cytaty z książek autora "Lauren Groff"
Małżeństwo buduje się na kłamstwach. Głównie w dobrej wierze. Na przemilczeniach. Gdyby wypowiedzieć na głos wszystko, co myśli się o współmałżonku, można by go zetrzeć na proch.
Szczęściem można się karmić, ale nie sposób się nim najeść.
- Jeżeli będziesz mnie potrzebował, przyjadę - obiecała. - To tylko cztery godziny stąd, ale ja przyjadę tu w trzy.
To prawda: to nie wielkie, przełomowe wydarzenia, ale błaha codzienność stanowi treść życia".
Pomyślała, że życie ma kształt stożka, teraźniejszość to jego szeroka podstawa, a przeszłość zwęża się ku ostremu wierzchołkowi. Im dłużej się żyje, tym bardziej rozszerza się podstawa, a rany i zdrady, których wcześniej się nie zauważało, rozrastają się jak plamki na powoli nadmuchiwanym balonie. Drobna skaza u dziecka staje się w dorosłym życiu okropną i nieodwracalną deformacją o postrzępionych brzegach.
[Rozpacz to zinternalizowany ból, wrzód na duszy. Gniew to ból przekształcony w energię, nagły wybuch].
To nieprawda, że nie miał żadnych zasad, po prostu w każdej kobiecie dostrzegał coś zachwycającego.
Zło zrodzone z chęci przetrwania wydaje się mało atrakcyjne.
Małżeństwo, jedność złożona z pojedynczych elementów. Lotto - głośny i roztaczający wokół siebie blask, Mathilde - cicha i czuja. Można by uwierzyć, że to on nadawał ton. To prawda, że przez całe dotychczasowe życie torował sobie drogę do Mathilde. Że gdyby los nie przygotował go na ich spotkanie, nie byliby ze sobą.
Kobiety w opowieściach zawsze definiowano poprzez ich relację z innymi.
Ludzie szlachetni doświadczają takich samych uczuć jak reszta; różnica polega na tym, że wybierają inny sposób postępowania.
Samotność to zagrożenie dla działającego umysłu. Musimy mieć wokół siebie osoby, które myślą i mówią. Kiedy przez długi czas jesteśmy samotni, zaludniamy tę pustkę upiorami.
(Yport).
Gruba warstwa wody ukrywała niebezpieczeństwo, ale wiedział co się w niej czai. Aligatory, które gapiły się na niego wyłupiastymi oczami. (...) i choć to już nie była preria , wciąż mieszkały tu nieliczne węże , mokasyny błotne i miedziogłowe, grzechotniczki schowane pod gnijacymi liśćmi na brzegu jeziora. I sama woda , rozgrzana tak, że pojawiały sie wiciowce, wchodzące do nosa i pózniej do mózgu, tycie maleństwa zżerajace człowieka od środka. Było palące słońce nad głową i komary sycące się jego krwią.
Pragnął czegoś bezsłownego i potężnego. Czego? Chciał się nią okryć jak ubraniem. Wyobraził sobie, że na zawsze zamieszkał w jej cieple.
Nie można być dobrym, jeśli się nie widzi słońca. I co znaczy być człowiekiem, jeśli nie można skończyć życia lepiej, niż się je zaczęło.
Jest coś szlachetnego w staraniach, by życie było bezproblemowe, czyste i wygodne.
Paradoks małżeństwa: nigdy nie można nikogo poznać całkowicie; znasz kogoś całkowicie.
Małżeństwo jest czystą matematyką. Wbrew pozorom nie polega na dodawaniu, tylko na mnożeniu.
Mąż skusił ją skórzaną kurtką, fryzurą na brylantynie i motocyklem. Przehandlowała swoje życie za tych kilka drobiazgów, które wtedy wydawały jej się cenne.
Porażkę w tej kwestii, tak jak wszystkie inne swoje porażki, ukrywa w czytaniu.
("Łowcy kwiatów").
Czuję się samotna, mówi. Pięć lat byłam sama. Wtedy zrozumiałam, że nie jestem szczęśliwa i że zrobię wszystko, aby mnie zaakceptowano i pokochano. Trzeba iść na ustępstwa, wiecie? Wolność albo społeczność, społeczność albo wolność. Człowiek musi zdecydować, jak chce żyć. Ja wybrałam społeczność.
Astrid marszczy brwi, spoglądając na fiolkę w ręku. Ta choroba jeszcze do nas nie dotarła, mówi. Zostanie powstrzymana. Zawsze tak jest. Nie chodzi mi o chorobę, wyjaśnia Lutek. To tylko symptom. Za dużo ludzi, za mało ziemi, oceany są zatrute, zwierzęta umierają. Wydaje mi się, że nie zasługujemy na zbawienie.
Jakie to dziwne, myśli. Wiara ją obrosła. Być może, zastanawia się, jest czymś na podobieństwo pleśni.
[...] przeoryszy przychodzi do głowy myśl, że to prawda - nie jesteśmy zwierzętami, ale głupotą byłoby myśleć, że jesteśmy od nich lepsi. Zwierzęta są oczywiście bliżej boga, a to dlatego, że zwierzęta boga nie potrzebują.
Jeśli dobrze się przyjrzeć najpotężniejszym czarom, można dostrzec zwinne ludzkie ręce.
Byli małżeństwem od siedemnastu lat. Ona zamieszkiwała najgłębszy zakątek jego serca. Z tego powodu czasem myślał o niej jak o żonie, a nie jak o Mathilde; o małżonce, a nie kobiecie z krwi i kości. O abstrakcji, a nie żywej istocie.
Nie myśl, że nikt nie wie, że nie mówisz, że nikt się nie martwi o słowa, które tkwią w tobie. Ale nie spiesz się. Jak będziesz mógł, opowiesz mi historię wszystkiego, co czujesz, a ja zrobię wszystko, aby to naprawić. To ci też obiecuję - mówi Astrid, a jej twarz jest dobra jak pole dmuchawców.