Brudna robota. Zapiski o życiu na wsi, jedzeniu i miłości Kristin Kimball 6,8
ocenił(a) na 610 lata temu "Uwikłani w farmę"
"Kiedy przejdę na emeryturę, chcę zostać prostym farmerem. Chcę spokoju". Cóż... ludzie czasem nie wiedzą, co mówią, bo spokój i prostota to jedne z ostatnich rzeczy, jakie można odnaleźć na prawdziwej farmie.
Kristin też zapewne nie zdawała sobie z tego sprawy. I pewnie tkwiłaby w swojej niewiedzy dość długo, gdyby nie Mark - farmer z krwi i kości, który niewytłumaczalnym sposobem przekonuje ją do wspólnego prowadzenia farmy. Bardziej szalonego planu nie można było wymyśleć.
Ryzyko wpisane w ich związek było tak samo duże, jak to związane z założeniem i prowadzeniem farmy. Ludzie z dwóch różnych światów. Mieszkanka Nowego Yorku kontra farmer z Pensylwanii. Hedonistka i idealista. Wreszcie - wegetarianka i wszystkożerca. Pomimo tego, że nie zgadzało się absolutnie nic, to jednak zaczęło to działać.
Uprawa ziemi bardzo przypomina związek. Dlaczego? - „Bo nie zbiera się tego, co się posiało. To kłamstwo. Zbiera się to, co się posiało, uprawiało, nawoziło, skosiło i przechowywało.”
Związek Kristin i Marka, tak jak i praca na farmie, wymagał wielu wyrzeczeń. Inwestycje, ciągłe wydatki i radzenie sobie z katastroficznymi wizjami klapy, które zaczęły ich nękać zwłaszcza wtedy, kiedy ich oszczędności zaczęły topnieć. Gotowość na poświęcenie tego, co się posiadało do tej pory i kim się było. Cierpliwe oczekiwanie na efekty swojej pracy, które nawet jeszcze nie widniały na horyzoncie. Umiejętność przetrwania tych gorszych dni, kiedy to zniechęcenie odbiera człowiekowi wszystkie siły. I wreszcie - zaakceptowanie pomocy życzliwych osób, bo czasami po prostu warto dać sobie pomóc.
- „Jeśli nie jesteś wystarczająco czujny, farma potrafi Cię przekonać, że nie masz czasu nawet na ugotowanie jedzenia, które sam wyhodowałeś.” Farma nie toleruje ignorancji ani beztroski w działaniu. Farma sama się nie zbuduje, krowy same się nie wydoją a uprawy same się nie zasieją ani nie zbiorą. Kristin opisując życie na farmie, nie stara się ukryć całego tego brudu, potu, zmęczenia, jakie towarzyszyły jej każdego dnia. - „Wszystkie prace na farmie były brudne, brudniejsze niż to, co nazywałam brudem wcześniej, i trzeba było strasznie dużo energii, żeby się tego brudu pozbyć” - wspomina. Obala mit sielankowego życia, opisując zmagania z codziennością na farmie, gdzie pracy nigdy nie ubywa, a wręcz przeciwnie.
Życie na farmie składa się z 3 elementów: pracy, spania i… jedzenia. Przez całą historię towarzyszy nam oczekiwanie na opis przyrządzania kolejnych potraw, które powstają jakby od niechcenia, bez trzymania się kurczowo jakichkolwiek przepisów. Ale kto raz spróbuje takiego jedzenia, ten już nigdy nie zatęskni za tym, co oferują zwykłe sklepy.
Czy historia Kristin i Marka odstrasza od założenia własnej farmy? Być może. Ale z pewnością uświadamia nam jak wiele możemy dzięki niej zyskać i kim możemy się stać. Możemy czuć się bogato, nie będąc bogatym.
To historia dla tych, którzy chcą coś zmienić w swoim życiu, ale ciągle się jeszcze zastanawiają.