cytaty z książki "Lalki w ogniu. Opowieści z Indii"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Przeszłość? Nie ma czegoś takiego. Jest tylko teraźniejszość. W chwili obecnej przeszłość nie istnieje, a przyszłość poznamy dopiero gdy stanie się teraźniejszością. Nie czekaj na jutro, bo ono nigdy nie nadejdzie. Jeśli czegoś chcesz, zrób to dzisiaj.
Ci starzy ludzie, oddzieleni od miłosnych pragnień przez dziesiątki lat i doświadczeń, wybierają los dla swoich dzieci i wnuków. Hindus nie ma prawa decydować o własnym życiu, ale wolno mu zarządzać czyimś. Po latach rekompensuje sobie to, co zostało mu odebrane.
Dopóki miliony Hindusów są niedożywione, pozbawione opieki lekarskiej, wykształcenia i bieżącej wody, dopóty opowieści z Kamasutry pozostaną dla nich opowieścią o locie w kosmos. Radość z życia erotycznego mogą czerpać tylko ci, którzy mają czas i możliwości, by w ogóle cieszyć się życiem.
Poszukiwanie toalety publicznej w indyjskim mieście jest jak wypatrywanie tygrysa w bengalskim rezerwacie - szanse spotkania są minimalne. Jeśli do niego dojdzie, przeżycia mogą być wstrząsające.
Nikt rozsądny nie przychodzi w Indiach na spotkania punktualnie. Spóźnienia, nawet godzinne, są tolerowane. Wyjaśnienie: „Przepraszam, korki!” – to nie wymówka, tylko znana wszystkim dolegliwość, coraz bardziej uprzykrzająca życie, szczególnie tym, którzy chcą robić międzynarodowe interesy. Indyjski biznesmen żyje w strachu, że przyjedzie na spotkanie spóźniony, mokry od potu i szary od spalin.
Wielkie sklepy spożywcze wykańczają handlarzy i rolników utrzymujących się dzięki targowiskom. Bezrobotni rikszarze patrzą, jak młodzi biznesmeni suną do firm własnymi samochodami. A po pracy nie mogą nawet pójść do kina, bo te stare, z tanimi biletami, upadły. Rozkwitają natomiast pięciokrotnie droższe multipleksy. Rośnie przepaść i złość. Metropolie są pełne zdesperowanych wieśniaków, którzy porzucili dotychczasowe życie. Budzą się na chodniku, patrzą na bogactwo, a sami nie mają nic. Nic do stracenia. I coraz częściej rezygnują z bierności, decydują się na cios. Policja informuje o niespotykanych wcześniej aktach przemocy, kradzieżach i morderstwach dokonanych z wyjątkową brutalnością, zabójstwach za drobne kwoty i nienawistnym torturowaniu ofiar. W mieście pojawiła się nowa zaraza.
Indie to siedemset tysięcy wsi i siedemset tysięcy sposobów, by się do nich dostać.
O bezpieczeństwie myślą ci, których na nie stać.
Najważniejszy ośrodek produkcji filmowej - leżący na północy miasta [Mumbaj] Bollywood - działa na styku biznesu, polityki i przestępczości. Mafia kontroluje część zysków, zarządza kalendarzem planów zdjęciowych, szantażuje nawet największe gwiazdy.
Każdy wie, że oszustwo przynosi zysk tylko raz, a uczciwość popłaca przez lata.
Hindusi specjalizuję sie w dystrybucji upokorzenia.
Staranność, z jaką je wyeksponowano, wywołuje złudzenie: to, co zostało otoczone troską, jest bardziej wartościowe.
Już z daleka czuć, że pociąg dojeżdża do miasta. Duszący odór zapowiada spotkanie z koszmarną hybrydą, jaką jest każde z indyjskich osiedli, powstałych na granicy szansy i beznadziei. Tkwią w martwym punkcie, między miejską a wiejską strukturą.
Codzienne życie w Indiach bywa w swych najbardziej przyziemnych sprawach tak uciążliwe i uporczywie niezmienne, że można się od niego uwolnić tylko poprzez ucieczkę w przeszłość. Prędzej czy później, w tej czy innej sprawie, Hindus odwoła się do minionej świetności, wezwie na pomoc postaci dawnych światłych władców, przywoła święte teksty, opowie o cywilizacyjnej wielkości starych indyjskich kultur, o złotym wieku. Spróbuje przesłonić dręczące go dziś blaskiem cudownego wczoraj.
Indyjskie stroje są utkane ze znaczeń. Ubranie zawiera kod informacyjny. Niesie treści, które miejscowi z łatwością odczytują; obcym pozostaje podziwiać różnorodność form i kunszt wykonania.
Każdy kęs rodzi pytania: czy pożywienie jest czyste, przygotowane w zgodzie z zasadami, czy nie łamie tabu? (...) Wielkie indyjskie menu jest jak pole minowe - trzeba się po nim poruszać z największą ostrożnością. To, co Hindus ma na talerzu, mówi o nim więcej niż strój i język, którym się posługuje.
O ile w połowie XX wieku Bollywood opowiadało o życiu przeciętnych Hindusów, teraz skoncentrowało się na rozterkach wąskiej grupy zamożnych.
Mimo przeludnienia i fatalnych warunków życia nie toczy się w Indiach dyskusja o ograniczeniu potomstwa. W przeszłości politycy popełnili już błąd, próbując zmuszać Hindusów do wyrzeczenia się potencji. To tak, jakby żądać od nich porzucenia istoty życia. W wielości upatrują szczęścia i bezpieczeństwa.
Spory tu tłok - obok typowych rezydentów hinduskiego panteonu są postaci zaproszone z innych wierzeń: młody Budda, przez część hinduskiej tradycji uważany za wcielenie Wisznu, oraz Chrystus. Stoją zadowoleni z sąsiedztwa, nikt tu nikomu nie przeszkadza. Być może kiedyś dołączy do nich Shah Rukh Khan, bollywoodzki gwiazdor, który już cieszy się boskim statusem.
Wszystko zastygło, zapadło w śpiączkę. Słońce grzeje coraz mocniej, wypala kolejne godziny. Żar obezwładnia, zaczyna się letarg. Książki, gazety, elektroniczne zabawki leżą nietknięte. Czas staje się nieuchwytny, niepodzielny na minuty i kwadranse. Pęcznieje jak wieczność. Jest się tu i teraz, ale też zupełnie gdzie indziej. Nie wiadomo jak długo.
Nieobecność książek i gazet w codziennym pejzażu może być myląca, bo nie oznacza pustki- ich miejsce wypełnia słowo mówione. Gdy Europa czyta, Indie rozmawiają.
Członkowie majętnych rodzin, wykształceni i podróżujący po świecie, to najzagorzalsi obrońcy dawnego ładu.
Czekanie jest w Indiach nieodzowne – trzeba się go nauczyć, aby tutaj żyć.
Hinduizm jest wspaniałym materiałem eksportowym, zmitologizowaną obietnicą, która oczarowuje pogrążonych w zeświecczonym życiu przybyszów. Przyjeżdżają, wysłuchują legend, baśni i mądrości. Wyjeżdżają obezwładnieni filozofią i religią dopuszczającą nieskończenie wiele twierdzeń, niezdolni odróżnić prawdy i ułudy. Pewni, że widzieli. Nie wiedzą tylko co.
Hindusi specjalizuję sie w dystrybucji upokorzenia.