cytaty z książki "Under the Never Sky"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Dla tych, których kochamy, potrafimy być najokrutniejsi.
- A ile według ciebie mam lat?
- Nie znam się na skamielinach, ale dałabym ci pięćdziesiąt, może sześćdziesiąt tysięcy.
- Mam osiemnaście lat.
Ludzie to więcej niż emocje.Mają myśli i powody,by postępować tak,jak postępują.
Uśmiechnął się nieśmiało, zanim pochylił się nad nią.
- Są inne rzeczy, które chciałbym robić, gdy jestem z tobą sam na sam.
Pora odejść od krawędzi.
- Więc je rób.
W pokoju zrobiło się słodko od jej upojnego zapachu, który go opanowywał, stawał się dla niego wszystkim. W końcu to poczuł. Nagłą i głęboką zmianę w sobie. Wieź nie do zerwania, której doświadczył wcześniej tylko raz.
- Nie powiem, żebym był zaskoczony - powiedział Roar, wkraczając na dach spacerowym krokiem.
- Ugryź się - Perry wymamrotał pod nosem, robiąc krok w tył.
- Roar jest bardzo przystojny. W Reverie większość ludzi wygląda tak jak on. Albo podobnie.
Perry zaklął. Trzeba było siedzieć cicho.
- No i proszę. A trzymasz za rękę jakiegoś poparzonego i posiniaczonego Dzikusa z przetrąconym nosem. Ile blizn mi naliczyłaś?
- W życiu nie widziałam kogoś tak pięknego jak ty.
Gdy pieść ucichła, Perry zamknął oczy.
- Twój głos jest tak słodki jak twój zapach - powiedział niskim, cichym głosem. - Zapach fiołków.
Pośród dźwięków nocy usłyszała kroki.Choć były odległe i niewyraźne,rozpoznała je od razu.Pobiegła w mrok,pozwalając,by prowadziły ją uszy.Podążała po kamieniach i gałązkach ze chrzęstem jego kroków,które stawały się szybsze i głośniejsze,przechodziły w trucht,a potem w bieg.Goniła te dźwięki,aż w końcu słyszała tylko bicie jego serca,jego oddech i głos-ciepły jak płomień-którym szeptał jej do ucha dokładnie te słowa,które chciała usłyszeć
- Lubię go. Tak sobie pomyślałam, że jeśli nie odnajdzie Liv, to wiesz... Oboje jesteśmy Audami. Zresztą nieważne. Roar nigdy nie zapomni o Liv.
Perry zupełnie oprzytomniał.
- C o?
- O, już nie śpisz. Myślałeś, że mówię poważnie?
- Ale gdzie tu równowaga. Perry prawie nic nie mówi, ale i tak wie, co czują inni. To nie fair.
- Właśnie dlatego tyle milczy. Nie ufa słowom. Wiele razy mówił mi, jak często ludzie kłamią. Po co słuchać nieszczerych słów, kiedy wystarczy mu jeden oddech, by dotrzeć do prawdy?
- Bo ludzie to więcej niż emocje. Mają myśli i powody, by dostępować tak, jak postępują".
- Kiedy mówiłaś o moich Znaczeniach... moich tatuażach - mówił dalej - byłaś na dobrym tropie. - Podniósł wzrok i spojrzał jej w oczy. - Na imię mi Peregrine. Peregryn to sokół wędrowny. Wszyscy mówią mi Perry.
Jasno świeciły gwiazdy. Słodko pachniała ziemia. Zaskrzypiała brama sadu i czyjeś stopy lekko stąpały po psiaku. Nadeszła ona,pachnąca kwiatami,i padła mi w ramiona. Ach,słodkie pocałunki,delikatne pieszczoty. Choć drżałem,powoli spojrzałem na jej piękne oblicze. Teraz me marzenie o prawdziwej miłości przepadło na zawsze. Moja ostatnia godzina minęła i umrę w rozpaczy,choć nigdy bardziej nie kochałem życia.
-Czułabym to wszystko gdybym była Scirem- zapytała
-I to z nawiązką.- Perry wziął kolejny oddech- Wiedziałabyś, czego teraz pragnę.
-Czyli?
-Ciebie bliżej mnie.
-Ile bliżej?
Odwinął swój koc.
Perry słyszał, co mówi Aria, ale był tak syty, że zaczynał przysypiać. Aria uszczypnęła go, aż podskoczył zaskoczony.
- Przepraszam. Wykluczony we mnie trochę się zdrzemną.
Perry czuł zapach fiołków.
Zrobił krok do tyłu i zaklął cicho, gdy dotarło do niego, co się stało.
- Nie umierasz... Naprawdę nie wiesz?
- Niczego już nie wiem.
Perry spuścił wzrok i głęboko odetchnął. Teraz nie miał już wątpliwości.
- Aria... to twoje pierwsze krwawienie.
-Udało się powtórzył z szerokim uśmiechem,który Aria widziała wcześniej tylko kilka razy. Uroczym i ujmującym, ale tez odrobinę nie śmiałym. Nie znała go od tej strony. Serce biło jej jak szalone. Wtedy zauważyła, że siedzą na tym samym łóżku. Sami.
Po co czuć ból, jeśli jest zbyteczny? Po co wiedzieć czym jest prawdziwy strach, jeśli niebezpieczeństwo zrobienia sobie krzywdy nie istnieje? Spotęgowaliśmy to, co uważaliśmy za dobre, i usunęliśmy to, co złe.
Zabijanie człowieka powinno być trudniejsze niż zabijanie zwierzyny. Nie było. Spojrzał na nóż w swojej drżącej dłoni. Tylko konsekwencje były inne.
-Ario, masz świetną technikę w walce z bliska. Nie a cię tego nauczyłem, ale świetnie dałaś sobie rade. Myślę, że wygrałaś.
Aria oparła się o drzewo. Wyglądała na wyczerpaną. Skóra pod jej oczami była bladofioletowa. Miło było na nią popatrzeć nawet, gdy była zmęczona. Miała subtelna delikatną urodę Była piękna. Perry pokręcił głową zaskoczony własnymi myślami.
A mimo to miałam poczucie, że dała sobie większe szanse. Bo w życiu [...] szanse były wszystkim, na co mogła liczyć. Były jak jej kamyki. Niedoskonałe i zaskakujące, ale mimo to lepsze niż coś pewnego. Szanse były życiem.
Mogła sobie odpowiedzieć. Wiedziała, jak stawiać krok za krokiem, nawet kiedy bolał ją każdy ruch. Wiedziała, że każda podróż wiąże się z cierpieniem, ale i z pięknem. Widziała je, stojąc na dachach budynków, w zielonych oczach i w najmniejszych, najbrzydszych kamieniach. Znajdzie odpowiedź.
Odkąd wyrzucono ją z Reverie, Aria przetrwała burzę eterową, kanibal trzymał jej nóż na gardle i była świadkiem morderstwa. To było dużo gorsze. […] Arię przerażała myśl, że mogłaby zostać przypadkowo zapłodniona.
Miała dość świata pełnego niedoskonałości, pokrytego rdzą, pęknięciami. Szkoda, że nie dostała jeszcze nowego Wizjera. Wtedy w mgnieniu oka uciekłaby do jednej ze Sfer. Tylko pomyśleć, że mogłaby teraz być zupełnie gdzie indziej.
Przeżyła na zewnątrz. Przetrwała eter, kanibali i wilki. Teraz wiedziała, jak kochać i jak pozwolić odejść. Cokolwiek się zdarzy, też da sobie radę.
Wstała z trudem i znów ruszyła przed siebie. W duchu pogodziła się z tym, że nigdzie nie dotrze. Liczyło się tylko to, że udaje, że jest przed nią jakiś cel. Że idąc krok za krokiem, nadal ma szansę znaleźć schronienie.