Fala upału Richard Castle 6,2
ocenił(a) na 54 lata temu „Fala upału” Richarda C. to pierwszy tom cyklu o Nikki Heat. Seria ta powstała podczas boomu na telewizyjne show „Castle” i stanowi miły prezent dla fanów przeniesiony do rzeczywistości (książki pojawiają się kilkukrotnie w trakcie trwania produkcji). W teorii ich autorem jest serialowy protagonista, jednak w praktyce za twórcę powieści uważa się scenarzystę Toma Straw’a. Sam cykl liczy sobie dziesięć tomów, przy czym w Polsce zostały wydane jedynie 4 części. Można powiedzieć, że powieść odniosła spory sukces – według wiki dosyć wysoko zagościła na liście nowojorskich bestsellerów.
W mojej opinii „Fala upału” to takie klasyczne 5/10. Styl autora jest nieskomplikowany, czasem wręcz dziecinny. Choć nie można mu odmówić pewnej plastyczności i łatwości przekazu. Mam wrażenie, że troszkę tutaj zawiodło tłumaczenie: w oczy rzucają się liczne powtórzenia, zdania niepasujące do kontekstu, brak jakiegoś takiego.. rytmu, dzięki któremu można płynąć z fabułą. Z drugiej strony tłumaczka dostała do zaorania ciężki kawałek pola: Autor często nawiązywał do nazwiska głównej bohaterki (ang. heat = żar, gorąco, upał) i lubował się w nieprzetłumaczalnych grach słownych. Mogło to spowodować niejakie trudności dla niezbyt anglojęzycznych Czytelników, a już na pewno momentami brzmiało głupio.
Teraz bohaterowie: nie byłam zbyt zaskoczona faktem, że zostały wręcz przepisane z serialu. Zmierziło mnie jednak przejaskrawienie ich cech. Nikki Heat, czyli główna protagonistka, jest w książce bardziej męska, niż Schwarzenegger, bardziej wojownicza, niż Rambo, a Holmes to przy niej słabeusz w kapeluszu. Nie można też jej odmówić pewnej dawki kobiecości, kiedy przykłada lufę do głowy stawiającego się podejrzanego i mówi (tu cytat): „no dalej (…) i tak potrzebna mi jest nowa bluzka”. Rozumiecie, o co mi chodzi?
Z kolei Castle.. znaczy Rook to klasyczny Piotruś Pan – wiecznie niedojrzały, bardzo chłopięcy, czasem fajtłapowaty, ale przy tym czarujący i zabawny. Dzięki swojemu wewnętrznemu urokowi i charyzmie absolutnie wszystko uchodzi mu na sucho. Średnio sprytny, za to słodko zakochany w pani detektyw. Przez całą powieść przypominał mi labradora zapatrzonego w swoją właścicielkę. Ale jednocześnie też damę w opałach. Koniecznie w koronkach, bo spodnie w tym związku odgórnie zarezerwowane zostały dla panny Gorącej.
Trzeba przyznać, że postacie poboczne zostały napisane poprawnie. Antagoniści (chociaż bardzo typowi) mają charakterek i swój własny styl. Jedynie w stosunku do detektywów Riley’a i Ochoa Autor się postarał trochę za bardzo, obdarzając ich hermetycznym poczuciem humoru i niezbyt porywającym temperamentem. Bardziej lubiłam serialowych policjantów: Ryana i Esposito.
Co do sprawy to jedna z tych z gatunku „zabił lokaj”. Banalna i niezbyt porywająca. Taka idealna na 40-minutowy odcinek serialu, albo posiedzenie w poczekalni. Nie za ciężka, nie za mroczna. Taka.. normalna? Na pewno niezaskakująca. Niesamowite jest jednak to, że Autorowi udało się idealnie wpleść w książkę klimat serialu. Zrobił to tak sugestywnie, że czytając kwestie Rooka wręcz słyszałam głos Filiona. Na plus trzeba jeszcze policzyć fakt, że również wydawca bardzo się postarał i w całej książce nie znajdziecie nic, co odbiegałoby od iluzji, że to Rick ją napisał. Na okładce znajdziecie nawet notkę od Stephena J. Canella, który rywalizował z Castle’em o pisarską sławę. Brawa za spójność!
Podsumowując: "Fala upału" to pozycja obowiązkowa dla fanów serialu. Zwykli Czytelnicy mogą mieć mieszane uczucia. Po głębszej analizie ode mnie 5/10… choć miało być 3.
https://grafomaniastosowana.wordpress.com/2020/05/10/595/