cytaty z książki "Martwe dusze"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Jeden tam tylko jest porządny człowiek: prokurator; ale i ten, prawdę mówiąc, świnia.
Wie pan, dziczeje człowiek, siedzący cały czas w zamknięciu.
Ten jest mądry, kto nie brzydzi się żadnym charakterem, ale utkwiwszy w nim badawczy wzrok, przenika go aż do najpierwotniejszych przyczyn.
Podobało mu się nie to, o czym czytał, lecz raczej samo czytanie, ściślej sam proces czytania, że oto z liter ciągle wychodzi jakieś słowo, które czasami diabli wiedzą co znaczy.
[...] bo ja się, bracie, przekonałem: wszystkie paskudztwa w głowę lezą od nieróbstwa.
Samotne życie dało obfity pokarm skąpstwu,które,jak wiadomo, posiada wilczy apetyt i im więcej pożera,tym bardziej staje się nienasycone;
Wszyscy mamy tę maleńką słabość, że lubimy siebie trochę oszczędzać i staramy się raczej znaleźć jakiegoś bliźniego, na którym by można skupić swą złość, na przykład służącego urzędnika, który jest od nas zależny i w porę się nawinął, żonę i w końcu krzesełko, które się rzuca, diabli wiedzą gdzie, aż pod drzwi, tak że odpadnie od niego poręcz i oparcie – niech wie, co to takiego gniew.
No i poradź tu z takim człowiekiem! nie wierzy w Boga, a wierzy, że jeżeli go zaswędzi nos, to na pewno umrze; nie zwróci uwagi na utwór poety, jasny jak dzień, cały przeniknięty harmonią i wysoką mądrością prostoty, a przyczepi się właśnie do tego, gdzie jakiś zuch naplecie, naplącze, wykoślawi, powykrzywia naturę, i to mu się spodoba, i zacznie krzyczeć: oto właśnie, oto prawdziwa znajomość tajemnic serca! Przez całe życie ma za nic doktorów, a kończy na tym, że zwróci się wreszcie do baby, która leczy zamawianiem i spluwaniem, albo jeszcze lepiej, sam wymyśli jakiś dekokt nie wiadomo z jakiego świństwa, który Bóg wie dlaczego, wyda mu się właśnie środkiem na jego chorobę.
Nieprzeliczone jak morski piasek są namiętności ludzkie i żadna z nich nie jest podobna do innej, i wszystkie one, nędzne i piękne, z początku uległe człowiekowi, później stają się strasznymi jego władcami.
Wszędzie, gdziekolwiek by to było w życiu, czy to wśród surowych, chropowato biednych, niechlujnie pleśniejących niskich jego warstw, czy to wśród monotonnie chłodnych i nudnie schludnych sfer wyższych, wszędzie, choćby raz jeden tylko, spotyka człowiek na swej drodze zjawisko niepodobne do niczego, co widział dotychczas, które choć raz wzbudzi w nim uczucie niepodobne do tych, które sądzone mu odczuwać przez całe życie.
Twoją chorobą jest śpiączka duchowa. Po prostu zasnąłeś i to nie z przesytu czy zmęczenia, lecz z braku żywych wrażeń i doznań.
Są ludzie, którzy egzystują na świecie nie jako przedmioty, lecz jako postronne plamki albo kropki na przedmiocie.
I do takiej nędzy, małostkowości, takiego plugastwa mógł stoczyć się człowiek! Mógł się tak zmienić! Czy to prawdopodobne? Wszystko jest prawdopodobne, wszystko może się stać z człowiekiem. Teraźniejszy ognisty młodzieniec odskoczyłby z przerażeniem, gdyby mu pokazano jego portret, kiedy będzie stary. Zabierajcie więc ze sobą na drogę, wychodząc z łagodnych lat młodości w surowy, okrutny wiek męski, zabierajcie ze sobą wszystkie ludzkie drgnienia, nie zgubcie ich po drodze, już ich później nie odnajdziecie. Groźna i straszna jest nadchodząca starość i nic już wam nie zwróci. Mogiła bywa od niej litościwsza, na mogile napiszą: tu pochowano człowieka, ale nic nie odczytasz w chłodnych, nieczułych rysach, nieludzkiej starości.
Wszystko ma swą kolej - i miejsce, i czas! A człowiek poczciwy jednak nie został wybrany na bohatera. I można nawet powiedzieć, dlaczego nie został wybrany. Dlatego, że trzeba w końcu dać odpocząć biednemu poczciwemu człowiekowi, dlatego, że próżno obraca się w ustach słowo: "człowiek poczciwy"; dlatego, że z poczciwego człowieka zrobiono szkapę, i nie ma pisarza, który by na nim nie jeździł popędzając i batem, i czym się da; dlatego, że zamęczono człowieka poczciwego do tego stopnia, że teraz nie ma w nim nawet cienia poczciwości, została tylko skóra i kości zamiast ciała; dlatego, że obłudnie odwołuje się do człowieka poczciwego; dlatego, że nie szanuje się człowieka poczciwego. Nie, czas wreszcie zaprząc łajdaka. A więc zaprzęgniemy łajdaka!
[...] lecz autor lubi we wszystkim być bardzo dokładny i pod tym względem, pomimo że sam jest Rosjaninem, chce być akuratny jak Niemiec.
Żeby jeszcze bardziej uszlachetnić język rosyjski, prawie połowa słów była zupełnie usunięta z rozmowy i dlatego bardzo często trzeba było się uciekać do francuszczyzny.
[...] baba to tak jak worek: co do niego włożyć, to i niesie...
Po podróży czuł silne zmęczenie. Zamówiwszy jak najlżejszą kolację, złożoną tylko z prosiątka, zaraz się rozebrał, schował pod kołdrę i zasnął mocno, zasnął głęboko, zasnął cudowne, tak jak śpią tylko szczęśliwcy, którzy nie znają ani hemoroidów, ani pcheł, ani nazbyt wielkich zdolności umysłowych.
Teraz obojętnie podjeżdżam do każdej nieznanej wsi i obojętnie patrzę na jej spospolitowany wygląd; mój zobojętniały wzrok nie odczuwa przytulności, nie chce mi się śmiać i to, co w dawnych latach wywołałoby na twarzy wyraz ożywienia, śmiech i nieskończone rozmowy, prześlizguje się teraz obok mnie i obojętne milczenie zachowują moje nieruchome wargi. O, młodości moja! moja świeżości!
Ponieważ dla chłopa podobne widowisko to istne błogosławieństwo boże, to samo co dla Niemca gazeta albo klub, więc wkrótce koło pojazdów stłoczył się cały tłum, we wsi pozostały tylko stare baby i maleńkie dzieci.
Zażądawszy kolacji jak najlżejszej, złożonej tylko z prosięcia, rozebrał się natychmiast i dostawszy się pod kołdrę, zasnął mocno, twardo, zasnął w cudowny sposób, w jaki śpią tylko ci szczęśliwcy, co nie znają ani hemoroidów, ani pluskiew, ani też zbyt silnych skłonności umysłowych.
Rosjo! Rosjo! Widzę cię, z mego cudnego, pięknego oddalenia cię widzę: biednie, pusto, nieprzytulnie w tobie; nie rozweselą, nie przerażą oka zuchwałe dziwy przyrody wieńczone zuchwałymi dziwami sztuki, miasta z wielookiennymi, wysokimi pałacami wrosłymi w urwiska, malownicze drzewa i bluszcz obrastający domy, w szumie i wiecznym pyle wodospadów; nie odchyli się w tył głowa, żeby spojrzeć na piętrzące się nad nią bez końca złomy kamienne; nie błysną poprzez narzucone jeden na drugi ciemne łuki oplatane gałązkami winogradu, bluszczem i nieprzeliczonymi milionami dzikich róż, nie błysną przez nie wieczne zarysy świecących w oddali gór, płynących w srebrne, jasne niebiosa. Otwarte, płaskie i puste jest wszystko w tobie; jak punkciki, jak kropki tkwią pośród równin twe niewysokie miasta; nic nie znęci, nie oczaruje spojrzenia. Lecz jakaż nieprzenikniona, tajemna siła ciągnie ku tobie ? Czemu daje się słyszeć i brzmi bezustannie w uszach twa smutna, ciągnąca się przez całą twą długość i szerokość, od morza do morza, pieśń ? Co w niej jest, w tej pieśni ? Co woła i łka i chwyta za serce ? Jakież dźwięki całują żałośnie i wciskają się w duszę, i owijają wokoło serca ? Rosjo ! Czego ty chcesz ode mnie ? Jakiż nieprzenikniony związek kryje się pomiędzy nami ? Dlaczego tak na mnie patrzysz i dlaczego wszytko, cokolwiek jest w tobie, zwróciło na mnie pełne oczekiwania oczy?...I jeszcze pełen zdumienia stoję nieruchomo a już głowę okryła cieniem groźna chmura, brzemienna mającymi spaść deszczami, i myśl niemieje wobec twej przestrzeni. Co wróży ten przestwór bez granic ? Czy nie tu, czy nie w tobie narodzi się nieskończona myśl, skoro sama jesteś bez końca ? Czyż nie tu powinien zjawić się bohater legendarny, skoro jest miejsce, gdzie mógłby się czuć swobodnie ? I oto groźnie obejmuje mnie potężna przestrzeń, odbijając się w mej głębi straszliwą siłą połyskująca, cudna, nieznana ziemi dal! Rosjo!...
Wiadomo, że sporo jest na świecie takich twarzy, nad których obrobieniem przyroda nie zastanawiała się zbyt długo i nie używała żadnych dokładniejszych narzędzi, jako to: pilników, świderków i tak dalej, lecz po prostu rąbała co sił w garści. Machnęła toporem raz – wyszedł nos, machnęła drugi raz – wyszły usta, ogromnym świdrem wywierciła oczy i nie oskrobawszy, puściła w świat wyrzekłszy: żyje!
On jest wszędzie pomiędzy nami, może tylko inaczej ubrany; ale ludzie są lekkomyślnie nieprzenikliwi i człowiek inaczej ubrany wydaje im się innym człowiekiem.
Co mogłem przeciwstawić ich wierze? Nic! Wierze można przeciwstawić jedynie inną wiarę, a nie fakty(...).
Należy zauważyć, że dama miła pod każdym względem była po części materialistką skłonną do negacji i powątpiewania i odrzucała w życiu bardzo wiele.
Slowem wszystko bylo dobrze,tak jak ani natura sama bez sztuki,ani sztuka bez natury wymyslic nie potrafi,ale jak bywa,gdy obydwie sie polacza,gdy po nadmiernych trudach czlowieka natura rylcem swoim dokonczy prace,ulzy ciezkim masom,wygladzi symetrycznosc linii i doda ciepla wszystkiemu,co bylo w chlodnym rozmysle uskutecznione.
No cóż! (...) zaczepiłem,pociągnąłem, urwało się, płaczem nic nie wskóram, trzeba iść dalej.
Rosjanin taki już jest: ma wielką ochotę do zapoznania się z tym, kto jest choćby o jedną rangę wyższy od niego.
W jego gabinecie zawsze leżała jakaś książka z zakładką na czternastej stronicy, którą stale czytał już od dwóch lat.