Najnowsze artykuły
- ArtykułyKocia Szajka na ratunek Reksiowi, czyli o ósmym tomie przygód futrzastych bohaterówAnna Sierant1
- ArtykułyAutorka „Girl in Pieces” odwiedzi Polskę! Kathleen Glasgow na Targach Książki i Mediów VIVELO 2024LubimyCzytać1
- ArtykułyByliśmy na premierze „Prostej sprawy”. Rozmowa z Wojciechem ChmielarzemKonrad Wrzesiński1
- ArtykułyStrefa mrokuchybarecenzent0
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Valerio Zecchini
1
4,8/10
Pisze książki: popularnonaukowa
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
4,8/10średnia ocena książek autora
16 przeczytało książki autora
13 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Atlantyda. Tajemnica zaginionych kontynentów
Valerio Zecchini
4,8 z 12 ocen
28 czytelników 3 opinie
2008
Najnowsze opinie o książkach autora
Atlantyda. Tajemnica zaginionych kontynentów Valerio Zecchini
4,8
Przeczytać w wolnej chwili, potem albo jeszcze później.
Na początku było biadolenie. Biadolenie jak to przestarzała nauka blokuje prawdy objawione.
Największą wadą jest niezachwiana wiara w dosłowność przekazu, zawartego w pismach Platona: pomijając już fakt, że owe pisma zachowały się jedynie w wielokrotnie przepisywanych kopiach średniowiecznych, to od istnienia i zagłady Atlantydy do chwili opowiadania o niej przez Kritiasza, miało upłynąć 1000-1500 lat, lat w których istniała jedynie w tradycji ustnej.
Dużo hipotez i nadinterpretacji niepopartych żadnymi dowodami. Co ciekawe stosuje autor te same metody, które zarzuca klasycznym naukowcom - wybiórczość 'dowodów': bagatelizuje szczegóły niepasujące do jego teorii a nacisk kładzie na te potwierdzające. Również rozumowanie niezgodne ze swoimi tezami traktuje na zasadzie "odrzucamy" lub "nas nie przekonują". Szkoda również, że w bogatym materiale ilustarcyjnym autor nie zamieszcza ani zdjęć ani rysunków sensacyjnych odkryć zarówno naziemnych jak i podwodnych, będących pozostałościami pradawnych supercywilizacji.
Brak źródeł zamieszczonych informacji a liczba przypisów (nie licząc źródeł antycznych) sięga zawrotnej liczby ok. 20 z 6-7 publikacji (w dodatku w miejscach mało istotych) - w klasycznej, betonowej i złej nauce przypisem okraszony byłby zapewne każdy akapit i co 3 zdanie. Sporo miejsca jak na taką książeczkę poświęca Therze, której jednak identyfikację z mityczną Atlantydą stanowczo odrzuca. Jakby tego wszystkiego było mało wartość publikacji obniża wieloktrotne powtarzanie tych samych informacji. I jeszcze rzut oka na bibliografię: 24 pozycje (w tym 4 starożytne teksty źródłowe),wśród których królują raczej nieznani autorzy włoscy, zapewne atlanatolodzy pokrewnego autorowi spojrzenia.
'Naukę' alternatywną ale gdybologię klasyczną uprawia Zecchini. Autorytetami w sprawach Atlantydy są dla niego Hapgood, Hancock czy... pani Bławatska. Autor cierpi na swoistą schizofrenię: najpierw pisze o sobie w liczbie pojedynczej by następnie przejść do mnogiej. Często odwołuje się do teozofii a ostatniego rozdziału poświęconego alchemii i tajnym bractwom, nawet nie ma co komentować.
Jedyną wartość tej książce nadaje część poświecona geologii, oparta na rzeczywistych faktach (= dowodach naukowych). Po lekturze niestety czytelnik nie dowie się, gdzie mieściła się mityczna Atlantyda ani gdzie w gruncie rzeczy jej szukać - w grę wchodzą dna wszystkich oceanów. Z żalem pozostać trzeba przy Santorini.
W porównaniu do książki Zecchiniego, 'Atlantyda' Paula Jordana, napisana drobiazgowo analitycznie, jest w pełni naukową i profesjonajną publikacją.
Dałem za nią 6,39 zł - srogo przepłaciłem.
Atlantyda. Tajemnica zaginionych kontynentów Valerio Zecchini
4,8
Autor przywołuje wszystkie źródła pisane i dające się poprzeć fakty by udowodnić, lub przynajmniej uwiarygodnić, istnienie Atlantydy. I to mu się zasadniczo udaje. Wierzę w to, że ta wyspa istniała na Płaskowyżu Azorskim. To ma ręce i nogi. I w zasadzie powinna to być broszura, która ten fakt stwierdza, i koniec.
Ale nie, tu mamy dywagacje na 120 stron. Ponad połowa rozdziałów nie ma związku z Atlantydą, lub ma związek bardzo pośredni. Można o tym wspomnieć w jednym-dwóch zdaniach, a nie całych rozdziałach. Przez to przechodzi się przez książkę z trudnością, nie mogłem się skupić na niczym. Więcej jest dygresji niż faktów bądź prób udowodnienia istnienia Atlantydy.
Wkurzała mnie potwornie maniera autora. Nazywał naprzemiennie Atlnatydę wyspą i kontynentem. A to chyba znacząca różnica! Poza tym jakieś zawoalowane metafory, wyszukane epitety - po co? To wszystko powoduje zmniejszenie wiarygodności rozważań autora.
Inna sprawa to ilustracje i podpisy pod nimi. Jeśli jest mowa o radzieckich badaniach dna oceanu i odkryciu domniemanych śladów Atlantydy, to w książce... jest zdjęcie posągu z Meksyku. Gdy autor opisuje położenie Atlantydy, obok na zdjęciu jest posąg Posejdona. Totalnie bez sensu! A opisy dublują się z treścią rozdziału. Rozrost formy ponad treść.
Ogólnie książka mogłaby być o 3/4 krótsza, bez uszczerbku na treści, jaką miała przekazać.
Ale trzeba też oddać autorowi to, że obiektywnie, bez emocji, analiz czy interpretacji przytacza różne teksty kultury czy religii, które oscylują wokół tematyki Atlantydy. Zebrał ich maksymalną ilość, powołuje się na wiele źródeł, i nie narzuca czytelnikowi odpowiedzi dotyczącej istnienia Atlantydy bądź nie, a jeśli tak, to w tym czy innym miejscu.