Najnowsze artykuły
- ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant12
- Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
- ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
- ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński8
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Mary Elwyn Patchett
5
7,6/10
Urodzona: 02.12.1897Zmarła: 01.01.1989
Australijska autorka książek dla dzieci.
Pisała także pod ps. David Bruce.
Pisała także pod ps. David Bruce.
7,6/10średnia ocena książek autora
50 przeczytało książki autora
33 chce przeczytać książki autora
4fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Ostatni z wojowników Mary Elwyn Patchett
7,3
Co to jest brit?
Brit to amulet, talizman ostrzegający przed niebezpieczeństwem.
Jak się go robi?
To zasuszona dłoń kogoś kogo własnoręcznie zabiłeś. Po długim i żmudnym procesie suszenia jest całkiem nieduża.
Jak się używa?
Należy powiesić ją tak, aby znajdowała się pod twoją pachą. Paluszki podrapią cię delikatnie, gdy coś ci zagraża - np. jakiś dziki zwierz.
Dlaczego to działa?
No cóż. Twoja ofiara pragnie być pomszczona przez swoją rodzinę, toteż nie chce, aby coś ci się przypadkiem stało zanim dopadnie cię odpowiednia zemsta.
Zemsta być może nigdy cię nie dopadnie, choć niektórzy krewni twojej ofiary z pewnością poświęcą na to całą swoją energię i życie. W tych czasach dużo rodzin jest już na wymarciu, toteż być może nie masz się czego obawiać.
Jeśli jednak wróg cię wytropi, być może i po 10 czy 20 latach, brit oczywiście nie zareaguje. Dosięgnie cię zemsta, a po twojej śmierci to twoja dłoń będzie mogła służyć za amulet. Może masz jakiś krewnych gotowych cię pomścić?
I tak w kółko przez wiele, wiele pokoleń.
To tylko jeden z drobnych zwyczajów, przedstawionych w książce. Najbardziej zapadł mi w pamięć, a jako że minęło kilka lat od przeczytania książki, być może odrobinkę go wyolbrzymiłam czy przekręciłam.
Ajaks waleczny Mary Elwyn Patchett
8,2
Książka z półki „NIE DOTYKAĆ – grozi smierciąlubczymśtakim!!!”
Mam na niej zachomikowane największe skarby z okresu późnego dzieciństwa, książki wyczytane, często z okładkami w środku i bez grzbietu, ale ze wszystkimi kartkami. Niestety nie wszystkie uratowałam. Niektóre tytuły zostały przez moją Dobrą Mamę pożyczone cioteczno-ciotecznemu rodzeństwu i już do mnie nie wróciły. Tych które pozostały, nie daję nikomu. Na szczęście wnuki mają swoją półkę z pięknymi, kolorowymi książkami dużo niżej. Ta moja ich nie kusi, poza tym nie należę do uległych babć – mogę im poczytać, ale do ręki nie dam.
„Ajaks waleczny” to wspomnienie o dzieciństwie spędzonym na farmie hodowlanej, o życiu w dzikiej i niezwykłej krainie australijskiego buszu, o ludzkiej solidarności bez której trudno byłoby w tamtych warunkach cokolwiek osiągnąć a często wręcz przeżyć. Dzieciństwo Mary, mimo, iż z dala od rówieśników było „ w rzeczywistości bardzo pracowite i pełne przygód, związanych z ogromnymi, odludnymi przestrzeniami Australii, gdzie rzeki są jednego tygodnia tylko naszyjnikami błotnistych sadzawek, po to, by w następnym zmienić się w ryczące, rwące lawiny żółtych wód, szerokich na siedem mil.” Nie czuła się samotna – miała swoje psy i gromadę australijskich zwierząt – od cielaka, aż po węża imieniem Kaa o wzorzystych zwojach, przypominających dywan perski.
Ta książka to wspomnienie różnych przygód i epizodów z życia kilkuletniej Australijki. Niektórych dramatycznych, innych zabawnych, opisanych pięknym językiem i cudownie przetłumaczonych przez Macieja Słomczyńskiego. Klasyka w najlepszym wykonaniu. Aż dziw, że nie wznawiana. Według mnie powinna należeć do żelaznego kanonu lektur, bo drastycznych scen nie ma, za to niezwykle umiejętnie oddaje nieokiełznaną naturę, piękno i dzikość Australii. A przy okazji, bez żadnych zbędnych słów, nawoływania do tolerancji czy głoszenia napuszonych haseł o równouprawnieniu ukazuje stosowanie tych zasad w praktyce w stosunku do rdzennych mieszkańców kontynentu czy to w opisie wspólnych zabaw Mary z czarnoskórą Mittą, czy np. podkreślając niezwykłe umiejętności zatrudnianego dorywczo tropiciela.
Tytułowy Ajaks to pies. Niezwykły pies. Znaleziony jako malutki szczeniak w pniu drzewa i uratowany w trakcie ogromnej powodzi wyrasta na giganta wielkości niemal cielaka. Za swoją jedyną panią uznaje Mary i ledwo toleruje inne osoby z jej otoczenia. Potem nie odstępuje jej na krok, a co najmniej trzy razy ratuje przed niechybną śmiercią. Więcej niż przyjaciel.
Mary Elwyn Patchett spisała swe wspomnienia w piękny sposób. Z każdej strony przebija ogromna miłość – miłość do kraju, w którym spędziła lata swego dzieciństwa, do zwierząt i ludzi go zamieszkujących. To wszystko bez popadania w tani sentymentalizm czy czułostkowość. Książka jest ozdobiona grafiką Janusza Grabiańskiego - czarną kreską, po dziś na wskroś nowoczesną, cudownie oddającą charakter rysowanych postaci.
Doprawdy, nie pojmuję, dlaczego tej pozycji nie ma na półkach księgarskich.
Następna z serii – „Tam nieposkromiony” już nie zrobiła na mnie takiego wrażenia. Ale być może dlatego, że od urodzenia byłam „psią mamą”, a tytułowy Tam jest koniem i jego głównie dotyczą opisywane w drugim tomie przygody.
Dodam jeszcze, że po przeczytaniu „Ajaksa” byłam doskonale przygotowana na spotkanie „Tomka w krainie kangurów”. Nic mnie w nim nie zaskoczyło:)