jack. - Nieprawdopodobnie gorący. Gorący w sensie: 'zużyję całą gorącą wodę w całym budynku'.
- Pierwszy łyk wody, gdy naprawdę chce się pić.
- Pierwszy łyk kawy rano.
- Zapach powietrza z suszarki.
- Zapach rozgrzanego asfaltu w parku rozrywki.
- Bieg do oceanu.
- Przejażdżka furą z sianem o zachodzie słońca.
- Homar w bułce, ciepły, z roztopionym masłem.
- Ravioli z serem z puszki.
- Ciasteczka z pianką marshmallow.
- Kuleczki ziemniaczane z majonezem.
- Ta chwila podczas ślubu, kiedy wszyscy wstają po pierwszych nutach marsza weselnego.
- Gdy wpatrujesz się w obraz Marka Rothko tak długo, że wydaje się, jakby wibrował.
- Rzeźba Dawida.
- American Gothic.
- Początek XL symfonii Mozarta.
- Rage Against the Machine.
- Solo skrzypcowe z Szeherezady.
- Temat przewodni symfonii Fantastycznej.
- Jesienne liście w Górach Białych.
- Gdy patrzysz jak wywołuje się zdjęcie z polaroidu.
- Fioletowy połysk wewnątrz ostrygi.
- Zielone niebo przed tornadem.
- Poranna kąpiel w morzu nago.
- Kąpiel w morzu na golasa o każdej porze.
Jest to rozmowa na wskroś maniakalna, niepowstrzymana, przypominająca chwilami potknięcie na schodach, gdy tracisz równowagę, poddając się sile ciążenia, lecisz do przodu, próbujesz się czegoś chwycić, a potem jak za sprawą czarów lądujesz na własnych nogach, bez szwanku, i rozpiera cię poczucie triumfu.
To osobliwe odczucie, owo wrażenie, że wreszcie się żyje, być może po raz pierwszy, świadomość, że do tej pory tak naprawdę nie zaznało się życia, tylko cierpliwie je znosiło.