Romans po włosku Annalisa Fiore 4,6
ocenił(a) na 611 lata temu http://www.nieperfekcyjnie.pl/2012/11/annalisa-fiore-romans-po-wosku.html
Bardzo rzadko sięgam po książki z Włochami w tle. Nie jest to spowodowane tym, iż ich nie lubię - po prostu jakoś mi z nimi nie po drodze. Ostatnio poczułam chęć sięgnięcia po książkę, w której wydarzenia będą działy się w tym pięknym, słonecznym kraju. Zdecydowałam się na lekko brzmiący tytuł, czyli "Romans po włosku", którego autorką jest Annalisa Fiore. Zacierałam ręce, ciesząc się na spotkanie z literaturą włoską, kiedy... okazało się, że autorka jest Polką, posługującą się pseudonimem. Na szczęście Anna Kłossowska, bo tak brzmi jej prawdziwe imię i nazwisko, to kobieta, która uważa Włochy za swoją drugą ojczyznę, zatem bardzo dobrze zna ten kraj.
Główną bohaterką książki jest Katarzyna, która po dziewiętnastu latach ponownie przybywa do Włoch, aby spotkać się z Pietrem, swoją dawną miłością. Polka i Włoch poznali się w Santa Margherita Ligure, gdzie Katarzyna uczyła się włoskiego, dzięki zdobyciu stypendium na kurs języka i kultury włoskiej. Bohaterka była studentką, a Pietro - wykładowcą. Oboje kryli się ze swoimi uczuciami, ponieważ nie chcieli wzbudzać niepotrzebnej sensacji. Po skończeniu kursu mężczyzna zaprosił Katarzynę do siebie, gdzie dziewczyna miała okazję zapoznać się z jego matką oraz byłą narzeczoną. Niestety, kobiety nie obdarzyły dziewczyny sympatią. Pietro, mimo swojego wieku, nie potrafił przeciwstawić się matce, jak i zerwać kontaktów z byłą. Obie kobiety miały ogromny wpływ na jego życie, a on nie umiał pozbyć się swojego syndromu Piotrusia Pana. Włochowi było bliżej niezdecydowanemu i uległemu chłopcu, niż dojrzałemu mężczyźnie.
Po dziewiętnastu latach Katarzyna w końcu skonfrontowała swoje dawne wyobrażenia z rzeczywistością. Czy ich wzajemne uczucia odżyły i oboje postanowili dać sobie druga szansę? A może Pietro nie zmienił się i dalej jest facetem, który nie potrafi podjąć konkretnej, męskiej decyzji? Jak potoczą się losy Polki i Włocha, których kiedyś połączył romans?
Przyznam szczerze, że zapoznając się z opisem znajdującym się z tyłu książki, poczułam się zawiedziona, gdyż zdradza on zbyt wiele treści, którą wolałabym sama stopniowo poznawać. Podczas lektury tej powieści, wiedziałam, co będzie dalej, ponieważ sięgając po książkę, zawsze zapoznaję się z opisem wydawnictwa. Chyba nie jest tajemnicą to, iż czytelnik wolałby poznać jedynie zarys przedstawianej historii, a nie poszczególne wydarzenia, zdradzające całą treść. Ponadto, uważam, że stwierdzenie, iż "Romans po włosku" przedstawia burzliwy romans Polki i Włocha jest zdecydowanie wyolbrzymiony. Owszem, romans jest, ale w którym momencie staje się burzliwy?
Większość zdarzeń dzieje się w latach 90. XX wieku, a aktualne wydarzenia poznajemy dopiero pod sam koniec i to w niewielkiej dawce.
Poza tym, według mnie, dość częste używanie obcych słów mija się z celem. Skoro książka jest pisana po polsku to każde wyrażenie powinno być w tym języku. Albo polski, albo włoski - warto podjąć konkretną decyzję. Jeżeli jednak autorka decyduje się na taki zabieg, to wypadałoby dodać przypisy do wszystkich wyrazów, a nie tylko tych wybranych, a do tego umieścić je na tej samej stronie, a nie, tak jak w tym przypadku, na końcu książki. Utrudnia to płynne czytanie, gdyż zamiast skupiać się na tekście, trzeba wertować strony w poszukiwaniu danego wyrażenia, mając jeszcze nadzieję, że zostało przetłumaczone, gdyż niestety, wiele z nich zostało dla mnie zagadką... Owszem, znaczenie można sprawdzić w słowniku, ale chyba nie na tym to polega... Ciężko mieć go przy sobie, chociażby jadąc autobusem. Niemniej jednak, osoby znające włoski nie będą miały problemu ze zrozumieniem, a ludzie, którzy chcieliby nauczyć się tego pięknego języka - mają motywację.
"Romans po włosku" to lektura idealna na jesienne wieczory, kiedy człowiek pragnie odpocząć i odprężyć się podczas czytania. Książka nie wymaga zbyt wielkiego zaangażowania i wysilania szarych komórek, gdyż czyta się ją szybko i bezproblemowo.